mam k pomysł na obżarstwo:) kupowanie jedzenia pakowanego,małe porcje, najchętniej opakowane w kilka warst , stara dobra pusta lodówka też w moim przypadku działa
Wersja do druku
mam k pomysł na obżarstwo:) kupowanie jedzenia pakowanego,małe porcje, najchętniej opakowane w kilka warst , stara dobra pusta lodówka też w moim przypadku działa
Czesc dziewczyny!
Witam sie ze wszystkimi, bo dopiero niedawno dolaczylam do forum:)
Szczerze przyznam, ze konkretnego sposobu na ataki obzarstwa nie mam - gdybym miala, to pewnie by mnie tu nie bylo.
Jednak przez ostatnie kilka dni zauwazylam, ze wystarczy chwilke pomyslec przed zjedzeniem czegos, po czym bede miec na pewno wyrzuty sumienia. Np. strasznie mi chodzi po glowie, zeby cos zjesc [do tego stopnia, ze nie moge sie z tej mysli otrzasnac - zdarza mi sie to czesto niestety i to moj wielki problem], powstrzymuje sie nawet kilka godzin, wreszcie lamie sie, otwieram lodowke, biore w palce kawalek sera plesniowego i...
hmmm... wacham... ogladam... ogolnie drecze sie tym calym przeczuciem pysznosci, ktora by mnie czekala:), ale nadal walcze ze soba... po czym, bedac tak blisko "celu", odkladam to na miejsce i robie sobie herbate.
Wierzcie albo nie, ale juz kilka razy taki incydent (przedluzania momentu, kiedy cos zjem) pomogl mi sie powstrzymac przed pozarciem gory "drobiazgow" :)
ejno :arrow: RACJA! Przemyślenie decyzji pożarcia czegoś słodkiego czy tłustego daje dobre wyniki ;) Bo najczęściej jak się sięga po batona na przykład, to się jest jakby w amoku, umysł się zamyka przed racjonalnymi argumentami, a jak się człowiek zmusi do zatrzymania i zapytania : "CO TY BABO ROBISZ??" to szansa jest na rezygnację :D
pris: no właśnie! "Amok" to idealne słowo na to zachowanie. Człowiek tyle walczy, waży się codziennie, odmawia sobie niektórych lubianych posiłków - i po co, żeby później w 15 minut bezmyślnego wpychania w siebie słodkości lub innych tuczących rzeczy stracić całą satysfakcję?
Dla mnie po takiej uczcie najgorsze nie jest nawet przeczucie, ile przybiorę na wadze. Ale te wyrzuty sumienia! Ojjj... więc teraz zanim coś zjem - myślę, czy warto. I najczęściej naprawdę NIE WARTO.
Pozdrawiam:)
Olga
No bo naprawde nie warto..U mnie to zawsze było tak ze jak zjadłam np.wiecej kalorii niz zamierzałam, to zarłam i zarłam dalej...ciezko było w kolejnych dniach wrócic do diety...a jedyne co wróciło to kilogramy..teraz wyglada to nieco inaczej...swiadomie pozwalam sobie na dzien tzw.'obzarstwa'po czym na drugi dzien wracam juz do diety...badz jestem na owocach..i wszystko wraca do normy..kiedy sie najemy jestesmy naprawde szczesliwe...nie wiem jak Wy..ale ja kocham jesc i swiadomie raz w tygodniu pozwalam sobie na jedzenie...ograniczam sie jednak ze słodyczami..jem gora jednego batonika...badz szamam cała czekolade...w zaleznosci jak mi sie chce...ale pozniej przez tydzien latwiej mi wytrwac..moja waga mimo to spada.a i ja jestem zadowolona ze dieta nie jest uciazliwa..'obzarstwo'w rozsadnych ilosciach..jest pozytywne:)grunt to nie popadac z skrajnosci w skrajnosc...jak to miało wczesniej miejsce u mnie...obzarstwo kilkudniowe po czym nawet głodówki...to najgorsze co moze byc..trzeba jesc rozsadnie...zadna dieta cud nie zapewnia trwałych efektów..myslcie nad tym co robicie..mnie sie udaje..i w Was tez Kochane wierze..pozytywne myslenie to podstawa...nie wolno Wam sie załamac po wpadce...ale zaczac od nowa..bo przeciez jutro tez jest dzien:)powodzenia:)i wielka buzka:) :D
szycha69 :arrow: przyjemnie czytać coś, z czym się w 100% zgadzam :) Wyskoki raz na jakiś czas nie dość że poprawiają nastrój to podkręcają metabolizm nie pozwalając organizmowi przyzwyczaić się do tak niskich dawek kalorii jakim jest np 1000.
Ważne to się nie poddawać, nie załamywać, tylko kontynuować co się zaczęło - wyskok świadomie przeżyć i wyciągnąć z niego najwięcej pozytywnego jak się da. Bo w poczuciu winy do batonika dołożysz następnego i frytki i ciastko itd, bo "nie warto, skoro dałam ciała i to koniec".
Gorzej jak odpuszczanie sobie jest za częste (patrz: ja), ale i tak to lepsze niż ciągłe pochłanianie tysięcy kal. dziennie bo chociaż wyrabiam sobie stopniowo odpowiednie odruchy ;)
SŁODYCZE TO TWÓJ WRÓG - wbicie sobie do łba to moje zadanie na najbliższe miesiące.
pozdrawiam
Nie wiem jak Wam Kochane...ale mnie słodycze najbardziejszkodza...kiedy obzarstwo moje opiera sie na chlebkach pizzy fryteczkach to na drugi dzien nie czuje sie tak okropnie jak po słodczach bo przynajmej sie załatwiam...ale jak wrzucam w siebie czekoladki to normalnie rosne w oczach..a i z wyproznieniem sa klopoty..kazdy ma cos:)to prawda byle sie nie poddawac..raz nie zawsze...ale raz na jakis czas:)pozwolmy sobie;)buzka :D
Witam dziewczyny:)
Jak tylko wstałam z łóżka, postanowiłam do Was zajrzeć:) i zobaczyć, co w trawie i dietach piszczy.
Szycha: ja i na słodycze znalazłam sposób. Pewnie, że nie do końca - czasem zjem kawałek ciasta albo czekoladkę, żeby, jak pisze pris, podkręcić metabolizm ;) [no, może nie zawsze przyświeca mi ten szczytny cel...].
Ale powiem Wam, że kiedyś, jak w różnych gazetach czytałam złote rady typu "zamiast słodyczy jedz suszone owoce: morele, rodzynki itd", to byłam w stanie jedynie zdobyć się na pełen politowania uśmiech. No bo komu morela zastąpi ciasto czekoladowe??
Jednak od pewnego czasu kupuję egzotyczne musli (polecam firmę Sante! pycha), paczuszki suszonych moreli, śliwek, migdały. Albo kroję jabłko na cienkie plasterki, rozkładam na talerzu, posypuję połową łyżeczki cukru i cynamonem.
Zawsze się coś dobrego znajdzie :)
I to naprawdę działa - ja otrzymuję swoją dawkę słodkości na co dzień (pewnie, że się tymi rzeczami nie opycham, bo każda przesada jest zła, a te owocki to znowu niskokaloryczne nie są, tyle że przynajmniej zdrowe), a od czasu do czasu skubię też coś "zakazanego". I już.
Jak tak czytam, co napisałam, to wygląda, jakbym była jakąś wielką słodyczową maniaczką;), a tak nie jest - ja nawet niespecjalnie lubię łakocie. No, ale wiadomo, każdy czasem ma chwile słabości albo gorszy humor. I wtedy właśnie stosuję owe zamienniki, które opisałam.
Buziak dla wszystkich walczących z wagą:)
Ola
hehehe :) ja sie pilnuje ze slodyczami baaardzo, w sobote pozwalam sobie na cos slodkiego ale w limicie, a raz na jakis czas robie sobie taki dzien ze jem wszystko w kazdych ilosciach, na co tylko mam ochote, nie wiem czy to zdrowo ale ja jak zjem kawalek czekolady to mowie sobie no juz zjadlas kawalek to glupio bo skusilas sie i jem juz cala;p dlatego robie sobie raz na jakis czas (na miesiac okolo) taki dzien, wtedy ida: paczka cinniminisow, batoniki :D KIt katy(moje ububione) czekolada ciacha lody i woooogole :/ nie wiem czy to zdrowo ale mi tak latwiej bo mam mobilizacje ze teraz nie zjem ale za to z jakis czas zrobie sobie wyzerke bez wyrzutow sumienia, myslicie ze to nie zaszkodzi mojej wadze ani zdrowiu?
mala04 nie zaszkodzi jestem pzrzekonana :wink: też chyba zastosuje się do tego obżarstwa raz na jakiś czas bez flustracji i wyrzutów sumienia czysta przyjemność zjedzenia"takich" ilości :D wydaje mi się ,że to napewno dobrze działa na psychikę,jest łatwiej