Mam wrazebie, ze mnie cale wieki tu nie bylo...
Niedziela minela dosc fajnie. Nie nudzilam sie.
Wyspalam sie porzadnie, porobilam co mialam zrobic, wybralismy sie na zakupy i sprawilismy rybom nowe oswietlenie. Wygladaja teraz elegancko... Po poludniu obejrzelismy film, ktory maz kupil z gazeta ("Zly porucznik"), a reszta to juz sama jaos zleciala i po weekendzie..
Waga wykazala milosierdzie - pokazala (po wczorajszym przykladowym dniu dietowym) spowrotem 60kg. Ale juz waha sie w strone 59. :D Zacieram raczki i czekam kiedy sie odwazy.. Palic, nie pale. Herbate wciaz pochlaniam hektolitrami. Mam nadzieje, ze w koncu wyplucze te toksyny ze mnie i wreszcie mi sie geba oczysci. :?
Dzis na sniadanko stereotypowo - owsianka. Tak sie juz do niej przyzwyczailam, ze jak nie mam, to nie mam pojecia co innego moglabym zjesc.
Aha, no i spalaszowalam rogala maslanego :( W zyciu bym nie pomyslala, ze taki rogalik (60g) ma az tyle kalorii (282) :shock: Ale coz, okazalo sie po fakcie. Nastepnym razem najpierw sprawdze zanim zjem cos czego nie jestem pewna. Podejrzewalam, ze ma sporo, ale nie , ze az tyle.. No i tak: godz. 10.15, wiekszosc dnia przede mna, a na koncie 511 kalorii. Ech, ale ze mnie gapa.. :roll:
Zaraz zaczynam przce, a wlasciwie juz powinnam.. Ale jeszcze moze zdaze Was cokolwiek poczytac...