Witajcie dziewczyny.

Mam okrąglutki problem... 63 kg przy wzroście 165/166 cm! Do tego waga stale rośnie...
a rodzinka zwraca się do mnie na per "grubasku potworku" Dochodzi też problem z dżinsami, ogólnie biodra, uda i pupa jak ciężarówka cocacoli.

Chciałabym kiedyś stanąć na wadze i zobaczyć 53 kilo... To mój cel, moje marzenie. Chcę tego głównie dla siebie, ale także dla ciuchów (kocham ciuchy!) i zazdrości "kolezanek"...

Wiem, że jest to osiągalne, co ja mówię?! Wiem, że ja to osiągnę! Czas mam do wakacji za rok, posiadam także słabą wolę i lekko słomiany zapał, jestem uzależniona od słodyczy...
Może ktoś mnie od czasu do czasu wesprze?...

Dietę zaczynam od dziś. Od rana tak własciwie. Myślę o 1200 / 1100 kcal, 4-5 posiłków dziennie - jak się Wam to widzi? Ćwiczyć nienawidzę, ale jakoś się przełamię... m u s z ę.

__________________________________________________ __
wstałam o 10:00, zjadłam/piłam:

* przed śniadaniem (ok. 10:40) * szklanka wody niegaz z wyciśniętym własnoręcznie sokiem z cytryny. podobno przed jedzeniem wskazane.
* śniadanie (10:50) * jajecznica z półtora jaja (; D) ze świeżutką natką pietruszki + dwie wasy: jedna posna, druga z ogórkiem.
* potem (11.40) zjadłam loda ;/. byłam w sklepie (rowerem ) i się lód "otworzył", a nie mam serca wyrzucić rożka toffi... najwyżej nie zjem na podwieczorek herbatników, które sobie obiecałam.
w miedzy czasie wypiłam dwie herbatki zielone z cytryna i trochę wody.

*SUMUJĄC* do 11:40 wchłonęłam
200 + 70 + 140 = 410 [kcal] +/-
jest dobrze;D. dzisiaj chyba nie będę ćwiczyć, za oknem 35 stopni C, jestem nieżywa...



pozdrawiam;**

ps.
co można zrobić ciekawego na obiad z kaszy?...