JULIE NIE MARTW SIĘ. TO CIACHO 2000 KCAL NA PEWNO NIE MIAŁO. JA WCZORAJ TEŻ PRZESADZIŁAM :( ALE TERAZ MAMY NOWY DZIONEK. MOŻNA WSZYSTKO NAPRAWIĆ. NAPRAWIMY TO RAZEM. USZY DO GÓRY :D BUŹKA
Wersja do druku
JULIE NIE MARTW SIĘ. TO CIACHO 2000 KCAL NA PEWNO NIE MIAŁO. JA WCZORAJ TEŻ PRZESADZIŁAM :( ALE TERAZ MAMY NOWY DZIONEK. MOŻNA WSZYSTKO NAPRAWIĆ. NAPRAWIMY TO RAZEM. USZY DO GÓRY :D BUŹKA
Wczoraj zagłębiłam sie w tajniki róznych diet:D cały czas ewaluuje czytam sobie rożne mądre rzeczy...Ale i tak jem słodycze mimo to nie przekraczam 1000kcal pije wode i czerwoną herbatke. Mam zamiar kupić ksiązke ,,dieta south Beach" przeczytac i od pazdziernika zaczac sie odchudzać. Tak naprawde, restrykcyjnie. Mam świetny humorek dzis bo zdałam egzamin:D I wogole postanowiłam ze kiedy osiągne wymiar 90 w dolnych partiach to pojde i kupie sobie super dzinsiki i tweedowe spodnie z Reserveda:D tylko kiedy to bedzie..mam nadzieje ze jeszcze nie wyjdą z mody;)
Julie,ja też marzę o takich zakupach...ah jak cudownie być szczuplą i do woli wybierac w ubrankach, dżinsiki-to jest to!!!
Tylko kiedy to będzie??? Chciałabym na Boże Narodzenie osiągnąć swój cel...
pozdrawiam!
Chyba sie załamie.......tyle wyzeczen tyle wysiłku..wchodze na wage i mysle ze chyba sie popsuła...bo kilkogramy zamaist w dół idą a raczej galopują w góre...;( jest mniej wiecej tyle samo co miesiac temu kiedy opychałam sie słodyczami ;( I na co mi to wszystko? wziełam do lapki vcentymetr zeby sprawdzić ze moze waga sie popsuła..a on pokazuje duzo wiecej niz sie tego spodziewalam;( to przecież straszne....sie można zalamać...jakieś jo jo czy co? ale to takie masakrycznie wielkie tylko ze ja cały czas sie trzymam diety..;( ale chyba rzuce to wszystko w cholere bo nie bede sie kartowac skoro to efekty przynosi odwrotne ;( ;( ;(
Cześć!
Ja do was się przyłączę.
Ja mam 169 wzrostu i ważyłam 73kg, a dziś 64!
10kg zgubiłam przez 37dni, potem dietkę zabałaganiłam i 1kg przytyłam.Muszę też schydnąć do 57-55 bo zawsze ważyłam 54kg i mam full ciuchów w szafie które chcę ubrać bo inaczej mąż mi je wyrzuci. Założył się ze mną do końca października dał mi czas, inaczej ciuchy do pck lądują, a ja chce je ubrać.
Też miałam ciągątki do słodyczy i znowu mam.Wagę rozwaliłam i się nie ważę tylko u lekarza raz na miesiąc, to mi wystarczy.Jak się ważyłam w domu raz na tydzień to ta waga też szalała, albo w dół, potem w górę a potem stała w miejscu.
Dlatego będę z Wami tutaj pisała walkę z moim zbędnymi kilogramami.
Pozdrawiam
Oskubana..okrutnik z twojego męża!!! ale poradzisz sobie:) na pewno:D powodzenia! tzymam kciuki:d :wink:
No to ja jestem na etapie trzeymania wagi w granicach3-2kg...jakem miała wiosen 17 i pół to mi się ważyło przy 166cm 67 kilosów (hohohohoo) no a później wiecie jak to jest...zaczęłam działać i jak byłam uśmiechniętą 18 i pół latką ważyłam 53/2...ale podziałała sesyjka, examiny...i doszło znowu do nawet 57...:(
teraz jednak znowu włączyłam lampkę ostrzegawczą i jest 56/55...ina basenik chodzę na rowerku zapitalam...ale jedzonko...;/ kurcze, wcześniej się hamowałam, a teraz...ciasteczka...chlebuś pełnoziarnisty...mniam...mam nadzieję, że mnie kopniecie w tyłek kiedy trzeba i powiecie, że to ciasteczko wcale nie ułatwi mi życia...a wręcz odrotnie...
Moja mamcia też ciągle na wyścigi z tatą mnie przekonują, że jestem chuda etc...ale chyba nawet jakbym wygladała jak małe słoniątko, tez by tak mówili...tylko się martwię, bo do nagonki ostatnio dołączył mój facet i nie mogę się od nich opędzić... :roll:
aa...mam pytanko...czy tylko ja tak mam, czy wy też, że jak mierzycie spodnie w waszym rozmiarze, a okazuja się za małe (wszystko jedno czy się wam przytyło, czy numeracja jest skiszona) to wolicie nie kupić spodni niz prosić o większą parę...? chyba powinnam iść się leczyć:P
powodzonka i będę się pojawiać i siebei i was nakręcać:) niech żyje zdrowy tryb życia:)))