:) no, smacznego! malo kalorii. a ja wyprobowalam te warzywa na patelnie hortexu i polecam Nan z calego serca. smazy sie na oleju, ma calosc niespelna 500kcal i ja np polowa sie zapcham, wiec 250 kcal na obiad!! super, co? :)
Wersja do druku
:) no, smacznego! malo kalorii. a ja wyprobowalam te warzywa na patelnie hortexu i polecam Nan z calego serca. smazy sie na oleju, ma calosc niespelna 500kcal i ja np polowa sie zapcham, wiec 250 kcal na obiad!! super, co? :)
Znam się 8) , w sobote jade do chłopaka, a że obiecał, że będe mogła ważyć, mierzyć i jeść co chce to kupie te warzywka :)
No tak, zapomniałam że to MÓJ pamiętnik.
Dziś kiepsko, wczoraj gorzej. Nic na szczęście się nie stało- nie miałam napadu głodu, ale wczoraj mój ukochany zaproponował mi shake'a i się zaczęło..."a on może ma racje??...w końcu podobam mu się, może zrobić sobie małą przerwę" potem dobił mnie mówiąc, że jestem smutna, po czekoladzie człowiek jest szczęśliwszy i w ogóle on nie ma możliwości np. sprawić mi tj. kiedyś wielką radość batonikiem.
Ma racje w tym, że stałam się z czasem wręcz agresywna- wyżywam się na innych ; :cry: , przykro mi z tego powodu, że ranie wszystkich naokoło...może traktuje to zbyt ostro, ale robie postępy...rzuciłam się na muesli, myśle, że nie zjadłam ich więcej jak 100kcal, ale policzyłam sobie 50, wyszło 1050 (ok.), nie byłam zadowolona, u mnie wszystko musi być perfekcyjnie!- 1000 i ani kalorii więcej. Przypomniałam sobie innych, którzy cieszyli się z 1100kcal nawet, że mówili, iż przekroczenie 100kcal w jedną czy drugą strone nie szkodzi, więc nie robiłam sobie wyrzutów...to mój pierwszy krok.
Nie waże się dwa tygodnie. Już chciałam się jutro ważyć i mieć wszystko gdzieś, ale dzięki temu, że ćwiczyłam- zrezygnowałam z tego. Chce dokończyć dietę bez słodyczową do końca września. Potem- zobaczymy...
Nie chce odbierać sobie przyjemności nawet tak prozaicznej jak pizza przy 60kg.
szczescie to ni etylko slodycze!Cytat:
Zamieszczone przez Nantosvelta
Niby tak, ale dylemat zostaje, już miałam się ważyć, ale pomyślałam, że niedługo będe miała okres- zawsze to pretekst do nie patrzenia na wagę ;).
Nie chce mi się w ogóle ćwiczyć...rano skacze 10min, a z postanowienia 30min. przed kolacją w ogóle nici :/, dziś miałam wf co prawda, ale ćwiczyliśmy jogę- coś baaaardzo spokojnego...za to poszłam do sklepu, który jest dośc daleko- jakąś godzinę mi zajęło łażenie w te i spowrotem.
Mam nadzieje, że 1000kcal+ 10min. skakania+ conajmniej godzina łażenia+ raz w tygodniu basen wystarczy by chudnąć kilogram na tydzień...
Błagam!!!!
Może i słodycze nie dają szczęścia, ale ja o nich zaczęłam myśleć obsesyjnie, ide do sklepu i myśle- weź baton! Weź baton!!!!! Grrr...co się ze mną dzieje?! Może to faktycznie efekt przed okresowy?
Na brak czasu na cw....to okropne :D
A z tymi batonami mam podobnie tyle ze moje mysli gadaja sobie tak:
- "Hmm batonik mam ochote"
- "No coz poszukajmy czegos
- Ooo tu jest kitkat
- Nie no co ty, glupia jestes, zobacz kinder mleczna kanapka!
- łeeee wole kinder pingui!
- Ooo racja chwile zjemy sobie zaraz to do sniadanka?? Tak chwila to bedzie [wyliczenia :D]
- No mozemy wrzasc kinder pingui
- Aaa soczek do szkoły?
- o wezmy ten w kartoniku tu pisze 100% soku, tu pisze bez cukru..a moze kubusia??
- Kubusia jest smaczniejszy :D
- Acha no tak, wiec idziemy na przystanek
- a gume?? prosze, gume, a chociaz lizaczka!
- spadaj nie wystarczy ci baton??
- ech...."
One kochaja gadac :D
Liczysz te kalorie?? Bo ja np. mam limit w szkole 250-300 i jakbym miała wziąść sok, kinderkanapkę i coś żeby nie być głodnym...nieee...ledwo co mieszcze się z kanapką i jabłkiem małym :shock:
Mój misiu napisał mi, że mam się odchudzać, skoro tak to niech ma :evil: , ja chce bułkę słodką!!!!!! ;(
Mam nowy zapał do dietki!
Wczoraj wieczorem przyszedł list ze szpitala na ważenie kontrolne...jakbym przed tym ważeniem się nażarła to kiepski wynik bym miała, i tak by wyszło, że schudłam bo raczej nawet jakbym żarła przez cały tydzień to nie przytyje spowrotem do 78kg...tak myśle ;P
I mam nowy sposób na dietę:
-Nie waże się do dnia ważenia w szpitalu, lub po okresie
-Od 1 października zwiększam ilość kaloryczności stopniowo aż dojde do 1500...nie będe może wtedy taka sfrustrowana??
-Ćwiczenia:
rano 10min. skakania
Przed kolacją: 15min. skakania+ 10min. ćwiczeń na "pewnym urządzeniu" + ile wyjdzie na mięśnie brzucha
Lub wf., basen
Chodzenie po schodach- wiadomo...
Mam nadzieje, w końcu dojde do 60kg! A może 55?...
Widze, że mnie wszyscy opuścili :cry:
Wczoraj w nocy wszystko przemyślałam, od października przerzucam się na dietę niełączenia, tylko:
1. Boje się, że od zmiany diety przytyje
2. Różnie o niej piszą, albo na śniadanie TYLKO owoce, albo węglowodany, potem: ciastka tak- ale czekać 3-5godz. na posiłek białkowy.
Ehh...nic nie rozumiem :/, mam poprostu dosyć ważenia i mierzenia wszystkiego..grr...wkurzam się tylko.
Zaraz ćwiczonka 8)
Moze sprobuj diety Diamondow , sa po niej dobre wyniki ale roche pracy i sily woli trzeba w nia wlozyc .
Hmm...poczytam jeszcze o tym, ćwiczyć ćwiczyłam, jajecznicy się nie dałam :>
Nan~!!!!!!!!
ratuj!!!!!!!!
kopnij mnie, blagam!!!!
ja znow zjadlam za duzo!!!
caly dzien ladnie a na kolacje 3 kanapki i ejszcze te neiszczesne orzeszki...
na szczescie juz sie skonczyly, nie duzo ich zjadlam ale ten chleb!! z 1200 na dzis...wrrrrr!!!
i co? misiu wyjezdza w poneidzialek a ja juz sie poddaje? to jak ja chce go zachwycic jak wroci? i zadnych cwiczen ostatnio bo tak mnie okres oslabia, tylko spaceruje sporo codziennie....
ale dzis koniec!!! wypilam dwie czerwone za kare i licze juz wszytskie kalorie!!!wszystkie co do jednej~!!
dzis to tak chyba juz okresowo, wiesz? zjadlam batona nesquick, dwa ciasteczka i chleb z powidlem, wiec jakos chyba tak na okres...wrrr dobrze ze sie juz konczy. na wadze wskazowka minela 67 wiec spoko, ale planowo mialo juz byc 66 a tu nic, bo co chwile dojadam na kolacje!! wrrr!!
kopnij mnie, blagam!
Monia ,ja wytrzymałam dzisiaj do 20 ,było pięknie ,ale przyszłam z pracy właśnie o tej godzinie i zjadłam tyle ,że szkoda gadać,byłam tak zmarznięta ,że ładowałam do buzi co popadnie a teraz mi niedobrze ,koszmar!!!!!!!!!!
Nan ,nie zapomniałam o Tobie tylko brakuje mi na wszystko czasu ,staram się odpisywac na wszystkie posty ,które śledzę ,ale dzisiaj rano i wczoraj inernet tak słabo działał ,że wyłączałam kompa ,bo mnie to wkurzało! Serdecznie pozdrawiam !!!!!!!!!!
tom sie ciesze bardzo,mam nadzieje ze nowy sposob zadziala :DCytat:
Zamieszczone przez Nantosvelta
Zaraz wyruszam do chłopaka. Obiecał, że moge jeśc co chce- mam zamiar kupić warzywa na patelnie+ ryż :], jemu coś innego, bo on mięsożerca, ale no właśnie...u niego zawsze się załamuje ;(, mam nadzieje, że będzie mi szkoda baseniku, który dziś zaliczyłam, a na końcu było niebezpiecznie: złapał mnie (po raz pierwszy w życiu :shock: ) skurcz- na szczęście, jakoże byłam przeszkolona co w takich wypadkach robić nie utopiłam się- i tak pewnie ratownik by coś na to poradził, ale przestraszyłam się: co to może być? Może przez nowe buty, które co prawda są tenisówkami, ale są nowe i troche mnie obciskają...
Dzięki temu, że nie wzięłam do szkoły pieniędzy nie kupiłam bułki słodkiej na dworcu. Tam mają najpyszniejsze i najtańsze ;P, ale no właśnie :?.
Błagam!! Żebym się nie poddała ;(
Nan ,wytrzymasz ,trzymam za Ciebie kciuki! Nie możesz się poddać !!! Szkoda tych wszystkich dni,które poświęciłaś na odchudzanie!!!
wytrzymasz! warzywa na patelnie sa super i sie zapchas zbez wyrzutow ze za duzo kalorii!!!
Piątek i sobota wspaniale, co prawda wsobotę 1200 ale to i tak lepiej jak z 5000 nie? Bo coś koło tego było w niedzielę :?.
Zaczęło się grzecznie: owsianka z malusienkim jabłkiem, potem serek homogenizowany i rozmowa z chłopakiem.
Zobaczył mnie w samej bieliźnie i powiedział, że mam się już nie odchudzać, oczywiście: powinno być to stopniowe rzucanie diety...ale ja nie chciałam jej rzucić. Chce dojść do 60kg, ale nie wiem ile jeszcze mam się nacierpieć :?...na obiad frytki, też niby grzecznie: nie fura, tylko mały talerzyk, ale co z tego...najbardziej zależało mi na słodyczach, w końcu to o nich marzyłam...poszliśmy na zakupy, kiedyś mi powiedział, że na moje humory podczas okresu nie ma możliwości odpowiedzi w postaci czegoś słodkiego, więc zamarzyłam o ciastkach, siebie w jego ramionach i tv przed oczami. Tak było...potem popcorn, na kolacje nic nie wcisnęłam...pojechałam do domu, pkp- 3 bułki słodkie, w domu 2 zapiekanki + jogurt+ własnej roboty jakieścoś ze śmietany cukru i soku do rozcięczania. Czasami czytam o waszych napadach, ale nigdy nie doczytałam się, że następnego dnia dalej czujecie pełen żołądek...nawet jak skakałam to mnie brzuch bolał...ledwo co do szkoły się dotoczyłam. Nienawidze tego.
Teraz uświadomiłam sobie że mam wielki problem. Bo ja nie umiem jeść normalnie- albo dietkowo, czyli liczenie kalorii ważenie itp, albo do końca...żeby czuć pełen żołądek...żeby czekać aż się zwolni i dalej upychać. Obrzydlistwo.
Dlatego od dziś zaczynam inaczej, ostatni etap diety, czyli nabieranie nawyków już na stałe. Bez liczenia. Bez ważenia. Zdatna na samą siebie.
Dziś efekt wiadomy, za wiele nie wlazło ale już są sukcesy.
Śniadanie: brzoskwinia. Rano nie zjadłam owsianki- efekt myślenia- jak będe głodna dopiero wtedy moge jeść.
Obiad: makaron+sos ale niezbyt zawiesisty, w ogóle to wyglądał jak brązowa woda;P+ 2 tycie kawałki mięska+ marchewka. Sukces?- pomimo że smakowało, i to bardzo nie dołożyłam sobie- byłam najedzona więc po co?
Kolacja: kukurydza+ szklanka mleka+ otręby+ kawałek kabanosa (musiałam spróbować :/)+ tekturka
Musze popracować nad sobą...po co jadłam tego kabanosa?? Po co go próbowałam? Przecież nie byłam głodna!!!
W ogóle to przez cały dzień nie byłam głodna, ale zjeść coś trzeba było...
Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało...żeby w poniedziałek pokazało conajmniej 65kg...
Zapomniałam dodać: widać rezultaty skakania! Mam super mięśnie na rękach...uda mi się zmniejszyły!! To cudowne:: mam teraz ok. 56-57cm w udzie :D na reszcie 5 z przodu:>
Co ćwiczyłam:
rano 15(!)min. skakania- pomimo tego nie zjadłam owsianki.
Przed kolacją: 10min. sksknia+ 15min. na takimc co wygląda jakby się latało+ 150 brzuszków.(bo brzuch nie mam tak fajnie umięśniony 8) )
NAN!!!
To co napisałś o tym dietkowaniu i zjadaniu do końca ,wręcz na przymus ,to jakbym widziała siebie ,a wiesz co jest najgorsze ,że jak zgrzeszę to sobie mówię ,no trudno ,najadłam się, to i tak dzień diety stracony ,więc jem dalej ,aż jest mi niedobrze i chce mi się wymiotowac i pózniej ten moralniak ,ojeju !!!To jest naprawdę straszne i doskonale wiem co czujesz,po takim obżarstwie ,wstaję rano najedzona i nie jestem głodna ,aż przychodzi wieczór i znowu jestem cholernie głodna i koło się zamyka ,tak właśnie się odżywiałam ,i czasami jak mam wpadkę ,to nie taką ,że zjadłam jednego Snickersa,tylko taką do końca dnia ,wtedy mi trudno wymienić co zjadłam ,bo to jest dosłownie wszystko!!!Dlatego wielu rzeczy nie kupuję ,między innymi kabanosów ,bo obojętnie czy jest 10 dkg,czy 0,5 kg ,czy nawet kilogram ,ja zjadam je w ciągu 10 min.Uwielbiam suchą myśliwska kielbasę ,kocham swojską kiełbasę mojego szwagra i nie mogę sobie pozwolić na to ,żeby one leżały w lodówce ,bo moj mózg w takich sytuacjach nie funkcjonuje prawidłowo ,mam wrażenie jakbym jadła bez opamiętania ,to jest po prostu CHOROBA!!! Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę dużo silnej woli ,bo niestety ja jej nie mam!!!
Witajcie!
Właśnie poczytałam sobie wasze ostatnie pościki na temat obżarstwa i wiecie co?
normalnie jakbym widziała siebie w tym co piszecie!
Ja też tak mam że cały dzień potrafię się trzymać a potem tak po 20:00 jak mi się włączy ssanie to wciągam w siebie co tylko mogę! :(
I to nie jest tak że zjem jedną kanapkę czy jedną jakąś inna rzecz tylko jak już zaczynam obżarstwo to na całego. :?
Tak jakbym chciała się tego wieczoru najeść na następny cały tydzień, taki zapasik zrobić. :(
wtedy jem wszystko to co lubię w ilościach niemałych. :evil:
A jak juz nie mam siły nic więcej w siebie wmusić to jest mi tak niedobrze, tak mnie na żołądku ciśnie, tak mnie mdli że najchętniej zwróciłabym to wszystko (nie robię tego bo wiem że jak raz się zacznie to do bulimii jest już baaardzo bliziutko).
A potem to obwinianie się :cry:
Koszmar
Dziewczyny - muszę wam przybić piątkę! u mnie to samo! Jak zjem coś niedozwolonego to myslę, że bez sensu i tak dzień do bani, więc zjadam do upadłego. Dosłownie. Dlatego postanowiłam zrobić sobie ten tydzień bez słodyczy. Nie jem już batoników do kawy w pracy, bo po nich tylko mam ochotę na więcej. Kiedyś zrobiłąm sobie zapas na tydzień i zjadłam wszystko w jeden dzień! Najlepszy sposób - nie miec nic słodkiego pod ręką. I wogóle najlepiej pustą lodówkę. U mnie najgorsze są weekendy, ale już zakładam sobie, ze zjem więcej i od razu planuję zwiększony wysiłek ( w końcu sprzątanie, gotowanie też spala kalorie).
Wczorajszy dzień - zaliczony bez słodyczy!
Buziaki! Powodzenia!
Celebrianno - jakbym czytała o sobie, też kiedyś zrobiłam sobie zapasik, który wciągnęłam na raz z szybkością błyskawicy...od tej pory - żadnych zapasów, albo schowane bardzo głęboko w szufladzie :twisted:
No i weekendy - najgorsze...dlatego w lodówce tylko to co "dozwolone" i staramy sobie z moim narzeczonym jak najbardziej zapełnić czas...cholerka, ale na squasha już nie możemy chodzić, bo ma problemy z kostką :cry:
Cześć Dziewczyny :!:
U mnie z kolacjami też było ciężko przez pewien czas. Teraz jak jestem głodna to robię sobie nawet o 20:00 dwie kanapki z ciemnego chleba z margaryną (znalazłam taką co ma 18 kcal w 10 gramach) i z polędwicą z indyka. Bardzo mało kalorii, a jestem najedzona. Do tego kupiłam sobie fajną herbatę zieloną rumowo - wiśniową, bo purh - erh już mi się znudził. Z niedzielami niestety jest gorzej. Snuję się po domu i tylko myślę co by tu jeszcze zjeść, ale głodna oczywiście już dawno nie jestem... No trudno. Wymyśliłam sobie, że w niedziele będę sobie trochę odpuszczała, ale za to przez cały tydzień mam się pilnować. I tak już ważę 55 kilo, więc będę bardzo szczęśliwa jeśli uda mi się utrzymać wagę, nie muszę już chudnąć.
Nan przeczytałam Twój pościk od samego początku. Ale jesteś twarda... Ja na pewno nie miałabym tyle siły.
Życzę powodzenia w gubieniu kolejnych kilosów (o ile jest Ci to nadal potrzebne) i w ogóle wszystkim forumowiczkom determinacji i silnej woli.
POWODZONKA :!: :D
Widze, że jednak nie jestem sama ;).
Dzień zaliczony na 5-tkę. Rano 15min. skakania, zaraz 10min. skakania itd, itp to co wczoraj.
Moja koleżanka z klasy też się odchudza. Już schudła 6kg w miesiąc, powiedziała że to dzięki mnie- jestem jej "muzą" :P, ciesze się z jej sukcesu oczywiście, ale nie o tym chciałam napisać. Opowiedziała o koleżance, która odchudzała się dłuuugo (dziwne, i tak krócej podobno niż ja :P) no i właśnie z tego powodu stała się depresyjna...wszyscy i wszystko ją wkurzało itp. Dlaczego? Mózg zmęczony- dłuższy czas nie ma dostarczonej odpowiedniej ilości kalorii i takie tam. Efekt? Pokłuciła się z chłopakiem...rzuciła go.Może się mylić, może to nie od diety, ale ja boje się. Ze mną i z moim misiem też nie za dobrze się dzieje...sam zauważył, że jak sobie odpuszczam to weselsza jestem, milsza i tym podobne. Nie chce go stracić :(. Nie wiem co robić...z jednej strony moge zrobić sobie przerwę, i dokończyć odchudzanie przed studniówką ;P, ale z drugiej strony nie chce kończyć teraz. Bo nie umiem normalnie jeść. Nie wiem ile jeść, musze iść do dietetyka...
Nan!!
Wiesz że coś w tym jest!
Ja tez zauważyłam u siebie to że odkąd jestem na diecie jestem bardziej nerwowa :(
Poza tym Często jest mi zimno ale to podobno normalnie przy odchudzaniu :wink:
Wenus- że zimno to pół biedy, zawsze można się otulić czymś, na nastrój nie ma bata :(.
Jutro się zważe, napewno będzie to waga prawdziwa, bo wszystko co miałam w jelitah biegunka wymiotła :?.
Co zjadłam:
Śniadanie: owsianka :P
ŚniadanieII: kanapka z kiełbasą z indyka+ ogórek+ jabłko
Obiad: pół nogi kurczaka bez skóry+ marchewka+ ogórek+ kefir
Podwieczorek: 2 tekturki
Kolacja: mleko+ muesli+ otręby+ marchewka+ miód
Ćwiczenia: Rano 15min. skakania
Przed kolacją: 10min. skakania+ 150brzuszków+ ćwiczenia na nogi
Z czego jestem zadowolona: na obiad nie zjadłam całej nogi z kurczaka, chociaż tyle sobie nałożyłam 8), za to kolacja kuleje...ehh...po co ta marchewka? Miód? :? co prawda tego miodu to tyle że nic, bo tylko spróbowałam, ale po co?- popracować.
to wiesz Nan, idz do dietetyka i opowiedz o tym, jak to wyglada...moze ustali Ci inna diete? na ktorej bedziesz chudla powolutku ale za to systematycznie, a nie ebdzie ona tak rygorystyczna zeby sobie odmaiwac czegos wciaz i przez to byc zfrustrowana?
Oświadczam Ci Moniu i wszystkim innym, że koniec z dietą. Dziś się zważyłam: 64kg. Mam 164cm wzrostu, więc możecie powiedzieć: to dużo, ale mi wystarcza- narazie :]. Robie przerwę w odchudzaniu, a teraz najtrudniejsze: nie przytyć. Dziś jestem szczęśliwa jak nigdy w życiu!!!!! Dlaczego? First: jest mi dobrze, nie myśle o jedzeniu. Second: nie nażarłam się po ból brzucha- po raz pierwsz w życiu, gdy "odpuszczam sobie " dietkę, jestem ze względu na to bardzo dumna z siebie. Podliczyłam i wyszło mniej więcej 2000kcal. No może troche ponad :oops: ale...jutro też się zważe, jak będzie 65kg, to dieta. Będzie ona trwać góra tydzień, więc nie ma co się martwić, a podejżewam, że dzień dietkowania by starczył.
Jestem taka szczęśliwa!!!!! Mogłabym wszystkie was wyściskać i wycałować! :D
Teraz coś poza tematem.
Miałam sen. Śniła mi się moja ukochana przyjaciółka, z którą nie widziałam się chyba z ponad rok :(, tak ni z tego ni z owego zerwał się kontakt...we śnie płakałam. Jak ja za nią tęsknie ;((((
Za wcześnie na radość :(. No nic...ucze się dalej nie nażerać się :/ no może sukcesem być to, że nie najadłam się na maxa 8), ale dziś...tzn. myśle, że 2000kcal nie przekroczyłam (chyba:P) ale co zjadłam :?
Śniadanie: 2 kromki+ jajko+ ketchup+ mleko+ otręby+ 2 tekturki - pomyślałam, że śniadanie musi być duuuże, jednak bardziej najadłam się owsianką, pomijając fakt że mój brzusio znów przeżywa rewolucje- wzdęcia. Biedaczek ;)
ŚniadanieII: kanapka+ troche margaryny light ;)+ polędwica. W szkole ok, ale był problem- miałam wrócić dopiero o ok. 17-18, więc myśle: kupie sobie bułkę słodką (nie bić! Normalnie miałam taką wielką ochotę na nią! ;( ) a zamiast tego kupiłam wafelki...nie miałam dużo kasy, więc więcej i tak nie mogłam kupić, ale nie...mądra Marta musiała sprawdzić, czy pewien sklep przyjmie jej kartę...okazało się, że TAK! ;(, no więc doszło: 3bit XXL, 7 days+ kinder delice. Miałam wziąść prince polo, ale przypomniałam sobie że ten kinder ma mniej kalorii...tyle mogłam zrobić, po co w ogóle to kupowałam?! W domu śliwki (ok. 150g-200) i duuużo marchewka. Tekturki jakimś dziwnym trafem zniknęły ;) (powiedziałam mamie, ze działają na mnie jak nałóg- okazało się, że na nią też :D) więc zjadłam dwie ostatnie. Zamierzam już nic nie jeść!!!
Nowe postanowienia:
- Nie brać kasy, karty do szkoły
-słodycze tak, ale okazjonarnie- jak chłopak kupi itp. ;)
-problem przekąsek rozwiązać.
Może mi pomożecie? Bo nie wiem co jeść- chce coś nie konkretnego, by się nie najeść, ale żeby coś mieć w buzi. Mam chyba to po mamie- jak się ucze coś musze chrupać, do tej pory chrupałam chrupki ;P, ale jakoś nawet mnie nie ciągnie do nich :D!
Jak uspokoje się zrobie sobie dietę bikini, musze ją poszukać na forum, bo gdzieś tam jest...wtedy ładnie dojde do 60kg i dalej bój o utrzymanie wagi...
Dziś również nie za dobrze...
Co prawda waże dalej 65, ale...:? ide do szkoły i myśle: nie dam się...jest dobrze...mam wspaniały humor i takie tam- pełna nadziei itp.
Rano miała być owsianką- faktycznie zrobiłam sobie, aż tu nagle zauważyłam chleb zrobiony przez mojego dziadka ok. miałam TYLKO SPRÓBOWAĆ, zjadłam pare kawałków (nawet nie wiem ile :/) z margaryną light, kiełbasą indyczą i ketchupem. Za kare wzięłam tylko marchewkę do szkoły, czego efektem był wilczy głud..nie wzięłam kasy- nie miałam jak co kupić. Wracam do domu i co widze?? Chleb tostowy!!!!! Zjadłam 5 kromek :shock: :shock: :shock: no jedna to mała...ale to i tak potwornie dużo!!!! Do tego z serem żółtym :oops: :cry: Boże! Co ja wyprawiam ;(.
Niech mi ktoś pomoże...nie mam z kim o tym porozmawiać...nie mam nawet przyjaciółki, żeby mi pomogła...wiem- nażekam, wiem również że to tylko i wyłącznie moja wina....
NAN spokojnie ,będzie dobrze tylko nie wpadaj w panikę ,ja mam ostatnio bardzo trudne dni,codziennie płaczę i wogóle jest fatalnie ,jedynie z dietą jest wszystko w porządku ,ale moje samopoczucie jest tragiczne ,teraz troszkę mi lepiej i ośmieliłam się tutaj zajrzeć ,trzymaj się NAN,na takie napady obżarstwa trzymam w lodówce serek wiejski light ,całe opakowanie ma 125 kcal ,po jednym jestem najedzona na dwie godziny ,a nawet trzy ,nawet gdy zjesz dwa opakowania to jest to tylko 250 kcal ,a będziesz bardzo długo syta ,możesz do niego dodawać szczypiorek albo robić na słodko np. z rodzynkami.
POZDRAWIAM!
Kaczorynko...żebym to ja głodna była...ale ja tylko myśle: co tu zjeść :/...najgorsze jest to, że nie mam nic lekkiego do podgryzania, robie to co przed dietą- jem kanapki!!!! Już zjadłam 7kromek...nie chce więcej jeść ;(, do tego wafelki...princessa...bułka słodka z serem i serek czekoladowy...
Jutro robie bikini. Stop!!!!!!!!!!
Nantosvelta !!!!!!!
Brawo z "męską" decyzję :))) będę tu do ciebie zaglądać :)) trzymaj się cieplutko :))
Jutro zaczynam dietę bikini. Tyle się o niej naczytałam...bylebym tylko wytrwała!!
Mam problem taki: nie chce zjeść czegoś konkretnego, byle chrupało w gębie...dalej nie wiem co jeść!!
Co się do tej pory nauczyłam:
-nie jeść do oporu.
-Że jednak nie nauczyłam się jeść racjonalnie
-śniadanie trzeba brać do szkoły- żadne marchewki, chleb i już.
-kolacja i śniadanie- popracować.
-Uwielbiam chleb...biały ;(
-Rzucam się na słodycze jak opętana, ale nie tak jak wcześniej: nie kupuje 1l. lodów :P
-Najlepiej wcale nie zaglądać do lodówki
-nie brać kasy do szkoły. Ani karty :?
aha...jakby ktoś miał dla mnie miłe słówko- poradę- oto moje gg: 1933165.
Musze naprawde wziąść się w garść...
Dzięki Zuza...jak przyjedzie mój miły to pojedziemy na zakupy po te wszystkie dziwa z dietki, on nie chce żebym się odchudzała...no cóż, może faktycznie teraz jestem weselsza- nawet śmieje się z głupich kawałów :P, ale co ja poradze na mój niepochamowany apetyt?
Nan!
kochana, w szkole sie UCZY!! czasem tez STRESUJE!! a wiec SPALA KALORIE!!! dodatkowo trzeba tam jakos dotrzec i wrocic, co etz spala -i jak Ty chcesz to ebz jedzenia?? ochrzaniam niniejszym!!!
moim zdaniem nie ma co sie rzucac na bikini, skoro dwa dni wczensiej stwierdzilas ze koneic z dieta, tylko trezba pomyslec racjonalnie
a)jesc zeby nie byc glodnym a nie zeby tylko zjesc
b)jesc takze to, co sie lubi
wiec po pierwsze chleb bialy -coz w nim zlego?ja po razowym mam problemy w lazience wiec jem bialy albo bulki i zyje i chudne, tyle ze jem je rczej rano zeby spalic w ciagu dnia, a nie na kolacje :) po drugie taki chleb jest kaloryczny niewiele wiecej a troche mniej odzywczy czy costam, ale za to sie najesz ze smakiem, nie? wiec np polecalabym do szkoly -kanapke badz bulke z dietetyczna margaryna, serkiem Figura Turek (stosunkowo drogi, bo mala paczuszka ok 2,5 zl, ale za to smarujesz chleb to starcza na dluuugo), ogorkiem lub pomidorem, wedlina z indyka, salata -calosc nie bedzie miala nawet 250kcal!! do tego jablko czy gruszke, bo dlugo w szkole siedzisz. napakuj w ta kanapke podwojny plasterek wedliny, duzo ogorka...wiesz zeby byla duuuuza i pozywna! a jak wywalasz oczy ze "no tyle??" to porownaj z klasycznym sniadaniem do szkoly: bulka z maslem, szynka, keczupem , serem zlotym popita cola-ile to ma kalorii! a najesz sie bardziej? mi zdecydowanie pasuje znacznie bardziej pierwsza wersja-jest bardziej zroznicowana i smaczniejsza. a pieczywo wybierz jakie lubisz-graham, kajzerka czy zwykly chleb (moze nie tostowy bo malo syci moim zdaniem). no i ten owoc na kolejna przerwe. a co do slodyczy-jak juz Cie kusi, to wez batona cinni minnis czy innego z tej serii, bo malo kaloryczny. albo cos jak najmniej czekoladowego a bardziej odzywczego. wafelki sa fuj fuj bo duuuzo kalorii maja, tak samo krakersy i cisateczka z czekolada. bierz do szkoly snaidania i nie bierz kasy ani akrty, to ni ebdzie kusilo lazic do sklepiku na przerwach.
wiec reasumujac:
sniadanie-ok 300kcal
2 sniadanie w szkole:
kajzerka-120, margaryna light jakies 40, serek Figura na takiej kromce jak dasz duzo to max 20 bym liczyla, warzywka, salata-dajmy tez z 20 i wedlina -> nawet 250 nie wyjdzie!! a ja pod ten serek nawet margaryny nie daje bo pyszny, jak homo:)
3 sniadanie w szkole: np jablko czy batonik NISKOKALORYCZNY -100-150kcal (2 duuuze jablka bardziej nasyca niz jeden baton)
i tak gdy wracasz do domu masz juz wszamane 600-700 kcal. zostaje Ci jakies 300 na obiad i kolacje, zakladajac ze ejstes na tysiacu. a moim zdaniem powinnas przejsc na 1200 jesli chcesz jakos funkcjonowac, bo na parwde szkola spala energie!i nauka!!. da sie pogodzic normalne jedzenie i nie tyc, sprobuj tylko!
a co do przegryzania...ja lubie kisiele gellwe do zalania w kubku (116kcal) z wtartym owockiem da jakies 160 a cieple i dobre. lubie serki figura Turek z tekturka -np taka tekturka posmarowana serkiem, posypana szczypiorkiem, zielony ogoreczek i plaster poledwicy mmmmniam a jak malo kalorii! no a coz innego chrupac jak nie tekturki?? malo kalorii maja, pokroj je w paseczki , posmaruj sobie czyms dobrym i schrup :) choc ja wole same, jakos mi smakuja tak do chrupania najbardziej -chyba ze robie z nich kanapki.
no i to tyle mam sugestii , bo pytalas o rady jedzeniowe. ja zaczynam niedlugo studia i tak wlasnie chce robic.
buziaki i POWODZENIA
Moniu- dzięki za odzew. Widzisz...sama już nie wiem co z tą dietą...pomyślałam, że śniadanie będe brać do szkoły, jakoś pójdzie. Jeszcze pogadam o tym z chłopakiem, którty właśnie przyszedł :P
Nan ,super ,że przechodzisz na BIKINI,życzę Ci wytrwałosci ,może zaglądniesz czasami na mój pościk??Zaczynałam od BIKINI,pierwsze dni były dla mnie trudne ,ale potem było super.ZAPRASZAM i PZDRAWIAM!
Aha ,a napady obżarstwa to ja mam wtedy, gdy nie jestem głodna i uwielbiam kanapki ,nim sie obejrzę to znika cały talerz!!
Miałam dziś zacząć bikini, nie zaczęłam z bardzo prozaicznego powodu- bieda!! Nawet na jogurt kasa się nie znalazła :/ - no cóż, okres przed wypłatą :P. Weszłam na wagę- 68kg...popłakałam się, ale sama nie wiem z jakiego powodu- dlatego, że jestem taka głupia czy dlatego, że powinien teraz być przy mnie mój chłopak a go nie ma, bo studia zaczyna ;(. Dietę natomiast dziś zaczęłam- niełączenia.
Moje spostrzeżenia:
-wróciła moja radość z życia, moge napisać coś bardzo intymnego: na diecie moje libido spadło do zera, tak źle było, że myślałam o odstawieniu tabletek- bo i po co je brać?, a wczoraj... :oops: mój miły powiedział, że po odstawieniu diety wróciłam z nawiązką :oops: jak to określił: 200% kobiety+ sex :P
- Myślałam, że znów będzie źle- w końcu mam diętę- ale nie...nawet jest dobrze- humor się nie popsuł ;)
-ćwiczyłam 15min! Tzn. skakałam8)
-przerwa jednak dobrze mi zrobiła
-Siostra spytała: chcesz? (pokazując pączka) a ja ODMÓWIŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
:D:D:D:D:D