-
Alexandretta na diecie
Hej hej
Mam 21 lat, ważę 62 kg (przed świętami ważyłam jeszcze 64 ;(). 162 cm wzrostu.
Mam zamiar schudnąć zdrowo i spokojnie do 54 kg (wtedy najlepiej się czułam). Ale żadnym spadkiem wagi nie pogardzę.
Moja figura jest typu gruszka - mam obfitą pupę i uda, przy stosunkowo szczupłej talii. Moje wymiary to:
Talia: 67 cm
Biodra: 98 cm
Biust: 92 cm
Pod biustem: 75 cm
Udo: 59 cm (makabra :( )
Przytyłam na studiach przez niewłaściwą dietę i stres, ale teraz wzięłam się za siebię porządnie i mam nadzieję wraz z wiosną uzyskać swój sukces :) Nie śpieszę się nigdzie, po prostu chcę jeść normalnie ale z głową i ćwiczyć (normalnie ;) ).
Będę: jeżdzić na rolkach, ćwiczyć w domu (nie lubię bardzo fitness-clubów, jestem raczej samotnikiem niż zwierzęciem stadnym), czasem biegać, uprawiać nordic walking.
Chcę wieczorami mówić co zjadłam, liczę też na pomoc w ew. doborze ćwiczeń i rad.
Pozdrawiam wsztstkich.
BTW - czy ktoś mi może powiedzieć, dlaczego nie pojawia się mój podpis na forum? Wkleiłam strażnika wagi i podpis i nadal go nie widzę... Czy trzeba poczekać jakiś czas?
-
alexandreta witaj ! :)
mamy podobna wage i podbny wzrost i wiek. :) ale wymiary róznia sie nieco. Ja mam nieco wieksze, zwłaszcza góre, ale pracuje nad tym poprzez dietke i cwiczenia. :wink:
Widze, że masz dobry plan szczegolnie co do cwiczeń.
zatem życze Ci powodzenia :)
ps. podpis i wykres powinein sie ukazac od razu. sproboj ponownie wpisac adresy url i zapisac, i po zalogowaniu i napisaniu posta powieni sie pojawic. :)
-
:D
witaj :)
no to te wymiary nie sa jeszcze takie złe, ja mam prawie identyczne, tylko że wzrostu i wagi więcej bo ważę 67 kg, a wzrostu mam 10 centów więcej. I też chcę schudnąć, zdrowo jest najlepiej, ale to tak drażni jak nie widzi się spadku na wadze. ech
Pozdrawiam
-
Ech, dzień średni na jeża.
Rano nie miałam siły nic w siebie wmusić, więc była szklanka soku wielowarzywnego Fit.
Potem mama naciągnęła mnie na gałkę sorbetu o smaku kiwi (no cóż, nawet w święta nie jadłam słodyczy, trzeba coś mieć od życia :/).
No i potem ta nieszczęsna restauracja: 1/3 sałatki z sałaty, cebuli, awokado i suszonych pomidorów z lekkim sosem vinegret, potem bakłażan zapiekany z pomidorami, szpinakiem i niestety serem żółtym (oddałam współbiesiadnikowi). A szkoda, bo uwielbiam.
Do picia - woda mineralna przez cały dzień - niegazowana muszynianka.
W sumie nie tak źle z tą kolacją, ale przejadłam się i nie czuję się za dobrze...
Moje nowiusieńkie rolki już są ze mną, tak jak i ochraniacze - jutro rano zaczynam jazdę na maksa. Mam tylko nadzieję, że pogoda dopisze.
Rozpiera mnie energia i dokonałam ciekawych zakupów ubraniowych - nie jest ze mną tak tragicznie jeśli chodzi o rozmiary, wchodzę w ubrania znacznie łatwiej, chociaż dopiero tak krótko dbam o linię solidnie. No cóż - to napawa tylko optymizmem.
-
:lol: hihi ja bym nie oddała tego sera za zadne skarby, tak samo jak skorki z kurczaka pieczonego, co z tego że bomba kaloryczna, skoro ja tak rzadko jem tego typu rzeczy ze raz na jakiś czas nie zaszkodzi. ech, agentka z ciebie takie pyszności oddać.
Ja nie umiem jeździć na rolkach ale kiedyś sie nauczę. 8)
-
rolki dobra rzecz - niestety nie posiadam :) ale za to preferuje rowerek !
-
Siedzę przy porannej kawie (śniadanie: jajecznica z 1 jajka na szynce domowej) i zastanawiam się jak się ważyć.
No cóż - przyznam, że od dłuugiego, długiego czasu ważę się codziennie (a nawet więcej razy dziennie ;)). Z jednej strony motywuje mnie to, bo postęp ostatnio jednak jest. Z drugiej strony wiem, że to jest bez sensu, bo woda, bo sól, bo wahania i tak dalej... Sama nie wiem - może zacząć się ważyć rzadziej? Z drugiej stropny boję się, że jak za dwa tygodnie wejdę na wagę i zobaczę 62 kg, to się baaardzo rozczaruję. Znacznie bardziej niż widząc je przez te dwa tygodnie codziennie.
Planuję sobie menu i zakupy na najbliższy tydzień... Ech, jedyny problem to studencka zamrażarka zapełniona wszelakim badziewiem, które potem muszę jeść przez trzy dni z rzędu. No ale nic - dzięki temu mam na przykład moje rolki.
Poczytam Was i spadam do nauki.
-
Btw - znacie tę stronę?
http://*****************.ilonka.org/...tpage&Itemid=1
Wydaje mi się całkiem dobrą "kopalnią wiedzy", niestety trochę mało przepisów i dosyć monotonne, ale cóż :) Sama również powymyślam :) Coś mi się wydaje, że szykuje mi się coś a'la South Beach... Oto mój wymyślony
jadłospis:
Sobota:
Śniadanie: Jajecznica z 1 jajka na szynce na oleju;
Obiad: Indyk, surówka z pomidorów z czosnkiem i oregano
Kolacja: Szklanka soku wielowarzywnego Fit pikantnego;
Niedziela:
Śniadanie: Kefir/maślanka 0%
Obiad: Mięso, surówka z ogórków i cebuli
Kolacja: Sałata z sosem vinegret, ogórkiem, pomidorem i jajkami przepiórczymi;
Poniedziałek:
Śniadanie: Serek bieluch bądź wiejski light z wkrojoną rzodkiewką
Obiad: Warzywa gotowane (nie marchewka!) i kurczak grill (niestety z bufetu)
Kolacja: Sałata z sosem vinegret, ogórkiem, pomidorem i jajkami przepiórczymi;
Wtorek:
Śniadanie: Serek bieluch z wkrojoną rzodkiewką
Obiad: Przygotowane w domu, wzięte w małym pojemniczku danie (nie wiem jakie, liczę na wsparcie!)
Kolacja: Surówka wiosenna ;) jeszcze wymyślę jaka (liczę na wsparcie).
Środa:
Śniadanie: Kefir bądź maślanka (0%)
Obiad: Przygotowane w domu, wzięte w małym pojemniczku danie
Kolacja: Pół puszki tuńczyka w sosie własnym, liść sałaty
Czwartek:
Śniadanie: Omlet z dżemem - nie mam totalnie koncepcji... Jakieś rady?
Obiad: Sałatka z kurczakiem: (pierś z kurczaka, sok z cytryny, ogórek zielony, rzodkiewka, jogurt naturalny odtłuszczony, łyżki octu, łyżka posiekanego koperku, 2 łyżki posiekanego szczypiorku, sól, pieprz)
Kolacja: Pół puszki tuńczyka w sosie własnym, liść sałaty
Piątek:
Śniadanie: Jajecznica
Obiad: Ryba grillowana + kapusta kiszona
Kolacja: Nadziewane pomidorki (4małe pomidorki, pół opakowania serka wiejskiego light, 2 rzodkiewki, 1/4 cebulki, plaster ogórka ( ok.2cm), sól, pieprz, Pomidorki parzymy i obieramy ze skórki. Wydrążamy środek (moze wydawac sie to trudne, ale to kwestia wprawy.Przygotowujemy farsz. Do miseczki wykladamy serek, kroimy ogórka, rzodkiewki i cebule w drobna kostke. Mieszamy wszystko, dodajemy soli i pieprzu do smaku. Masa nadziewamy pomidorki i dekorujemy szczypiorkiem.)
Może jakieś doświadczone Plażowiczki mi pomogą?
(AAaaa!!! Nie wytrzymałam i się zważyłam, niby po śniadaniu, ale: 61,6 :) Strasznie mnie to cieszy i baaardzo motywuje do dalszych działań :) )
-
alexandretta gratulacje ze waga spada :wink:
proponuje wazyc sie raz w tygodniu,
i powodzenia w dietkowaniu :P
-
czesc kolezanko :)
fajne menu znalazlac - wiec kopiuje !
ja sie waze co kilka dni i zawsze rano...
-
Hej :!:
No gratuluje..pierwsze wyniki zawsze podciągaja na duchu i motywuja..potem chciałoby się więcej i więcej :lol: :lol: :lol:
Ja po SB nie wiedzialam po tej I fazie co ze sobą zrobic.. jakos 1 tydz poszedł..potem przyszły święta i ZAGŁADA :twisted: :twisted: :twisted:
Teraz stosuję się do podstawowych zasad..tzn próbuję do nich wrócić ;)
Życzę Ci powodzenia i ciepło pozdrawiam!
-
Alexandreta no proszę jakie menu…no no no… całkiem całkiem. Ja kiedyś próbowałam zacząć dietę SB ale jakoś się zatrułam serkiem wiejskim i mam do teraz uraz…ale ja wiem po sobie, że bez pieczywa czy jasnego czy ciemnego to nie dam rady, chociaż kromeczkę malutką ale musze bo opadam z sił całkowicie. Więc ja się trzymam 1000kcal. Ale jak Tobie spasuje ta dietka to czemu nie, dziewczyny chwalą sobie dietę plaż południa. 8) Ja również się ważę co tydzień. Gratuluje spadku wagi :)
Udanego wekednu życzę 8) :D
-
dzięki za odwiedziny :P uhh postarałaś sie z ty menu ja tak nie potrafie nawet jak wymyslę to z reguły juz na drugi dzień bierze w łeb :wink:
Co do SB to ponoć są efekty ale chyba ona nie dla mnie, ja ilość mogę sobie ograniczac ale nie jakiś rzeczy całkowicie, więc lecę na +-1000 :lol: nawet czekoladka czy chipsy czasem wtedy wpadną i nie mam tego poczucia ograniczenia, ze mi nie wolno :P
Co do wazenia, jeszcze niedawno wazyłam się codziennie, teraz jeszcze nieraz też tak robię ale tylko wtedy gdy spodziewam się efektów, zawsze te -20 dkg mobilizuje :lol: ale jak załamię dietkę to nie staje aż się nie poprawię wyjątkiem były święta- ciekawa byłam ile mam wiecej :lol: no i jak miałam zastój to też nie stawałam codziennie bo mnie krew zalewała :lol: ale 2 tyg. bez ważenia bym nie wyrobiła :twisted:
Pozdrawiam i trzymam kciuki
-
Ja po prostu gdy mam zaplanowaną szczególową dietę (jadłospis) to po pierwsze wiem co mam kupić, a po rugie nie skuszę się na nic innego. Taka już moja natura ;)
Tak czy śmak czuję się super i jestem zadowolona w pełni...
A słodycze? Nie ciągnie mnie w ogóle :)
Jako fan planowania planuję majowy weekend :) Czyli trasy wycieczkowe dla niedojd i ciamajd, trochę mnie korci jakaś solidniejsza wyrypa, ale mimo wsyztsko należy mierzyć siły na zamiary.
Tak więc chcę w sobotę zaliczyć Trzy Korony, a jak starczy sił to może jeszcze i Sokolicę (ale to takie bajanie raczej), a w niedzielę odwiedzić dawno zapomnianą Przehybę szlakiem niebieskim z Rytra.
Kijki do Nordica z allegro zamówione (więc pozostaje czekać na nie niecierpliwie).
Wczorajsze rolki były trochę przerażajace ;) Miałam na poczatku pewne trudności z przejazdem przez przejście dla pieszych (tory tramwajowe), a potem poważne problemy ze zjazdem na bulwary haha, ale na bulwarach było już ok a ja dostałam totalnego hopla na punkcie rolek :)
Mam nadzieję, że to już ostatnie odchudzanie w moim życiu marnym ;) Planuję na zawsze zostać na Plaży ;)
-
czesc !
fajne masz plany - ja uwielbiam jezdzic na rowerze i dzis ruszam na wycieczke !
-
Witaj ;-) Cele i założenia słuszne. Na SB nigdy nie byłam ale sporo się naczytałam. I chciałabym ci zasugerować przede wszystkim rozbicie posiłków na cztery (a najlepiej pięć). Lepiej dodać gdzieś jogurt, serek czy jabłko jako drugie śniadanie i podwieczorek. Organizm lepiej będzie tak podane jedzenie wykorzystywał, a obiad czy kolacja nie będą tak dużym posiłkiem na raz. A po drugie czy patrzyłaś orientacyjnie ile kalorii dziennie sobie w ten sposób zapewniasz? Nie wiem jak duże planujesz obiady ale albo będziesz się nimi bardzo napychać albo jeść zbyt mało. No i raczej sugerowałabym większe śniadania niż kolacje, a maślanka bez niczego raczej tego nie daje.
Jestem na diecie od 4 lat, zrzuciłam 30 kg więc niejakie doświadczenie już mam. Mam nadzieję, że moje rady się przydadzą :)
Miłej niedzieli!
-
Niedzielę z SB uważam za zamkniętą ;)
wkra
Bardzo dziękuję za dobre rady i gratuluję niezwykłego sukcesu!
Jeśli chodzi o trzy posiłki, to zdecydowałam się na taką ilość z tego powodu, że do tej p;ory często jadłam jeden wieczorem bądź jeden przez cały dzień i regularność posiłków jest moją piętą achillesową... Może jak uda mi się panowac nad 3, wprowadzę conajmniej czwarty...
A uwaga odnośnie śniadań jest jak najbardziej na miejscu! Jakoś nie zwróciłam na to uwagi, bardzo dziękuję.
Ćwiczenia na dziś:
Aerobik (rozgrzewka) do Pump it up ;)
8 minute ABS
8 minute legs
8 minute buns
Kupiłam sobie zestaw trzech książek odnośnie South Beach... Nie wiem, czy jestem zadowolona... Zwłaszcza z przewodnika - dużo osób go polecało, a mi się wydaje, że na czuja wyczuwam co mogę, a czego nie mogę jeść... Natomiast książka kucharska napawa mnie chęcią na ciekawsze gotowanie :) No ale to dopiero kolejne fazy i więcej czasu.
Czekam też na Pilatesa dodawanego do majowego numeru Shape'a.
A jutro? A jutro wieczorem, mam nadzieję, pojeżdżę trochę na rolkach po parku, niestety dopiero o 20.00 (koniec zajęć). Wieczorem też trochę jakichś ćwiczeń trzeba będzie zrobić...
Ech to odchudzanie - na szczęście nie absorbuje mnie całkowicie.
Dzisiaj, w ramach improving my angielskiego zaczynam czytać Dana Browna. Nie należę do fanek takiej literatury, ale chciałam coś lekkostrawnego w języku angielskim (ostatnio męczyłam się z naprawdę dobrą książką Virginii Wolf, a szkoda, chce, żeby to była czysta przyjemność).
Dla osób chcących płakać ze śmiechu nad książką po angielsku polecam Geralda Durella i jego "My family and other animals", a dla łaknących nutki "artyzmu" jego brata - Lawrence'a i "Prospero's cell".
Idę więc do książki i wszystkich bardzo pozdrawiam.
-
Dziś Światowy Dzień Książki więc trafiłaś świetnie z polecaniem tytułów. :-) Polecam się z radami, wytłumaczenie dotyczące ilości posiłków do mnie trafia. Pamiętaj, że czwarty posiłek to przegryzienie jabłka czy jogurtu między zajęciami, wprowadzenie go powinno być proste :)
-
wkra
No pięknie, a ja zwykle o niczym nie wiem. Pewnie dlatego, że nie czytam gazet, nie oglądam telewizji a i radia rzadko słucham :/ Cóż, pozostaje mi internet, z którym też w dużej mierze chcę się rozstać na czas do czerwca.
Już wstałam, poprzeciągałam się jak kot i rozpoczeciu dnia stanęłam na wagę.
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się niczego dobrego, a tu...
61 kg :) Chyba to jakaś nagroda za czytanie książek o SB ;)
Od początku odchudzania (Wielki czwartek) schudłam zatem 3,6 kg...
Humm humm hummm - wydaje mi się, że to za szybko i martwię się tym... Tłumaczę sobie, że waga 64,6 była po okresie naprawdę okropnego obżarstwa i może to była waga obżartucha, a nie masa ciała i że schudłam jakieś 2 kg w rzeczywistości :/
Tak czy śmak - nie trzeba mi się na razie martwić, bo jem do syta a i nie czuję się źle :/ I szczerze mówiąc myślę, że to tylko początek taki "bajeczny", a potem się zaczną schody (czego w gruncie rzeczy się nie obawiam).
Pozdrawiam ja i pięknie śpiewające ptaszyny za oknem
A następny raz się zważę w piątek :)
-
Alexandretta, jest pewnie dokładnie tak jak mówisz. Najpierw pozbyłaś się złogów zalegających w jelitach itd, potem poleciała woda, a teraz chudniesz. Przy dobrych wiatrach w czasie pierwszego miesiąca odchudzania zejdzie ci 5-7 kg nawet. Potem tempo powinno zmaleć do ok. 4 miesięcznie. Czyli jeśli będziesz ładnie dietować i się ruszać to do końca czerwca możesz nawet osiągnąć wymarzoną wagę z takim początkiem :)
-
alexandreta gratuluje sadku wagi :)
Jak slicznie :)
może szybko teraz Ci schodzi, ale później nieco mniej bedzie, ale wówczas nie mart sie i wtedy bo tak to już jest organizm każdego czlowieka jest inny i inaczej podchodzi do padku wagi. Ważne byś jadła racjonalnie, nie głodziła sie i była szczesliwa :)
Pozdrowionka i miłegodnia (zwłaszcza na uczelni na której dzis dużo spedzisz czasu) :)
-
hejka :)
Ładnie Ci idzie :) Nie straszmy zastojami juz tak na początku, ale faktycznie moga się zdarzyć :) Osobiście zastój miałam na samym początki, więc to naprawdę indywidualna sprawa :)
Mamy podobny cel tylko zaczęłyśmy z trochę innego pułapu ;p Sukcesem byłoby dla mnie osiągnięcie Twojej obecnej wagi ;p
Trzymam kciuki :) Sukces to tylko kwestia czasu :)
-
ale super ci idzie... moja waga stoi w miejscu - w miesiac zgubilam tylko 2kg i co ???
cholewka :(
-
wpadam z rewizytką:)
dzięki za przyłączenie się do akcji:)
je z sb miałam dwutygodniową przygodę, schudłam coś koło 5kg...ale po dodaniu węgli 3 mi wróciły...ale to moja wina bo dodałam węgle na całego...łącznie z ciachem, cukierkami i innymi grzechami...
stwierdziłam że tego czego mi brakuje najbardziej to ruch...stąd ta akcja...bo motywacji też mi brakuje, hehe...
będzie dobrze, trzymam za nas kciuki :wink:
-
Ech ruch, ruch... Już mi nie należy na wadze, ale na wyglądzie ciała (człowiek z wiekiem staje się rouzumny ;) ).
A i przydałoby się coś konkretnego z sobą robić :)
Co interesujące:
Całe życie było tak, że jak miałam michę jedzenia, to zjadałam michę, czy byłam głodna, czy nie.
Dzisiaj Zjadłam trochę (nie jakoś mało, ale część posiłku), uznałam, że mam już dosyć i... odłożyłam resztę do lodówki :shock:
Sama siebie nie poznaję
A co do ruchu - chciałabym się zmobilizować do biegania, zwłaszcza w takie okropne wstrętne dni jak dzisiaj, kiedy nie mam ochoty uciapać sobie rolek, a i nie mam z kim na nie iść. Nie mam niestety rowera w Krakowie, ale cóż - mam wszakże nogi i adidasy - gdzieś się wybiorę, czy na bieganie, czy na spacer - pokaże czas...
Czuję, że mam ogromną potrzebę zjedzenia jakiejś rybki... Niestety mam tylko konserwę pt. szprot w pomidorach. jeszcze nie przeanalizowałam jej składu, ponadto jakoś nie wyobrażam sobie jej bez chleba. Ktoś ma jakieś pomysły co ze szprotem?
Muszę się w końcu do nauki wziąć, no :)
-
helou :)
wiesz mi tez nie zalezalo na wadze, bardziej na wymiarach mierzonych w cm... ale od kiedy ta waga stoi trafia mnie szlag :P
-
Wczoraj: Marsz, godzina
Dzisiaj: Bieganie, pół godziny
+ różniaste ćwiczenia
Planuję zrobić peeling i wmasować w cielsko coś antycellulitowego, a co :)
-
Faktycznie mamy całkiem podobne wymiary i założenia dietowe :-)
W grupie raźniej :-)
trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie
-
Alexandreta i oby tak dalej. zwłaszcza z tym jedzeniem, że nie zjadłas wszystkiego co było na talerzu. Wielkie gratulacje samodyscypliny :)
Trzymam kciuki za dalsze sukcesy
pozdrawiam i miłego dnia 8)
-
Alexandretto, wpadam z rewizytą :D
A propos szprota, to u mnie w domu jada się go z białym serem.
Pychota, pożywne, nie takie kaloryczne, jeśli weźmiesz chudy biały ser, no i można wtedy bez chlebka :wink:
Spróbuj, może Ci zasmakuje :D
Gratuluję spadeczku wagi :P
Widzę, że Ty też śmigasz na roleczkach.
Ja też to strasznie lubię, nawet jeśli jeżdżę sama. W tym roku jeszcze nie jeździłam, chcę najpierw troszkę wzmocnić nogi na rowerku stacjonarnym, na którym staram się przejechać codziennie lub co drugi dzień 10-15 km.
-
Ja ryb niemal nie jadam ale mąż szprota w pomidorach bez niczego zjada na śniadanie. A może po prostu z tekturką (chlebek wasa czy coś?)
-
hm...z białym serem nie próbowałam...ale z wasą będzie na pewno dobry...
daj znać czy wymyśliłaś coś lepszego :wink:
-
czesc ! wpadlam sie przywitac !
jak minal dzien ?
-
Męcząco ;) Na rolkach czas mija naprawdę superszybko.
A jedzeniowo - wielce ok. Że też ja tak dietę potrafię trzymać :)
Nad szprotem będę pracować...A dzisiaj - niezgodnie z planem, ale cóż: łosoś z folii w przyprawach i surówka na kolację.
Plus herbatka zielona z miętą, którą uwielbiam. Lecę ją zalać, a potem Was poczytam.
Co odkryłam dzisiaj:
Po pierwsze nie cierpię biegać. W sumie nigdy nie lubiłam. O ile marsz czy rolki, czy też aerobik - sprawiają mi fizyczną i przede wszystkim psychiczną przyjemność, to biegania nie cierpię. Nie wiem dlaczego - w sumie męczy mnie, ale nie jakoś tak wybitnie, z resztą aerobik też mnie męczy - denerwuje mnie chyba to, że nie mogę spokojnie popatrzeć na kwiatki, ptaszyny i wodę, tylko patrzę pod nogi, żeby się nie zabić. Fuj.
Nie mam siły dzisiaj na żadne ćwiczenia dodatkowe :/ Może z taśmą coś poćwiczę, ale szczerze mówiąc wszystko mnie boli. Idę czytać, pozdrawiam :-*
-
Ależ jestem strasznie wściekła! No potwornie!
Zamówiłam te cholerne kijki w weekend. We wtorek zostały wysłane przesyłką priorytetową... I NADAL ICH NIE MA! Wrrr
To samo z cholerskim kwiatkiem można się wściec :/
Niby złość piękności szkodzi, ale i spala kalorie ;) Jakoś to przeżyję.
Dzisiaj - dietowo - ok.
Sportowo... Tragicznie. Muszę skądś wykrzesać w sobie siłę na te pół godziny ruchu :)
Ponadto - poważne plany sprzątaniowo-pakowaniowe :) Góry! Nadchodzę!
-
a co to za kijki ?
ja tez mam dzis nerwowy a raczej stresujacy dzien !
-
Kijki do Nordic Walkingu. Miałam nadzieję, ze na majowy weekend już je zabiorę :(
Mocne postanowienia na maj: (start po powrocie z majowego weekendu):
1. Dwa razy w tygodniu, wtorki i czwartki, 19.30 aerobik w osiedlowym klubie - BPU - biodra-pośladki-uda.
2. Co środę rolki w Parku Jordana, ale w miarę możliwości więcej.
3. Przez najbliższe osiem tygodni: Program wyszczuplający z numeru Shape'a maj 2004 (co za staroć ;) ).
Tydzień pierwszy:
Poniedziałek: Marsz: niska bądź średnia intensywność wysiłku. Całkowity czas treningu - 25-50 minut.
Wtorek: Jazda na rowerze, średnia intensywność wysiłku. Całkowity czas wysiłku: 40-60 minut
Środa: Bieg: 15 mnut średniej intensywności wysiłku, 10 minut wysiłku interwałowego (minuta SIW/minuta NIW).
Czwartek: Odpoczynek
Piątek: Marsz 15-25 minut SIW + 16 minut interwał (3 SIW + 1 WIW).
Sobota: Bieg: NIW 20-35 minut
Niedziela: Rolki :)
Następne tygodnie rozpiszę jak wykonam pierwszy. Ponoć ten trening przez 8 tygodni pozwala spalić 3 kg wstrętnego tłuszczu (whoa, ale bym tak chciała ;) ).
Dzisiaj daruję sobie aeroby i trochę poćwiczę mięśnie brzucha (stary trening z Shape'a), i coś innego poszukam, tak żeby było te pół godziny (strasznego lenia załapałam)...
-
Plan przedni, realizacji będę kibicować :) Ja nigdy nie lubiłam robić sobie konkretnych planów, diety też nigdy nie rozpisuję. Ale po powrocie z wydłużonego weekendu też zabieram się do roboty. Póki co - chodzę po schodach.
-
W ramach ciekawych działań zasadziłam jeszcze awokado wyhodowane z pestki w naczyniu (na razie uprawa hydroponiczna, zobaczymy czy wykiełkuje). Nie mam talentu do hodowania roślin, ale do odchudzania też nie miałam, a teraz (hihi) się to zmienia :)
-
Kolejny już dzień z krystalicznie czystym niebem nad Krakowem. Ani jednej chmurki, a słońce gra na nosie synoptykom. Alexandretta poszła po SHape'a o kiosku i rozczarowała się, bo Shape'a nie było :/ A taką mam ohotę na tego pilatesa.
Dzisiaj olewam, odpoczywam, oszczędzam siły przed górskimi wędrówkami. Może jedynie wieczorem pójdę na rowerek z moim lubym, jak już będziemy w Nowym Sączu. A może wyciągnę całą czeredę (rodzice+psy+luby) na spacer? W każdym bądź razie nic forsownego, z tego względu, że nie chcę wędrować z zakwasami.
Zastanawiam się tylko co wezmę w góry żeby zapewnić sobie dostatecznie dużo energii na górskim szlaku...
Chyba niestety ;) po prostu zabiorę ze sobą jajka na twardo, pomidory i serek biały. Nie wiem, czy nie byłoby też sensownym wzięcie na przykład ugrillowanej piersi z kurczaka. Wtedy na drugie górskie sniadanie zjadłabym jajko, na obiad kurczaka i pomidora, a na podwieczorek serek biały. Cóż, coś się wymyśli.
Ale mi się straszliwie nic nie chce!!! [/i]