A jakiś tramwaj jedzie od ciebie do Hali przez Galerię Dominikańską?
Wersja do druku
A jakiś tramwaj jedzie od ciebie do Hali przez Galerię Dominikańską?
pod Halę jedzie 10 przez Galerię :D Okolice jakiej godziny ci pasują?
Biuro zawodów czynne dopiero od 16:30 więc fajnie by było żeby mogła się dosiąść w tramwaju do ciebie koło 16-tej pod Galerią.
to się umówmy, że o 16 pod galerią i ja tam będę :)
micha
- najpierw dwie kromki z tym co zawsze, ale okazało się, że coś spleśniało na tej kanapce i nie chciało mi się dochodzić co. Więc wyrzuciłam. Zjadłam płatki + jogurt grecki + borówki + banana pół. Nie lubię. Nie dobre.
- makaron + 2 kiełbaski sojowe na patelni + olej kokosowy + czarne fasolki + kukurydza + trochę passaty + plaster sera z niebieską pleśnią twardy. Zjadłam niewiele, aby sprawdzić ile potrzebuję. Potrzebowałam więcej zatem dokładka, ale to jako jeden posiłek
- kawa
- łosoś + kasza jaglana + potrawka z soczewicy czerwonej + passata + fasolka + kukurydza
- 4 biszkopty + jogurt + pół banana + borówki
grrrr
Wciąż słaba jak nie wiem co. Po przyjściu ze spaceru z Zochą, gdzie wcale dużo się nie ruszałam (usiadłam na brzegu rzeki i gapiłam się w wodę), położyłam się spać. Padłam. Coś z tarczycą? Z hormonami? Czy to zwyczajnie efekt ... czegoś? Słabizna ze mnie.
Ekhmmm.... moje butki są cudowne, ale wcale nie takie łatwe w obsłudze. Gdyż ponieważ są o wiele twardsze niż pozostałe. To znaczy twardsze w podeszwie. Nie takie mięciutkie i elastyczne jak choćby Brooksy z tym "ruchliwym" bieżnikiem. O nie! :mdr:
To, owszem, ma zalety. Wybicie mam takie, że jak pędzę to naprawdę pędzę! :happy: Przypominają mi trochę moje pierwsze ekideny, a wiemy jaką wtedy byłam gazelą :666: Ale przy wolniejszym truchtaniu różnica póki co jest mało radosna. Jasne, to kwestia przyzwyczajenia więc się przyzwyczaję. Człowiek do dobrego przyzwyczaja się ponoć szybciutko :yes: Muszę zmienić technikę biegu bo moja wydolność zmusza mnie do szurania w tempie nieodpowiednim dla gazeli.
Mają bardzo dużo siateczki, siateczka jest wszędzie! I to też daje dziwne uczucie idealnego dopasowania do stopy. Naprawdę, w bucie nie ma już miejsca na nic poza stopą :penguin: Przy czym, to nie jest wrażenie uciskania. Wygoda, zdecydowanie wygoda. I strasznie mocne trzymanie pięty. Szok!
Śmiać mi się chce, gdy na nie patrzę bo od razu przychodzi mi na myśl to co zawsze mówię: że najważniejsza dla mnie jest moja błękitna niezależność :rules: I oto jest! :love:
Wczoraj zrobiłam testowe 8km. Ale generalnie nie był to dobry pomysł przy rozpoczynającej się @ dokładać do pieca na sam koniec :grrrrrr: A dziś topię się we własnej krwi. Aż sobie nawet pomyślałam, żeby wrócić do pigułek antykopcyjnych. Ale w zasadzie to po co, skoro jestem niepraktykująca i perspektyw na zmianę w mojej sypialni absolutnie żadnych :unlove: Ehhh...
Shin, widzimy się!
buuuutkiiii!!! mmmmmmmm
ja wciąż się nie odważyłam. Sprawdzałam skarbonkę sportową, do której odkładam 10% przychodów moich osobistych, oraz wszelakich bonusów z racji dobrych inwestycji (zabrzmiało to pompatycznie i bogato, ale to tylko brzmi! Jak dzwon! ) i jest tam suma odpowiednia na takąż przyjemność. Ale nie mogę się zdobyć.
Za to leży koło mnie pączek z budyniem. Pacza się. Już wchodziłam na wagę (59kg) już patrzyłam na arbuza, już w wyobraźni przypominałam sobie jak to jest mieć na sobie obcisłą bluzkę i nie wciągać brzucha, ta swoboda, ta lekkość, to nieskrępowanie, ta gadzina w głowie, która ciągle mnie hamuje, bo "pamiętaj o wciąganiu" itd...
Ale wiecie co?
Chyba mnie słabość dopadła.
Nie smutek. Smutek był. ale poszedł. Bo sobie wytłumaczyłam. Bo walczę, by nie myśleć.
Ale słabość.
Gdzieś energia się przyblokowała. Pewnie na poziomie brzucha :P (czyli bezpieczeństwo)
I mam wysypkę. Z twarzą walczę dalej i staram się, by nie pogorszyła stanu (nie wiem czy ta walka coś daje;) Te co miałam miesiące temu dalej są i czasem nowość się pojawi), ale wysypka już na ramionach. Tego rodzaju wysypkę miałam po jajkach... Czyżby gęsina mi nie służyła? Czyżby kury od "baby" były karmione odżywkami? A może to te lody i jogurt? Ale nabiał to na szyję i twarz mi wychodził.
A nie wiem.
Marudzę.
Chociaż mi się nie chce :P
Jutro zawody to się znowu uszczęśliwię :)
... chciałabym nowe buty...., ale nie potrzebuję! :(
Wiecie co? Chce mi się białka. Ale nie chce mi się mięsa. Chce mi się sera. Może wapń? Może dlatego ciągnie mnie do brokułów? I orzechów?
A wiecie co sobie kupiłam na spróbowanie? Wodę kokosową. Naturalny izotonik. Bez cukru. Smaczny.
O widzicie? I już prawie zapomniałam o pączku.
...
Ale czuję, że jeśli go nie zjem, to się popłaczę....
Bo nie chodzi o słodycz. Mam czekoladę dobrą. Mogłabym ją, ale mnie cofa. Nie jestem w stanie jej zjeść. Ciasto bym zjadła. To ja może dziś jabłecznik popełnię?
Dobrze. To zrobimy tak.
Ja nie zjem tego pączka.
Ale na drugie śniadanie niedługo, zrobię sobie jajo gęsie na masełkiu i zjem z rogalem. Posmarowanym masłem :D
Nie, no, żartowałam.
Zjem jajo z porem i ciupeczką maluśką masła a do tego rogal z masłem. Bo rogala sobie kupiłam dziś. Wiecie. Prawdziwego. Tato mi kupował. A potem wypominał ile on kosztował w porównaniu z chlebem. Ale i tak mi kupował. Specjalnie dla mnie. A ja go jadłam z masłem.
Chyba potrzebuję cofnąć się do korzeni. ...
Dobrze. To ja nie zjadam tego pączka. Postanowione. Dopiję kawę poranną i zabiorę się za jajo z rogalem :)
Dziękuję za wysłuchanie.
Do widzenia.
Niobe, do 16 :*
Freyra, przestań dziergać, tylko wracaj i opowiadaj co u cię! Nie biegasz, nie skaczesz, nie żyjesz? Choć tu prędko!
Aha, HA sobie przypomniał, że ten laptop nie miał nigdy WF. Przeprasza wielce. Ale za 10zł można sobie dokupić. Albo po kablu jechać.
bryy
micha
- buła poznańska (nikt jej tak już nie nazywa, ale co tam ;)) + pasta brokułowa + ser z niebieską pl -mniam! Zjadłabym cały! Bez opamiętania!
- rogal z masłem + jajo gęsie na ciuteńce masła
- kawa
- totrilla z łososiem + sok świeżo wyciskany (pamarańcza + kiwi + hm, coś)
- 2 łyżki kaszy jaglanej z wczorajszą potrawką
na minutkę
- 1 bułka poznańska z 1 jajem gęsim
- jabłko
- miseczka pomidorówki + miska sushi (czyli ryż + inne surowe warzywa ;))
- kawałek bananotofee (spód kokosowy + masa daktylowa + banan + bita śmietana + rum :D
- zimna kawa + mieseczka z borówkami + banan + kiwi + serek presidenta waniliowy + łyżeczka maskarpone)
- 3 niewielkie kromki chleba razowego + serek z pleśnią + rzodkiewka + liście sałaty rzymskiej
trudno. Będę chodzić kostropata :P
I kawałek banoffee :) Tak, jestem wredna. :)
Moja micha:
- owsianka z owocami, kawa
- 2 jabłka
- pomidorowa z pestkami + gnnochi z sosem paprykowym i pesto cytrynowym i tofu i RUKOLĄ + ciacho czekoladowe z gruszką i lawendą + herbata imbirowa
- truskawki
Znowu mam gorączkę i nie mogę jeść.
dobrze, dobrze, wszystko ok! Ja już zapomniałam o tym ciachu i w ramach "bo tak" chciałam podebrać HA ciacho. Ale skoro już dziś jadłam, to nie dostanę ani ciuteńki.
Ale jaką gorączkę? Hę? Jedzeniową? Cukrową? Jabłkową?
boli mnie brzuch.... BOLI MNIE BRZUUUUUUUCH!!!!
może jeszcze troszkę serka Shin? hę? Może jeszcze ciutkę maskarpone, hę?
AAAA!!!!
BOOOOLIIII
No weź sobie troszkę jeszcze. Nie chcesz? ojoj, już w kibelku byłaś dwa razy wieczorem? Oooooo, jaka szkooooodaaa :666:
AAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!