-
Początek jak zwykle najtrudniejszy. Poszłam tydzień temu do dietetyczki, podpowiedziała mi trochę rzeczy. Myślę, że dzięki temu powróciła moja motywacja i są pierwsze efekty.
Przede wszystkim ruszył mój metabolizm. Ponieważ jem teraz po 5 posiłków dziennie, a wcześniej nie wiedziałam jak to sobie zorganizować. Nie czuję się głodna, dziennie spożywam około 1400-1500 kalorii. Ale jem dużo owoców i warzyw i białe mięso przede wszystkim. No i kilogramik mi zleciał, całkiem niedużym kosztem.
Sceptycznie do tego podchodziłam, bo wcześniej "katowałam" się dietą 1000 - przyniosła efekty, ale czułam się na niej głodna... A teraz nie jestem głodna, przygotowuję sobie smaczne jedzonko i jeszcze zrzucam kilogramy. Zobaczymy co będzie potem!
Trzymajcie za mnie kciuki... :D
-
czesc
to bardzo dobry pomysł
i trzymam kciuki!!!
-
ZAKUPKI
Dziś po pracy będę musiała kupić jakieś smaczne warzywka oraz rybkę na kolejne moje obiadki. Rybkę przygotowuję w piekarniku, bez żadnych tłuszczów i innych takich. Dodaję trochę przypraw i rybka po 20 minutach gotowa :!: A jak pyszna... :wink:
Gorzej z odzwyczajeniem się od białego pieczywa :roll: Wprawdzie nie jem go dużo, ale codziennie muszę :!: zjeść przynajmniej jedną kromkę :!: O dziwo, od tygodnia, jak wcinam warzywka, owoce i rybki to nie mam niepohamowanego pędu na słodycze :? Strasznie to dziwne :!: :?: A przecież zawsze jak miałam okres, to koniecznie trzeba było zjeść co najmniej pół czekolady...
-
to bardzo dobrze, z tymi słodyczami
ja niestety zarzucilam diete
szczegolnie w trakcie okresu
-
Cóż, codziennie szukam nowej motywacji. Czasami to mam wrażenie, że każdy kolejny dzień jest moim pierwszym dniem diety... i tak mi trochę jest ciężko, bo nie widzę końca tego odchudzania... :cry:
Codziennie rozpoczynam walkę ze samą sobą i boję się, że znowu się załamię i nie wytrwam. Opowiedziałam ostatnio o wszystkim co czuję mojemu chłopakowi. O tym, że ciągle myślę o jedzeniu bez względu na to czy jestem głodna, czy nie. Nawet jak jadłam przed chwilą to i tak mam wrażenie, że zjadłabym coś jeszcze. Jak tego uczucia nie wytrzymam i nawpycham się tak, że boli mnie brzuch ( bo tak mądrze zrobiłam kilka dni temu! :oops: ) to mam takie wyrzuty sumienia... A jak mam poczucie winy to jeszcze bardziej myślę o jedzeniu i chce mi się jeść. Nie daję sobie z tym rady sama. Chciałabym być szczupła i pozbyć się tej okropne oponki z brzucha, ale okres mojej najwyższej determinacji trwa za krótko, żeby sobie z nim poradzić... I tak w kółko. Dlatego każdego dnia muszę walczyć nie z dietą, tylko sama ze sobą. Zazdroszczę tym wszystkim, którzy nie mają problemów z wagą... :!: Szkoda, że nie jestem uparta jak osioł jeśli chodzi o odchudzanie. Inne rzeczy przychodzą mi zdecydowanie łatwiej... (nauka, praca) ... tylko nie odchudzanie.
Ech... szkoda na mnie słów...
-
ech,
motywacje traci każdy
po prostu w przypływie motywacji wyrzuć z lodówki wszystko czego jesć nie powinnaś
i zacznij walczyć ze swoją głową :) jej sie przyda troche odpoczynku od myślenia o jedzeniu.
ale ja wiem ze to trudne
-
A najgorsze jest to, że ja doskonale znam te wszystkie zasady zdrowego jedzenia, piramidę żywienia, i te wszystkie mądre rzeczy, których się dowiedziałam czytając forum, gazety, oglądając programy itd. na pamięć już znam ile kcal mają poszczególne produkty i to wszystko daje w łeb kiedy przychodzi moment, kiedy ja powinnam tą swoją wiedzę wykorzystać na własnej skórze. I to wcale nie pomaga, że tyle wiem i znam te zasady - jesli brak mi zaparcia i siły przede wszystkim, żeby wytrwać w swoich założeniach. Może powinnam zmniejszyć cel jaki przed sobą stawiam. Może zbyt dużo na początek od siebie wymagam i powinnam małymi kroczkami dochodzić do celu jaki wyznaczyłam sobie na początku. A ja chyba za szybko bym chciała mieć już to za sobą wszystko i nigdy do tego nie wracać....
Dzięki w ogóle za zainteresowanie aniakuleczka moim ciężkim przypadkiem klinicznym :roll:
-
On nie jest wcale ciężki ani kliniczny
moze powinnas jesc wszystko na co masz ochote
tylko mniej
znacznie mniej
tzn wyczulic sie na poczucie głodu
-
Naprawdę dzięki za podtrzymanie na duchu :!: Już mi trochę lepiej :!: Cóż... postaram się wytrwać w swoich założeniach :!:
Dziś kupiłam sobie taki prześliczny dresik do ćwiczeń, że już nie mogę się doczekać, kiedy go założę :D :!: :!: :!: Teraz tylko muszę wykupić karnecik na jogę i do dzieła :D
Tymczasem waga zeszła do 75 kg, na razie realizuję pierwszy etap swojego planu :) Będzie dobrze.... Idzie mi całkiem nie najgorzej.
-
Na razie zapisałam się na zajęcia JOGI. Muszę powiedzieć, że jestem nimi zachwycona :!: Na razie tylko raz w tygodniu chodzę z rana... ale jak dla mnie... prawdziwego leniucha jeśli chodzi i ćwiczenia.... te 1,5 godziny mija bardzo szybko :) Muszę jeszcze pobiegać po sklepach, żeby kupić bardziej profesjonalną matę, ponieważ okazało się, że ta którą posiadam jest zła :cry: Wykupiłam karnet, więc już nie mogę się doczekać kolejnych zajęć w następnym tygodniu :wink: Natomiast w domu sama trochę się rozciągam...
Moja waga stoi w miejscu a chęć utrzymania diety coraz bardziej mnie przygnębia. Cóż tu począć, żeby to dietowanie nie było takie nudne. Jak już popadam w rutynę, to coraz ciężej mi wytrwać.
Zakupiłam na allegro tzw. KOŁYSKĘ do ćwiczenia mięśni brzucha. Przyjdzie niestety dopiero w przyszłym tygodniu.... Ktoś z was może już korzystał z takiego urządzenia :?: Nowy gadżet :arrow: to nowa motywacja...