-
marchewka - cudne warzywo - jak głosi legenda ma mniej kalorii niz potrzeba na jej schrupanie :lol: :lol: :lol: miłego oglądania filmiku więc
ja po dwóch tygodniach pracoholizmu czytam zaległości na watkach i do ciebie tez mnie przywiało
gratuluję silnej woli
jak ty to robisz ,ze co dzień 1000 i co najwyżej 200 dodasz raz na jakiś czas extra
will power czy co?
-
Oj tak, marchewki są super, uwielbiam je ;)
-
A ja marchewkę lubię gotowaną...surowa i owszem ale młodziutką, albo startą...ot taki leń do gryzienia jestem :wink:
Buziaki dla Misia na miłą niedzielkę.
-
starta z jabłuszkiem - niebo w gebie :!: :P
-
Witaj Misiu przepis na wótrubkę super na pewno zrobię..........a ja też mam super przepis na kurczaka, w przepisie jest pierś ale ja robię górę od udek, które posypuję przyprawą Złoty Kurczak Knorr i do lodówki. Potem mieszam przecier pomidorowy z jedną posiekaną cebulą, pół łużeczki słodkiej papryki i kostka czosnku, trochę wody i mieszam, wylewam to do naczynia np. żaroodpornego. Na tym kładę kawałki kurczaka i zalewam sosem z łyżki majonezu (może być śmietana) i łyżki musztardy najlepiej sarepska. PYCHA
Właśnie dziś robię na obiadek :lol:
-
Oo, to ja chętnie skorzystam z tego przepisu niedługo.... chociaż nie wiem, czy tak niedługo.... bo jutro wyjeżdżam do rodziców, wrócę dopiero jakoś po świętach...ale brzmi smakowicie!!
Co do arcyprostego przepisu na kurczaka, to nie wiem, czy mnie ktoś w owej prostocie przebije. Uwaga, mówię: Do patelni wwalamy kawałki piersi z kurczaka (takie trochę pokrojone te piersi po prostu), na to (od razu) wlewamy opakowanie śmietany (najlepsza osiemnastka z Piątnicy) i na to jeszcze wsypujemy opakowanie zupy cebulowej wykwintnej Knorra. Mieszamy, dusimy 10-15 minut (żeby się nie spaliło tylko) i koniec. NIEBO W GĘBIE :)
Romciu, dawno nie jadłam marchewki gotowanej (pamiętam, że jako dziecko na samą myśl o takowej miałam mdłości, ale mi przeszło), może sobie upichcę.... przecież pyszna jest.
Jolu, jak miło, że wróciłaś :) Z tym tysiącem kalorii to jest chyba po prostu tak, że ja bardzo szanuję własne słowo. Tzn. jak coś powiem, to się później czuję niehonorowo, kiedy tym słowom zaprzeczam czynem. No a w końcu powiedziałam sobie, że mam dietę...... Zwyczajnie mi źle, jak nie dotrzymam sobie samej słowa.
Dzisiaj, jak już wcześniej pisałam, Kiciuś robi obiadek w postaci wołowiny po meksykańsku, już się nie mogę doczekać. Mieliśmy się przejść na koncert Farben Lehre dzisiaj, ale stwierdziłam że skoro jutro jadę i się z Kicią nie zobaczę przez tydzień, to wolę ten wieczór spędzić z Nim, a nie w tłumie...
Aaaaa, wczoraj Kiciuś kupił wino. A ja już po limicie byłam i późna godzina...... Nalałam Mu kieliszek, a sama wypiłam herbatę, ha!! Dumna z siebie jestem z tego powodu :)
Mam dziś dla Was troszkę bzu, bo maj jakby niedaleko (no co? bliżej niż sierpień na przykład :) :) )
http://www.danasresort.com/images/jo...0670_Lilac.jpg
-
Beczy w trawie baraneczek
nawołując w niebogłosy
Życzę zdrowia i radości
Wam z okazji Wielkiej Nocy
I dyngusa mokrutkiego
By Wam szczęście dopisało
By rodzinne były święta
By wam nic nie brakowało
-
hmm przepis prosciutki :) tylko ja smietan nie jadam wiec zamienilabym na jogurt naturalny :) oj trezba Misio wyprobowac ten przepis skoro tak zachwalasz :)
http://images.ucomics.com/comics/ga/2006/ga060910.gif
-
znów przyjdzie maj, a z majem bzy....oby nas zastał w szczuplejszym stanie!
tak na Kiciusia marudzisz tu czasem , a jednak tydzień rozstania ci sie nie widzi
:lol: miłość :P
-
No pewnie, że marudzę na Kiciusia i pewnie, że mi smutno bez Niego będzie. Miłość, właśnie, człowiekowi się we łbie przewraca :D :D :D
[img]http://www.kartki.******.pl/kartki/4/920.jpg[/img]
Muszę się przyznać, że jakoś tak zaczęłam ćwiczyć a6w i sama nie wiem, jak to przetrwam. Trzymajcie kciuki..... mam dietę, nie palę, ćwiczę weidera, może medal jakiś dostanę, hiehie :D :D :D
A tak w ogóle to nadal jeszcze pokasłuję. A raczej się krztuszę. Pojutrze mam usg szyi, ciekawe, co z tego wyjdzie. Dzisiaj znowu nie byłam na próbie, trzeci raz... jeszcze trochę i mnie z zespołu wywalą. Chociaż nie opłaca im się :) :) :) Dobrze tylko, że nie mamy zaplanowanego jakiegoś koncertu na najbliższy czas i że nie musieliśmy grać, jak chora byłam, bo to by ludzkie pojęcie przeszło, jakbym zaczęła charchać do mirofonu.
Byłam dziś z Kiciusiem na cudnym spacerze, porozmawialiśmy sobie milusio, potrzymaliśmy się za łapki. On był biedny, bo moknąć nie lubi, ale przeżył mężnie, bo ja lubię :) Oj, trudno będzie bez Niego tak przez tydzień....
Dzisiaj zeżarłam 901 kcal. Resztę sobie zostawiłam na kieliszeczek wina półwytrawnego, które wypijemy do łósia :)
Aaaaa, za Romcię i jej dwucyfrówkę wypiliśmy oboje!