HEj.jestem tu..nowy...i mam nadzieje ze ktos bedzie chciał poznac moja historie..(z góry przepraszam za ortografie)

Wiec tak...
Pewnego dnia w szkole(jeszte gim) w 1 klasie utworzono klasę sportową...okazało to sie przełomem w moim życiu (zakładano drużyne siatkarską)...byłem wyrózniajacym sie "żołnierzykiem" ponieważ byłem dosc wysoki i dobrze zbudowany.Po 1,5 roku cwiczeń i cieżkich treningów byłem uznawany za jednego z najlepszych siatkorzy w szkole i w powiecie pod koniec 2 klasy wybrano mnie i mojego kolege z zespołu do najlepszej 6 w naszym okregu .taki stan utrzymywał się az do początku 3 klasy.Około grudnia zaczeły sie problemy ze stawem kolanowym i barkiem (zaznaczam ze miałem wtedy około 183 cm wzrostu , 80 kg wagi a mój wyskok dosiezny czyli zmiejsca wynosił około 65-70 cm) gdy pojawiły sie problemy z kolanem odrzuciłem trening na tzw płotkach co wczesniej bardzo obciazało mi kolana..podczas mistrzostw powiatu (które okazały sie moimi ostatnimi zawodami o wysoka stawkę w dotychczasowej mojej karierze)
wygralismy te zawody ja zostałem najlepszym skrzydłowym całych mistrzostw.jakies 2 dni po mistrzostwach zachorowałem na zapalenie płuc przelezałem chyba 3 tygodnie w domu bo jak mineło zapalenie to miałem angine) gdy po tej absencji przyszłem na trening odezwało sie kolano...(obecnie tylko sporadycznie mnie boli) jednak tak i tak pojechałem na narty i nabawiłem sie bardzo ciezkiej kontuzji przez jednego ze snowbordzistów.. ktory wjechał na mnie i mnie staranował -jako mało doswiadczony narciaz..nieumiejacy odpowiednio upasc -- złamałem sobie obojczyk..wsadzili mnie do gipsu.I na pare miesiecy musiałem zapomniec o siatkówce... zblizały sie egzaminy gimnazjalne a mnie bark ciagle bolał i bolał...jak grałem oczywiscie..do wakacji troche przytyłem.. wazyłem około 85 kg..gdy były trener z gimnazjum poprosił mnie po wakacjach zebym zagrał w ramach meczu absolwenci&gimnazjum zgodziłem sie wiedzac jednak ze nie jestem w dobrej dyspozycji..zagrałem..ale wypadło przynajmniej jak na mnie kiepsko.....w swojej nowej szkole nie dostałem sie do pierwszej reprezentacji w siatke...troche mnie do przybiło....Moja nowa szkoła zaczeła mi dostarczac wiele stresów(jedna z najlepszych w województwie)... stresowałem sie coraz bardziej.. a wiadomo co moze uspokoic zestresowanego---kazdy co troche siedział nad ksiazkami tego chyba doswiadczył...--w połowie grudnia zaczolem chodzic jedna dziewczyna.. było bardzo fajnie...lecz po 3 miesiacach zerwałą zemna...co doprowadziło do tego ze byłem coraz bardziej nerwowy , niespałem , coraz wiecej jadłem...itp..załamałem sie ..stwierdziłem ze wszystko sie wali powoli w czerwcu ocknołem sie...spojzałem w lustro..i zobaczyłem.. "psychiczny wrak człowieka z fizyczna nadwagą"..wazyłem 90 kg przy wzroscie około 183-4cm... Powiedziałem koniec z tym...!!!!zaczołem jedzic na rowerze po 100 km.. dziennie..i znowu tragedia.. ktos bardz mi bliski umarł... ..i do ostatniej niedzieli byłem bardzo przybity..zrezygnowany..itp..jednak podczas mszy.. cos mnie naszło...zrozumiałem ze musze zmienic swoje zycie...i własnie za to sie zabieram..mam zamiar jezdzic co dzien około 70-100km i porzatkowac plac 3 godz dziennie do konca wakacji(polega to głównie na cieciu i rąbanie drzewa--czyli czysty wysiłem fizyczny)


Wiem że to co zrobiłem ze soba.. jest złe...podpasłem sie... czas jednak to zmienic...
Prosze o wsparcie moralne , oraz podpowiedzi... cop do wysiłku fizycznego
dzieki..

wszelkie postepy bede tutaj pisał...

Zakupiłem białko i thermo fat burnera... to niezaszkodzi ..a moze pomóc

...trzymajcie w kciuki....