Witam.

Przede wszystkim chciałbym się przywitać jako nowy użytkownik forum

Kilka miesięcy temu podjąłem męską decyzję i postanowiłem zacząć się odchudzać. Waga od pewnego czasu powoli, ale niepowstrzymanie szła mi w górę (ostatnio 89 kg przy 180 cm wzrostu).
Zacząłem od siłowni. Przez 3 miesiące 3x w tygodniu wykonywałem trening stricte siłowy sądząc, że rozbudowa mięśni pomoże mi spalić niepotrzebny tłuszcz. Niestety, o ile efekty jeśli chodzi o masę mięśni były całkiem niezłe, to obwód w pasie nie zmienił się ani odrobinę. Zatem postanowiłem się zabrać do tego inaczej. Od 1,5 miesiąca ćwiczę: 15 minut rozgrzewka (rowerek, orbitrek) potem ok. 45 min trening obwodowy i 30 - 40 minut aeroby (znów rowerek lub orbitrek). Efekty? Żadne. Mierzyłem sobie poziom tłuszczu i okazało się, że jest mniej więcej taki sam jak przed rozpoczęciem ćwiczeń 5 miesięcy temu.
Oczywiście same ćwiczenia nie zdałyby się na wiele bez odpowiedniej diety - tu niestety tkwi problem. Po prostu nie mam czasu na przygotowywanie sobie dań o których czytam w opisach każdej niemal diety. Również moje zdolności kulinarne nie wychodzą ponad "wrzuć do gara, zamieszaj i poczekaj aż się zagotuje" Staram się po prostu odżywiać się lepiej niż dotychczas - wyrzuciłem białe pieczywo, słodycze, ziemniaki itp. Nie podjadam pomiędzy posiłkami, nie przejadam się. Sądziłem, że to + zwiększone "zużycie paliwa" dzięki ćwiczeniom wystarczy żeby tłuszcz zaczął znikać.
Myślę, czy nie dać sobie spokoju z tą siłownią - skoro nie daje mi to absolutnie nic, a jedynie obciąża kieszeń i powoduje, że mam jeszcze mniej czasu niż normalnie więc po co?
Najwyraźniej jestem przedstawicielem tej grupy ludzi u których tłuszcz pojawia się bardzo łatwo, a znika bardzo trudno...

No dobra - to tyle moich wynurzeń. Może ktoś ma jakieś dobre rady dla mnie?

Pozdrawiam