Już sprawdziłam. Tak więc popcorn z tłuszczem to 518kcal a bez tłuszczu to 397kcal - oczywiście w 100g. Dużo... No, ale jest lekki, więc 100g to dużo. Tak mi się wydaje.
Wersja do druku
Już sprawdziłam. Tak więc popcorn z tłuszczem to 518kcal a bez tłuszczu to 397kcal - oczywiście w 100g. Dużo... No, ale jest lekki, więc 100g to dużo. Tak mi się wydaje.
mycha z tym pop cornem to jest tak ze lepiej jest wlac na dno teflonu lyzke zdrowego tluszczu np z pestek winogron niz robic w mikrofali. bo zazwyczaj te do mikrofali maja juz w tym opakowaniu nie samio suche ziarno a wlasnie z tluszczem- tylko takim ktorego same sobie nei zmierzymy. a juz najlepszy jest ten z dodatkiem masla- a wiadomo ze to chemia i kalorie.
nie mniej jednak czasem pop corn mozna sobei wszamac :-D
No, też tak właśie pomyślałam, że ten do mikrofalówki musi mieć już w sobie jakiś tłuszcz - nie robiłam jeszcze takiego... Ogólnie strasznie dawno popcornu nie jadłam.
ale fajny temacik:) zdecydowanie nie polecam tych z mikrofali. paskudztwo straszne-tzn.pyszny to on jest, jak wszystko co łatwe i gotowe, ale ten tłuszczyk o ktorym nadziejka wspomniała "slicznie" zatyka tętnice :) nie polecam zatem
sorki, że krótko, ale cierpie na chroniczny niedobór czasu :)
buzialki dziewczynki, mam nadzieje, że dietka gra :) a wieczorne szalenstwo z popcornem to napewno lepiej niz moje wieczorne eksszalenstwa z ciasteczkami :)
A mi popcorn jest absolutnie obojętny. Nie lubię go bardzo, więc go nie jem. Chyba 10 lat popcornu nie jadłam :roll: I dobrze. Za to lubię surową marchewkę a to zdecydowanie lepsza przekąska do podjadania w ciągu dnia niż popcorn.
Mi też popcorn jest całkowicie obojętny, jak dla mnie to mógłby nie istnieć=P.
Obecnie też do pochrupania wolę marchewkę. Jeszcze niadwno o wiele bardziej wolałam pochrupać chipsy, ciasteczka albo inne "obrzydlistwa", ale to już przeszłość=D.
popcorn to mi się wyłącznie z kinem kojarzy :D ale prawdę mówiąc nie jadłam go dobrych parę lat. i jakoś mnie nie kusi :D
lepiej zjeść coś innego... (;
no jasne, że lepiej marchewke :) ale i z tą nie należy przesadzać. Pamiętam moją koleżankę i zabarwienie jej skóry, po marchewkowej sesji. Pomarańczowe plamy przechodziły ładnie w zielone i żółte :D:D:D
P.S jabłko średnio 50 kalc, marchew średnio 24-28 kalc....mmm...moze się przestawię na marchewy....mmm:)
Też popcornu dawno nie jadłam - pewnie w podstawówce w kinie ;) ale po tak długim czasie rezygnowania ze słodyczy i "niezrdowego" żarcia czasem ma się ochotę na coś takiego ;)
A co do przekąsek, które można sobie chrupać w ciągu dnia to polecam też kalarepę. Nie wiem ile ma dokładnie kalorii, ale pewnie koło 20 na 100g. Można pokroić sobie taką kalarepkę i marchewkę w słupki i chrupać np przed telewizorem zamiast czipsów ;) Albo ostatecznie czipsy jabłkowe - mają mniej kalorii niż normalne, ale za to są napewno zdrowsze i słodkie :D
gosiak85, znam ten ból kiedy po marchewkowych sesjach zabarwienie skóry...zmienia się, dlatego już z autopsji (niestety) wiem, że nie należy przesadzać=P. Ale od czasu do czasu nie zaszkodzi=P...
MychaNaDiecie: Chipsy jabłkowe to też jakieś rozwiązanie, ja osobiście ich nienawidzę=P, ale dla tych którzy je lubią to jest na pewno sensowne rozwiązanie. Tylko z nimi też nie należy przesadzać=P...
Czipsów jabłkowych nie jadłam - jadłam tylko suszone jabłka, ale nie takie w plasterkach. Ogólnie to nie potrzebuję takich wynalazków, jakoś sobie radzę bez nich. Napisałam o tych czipsach, bo tak jakoś sobie przypomniałam, że coś takiego istnieje ;)
Tak w ogóle ostatnio mam problem z dojadaniem do tysiaczka :? Jestem już po obiadku, nawet mandarynki na podwieczorek już zjadłam a na liczniku dopiero 500 kalorii. Przecież na noc nie zjem kolejnych 500... Znowu pewnie zakończę dzień w okolicach 700 :evil:
MychaNaDiecie, mam ten sam problem=P. Zajrzyj w końcu do mnie, bo chyba o mnie zapomniałaś=P.
Z dziewczynami, a raczej Newa wpadła na pomysł, żebyśmy się dziś spowiedziały ze wszystkiego co zjadłyśmy, i policzymy sobie nawzajem kalorie, a jak nadal wyjdzie, że rzeczywiśie nie dobijamy do tysiaczka, to razem na coś wpadniemy.
ja chyba nawet do 600kcal nie dobiłam, a zaraz 18 :/ najwyzej przedłużę sobie dzisiaj czas do 19.
z owocowych chipsów to jadłam tylko bananowe i były pyszne... ale banan to nie jest dobry pomysł :D
w ogóle to przypomniałyście mi jak w gimnazjum mieliśmy fazy na Vitaminki z hortexu. praktycznie co 3 przerwy się chodziło po butelkę. ja tam pomarańczowa nie byłam, ale na moją kolezanke to serio podziałało :D chyba piła tego litry tez w domu. w kazdym razie nie mozna przesadzać :)
Też kiedyś wcinałam dużo marchewki, ale z kolorem skóry nic mi się nie działo. Jadłam ją specjalnie żeby trochę się naturalnie opalić ;) ale nic...
Cordelia - powinnaś chyba troszkę więcej jeść. Dziaj zdecydowanie za mało zjadłaś. Ale co ja się będę wymądrzać ;) sama jem już czwarty dzień poniżej 800 kalorii :? ale pewnie w weekend dojem do 1000. W końcu jak jestem więcej czasu w domu to jem więcej.
MychaNaDiecie w sumie te kalorie nadrobiłam litrem soku... ale postanowiłam, ze nie będe juz pic soków, bo to jest bez sensu. i zgodzę się, ze im się wiecej spedza czasu w domu to się wiecej je... tez tak miałam. w sumie jadłam z nudów i chyba z przyzwyczajenia... chore po prostu.
No, to fakt, że jak się siedz w domu, to je się więcej. Ja zawsze podjadałam z nudów :?. Teraz jak mi się nudzi to ćwiczę=P. Niezły zamiennik...
wspaniały zamiennik :D ja ostatnio doszłam do wniosku, ze nie nudzi mi się az tak, bo zawsze jest coś do roboty związanego ze szkołą... a jedzenie wcale nie musi być do tego dodatkiem :)
Raczej nie dojadam z nudów. Kiedyś tak było, ale na diecie się od tego bez problemu powstrzymuję. Myślę, że ta weekendowa nadwyżka kalorii pochodzi z jednego posiłku, który zjadam między śniadankiem a obiadem. Nie biorę drugiego sniadania do szkoły, więc od 7 do 14 nic nie jem. W domu tyle czasu bez jedzonka nie wytrzymuję ;) i zawsze coś tam podjem. Ale nigdy ponad tysiak.
też nie jem nic w szkole... chociaż w sumie powinno się jesc mało ale często. no ale to juz kwestia przyzwyczajenia. wazne zeby nie przekraczac tysiąca :) co się staje z biegiem czasu coraz łatwiejsze.
Ja nie mam nawyku podjadania, ani przed TV którego i tak nie oglądam, ani podczas nauki. Jak się uczę to szybciej staję się głodna, ale nie jem w trakcie nauki tylko robię sobie przerwy na czas posiłku. Wiecie o co chodzi prawda? Coś się wyrazić jasno nie mogę.
Dziewczyny powinnyście jednak coś zjadać w szkole. To za długa przerwa od 7 do 14. Chociaż mała kanapk,a albo banan. Bo to niezdrowo tak nie jeść przez 6-7 godzin. I wtedy z łatwością dobijecie do tysiaka.
Ja podczas weekendu też więcej jem, a wynika to z tego, że siedzę cały dzień w domu i jakoś tak chce się jeść. Może po częście z nudów, z przyzwyczajenia. Częściej myślę o jedzeniu bo przecież lodówka tak niedaleko. Głupie to.
W szkole jakoś nie jestem głodna dlatego nie biorę nic do jedzenia. Mam jeszcze do zrzucenia ok. 4,5kg :) później zacznę "wychodzić z diety" to będę brała drugie śniadanko żeby zwiększyć limit kalorii, ale narazie nadal będę robić tak jak robię ;) Zazwyczaj zjadłam ponad 800-900 kalorii tylko ostatnio coś mi nie wychodzi :? Dzisiaj znowu 800...
a ja mam wymówkę... nie chce mi się biegac na przerwach ze szczoteczką do zębów do toalety... :D bo z aparatem musze je myc po kazdym posilku. no dobra... usprawiedliwiam sie :D ale to juz taki nawyk to niejedzenie w szkole.
własnie nie wiem czy to nie duzy bład z waszej strony
przemiana materii, czyli to co nas tak bardzo interesuje w odchudzaniu, zwalnia teżkiedy nie dostarczamy zadnego pokarmu.Poza tym, gdy jestesmy zmęczone, po powrocie ze szkoły łatwo przesadzić. Ja nie ograniczam aklorii jak narazie,tak dyrastycznie, ale wiem, że ze niejezenie przez 6 godzin czy nawet 8 to za długo
W Waszym wieku też tak robiłam, gdybym, mogła to cofnąć, cofnęłabym bez wachania.
Gosiu wydaje mi się, że większy błąd byłby wtedy gdybyśmy nie jadły w ogóle śniadania przed wyjściem.
ja jem jakieś 300kcal na śniadanie i w szkole nic. i teoretycznie po przyjsciu ze szkoły powinnam strasznie duzo zjesc, zeby nadrobic. ale tak nie jest. u mnie to jest kwestia nastawienia... bo jak nie byłam na diecie to serio duzo jadłam po powrocie ze szkoły. a od zeszłego wtorku jakos nie. jem obiad i kolację tak żeby dobić do 1000kcal i na tym koniec :)
pewnie zmienię ten nawyk na studiach, bo tam rozkład zajęć będzie całkiem inny.
Ha, no to ja się mogę pochwalić.
Ja zjadam w szkole conajmniej dwa małe posiłki. Staram się jeść mniej więcej co 2-3h.
Kiedyś robiłam tak, że jadłam rano małe śniadanie, w szkole nic, potem mały obiad i koniec. W sumie jadłam jakieś 300kcal dziennie. Schudłam w miesiąc 13kg w ciągu następnych dwóch tygodni przytyłam 15, spowolniła mi się przemiana materii....i nie chcę już tego przeżywać po raz kolejny=D
Madziii jak dobrze, że zmądrzałaś. Ja też jem co 3 godziny i jest mi z tym dobrze :) A serio przytyłaś w ciągu 2 tygodni 15kg :?: :shock: Da się tak w ogóle?
Dziewczyny zrobicie jak zechcecie my tylko dobrze radzimy. A na studiach faktycznie rozkład dnia jest różny. Czasem cały dzień się jest na uczelni, czasem, tylko 2 godziny.
Ja dopiero odkad przeszłam na dietę zaczęłam jeść jakiekolwiek śniadanie. Wcześniej przez całą podstawówkę, gimnazjum i połowę liceum pierwszy posiłek jadłam po szkole :oops: Więc to, że w ogóle jem coś rano to sukces. Drugie śniadanko zacznę jeść, jak już wspominałam, jak zacznę wychodzić z diety :)
Newa, to 15kg to byłą raczej przenośnia, chociaż szczerze mówiąc ja tyję bardzo szybko. Szybko też chudnę, ale muszę się bardzo pilnować. Więc w sumie w bardzo szybkim czasie nadrobiłam stracone kilgoramy.
W ogóle dziewczyny naprawdę to jedzenie co 2-3h to dobry pomysł, od razu poprawia się podobno przemiana materii i mniejsze są szanse na to, że po powrocie ze szkoły rzucimy się na jedzenie=).
nie no 300kcal Madziiii to juz przegięcie... serio. dobrze, ze zmieniłaś nawyki :)
u mnie się tego nie da zmienić. rano śniadanie i dopiero po szkole obiad, pozniej kolacja i koniec. i tak 5 dni w tygodniu, a 2 dni w tygodniu juz z posilkami co 2-4h. no chyba, ze sie zdarzą takie dni jak dzisiaj :D a co do przemiany materii to moja się za bardzo nie zmienia po tym jak jem częściej ale mniej. zmienia się w zaleznosci od tego co jem... :) np. teraz widze poprawę :)
:) Mimo wszystko zachecam niezdecydowane do podjadania np płatków ryżowych, albo z dmuchanych ziaren na przerwach :)
Nie jedzenie śniadania...o matko....pamietam, że moje koleżaneczki z liceum tak robiły....śniadanie-fajka, w szkole flipsy plus fajka na przerwie i po szkole....co było w domu nie wiem, ale miały śliczne figurki... :/
wiecie co, w 1 klasie chyba jako jedyna jadłam sniadania, choć może poprostu jako jedyna się do tego przyznawałam :)
głupota straszna, a jak źle mi było z moimi kilogramami, matko!! jak ja cierpiałam. teraz się nawet z nich ciesze :) mam ładne kształty, bujne i widze ze wielu facetom sie podobaja :) zwłaszcza gdy widać, że i ja czuje sie z nimi dobrze.
Chce schudnąc dla zdrowia, żeby móc sie fajnie ubierać :D:D i jechać smiało do hiszpanii :D:D imóc tam nosić śliczne sukienki :D:D hehehe A poza tym mój miły lubi zgrabne dziewczyny, nie dziwie mu sie:) ja w sumie też wolę patrzeć na zgrabne hehehe ;p tylko nie chude
poza tym planuje zapisać się do szkoły tańca :) Może w drugim semestrze? Na 100% na drugim roku zamiast w-f :)
heh :) w tym roku zmieni się dużo w moim życiu..jeszcze niedawno myslałam, ze ta zmiana bedzie dotyczyć tylko figurki własnie :) teraz myslę ze to będzie efekt uboczny, to bardziej mój cel drugplanowy choć nadal dla mnie ważny :)
Moje cele życiowe: na chwilkę obecna :D:D drobnymi kroczkami w przyszłość :)
1. Schudnąć do wagi, w której osiągnę rozmiar 36/38
2. Zrobić prawo jazdy
3. Praca
4. Saksofon-kupić i grać :D:D
5. Taniec-uczyć się i tańczyć :D:D
6. Angielski-doskonalić + wakacyjny wyjazd
7.Własne mieszkanie
8. Kupić kiedyś...eos'a 1d :D:D:D (aparat fotograficzny)
Z absutradalnych :D:D:
1. nauczyć sie tańczyć/żonglować kulkami poi
2. Nauczyc sie jeździc na monocyklu ;p
3. Napisać ksiażkę :D:D
5. otworzyć kawiarnię ;p
Oczywiście cele do zrealizowania, bo wszystkie moje marzenia takie włąśnie są :P No może oprócz jednego. Wy wiecie o co chodzi :)
Trochę pracy i zapowiada się kilka przyjemnych lat :) Pracowitych, ale przyjemnych:)
Hehehehe muszę sie jeszcze czymś pochwalić :D:D Pisałam wam już, że chcę wiecej chodzić :D:D ot tak poprostu spacerować :) zaczełam wiec wracać na pieszo a mojego wydziału do przystanku oddalonego o jakieś 4 km :) niby nic, a jednak coś takiego :D:D
hihihi :) jeśli chodzi o dielkę to ładnie walczę, Wy też sie trzymajciemoje skarbiątka :)
czesc dziewczyny, nie bylo mnei przez weekend a tu takie sniadniowe dyskusje sie wywiazaly :P-)
nie ma co- sniadanie to podstawa. i mysle ze 2 tak sniadanie tak samo wazna - jak dla mnei do godz 11 ustawia sie orhganizm na caly dzine. jak wtdy mu cos damy to sie rozkreca i spala bo nie ma zagrozenia glodem, a jak sczedzimy kalorii to jest na wolnych "oszczednych obrotach"
ja przez weekend poszalaam niestety:-(
byla w delegacji w piatek i zrobilam sobei dzien gdzie wszystko wolno co niewolno (bo taki dzien raz na jaks czas rozkreca przemiane materii) ale pozniej caly weekend taki wypaczony i rozleniwiony pod wzglegem dietowym.
ale nie ma co. wracam na droge do 60 kg :-D
gosiak85 - świetne plany życiowe ;) serio. Niektóre pokrywają się z moimi, ale nie chcę o nich pisać na forum, bo zapeszę. Jedynie mogę napisać, że chciałabym prawko zrobić, ale narazie jakoś kasy nie mam i nie zanosi się żebym miała :lol: a poza tym z moją podzielnością uwagi :? nie widzę się za kierownicą...
z moja podzielnością uwagi też nie jest najlepiej. tulko to mnie powstrzymuje. reszta to banał:)
a ja Wam powiem, ze robię prawko w maju... w sumie to mi się wydaje takie dziwne. wydaje mi się, ze jestem jeszcze za mała do jeżdzenia samochodem... :D muszę się oswoić z myślą, ze w tym roku mi stuknie osiemnastka, a za rok matura (;
gosiak85 - cele życiowe wszystkie do zrealizowania :D jak najbardziej ;)
A ja mam prawko, więc robić nie muszę :D Cordelia wcale nie jesteś za mała. Ja robiłam prawko od razu jak tylko mogłam. Miesiąc po 18-stych urodzinach zdawałam i zdałam. Jejku jaka ja dumna byłam jak siedziałam za kierownicą i jakiś znajomy mnie widział :D Hehe moja próżność :wink:
Gosiak fajne masz plany, takie ambitne. Mój cel na najbliższy czas to nauczyć się tańca brzucha :D Od dłuższego czasu o tym marzę i chyba w końcu się zapiszę. Tylko muszę się rozejrzeć gdzie i za ile jest.
mmm....ja chce prawko..zrobie je, kurka, daje sobie czas do czerwca
hihihi :) myślę, że sie uda. Dziewuszki, jak Wam idzie? mmm ja niestety dzisiaj...zjadłam...batonika :(
Jestem twarda...ale uległam :) kurcze, każdemu się zdarza, prawda?
Jasne, Gasia, że każdemu się zdarza. Batonik od czasu do czasu to nic złego. No, ale dzisiaj już bez wpadek, co? :D
a u mnie batonik wlasnie to cos najgorszego. chyba po prostu nie umiem poprzestac na jednej wpadce i jak mnie cos skusi to juz caly dzien do bani bo podjadm wszytsko to co nie moge "bo i tak byla wpadka" tragredia. klade sie spac z wielkim brzuchem a o swicie mnie budza wyrzuty sumienia.
jak juz cos przeskrobie to pozniej bardzo ciezko mi sie na diete wraca niestety.
chyba po prostu jestem jak palacz na odwyku. ciezko rzucic mi slodycsze a jak juz cos zjem zakazanego to wpadam w ciag ;-|
Gosiak co to jeden batonik. I tak waga Ci spadnie więc się nie przejmuj.
Nadziejka ja tez kiedyś tak miałam. To chyba było uzależnienie. Jak już wpadłam w taki ciąg to zjadałam słodkie po każdym posiłku. Po śniadaniu, obiedzie, kolacji i w między czasie :oops: I ciągle mi się chciało czegoś słodkiego. Paranoja normalnie :roll: Ale nie martw się da się z tego wyjść. Mnie już nie ciągnie do słodkiego, a jak czasem zgrzeszę to udaje mi się poprzestać na jednym ciasteczku, czy batoniku. Nie jest to lawina jak kiedyś. Ale nie wiem jak tego dokonałam. Po prostu przyszedł taki moment, że powiedziałam sobie STOP i jakoś się udało. Trochę silnej woli, samozaparcia i będzie dobrze :)