Za gruba dla chudych, za chuda dla grubych...
Rzadko zakładam nowe tematy. Aby takowy założyć potrzebny mi silny bodziec i niebłahy powód. Uważam, że taki powód mam. Moje "bardzo-inne-odchudzanie" przeszło na inny tor. jestem żywym przykładem na to, że odchudzanie może przerodzić się w obsesję, nawet u osoby o silnej psychice.
Pisałam już o swoim życiu...Gruby dzieciak, kompleksy, niska samoocena, wstręt do własnego ciała.
Odkąd się "ostatnio" odchudzam utraciłam miesiączke. Teraz przyjmuje hormony, a moi bliscy postawili sobie za punkt honoru utuczenie mnie. Popłakałam się u ginekologa. Czuję się poprostu jak w matni. W matni własnej psyche i ciała. Czuję się ohydnie we własnej skórze, nie trafiają do mnie słowa innych. Pani ginekolog wmawia mi, że jestem chora. Podejrzewam, że ma rację.Kazała mi przytyć.
Przytyć
Ale ja nie chcę.
Nie chcę dodatkowych kilogramów, nie są mi one potrzebne.
Napady. Kiedyś wydawało mi się, że napady to tylko wymówki osób o słabej silnej woli. Że nie isytnieje takie coś jak nieopanowane jedzenie. Dziś już wiem z całą pewnością, że zjawisko takie istnieje. Rzuciłam się dzisiaj na ciastka. Pochłaniałam je jak w amoku. Garściami wpychałam je sobie do ust, mimo że byłam już syta. Jeszcze jedno, dwa, trzy...Czuję się okropnie. Szkoda, że nie ma na tym forum podfora "Chcę normalnie żyć", bo takowe jest najodpowiedniejsze dla mojej osoby. Poprostu czuję, że wpadam w kanał. Grzęski, obślizgły z ogromnym, ohydnym jo-jo na końcu. Wpadłam jak w ruchome piaski. Pogrążam się powoli. Nie chcę przeżywać już tego od początku. Przecierpiałam już swoje. Mam już dosyć niezrozumienia, szyderstw. Muszę się nauczyć normalnie żyć, jeść, funkcjonować, bo to mnie zabija od środka. Powoli, skutecznie, niezauważalnie...
STABILIZACJA
To jest mój cel.