...witam witam 8)
to ja też będę sobie tutaj pisać, a przynajmniej spróbuję, może to mnie jakoś przynajmniej zmotywuje...
mea insania znaczy mój gniew.
ja w liczbach:
171 cm
66 kg
już 6 kg poszło się kochać w ciągu niecałego miesiąca.
Wersja do druku
...witam witam 8)
to ja też będę sobie tutaj pisać, a przynajmniej spróbuję, może to mnie jakoś przynajmniej zmotywuje...
mea insania znaczy mój gniew.
ja w liczbach:
171 cm
66 kg
już 6 kg poszło się kochać w ciągu niecałego miesiąca.
dla mnie taki pamietnik to fajna motywacja :) a tobie napewno uda sie osiagnac cel, a jaka diete stosujesz ? pozdrawiam
Trzymam kciuki i dołączam się do pytania Kasiorka: jaka dietka? No i co z ruchem? Pozdrawiam i powodzenia!
Zycze powodzenia :D
p.s napisz cos wiecej o swojej dietce
Pamiętnik motywuje...przynajmniej mnie.Trzyma za Ciebie kcuki :D
Dzisiaj waga pokazała niestety 67 kg...
+
kawa z cykorią, bez cukru [10]
1 tost chleba razowego [45]
z pomidorem [5]
jabłko - 100 g [50]
maślanka brzoskwiniowa - 200 ml [105]
grahamka [120]
z pomidorem [3]
kawa z cykorią [10]
*
pół grahamki [60]
witaminy
[408 kcal]
-
spacer/marsz - 3 godziny
ćwiczenia z aerobiku - 15 min.
życze powodzenia i zapraszam do mnie.
Moja dieta?
Ja właściwie nie mam diety.
~ Jem rzeczy, które mają dużo błonnika i białka.
~ To znaczy: głównie owoce i warzywa, jogurty itp., wszystko z ziarnami.
~ Każdy dzień rozpoczynam kawą...
~ Piję dużo herbaty pu-erh.
~ Biorę witaminy...
~ Nie jem kolacji.
~ Staram się dużo ruszać i cały czas być czymś zajęta... Nie myśleć o jedzeniu.
Pozdrawiam :D
Mea (pozwolisz, że będę skracać Twój nick?) ), mam nadzieję, że to nie koniec jedzenia na dzisiaj, bo 350 kcal to zdecydowanie za mało :? 1000 powinien być minimum jakie dostarczasz organizmowi w ciągu dnia. Pozdrawiam.
looknij, że napisała c.d.n :)Cytat:
Zamieszczone przez Agulon
Ekhm.. jestem krótkowidzem! :P :lol:
Witam;*
no dieta całkiem ok:D a masz zamair liczyc kcal;>?
Jakoś nie mam dzisiaj ochoty na jedzenie... Ale z drugiej strony wiem, że nie ma efektów bez wyrzeczeń i bez wysiłku!! 8)
Dam radę :D Dlatego poćwiczę jeszcze w nocy, chociaż nie powinnam, bo wtedy jest mniej cukru we krwi i nie ma co spalać... Sama nie wiem.
:roll:
ja codzien cwicze pod wieczor, zawsze troche cwiczen mi zostaje ktore nie zdarze zrobic :) ale coz.. dokladnie nie ma efektow bez wyzeczen...a skoro sie tyle czasu folgowalo :roll: to trzeba nadrobic ;) pozdrawiam
skoro rozumiesz, warto się powspierac :)
Hej Mea :D
Zobaczyłam ze masz własny watek to postanowiłam wpadać :D
To jak to jest? Jednak liczysz te kalorie, cio?
Widzę ze masz ambitny plan chudniecia :D Na pewno Ci się uda bo dla chcącego nic trudnego :D
A długo już jesteś na diecie?
Pozdrawiam :*
Witam;*
jak dziś mija dzień;>?
ano bez wysiłku nie ma efektów :D
buzioleee;*
66 8)
+
kawa rozpuszczalska [5]
grahamka [120]
z pomidorem [2]
. . . (c.d.n.)
[127 kcal]
-
. . .
[13:oo] Jestem po małym, aczkolwiek sycącym śniadanku, właśnie dopijam kawę... Zaraz zrobię sobie długi spacer... :) Później może rower, a wieczorem może jakieś ćwiczenia. :D
Pozdrawiam wszystkich!! :D
no widze ze plan cwiczen masz juz przygotowany:D
buziolee i milego dnia;*
Kawa rozpuszczalska? :D Miłego ćwiczenia :)
PW for You
a ja pije mięte :P teraz
+Cytat:
Zamieszczone przez mea_insania
trochę sałatki (kukurydza + ananas + makrela) [150]
2/3 jabłka [50]
1/3 grahamki [40]
kawa mrożona [50]
[417 kcal]
Niestety nie ćwiczyłam ani nie jeździłam na rowerze, bo po prostu nie miałam czasu!! :? Ale mimo wszystko lubię żyć w biegu, kiedy mam dużo spraw do załatwienia, a ręce stale czymś zajęte. Przynajmniej nie myślę tyle o jedzeniu. :roll:
Witam;*
też lubie życie w biegu:D przynajmniej człowiekowi się nie nudzi i nie myśli o jedzenie i nie je;p
3maj sie i milego dnia;*
Najgorsze jest siedzenie i zastanawianie sie co by tu włożyc do paszczy.Dramat. :evil:
Mam w domu awaryjnie suszone owoce, i gdy łapie mnie ochota na jakąs przekąske, zjadam właśnie je. :wink:
Mea, te 417 kcal to wszystko, co wczoraj zjadłaś? :>
Hej :D
No własnie, mam nadzieję że zjadłas coś wiecej i że sie nie głodzisz!
66.
+
kawa z cykorią [10]
1 tost chleba ziarnistego [45]
z serkiem waniliowym i ogórkiem [20]
sałatka [100]
kawa z cykorią [10]
1 tost chleba ziarnistego [45]
z plasterkiem wędzonego sera [40]
2 jajka na twardo [160]
herbata pu-erh [2]
[432 kcal]
-
ping-pong - 40 min.
*
Słuchajcie, przecież ja się nie głodzę... Obecnie jem do 500 kcal, ale to są rzeczy niskokaloryczne, które sycą na długo. Raczej nie jem słodyczy, ani niczego tłustego; staram się jeść tylko zdrowe rzeczy i pamiętam o witaminach. Zresztą kalorie nie są najważniejsze w diecie, bo same/sami wiecie, że ta "matematyka" najczęściej zawodzi, a nasz metabolizm kieruje się własnymi prawami. Jeśli nie mam ochoty na więcej, to po co się zmuszać do czegokolwiek?
nie znam sie na tym zabardzo, ale ja bym takiej diety nie stosowala :roll: a jak juz chcialabys jesc mniej a naprzyklad niskokaloryczne produkty to moze jakas inna dieta, zdrowa.. chociaz sama nie wiem ;) oby sie nie okazalo, ze to sie nie oplacalo... ale 3mam kciuki.. ja obecnie jutro mam zamiar stosowac diete SB :) pozdrawiam
Hejj
Mea a Ty stosujesz jakąś specjalną dietę? Wiesz, ze 500 kcal nie mozesz długo ciągnąć bo to się może źle skończyć dla Twojego zdrowia...
Hej kotek
Wklejam wypowiedz Triskell ( mam nadzieję że autorka nie ma nic przeciwko)z pamiętnika akneisy .Doskonale wytłumaczone tutaj są wady i niebezpieczeństwa tak niskokalorycznej diety.:
Wysłany: Nie Sie 13, 2006 06:49 Temat postu:
--------------------------------------------------------------------------------
Akneisa, zanim przejdę do bardziej merytorycznych argumentów, chciałam napisać Ci, że celem mojego postu nie jest atak. Zgadzam się z tym, co Zuzanka napisała powyżej: nikt z nas nie krytykuje wagi, do której dążysz, jedynie sposoby, w jakie chcesz ją osiągnąć. Kanony piękna to sprawa indywidualna, ja nie chciałabym być aż tak chuda, ale to nie znaczy, że Tobie nie może się to podobać. I ani moje zdanie w tej sprawie, ani Twoje, nie jest lepsze czy gorsze. Ale zabolało mnie przeczytanie Twojego wątku (przeczytałam cały), bo widzę, że robisz sobie krzywdę i jesteś na dobrej drodze, by za parę lat postawić krzyżyki przy wszystkich pytaniach z listy, którą podałaś na początku wątku. Jeśli jeszcze będziesz mogła podnieść rękę i te krzyżyki postawić.
Ale przejdźmy może do konkretów…
Cytat:
czy szukalas moze iw internecie na temat odchudzania sie "za pomoca malej ilosci kalorii" czy wrecz czego na temat glodowki (ja sie nie glodze, spozywanie malej ilosci kalorii a glodowka to dwa rozne pojecia) Zachecam do lektory, z pewnoscia znajdziesz interesujace artykuly na ten temat, aktykuly o tym, ze sa one zdrowe, wskazane, ze poprawiaja metabolizm, przemiane materii, poczytaj o pozytywnych tego stronach a jest ich tak samo niemoalo jak negatywnych
Widzisz, żeby dyskusja – także ta w internecie – miała jakąkolwiek wartość, muszą obowiązywać pewne zasady. Jedna z nich jest taka, że jeśli powołujemy się na jakiekolwiek źródła zewnętrzne, na opinie innych osób, niż my sami, to podajemy linki. Grzecznie proszę więc o link do jakiejkolwiek godnej zaufania strony, na której specjaliści z dziedziny medycyny lub żywienia udowadniają, że jedzenie przez dłuższy czas 200-300 kcal dziennie, czy nawet 500-800, jest zdrowe, wskazane i… poprawia metabolizm. To ostatnie to dla mnie zupełna rewelacja, bo jak dotychczas wszędzie czytałam coś dokładnie przeciwnego (linki i cytaty poniżej), bardzo więc jestem ciekawa Twoich źródeł. Bez ich podania, powyższy cytat nie ma niestety większej wartości poznawczej, niż stwierdzenie pijaczka spod budki z piwem, że „ludzie mówią”, iż picie kilku litrów piwa dziennie wpływa dodatnio na potencję (żeby nie było żadnych wątpliwości: to nie jest atak personalny, nie porównuję Ciebie do pijaczka spod budki, porównuję jedynie merytoryczność dyskusji).
Kasia zapytała Cię, czy masz zamiar przez całe życie jeść 200-300 kalorii. Odpowiedziałaś, że oczywiście nie, bo nie byłoby to zdrowe. Chyba nie bardzo zrozumiałaś, co chciała Ci powiedzieć w zdaniach zaraz pod tym pytaniem. Jeśli nadal w ten sposób będziesz prowadzić swoją dietę, doprowadzisz swoją przemianę materii do takiego stanu, że żeby nie tyć będziesz musiała jeść dalej to 200-300 kcal, bo wszelkie „nadwyżki” (powiedzmy 500 kcal dziennie) organizm będzie od razu odkładał pod postacią tłuszczu, a Ty jedząc 500 czy 800 kcal będziesz tyła. I masz zupełną rację, że nie będzie to zdrowe. W tej chwili Twój organizm spala bądź już spalił energię z mięśni (patrz Twoje posty na str. 4, w których piszesz, jak dużą trudność sprawiają Ci prościutkie ćwiczenia fizyczne – i proszę, nie pisz mi w odpowiedzi, że potrafisz zrobić 200 brzuszków, bo to tyle, co nic). Nie wiem, czy już masz problemy z włosami, paznokciami i skórą, ale jeśli nie, to - jeśli nie zmienisz sposobu odżywiania - długo na nie nie będziesz czekać. Na następny ogień pójdą kości. Osteoporoza może Ci się w tej chwili wydawać daleką perspektywą, ale niestety, jeśli nadal będziesz jeść tak, jak jesz, zapuka do Twoich drzwi gdy jeszcze będziesz młodziutką dziewczyną. No a kolejne stadium to „zabranie” (przez organizm) tej energii z ostatniego już źródła, które pozostało, czyli Twoich organów wewnętrznych. Kochana, jeśli jesz dziennie 200, 300 czy nawet 500 kcal, dostarczasz tym samym organizmowi wystarczającej ilości energii na oddychanie, chodzenie, pisanie przy komputerze. Co najmniej tyle ile dostarczasz, spalasz właśnie podczas takich codziennych czynności. Na funkcjonowanie organów wewnętrznych zostaje Ci… zero. Różnica pomiędzy tym, co robisz, a powiedzmy odcięciem dopływu krwi do serca poprzez zaciśnięcie na żyle klamerki leży tylko i wyłącznie w czasie. Może w mniej spektakularny sposób, może wolniej, ale robisz to samo. Nie dajesz organizmowi tego, co jest niezbędne do jego funkcjonowania. I skutek, nawet jeśli poczekasz jeszcze na niego kilka lat, nieodwołalnie będzie ten sam: organizm przestanie funkcjonować. Bo po prostu fizycznie nie może funkcjonować „z niczego”. Piszesz, że czujesz się świetnie, więc nic nie zmienisz. Niestety, w momencie, gdy przestaniesz się „czuć świetnie”, może być już za późno, atrofia różnych organów może być już zbyt zaawansowana.
Wróćmy może do kwestii przemiany materii. Po pół roku diety rzekomo „poprawiającej metabolizm”, Twój metabolizm powinien być już w świetnym stanie, prawda? A tymczasem Ty jesz porcje głodowe i chudniesz bardzo powoli. Czyli ile w tej chwili wynosi Twój metabolizm spoczynkowy (= ile kalorii możesz jeść dziennie, żeby ani nie chudnąć, ani nie tyć)? 500 kcal? 800? Twoje tempo chudnięcia (9 kg przez pół roku takiej diety, o ile się nie mylę 0,1 kg od momentu założenia wątku, choć tego nie jestem pewna, bo w pierwszym poście nie podajesz swojej wagi z lipca. Ale wspominasz, że wcześniej przez pół roku schudłaś 9 kg, a teraz na liczniku masz 9,1, stąd ten wniosek) na to wskazywałoby. Z tego, oraz z Twojego zmęczenia przy ćwiczeniach (chyba jasny jest związek pomiędzy masą mięśniową a metabolizmem – im mniej mięśni, tym niższy metabolizm), wynika obraz metabolizmu bardzo, bardzo, bardzo słabiutkiego. Co gorsza, metabolizm tylko w pewnym stopniu jest uwarunkowany genetycznie, w co najmniej takim samym stopniu „pracujemy” na niego sami, dietą i ćwiczeniami. Innymi słowy, sama sobie taki opłakany stan metabolizmu zafundowałaś. Napisałaś, że schudnięcie 9 kilogramów przez pół roku to „zdrowe tempo”. I owszem, gdyby było ono wynikiem faktu, że potrzebujesz dziennie 2000 kcal, ale decydujesz się nie ciąć tego drastycznie, jesz 1800 i chudniesz wolno, gratulowałabym Ci cierpliwości. Ale gdy liczby te wynoszą odpowiednio 500 i 300, trudno mówić o czymkolwiek innym, niż o zniszczonym metaboliźmie.
Napisałaś, że 2300 kcal to porcja „dla rosłego mężczyzny”. Dementuję. Nie jestem mężczyzną, a gdybym nim była, to jak na mężczyznę nie byłabym „rosła”. Jestem kobietą o wzroście 174 cm. W dodatku mam prawie 40 lat, a więc „prawo” do metabolizmu nie tak rączego, jak u nastolatki. Byłam na diecie przez 7 miesięcy, przez większość tego okresu była to dieta 1300 kcal, początkowo oczywiście chudłam najszybciej, potem już bardzo książkowo, przeciętnie kilogram na tydzień lub troszkę mniej niż kilogram. Dietę skończyłam w lutym, od tamtej pory utrzymuję wagę (a także, co może ważniejsze, poziom tłuszczu 23% i wody 52%). Żeby ani nie schudnąć, ani nie przytyć (bo na żadną z tych opcji nie mam ochoty) jem w tej chwili, w zależności od momentu cyklu miesięcznego, 2000-2500 kcal. Tak, ważę więcej od Ciebie a metabolizm jest wprost proporcjonalny do wagi. Ale ta różnica nie tłumaczy metabolizmu kilka razy większego, prawda? Jeśli więc nadal twierdzisz, że to Twoja metoda jest „zdrowa” i „poprawia metabolizm”, to chyba wypada mi tylko powiedzieć „Po owocach ich czynów poznacie ich”. I poprosić Cię, żebyś spróbowała wyciągnąć z tego wnioski.
I na koniec, żeby nie być gołosłowną (wszystkie poniższe cytaty przetłumaczyłam dla Ciebie sama, ale podaję też linki, jeśli chcesz je sprawdzić w oryginale):
- Źródło 1: http://www.weightlossresources.co.uk...starvation.htm
„Choć może się to wydawać zaskakujące, poważne ograniczenie ilości kalorii, zamiast pomóc nam szybciej dojść do docelowej wagi, przeszkadza naszemu organizmowi w efektywnym spalaniu tłuszczu, co niestety oznacza, że tempo utraty wagi się zmniejsza.
Dlaczego spożywanie małej ilości kalorii spowalnia utratę wagi?
Organizm przechodzi w „tryb głodowy”. Mechanizm ten prawdopodobnie wykształcił się jako obrona przed śmiercią głodową i oznacza, że organizm przechodzi na tryb, w którym super skutecznie wykorzystuje otrzymywane z pożywienia kalorie. Robi to głównie chroniąc zasoby tłuszczu, używając zamiast tego suchej masy ciała i mięśni by uzyskać kalorie potrzebne do funkcjonowania. To prowadzi do zaniku mięśni, co z kolei obniża metabolizm, w wyniku czego tempo utraty wagi spada. Jest to oczywiście doskonałe rozwiązanie gdy stoimy w obliczu zagrożenia śmiercią głodową. Ale jeśli dążymy do utraty wagi, jest to mechanizm niepożądany.
Ile kalorii powinniśmy spożywać, by uniknąć trybu głodowego?
(…) Jako ogólną zasadę, większość ekspertów w dziedzinie odżywiania poleca nie schodzenie poniżej 1000-1200 kcal dziennie.
- Źródło 2: http://www.netwellness.org/question.cfm/28515.htm :
„Dieta głodowa nie oznacza braku pożywienia. Dietą głodową jest każda dieta, dostarczająca organizmowi poniżej 50% ilości pożywienia, którego potrzebuje.”
- Źródło 3: http://www.bodyforlife.com/nutrition....asp?cmsId=291
„Gdy poważnie ograniczamy dzienne spożycie kalorii, organizm szybko przechodzi w tryb głodowy – mechanizm odziedziczony po naszych odległych przodkach, którzy musieli przetrwać okresy głodu. Nie można nic zrobić, by zapobiec włączeniu się tego mechanizmu, z wyjątkiem nie schodzenia poniżej pułapu 1200 kcal dziennie dla kobiety a 1800 dla mężczyzny. (...) Pierwsze, co się stanie, to spowolnienie przez organizm tempa metabolizmu. Dzieje się to w wyniku zmniejszenia wydzielania hormonów przez naszą tarczycę. W wyniku poważnego ograniczenia liczby kalorii metabolizm może spaść nawet o 40-50%.
Następnym krokiem jest przyswajanie przez organizm swojej własnej tkanki mięśniowej i zamiana jej na glukozę. Mięśnie stają się głównym pokarmem by chronić zasoby tłuszczu konieczne do przetrwania. Tak – nasze mięśnie zaczynają zanikać. Jakby tego było mało, aktywność enzymów powodujących gromadzenie tłuszczu wzrasta, natomiast aktywność enzymów powodujących spalanie tłuszczu spada. Jest to dokładne przeciwieństwo tego, co chcemy na diecie osiągnąć!”
Mogłabym jeszcze dalej cytować, ale wszystkie wygooglowane dziś przeze mnie strony różnymi słowami miały na temat ograniczania spożycia kalorii poniżej pewnego pułapu do powiedzenia to samo: tryb głodowy, wolniejszy metabolizm, odkładanie się tłuszczu, zanik mięśni.
Starałam się przekazać Ci to w jak najlepszej wierze (z trybu głodowego da się stopniowo wyjść i również na ten temat trochę artykułów znalazłam). Decyzja, co z tym zrobisz, należy do Ciebie.
Serdecznie pozdrawiam.
_________________
Tak... Czytałam to już. Mnie jednak te argumenty nie przekonują.
Z tak zwanym odchudzaniem mam do czynienia od ponad trzech lat i w tym czasie zdążyłam poznać swoje ciało, jeśli chodzi o odżywianie. Poza tym próbowałam niemal wszystkiego oprócz obiecujących cudowne efekty gotowych diet, które z tego co zdążyłam się zorientować, polegają na jedzeniu od rana do wieczora :lol: i minimalnym wysiłku...
Ale jeżeli komuś odpowiada taki sposób odchudzania to jego sprawa i ja to szanuję!!!
Zbliża się deadline do 65 kg... :roll: Na razie jednak jest mocne, uczciwe 66. Ale też jest dobrze.
+
makaron ryżowy - 120 g [144]
sos chili słodko-kwaśny - 65 g [53]
2 kawy z cykorią + cynamon [20]
mini bananek - 70 g! [63]
herbata pu-erh z cytryną [1]
makaron ryżowy - 50 g [60]
jabłko - 120 g [60]
[401 kcal]
-
ping-pong - 47 min.
*
W nocy będą jeszcze ćwiczenia i stretching. Zmienię jutro.
ladnie ci dzisiaj poszlo :] ping pong...dawno w to nie gralam hie hie ale napewno spala sie przy tym troche kalori :) pozdrawiam
Kasiorek18, dokładnie, wbrew pozorom trzeba się trochę nalatać przy tym ;)
tyle co Ty jesz w ciągu dnia to ja spożywam na śniadanie :lol:
oj tylko nie przesadzaj... :( żebyś potem nie miała problemów... nie warto:*
66.
+
kawa z cykorią [10]
jogurt gruszkowy - 165 g [157]
drożdżówka [267]
herbatka chwila relaksu [0]
pół rogalika [75]
pół bułki maślanej [125]
kawałek gruszki - ok. 100 g [40]
[674 kcal]
Bo mam doła. Bo zaspałam i nie załatwiłam paru ważnych spraw. Bo w ogóle wstałam lewą nogą. Na dworze jest zimno, buro i brzydko. A ja jestem zła na siebie...
przesadzasz :wink:
kobita czasem musi poszaleć :P
ciekawam bardzo, cóż to jest kawa z cykorią :?:
ja uwielbiam jak pada, jak jest już ciemna wieczorem, uwielbiam zaszyc się w pokoju przy cichej nastrojowej muzyczce, ze słabym przydymionym światełkiem, pod kocykiem na mojej wygodnej kanapie i słodką herbatką z cytryną. uwielbiam wsłuchiwac się jak krople cudownie biją o szybę i rozkoszowac się tym ciepłem, które mnie otacza... dla takich chwil warto życ :D
No niestety nawaliłam... Nie wiem, ile dokładnie zjadłam, straciłam rachubę po tysiącu... Może 1500, może trochę więcej.
Od tak dawna mi się to nie zdarzyło! :x
Jeśli dzień zacznie się źle, to potem do wieczora wszystko się pier**li. :cry:
Fiję pigurę. Wszystko mi się pomieszło ;)
Dzisiaj się nie ważę. :roll:
+
jogurt śliwkowy z musli - 200 g [210]
kawa z cykorią [10]
*
Na obiad zjem wątróbkę z ziemniakami. Później do końca dnia bulion z kostek knorra...
Musi być dobrze, musi. Nie dam się złej aurze! :wink:
Witam;8
wpadlam na chwilke sie przywitac:D i widze ze u Ciebie wszystko ok:D
buziolee;*