-
no i z wycieczki do lasu nici... Tata mnie poprosił, bym zostala w domu i zajęła się Babcia... echh...
przed chwilą zjadłam jogurt mały owocowy i kilka łyków oranżady :oops: ale to przez przypadek! brat miał postawiony kubek koło komputera i odruchowo siegnęłam. obok stoi mój kubek z zieloną herbatką.
nie chce mi sie w domu siedzieć, energia mnie roznosi... :cry:
-
witam ponownie :)
troche mi się poprawiło z nastrojem już. ale to chyba dlatego, że zjadłam przed chwilką na podwieczorek pół grejfruta. uwielbiam grefruty! bosko pachną....
a na obiadek była zupka - barszczyk ukraiński, mały talerz i bułeczka grahamka z twarożkiem i szynką.
przede mną jeszcze jakaś mała kolacja. chyba postawie na płatki z mlekiem i jabłko.
oprócz tego kupiłam sobie czekoladkę :oops: ale to napowietrzana AERO, która ma tylko 33 gramy. jest tam 6 kostek po 5,5 grama, wiec jedna taka kosteczka ma około 30 kalorii. jak zjem dziennie jedną kosteczkę do kawy rano to chyba tragedii nie będzie, co? a chyba lepiej tak, niż jakbym jadła raz w tygodniu większą ilość słodkiego. tym bardziej, że nie słodzę kawy, herbaty, nic... wyeliminowałam właściwie cukier z diety. ale przyznam, że i tak mam wyrzuty sumienia w związku z tą czekoladą...
no nic, idę zobaczyc co u Was :)
-
Pewnie, że od kosteczki ALE TYLKO KOSTECZKI :D nic się nie stanie więc nie rób sobie wyrzutów. Ja cukier dalej do kawy sypie, ze słodyczy zrezygnowałam ale tego sobie nie odmówię, a jak mi sie czase jakaś czekoladka nawinie to też kosteczke podeżrę. Ja ze słodyczami- czyt. czekoladą i cukierkami , nie miałam nigdy problemu, zjem to zjem nie zjem to tez dobrze. Ale od pół roku byłam prawdziwym ciasteczkowym potworem, żarłam sporo i to w nocy jak sie głodna budziłam- wiec je odstawiłam zupełnie
-
no to pora na podsumowanie dnia :)
śniadanko: bułka pełnoziarnista z twarożkiem ze świeżą bazylią, a na to sałatak i ogóreczek i kefir z owocami leśnymi, jakieś 200 gram
obiad: barszcz ukraiński, maly talerz i bułka grahamka z twarożkiem sycylijskim i szynką
podwieczorek: pół grapefruita. mniam, uwielbiam je :) i kosteczka czekolady napowietrzanej
kolacja: dopiero z godzinę temu, bo wróćiłąm dopiero do domu: jogurt malinowy z łyżką płatków owsianych.
w międzyczasie: ze 3 kubasy herbaty czerwonej, 2 zielonej, jedna mięta i kilka łyków oranżady.
ruchu niewiele. trochę polaziłam po sklepach, za mało. stanowczo za mało... ale z drugiej strony... usiłowalam w domu porobić brzuski, jakieś wymachy... po 10 brzuszkach mroczki przed oczami, jeden wielki huk w głowie i pikawa mi stawa. za wczesnie jeszcze... 3 tygodnie po operacji.... muszę jeszcze uważać.
no... nie jest źle. chociaż przyznam, że wolałabym ten jogurt na kolacje zjeść przed 20.00. no i jakby tej czekoladki nie było i oranżady... ale nie dajmy sie zwariować. troche można pogrzeszyć. poza tym dziś czeka mnie pisanie pracy w nocy, wiec myślę, ze moge sobie wybaczyć ;)
pozdrawiam :)
-
dzień dobry :)
ależ dzis słoneczko za oknem!! aż się chce żyć. i nawet odchudzać się chce! :)
ufff... położyłam sie spać o 6.00. a jadlam ostatni posiłek o 21.30 około. ale przyznam, że w ogóle nie czułam głodu. te płatki owsiane do jogurtu to całkiem niezły pomysł był :)
no nic.... obudziłam sie, kąpiel, śniadanko, przyszlam tu, poczytałam co u Was, troche popisałam... to najwyższa pora napisać co tam u mnie :)
jestem już po pierwszym śniadanku. a była to bułeczka pełnoziarnista z serkiem ze świeżą bazylią i sałatą i szklanka kefiru z owocami leśnymi.
teraz myślę, czy na drugie śniadanie nie wypic kawki z mlekiem i słodzikiem, bo jestem wręcz nieprzytomna. a zaraz idę sie zmagać z oknami w całym mieszkaniu i bajzlem hodowanym od świat Bożego narodzenia u mnie w pokoju.
a na deser do lasu :) wczoraj nie wyszło, ale dziś wyjdzie.
ale mam powera dziś, mimo niewyspania :)
milego dnia wszystkim :)
a tak w ogóle to posadzilam dzisiaj rzerzuche. wielkanoc sie zbliza wielkimi krokami! :)
-
No no po calej nocy na nogach Ty masz jeszcze sile. Ja juz na pewno dawno bym spala na Twoim miejscu ;)
Rzerzuche posadzilas... a do mnie wlasnie przyszla paczka z zestawem do kielkowania... ciekawa jestem, czy to w ogole jest warte zachodu ;) Na noc namocze nasiona i jutro posadze... zobaczymy :) Kielki sa niesamowicie zdrowe.. poza tym bardzo je lubie a w sklepach boje sie kupowac ;P
-
Wani, oczywiście, że warto! w zeszłym roku sadziłam kiełki, zawsze co własne to własne. pysznosci! chyba w tym roku też będę sadzic...
właśnie umyłam dwa okna. i popijam kawusię z mleckiem. i słodzikiem. miałam taką ochote zrobić kleksa z bitej śmietany i posypać kakaem, ale się powstrzymałam. uważam to za swój mały sukces :)
-
Maly sukces do malego sukcesu i robi sie duzy sukces. ;) hih
A nasionka juz posadzilam... do tego zestawu nie trzeba ich moczyc, bo jest tam taki system nawadniajacy. Mam nadzieje, ze mi wyjada i za 2-3 dni bede je palaszowac... Doczekac sie juz nie moge- tak dawno nie jadlam zadnych kielkow :roll:
Ja tez musze pare rzeczy zrobic w domku... i wezme przyklad z Ciebie, zrobie to teraz! :)
-
-
witanko :)
ojeeej, jak mi dobrze :) przed paroma minutami wróciłam ze spotkania z ukochanym. poszliśmy do lasu. spacerek był cudooowny. ja powinnam jednak w lesie mieszkać ;)
no dobrze, ale ja się wyspowiadam, co dziś zjadłam:
śniadanko: bułka wieloziarnista z twarożkiem i sałatą, kefir owocowy
drugie śniadanko: kawa z mleckiem i słodzikiem, a do tego przydzialowa kostka czekolady
zagrycha miedzy śniadaniem a obiadem: surówka z selera z brzoskwinią, ananaskiem, rodzynkami i jogurtem naturalnym. pyszności!
obiad: naleśnik z serem żółtym zasmażanym z pomidorem i sosem ziołowym. w knajpce.
kolacja: 2 mandarynki.
poza tym 2 herbaty zielone, dwie czerwone, jedna czarna z cytryną bez cukru, litr wody mineralnej.
no a poza tym troche dziś się poruszałam. raz, że umyłam 6 okien, posprzątałam całą kuchnie i około 10 km na spacerze (zgubilismy samochód ;P)
poza tym czuję się podjarana maksymalnie. powinnam być zmęczona, a wcale a wcale nie jestem. leci sobie mój ukochany Dzem a ja myśle co by tu zrobic. chyba się pouczę trochę.
a co do diety... ja nie chcę zapeszać, ale jak odstawiłam te wszytskie chipsy i orzeszki a postawiłam na zdrowe sałatki to jem dużo mniej, czuję sie non stop najedzona i nie mam za bardzo ochoty dojadać. jestem na etapie niewzruszenia totalnego na widok ciastka z kremem (wcześniej bym pochłonęła w 30 sekund) czy chipsów. ja po prostu nie mam na to ochoty!! jedynie co to ten kawałeczek czekolady codziennie. bardziej dla zasady niż z tego, że naprawdę muszę. a myślałam, że będzie cieżko mi sie przestawic... pierwsze dwa dni byl problem, teraz już nie... chociaż jutro to będzie dopiero tydzien diety. no mam nadzieję, że tak mi zostanie :)
ale mam wrażenie, że jem troszeczkę za mało. no może nie dziś, bo ten naleśnik w knajpce, ale w ogóle. no ale nic, na razie nie będzie jak jest. planuję skonsultować się z dietetykiem.
pozdrawiam Misiaki, mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku, a zresztą... zaraz sama to sprawdzę ;)