no wczoraj to slicznie ljadlas i tyle kcal ile chciałas:) i tak chlebkowo było:)
milego dnia:)
Wersja do druku
no wczoraj to slicznie ljadlas i tyle kcal ile chciałas:) i tak chlebkowo było:)
milego dnia:)
a jak tam dzisiaj dzionek?
ja nawet na oczy tej pastelli nigdy nie widzialam :P
najwiekszy zastoj mam już za soba :) teraz nie narzekam, chociaz i tak waga nie spada w zabojczym tempie. Czasem nic nie zleci przez tydzien,czasem po 0,5kg,ale zdarza się mniej czy więcej. Jednak dobre i to. Nigdzie mi sie nie spieszy,no i jestem cierpliwą osoba ;) Jeszcze :lol: :lol: :lol:
Zjadłam dziś sałatkę w KFC i 2 kulki lodów, ale w pracy zamiast siedzieć na kasie przez 4 godziny biegałam w OBCASACH (!) rozkładając towary w Tesco (także na bank to spaliłam). Tylko, że ja pracuję NA KASIE. Jakbym wiedziała to bym założyła adidasy! Tak cholernie bolą mnie stopy i jestem wykończona. Spadam spać, wybaczcie, że dziś Was nie odwiedzę, ale kompletnie nie mam sił :(
Buziaki!
helou :) wpadlam cie wspierac w obcasowym dniu ;)
i zyczyc powodzenia w dietce :)
milej nocki, wyspij sie ! :*
ojejq to odpoczywaj kochana a od dzis pracujesz czy jak?:P
asq25 nie, nie od dzisiaj....
koczkodan thx, tak się wyspałam, że przespałam sprawdzian z geografii ;] i znów tym sposobem nie pojawiłam się w szkole. Ależ mam w ciągu ostatnich 3 tygodni fatalną frekwencję.. :shock:
Witaj kochana w ta lodowata srode!
Zimno jak jasny gwint.... Normalnie chyba zamarzne na kosc! 8)
Mam nadzieje, ze tobie dzien minie w "cieplym" nastroju :D .
I ciesze sie, ze dobijesz do tego 1000 kcal... bo sie martwilam :?
Kurczę.. mam wrażenie, że ostatnio pozwalam sobie na troszkę więcej do jedzenia, a dziś waga pokazała mi... 70,9kg! To o 0,8kg mniej niż w poniedziałek :shock:
Nieźle się zdziwiłam, ale wchodziłam na wagę 3 razy i za każdym razem to samo :D
W ciągu tygodnia z hakiem zeszło mi tez po 1cm w pasie, udzie i biodrach :D Więc to nie może być błąd wagi ;)
Czy to możliwe, że przez to, że więcej troszkę jem mój metobolizm sie poprawił?..
Bo nie rozumiem tego "cudownego" (ale jak wesołego :) ) zjawiska :)
WOW NO TO MOJE GRATULACJE:) KG SPADAJA JAK BURZA:) OBY TAK DALEJ
bardzo możliwe :) Często właśnie chudnie się ,gdy zaczyna sie więcej jeść- oczywiście mowię o stopniowym dodawaniu ;) dlatego, gdy wychodzi się z diety, lepiej zacząć to robić, gdy zostało nam np. ze 2- 3kg do zgubienia, bo ostatecznie może nam spaść więcej niż chciałyśmy. Jednak w przeciwieństwie do Ciebie, przy moim żółwiastym tempie odchudzania chyba mi to nie grozi... Coś czuję, że szykuje sie kolejny zastój... I tak będę pewnie miała jak ostatnio, ze 2 miesiące zastoju, potem -3,5 kg,potem znowu ze 2 miesiące zastoju i może schudnę do jakiegoś 2010 r. :lol: :lol: :lol:
Cholera Słońce, musi być jakiś powód, dlaczego tak wolno spadają kilogramki :?
Nie zastanawiałaś się nad tym?...
Acha.. dzis stwerdzilam ze moim najwiekszym problemem jest "oponka"... teraz to widać doskonale... WIDZE juz swoje biodra, a jak leze np. na boku to mi się zlewa brzuch w taka "Kuleczkę"... musze w koncu zaczac robic brzuchy bo sama dieta to chyba sie tego nie pozbede...
Witaj. Tak to juz jest- w pewnym momencie organizm przyzwyczaja sie do tej ilosci kalorii ktore mu serwujesz . U mnie stanelo przy 57 kilosku i stalo 3 tygodnie. Teraz znowu mnie to czeka, ehh :(
u mnie z kolei za szybko ida :?
3tyg. i 4cm w pasie :shock: :shock:
gdzie ani nie zmienial sposobu odzywiania, ani nie jem wiecej, ani mniej
oj tez tak mam własnie to glupie wylewajace sie brzusisko w lezeniu bokiem bleeee:P
oj zastoje to norma ..w odchudzaniu ja mialam miesieczny zastoj na granicy 74/73
takze to trzeba przeczekać:P
Ufff.. jak dobrze, że mnie jeszcze ten "zastój" nie złapał...
no to widze ze 6 z przodu to kwestia kilku dni .. zazdroszcze :)
kochana oby Cienie zlapał bo ja sie wtedy starsznie zniechecałam ale dzieci dziewcyznom na forum prztrwałam i teraz dalej walcze:P dobrenoc
tu nie ma nad czym się zastanawiać, bo diete trzymam naprawde mocno. Od poczatku ani razu nie przekroczylam limitu, nie jem nawet grama slodyczy, weglami tez sie nie opycham, staram sie jesc naprawde zdrowo i po prostu lubię tak jesc :). Co do cwiczen tu gorzej, bo caly dzien jestem praktycznie poza domem i znajduje czas jedynie na A6W (zostało jeszcze 10 dni ;) ) no i w weekend jak znajde czas to pedaluje na rowerku. A tak to tylko codzienne latanie po miescie :P ale wiesz,wydaje mi sie,ze nie ma co doszukiwac sie przyczyn. To jest po prostu naturalne ,ze organizm nie bedzie ciagle zrzucal w mega tempie duzej ilosci kilogramow. W koncu on wcale nie cieszy sie z odchudzania i broni sie jak tylko moze ;) Na poczatku,jak mialam jeszcze duzo wiecej kilogramow tez zlecialy szybko. No a poza tym to moje drugie odchudzanko,a to na pewno tez nie jest bez znaczenia. A za tamtym razem rzeczywiscie chyba szybciej wszystko zleciało. Ale nie ma co plakac, narzekac, ubolewac, tylko trzeba cierpliwie isc do przodu. W koncu sama na to zapracowalam i musze zaplacic kare. Im dluzej bede ja płacić tym bardiej zapamietam,ze drugi raz nie zmarnuje tego co osiągnę ;) A juz i tak osiągnełam dużo, bo było o wiele gorzej i zdaje sobie z tego swietnie sprawę. Tak jak z tego, że może być też o wiele lepiej - i będzie. Wszystko w swoim czasie :)
Świetne podejście Młody Aniołku :)
To samo pisałam, kiedy straszyli mnie efektem jojo po DC :)
Jeśli człowiek wyciągnie naukę z "pokuty" jaką odbywa za swoje obżarstwo na diecie, to na pewno już NIGDY nie wróci do dawnej wagi...
Bo jojo to nie żaden "powrót" kilogramów z kosmosu tylko powrót do dawnych, złych żywieniowych nawyków.
Osobiście jestem pewna, że po tym co przeszłam i przechodzę nigdy nie będę już ważyła tyle, co przed dietą.. Nawet jak skończę zrzucać, to chyba do końca życia będę uważała na to, co jem i kontrolowała wagę, żeby "jakby co" odpowiednio wcześnie zareagować i zrzucać 1-1,5kg a nie 18 (:|)
Chociaż wcale nie jest aż tak ciężko, nawet polubiłam zdrowe jedzenie.. A raczej to uczucie, jakie towarzyszy nam po całym dniu "dbania o siebie".. (bo nie kryję, że czasem chętnie zjadłabym jakąś "bombę"..) za taką satysfakcję nie zapłacisz kartą MasterCard :P
oj nie wiem czy sie moge z toba zgodzic...bo ja mialam miliony kompuslow na diecie przez te wszystkie lata ze ladowalam cala lodowke do brzucha, no a jescze wiecej efektow jo-jo, w efekcie ktorych za kazdym razem wazylam duzo wiecej niz przed odchudzaniem..Cytat:
Zamieszczone przez raspberry
i jakby tak bylo, ze uczymy sie na swoich bledach, to juz dawno wazylabym tyle ile chce i nie mialabym pojecia co to jest jo-jo ;) a tak nie jest..
to chyba zalezy od psychiki glownie..i od silnej woli..
może... ja do tej pory byłam wiele razy na diecie, ale zrzucałam max 3kg i osiadałam na laurach... tamte "diety" nie wymagały ode mnie zbyt wiele wysiłku... teraz dopiero wiem, co to znaczy "dieta".. i nie podoba mi się to zjawisko :P
a dziś mam już 700kcal.. ale pracuję 17-23 i w tych godzinach już wiele nie zjem
no to udanej pracy.... oj ale o takich porach to nie zazdroszcze...ale rpzynamniej sie wyspisz...;p no ale wiesz mysle ze kazda z Nas w pewnym momnecie dojrzewa do tego jak powinno wygladac odchudzanie...ze nie problem schudnąc pare kilo w 2 tygodnie ale problem je wtedy utrzymac...:) takze to tylko dobrze o Tobie świedczy ze dojrzałas do tego :P
witam bardzo seksi laseczke :D pieknie chudniesz :D :D
a moim zdaniem, po prostu zanim zabierzemy sie do dietki trzeba wszystko przemyslec,zanalizowac, poukladac sobie w glowce, odnalezc pewna rownowage i sile do walki, a wtedy bedzie latwiej i osiagnac cel i go zachowac. No i kontrolowac sie, niestety. O i taki cytat mi się przypomniał :) : "Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach - to klęska." I niech to będzie nasze motto ;)
Ekhm... ten weekend to była raczej porażka ;]
nie popisałam się. grzech za grzechem...
Chyba najgorszy weekend od czasu początku mojej dietki... tak więc w poniedziałek się nie ważę :P
Zobaczymy w czwartek.
Na spadek wagi nie liczę, mam nadzieję, że przynajmniej mi nie przybędzie...
No, ale przecież w 5 tygodni straciłam prawie 10kg.. bez przesady.. jakaś "nagroda" mi się za to nalezy :P
Ale oczywiście od jutra wracamy na stary "tor"... I dietka w pełni!
Buziaki!
zajrze tu do Ciebie :-)
wiesz, rok temu tez sie tu udzielalam i jedna z dawnych kolezanek odchudzala sie bez podawania sobie jakiegos okreslonego terminu. Ja w koncu wykitowalam i odpadlam, a ona wazy teraz z 10kg mniej. Jaki z tego moral??
hmm... no.. domyślam się, jaki morał, ale apropo czego to anegdotka? :)
apropos tego, ze tak ladnie juz schudlas i obie na Sylwka tego roku bedziemy rozsiewac aure kopciuszka ;-)
hello!
no pewnie... trzeba zrobić sobie czasem dzień wolny, zeby nie zwariować, bo potem jak silna wola pęknie to już nic ciebie nie powstrzyma... ja przynajmniej tak mam...
sama zaszalałam dzisiaj... :) ale niedziela jest od odpoczywania no nie? trzeba się zrelaxować i odpocząć...
pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej dietce...
Katia
no to widze ze nie jestem jedyna ktora w weekendy ma problemy z utrzymaniem dietki :P
wazne zeby jeden dzien slabosci nie zawazyl na kolejnych, trzeba sie podniesc i dalej walczyc! to walczymy ;)
kolejnaproba no baaa... inaczej być nie może! :)
giaurka pewnie. chociaż niestety w moim przypadku niedziela skończy się nocnym maratonem z książką :( a nie żadnym tam odpoczynkiem
koczkodan weekendy są najgorsze... :( to fakt
dobranoc Raspberry
Na śniadanko dwie malutkie zapiekaneczki z starego razowca, sera i pomidorka.
Ten ser co prawda niepokojący, ale nie zjem już raczej niczego do przerwy w pracy (czyli ok. 17:00) więc chyba nie zaważy to na mojej diecie zbytnio :P
No i zapijam oczywiście własnie to wszystko zieloną herbatką :)
Postaram się dzisiaj zacząć jakieś ćwiczenia na brzuch w końcu.. A6W się chyba nie podejmę, tyle razy już próbowałam i nie udało mi się wytrwać. Chociaż może jednak postawić sobie poprzeczkę wyżej... nie wiem..
Miłego dnia babki! :wink:
mysle, ze serek Ci nie zaszkodzi. :-) Nie wyobrazam sobie zycia bez serow, coprawda u mnie to lekka przesada, ale uwielbiam! I nie mozemy oczywiscie zapominac, ze serek dostarcza cennego wapnia, a my przeciez nie damy sie osteoporozie.. :-P
wytrzymasz tak dlugo bez jedzonka?? To chyba moj najwiekszy problem- za czesto i za duzo jem :x
spróbuj A6W. Ja jestem straszliwym leniem i jakoś daję radę. Co prawda za każdym razem się przymuszam :lol: :lol: :lol: ale po kilku dniach żal zaprzepaścić wszystkiego ;) i tak o to dziś wieczorem będę robić 36 dzień! :D aż sama się sobie dziwię :wink:
a co do weekendu, to nie bój się zważyć. Pamiętasz jak ostatnio zareagował Twój organizm.też zjadłaś minimalnie więcej niż zawsze i waga pokazała mniej. Czasami taki odskok powoduje, że nie wiem, przemiana materii się zwiększa czy coś, ale waga rusza w dół. Dziwne, ale miłe :D No i u Ciebie się raz sprawdziło, to może i teraz?
Miłego poniedziałku :)
o nie, nie... :P z "ciekawości" weszłam na wagę w ubraniu i po jedzeniu i wyszło 2kg więcej.. tak, tak - wiem...
nie no - zwaze sie w czwartek.
a teraz wypiłam sobie jeszcze jogurcik naturalny z muli :)
po pierwsze nie wchodzi sie na wage w ubraniach i po jedzeniu :!: :twisted: ale pomysl,ze jakbys byla bez ciuszkow i nie po jedzeniu jaki bylby efekt...piorunujacy :D
znam ten bol ;-)
bo porannym litrze herbatki i wdzianiu ciuszkow omijam wage na kilometr :-P
i tak mam zle przeczucia co do niej- chyba pokazuje dwa kilo za malo :shock:
jezeli wiec dojde kiedys do wymarzonej wagi szarpne sie moze na elektroniczna... to bedzie jesnak nawczesniej prezent swiateczny... ;-)
Ja sie zawsze waze rano po wyproznieniu...ale waga kusi, wiem :)