-
No właśnie Moniu- same stresy :(, co tu zrobić żeby nie przytyć?? Przecież jak ja się stresuje to odrazu pocieszam pączkami, chipsami itp. ;(
A dziś poranne ćwiczonka zaliczone, za pół godzinki poobiednie.
Chyba się przeziębilam przez ten basen :/, mam katar i "ciężką głowę"
-
czesc Nan!
no to ja nie wiem...stresow nie mozna zajadac, nie nie nie! na stres najlepszy sport i cwiczenia z kaseta, tak to sobie trzeba wytlumaczyc i gotowe:D a jesc wszystko planowo.
a chipsow t ja do konca zycia nie zjem, sam tluszcz, widze w nich etraz same konserwanty i obrzydlistwo, tak samo paczki sam tluszcz...skrzywienie diety ;) chociaz drozdzowka np by mnie tak nie odstraszyla ale nie ze etraz, tylko pozniej, po diecie. etraz mnie nie kusi jakos poki co...
musze isc pocwiczyc, trzeba! pogoda wreszcie sie unormalizowala i zaczelo lac, bo od rana taka okropna ze leb peka i zero checi na cokolwiek i sily... ale moze teraz mi sie zachce pomachac nogami z kaseta!
pozdrowionka
-
Moniu- ja chyba chipsów też już nigdy nie zjem, nawet jak sobie "odpuściłam" to ominęłam pułke z chipsami, to już postęp ;), jeszcze tylko jeść jednego batonika a nie dziesięc i będzie dobrze :].
Poćwiczyłam, po kolacji ide do sklepu po jajka- jest on dość daleko-miły spacerek w deszczu...
Potem zdam sprawozdanie ;)
-
Ah ten graham...wg. mojej tabeli ma 199kcal/100g. a tu ponad 200 :shock: no i ważą mniej...40g. chyba. No nic, najwyżej zjadłam więcej niż myśle ;), zaraz ide z psem do rynku...miałam iść do sklepu, ale siostra poszła, bo chciała szybciej, zresztą nie wiem o co jej chodziło :/
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ jogurt (mleka nie było, a bez też dobre :D)- 234kcal.
ŚniadanieII: 270g. malin+ 20g. jogurtu )%- 95kcal.
Obiad: 50g. kaszy gryczanej+ pomidor+ ogórek+ pieczarka+ 2 kotlety sojowe- 310kcal.
Podwieczorek: 3 małe nektarynki- 127kcal.
Kolacja: 3 ( :shock: ) kromki grahama+ szynka+ pomidor (zauważyłyście, że codziennie jem pomidor??)- 254kcal.
RAZEM: 1020kcal.
Znów najwięcej zjadam na kolacje, musze to zredukować.
-
:) ladne menu :) a pomidor? tez jem nielam codziennie, w koncu sezon, a do tego wodnisty i malo kalorii wiec w sam raz jedzonko na upal. luuubie pomidorki :) to co zjadlam to wpisalam u aniffki, ale kasze tez mialam na obiadek :)
a co do chipsow..widzisz, chips jaki by nie byl ejst tlusty i ma pelno kalorii, ogromnie duzo. tzn jeden chips moze nie az tyle ale juz garsc np sporo. wole juz plauszki... a batonik to juz ejdnak inaczej bo wiekszy wybor, a poza tym ja nadal uwazam, ze czekolada to chociaz ma magnez i jak sie skusic to na batona zdrowiej niz na pustego, tlustego, chemicznego chipsa.... :) od czasow tej diety do konca zycia nie bede juz czipsow ani chelba ze smalcem i skwarkami, co dawniej lubilam i potrafilam zjesc na kolacje np 3 duze pajdy, do tego cebula i sol...wole nie myslec ile to kalorii bo pewnie z 1000 :oops: i potem sie dziwilam ze "malo jem" a grubne!
no ale to juz odeszlo w zapomnienie. buziaki
-
Sezon sezonem...ale mnie już zaczyna nudzić codziennie to samo: pomidor z ogórkiem i brzoskwinie! Wiem, że mają mniej kalorii niż np. banan lub chociażby jabłko, ale ja mam już dość! Dlatego dziś były maliny ;) i tak brzoskwinie były...mm...spojrzałam w okno i..piękny zachód słońca!!! Chyba jutro będzie pogoda :D.
Grr...czyżby moja siostra robiła placki?! :evil:
No nic...poczytam sobie coś.
-
Ha! Ale wymyśliłam- do tesco na piechotę :D, z ukochanym oczywiście :twisted: 8) bym z nim pojechała na rowerze, ale nie mam dla niego, a on z daleka...:(, a może to i lepiej?? Bym poszła po kolacji, akurat żeby spalić ;).
-
Ledwo żyje...nie chciało mi się ćwiczyć, i prawie przerwałam ćwiczenia- pomyślałam- i tak jak będe chodzić do szkoły to tyle nie będe ćwiczyć- ale nie...dobrnęłam do końca :>.
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ jogurt- 228kcal.
ŚniadanieII:2 jabłka+ nektarynka- 150kcal.
Obiad: udko z kurczaka+ 3 pomidory+ jogurt+ kasza gryczana- 364kcal.
Podwieczorek: 1 chlebek chrupki+ jabłko- 56kcal.
kolacja: 2 kromki chleba+ serek wiejski+ dżem- 192kcal.
RAZEM: 990kcal.
Nie poszłam na piechote do tesco, pojechaliśmy...zaopatrzyłam się w jogurty i koniec :).
Jutro serek czekoladowy!!!!!!!!!! :D
-
smacznego serka, ja dzis dojadam ciasto z wesela, troszke tylko ale zeby sprobowac, i zeby mnie nie ciagnelo potem...
-
Okres...brzuch mnie bolał niemiłosiernie :(, troszeczke się po rynku pokiełatałam z ukochanym i do sklepu. Zrobiłam pyszną sałatkę z majonezem, ale dla mnie z jogurtem...tamta pewnie smaczniejsza :(.
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ jabłko- 191kcal.
ŚniadanieII: serek ( :twisted: ) - 235kcal.
Obiad: pierś z kurczaka+ marchewka+ jabłko+ jogurt- 313kcal.
Kolacja: 3 kromki chleba+ ser biały+ dżem- 241kcal.
RAZEM: 980kcal.
Graham mi się skończył :(, rodzina dopadła się do niego ;(, musze jeszcze poszukać jego kaloryczność na necie, bo mam wątpliwości...
Moje refleksje:
Ostatnio nie moge zasnąć...to pewnie przez głód, co sprzyja moim refleksjom, ostatnio doszłam do tego, że moja otyłość była spowodowana tym, że dla mnie nie liczyła się jakość ale ilość. Np. jest przerwa (szkoła) ide z kumpelą do bufetu, ja biore gigantyczną bułkę słodką (największą, jaką mogłam zobaczyć) a ona batonika za taką samą cenę. Nigdy nie mogłam tego zrozumieć. Boje się świąt, nie chce przytyć. Nic dziwnego, że ludzie mają problemy z wagą- ciągle tylko: wafelki XXL, +20% gratis itp. Chcesz zjeść kawałek czekolady- musisz kupić całą tabliczkę. Chce się nauczyć cieszenia jedzeniem, chce umieć zjeść mało, ale dobrze. To moje postanownienie, jak już skończe dietę to na śniadanko będe jeść np. płatki (kulki czekoladowe? :D) ale nie tak jak kiedyś- 50łyżek do tego troche mleka, bo więcej nie wejdzie. Musze stać się minimalistą, nie dużo, ale dobrze. Wole zjeść coś małego ale smacznego. Oto moja dewiza (przyszła)
A projekt na święta: nie rzucać się na ciasta i pierogi, tylko delektować się nimi...
Rozmawiałam o tym ze swoją mamą, cała rodzina ma z tym problem, nic nie może stać (np. ciastka na stole) bo zaraz będą zjedzone, człowiek rzuca się na nie, bo boi się, że nic dla niego nie zostanie. Postanowiłam nauczyć rodzinę zdrowego jedzenia, a szczególnie siostrę, która jest mistrzynią w zjadywaniu wszystkiego wszystkim. To smutne, jedzenie jest ważne- jak się o nie boisz, że nic dla Ciebie nie zostanie, to wpadasz w paranoje- albo bulimie.
Mam nadzieje, że mi się uda.
-
Cześć Dziewczyny!
Melduję tylko, ze wróciłam do Was po urlopie. Jestem cięższa, ale i tak pełna energii.
Jak tylko ogarne troche pourlopowy rozgardiasz to naklikam cos jeszcze! Pa
-
czesc Celebrainna! czekamy na relacje:)
Nan, wiesz...keidy powiedzialam kolezance ze zaczynam sie odchudzac powiedziala tylko-zacznij od tego, ze to ze ciasteczko lezy na stole nie znaczy, ze wlasnie ty je musisz zjesc.
i to ejst prawda, ale zrozumialam to dopiero na tysiacu, keidy zaczelam przeliczac wszystko, planowac. teraz wiem jak glupio i niezdrowo odzywaialam sie przed dieta! uda nam sie Nan, musi sie udac...zmadrzalysmy ejdzeniowo ze tak powiem i nie mozemy tego zaprzepascic.
-
Witaj spowrotem Celebrianno :).
Wiesz Moniu, ja do tej pory nie rozumiałam czemu tak ważne jest żeby np. zastępować śmietanę jogurtem itp. Teraz- gdy licze skrupulatnie kalorie widze co i jak- jak na dłoni i rozumiem, czemu to takie ważne.
Dla mnie problemem było odmawianie- dają to biore. Dziś szłam do sklepu z siostrą i mamą, siostrzyczka kupiła jakieś ciastka i obydwie zaczęły je wcinać. Ja nie- szkoda by mi było kalorii. Bym to brała jako posiłek, bo tak mam rozplanowane.
Mama mi powiedziała, że do 60kg. moge zejść, dalej nie. W sumie to mi na ręke, bo (a'propos ;) ) ważyłam się iiii...66kg :D jeszcze 6kg :D czyli półtora miesiąca :D. To tak mało, w porównaniu z pół rokiem. Boje się tylko zimy. Non stop urodziny, święta itp. Jak się odchudzałam i naprawde sobie odmawiałam sporo rzeczy to przytyłam kilogram, a może nie? Ważyłam się dzień później, może to tylko woda i zawartość jelit ;). Nie wiem. Nie chce przytyć ;(. Mam nadzieje, że pare dni świąt nie zrobią mi krzywdy ;).
Dziś nie ćwiczyłam zbyt intensywnie, po pierwsze- okres (nawet po mało intensywnej gimnastyce mnie brzuszek troche bolał) a po drugie- niedługo szkoła. Nie będe miała tyle czasu, chce sprawdzić czy tyle co będe ćwiczyć (ok. 20min.) wystarczy, no i dochodzi do tego łażenie. Jutro ide do szkoły zobaczyć o której początek roku, w jedną strone zajmuje mi to 30min, więc myśle, że to wystarczy żeby mieć jakiś wysiłek fizyczny, jak przestane się odchudzać, no i nie wiem jak z basenem, pomyślałam, że będe chodzić raz w tygodniu, a po diecie...? Może też? Zobacze...
Prawie skubnęłam ryż z sosem, ale na szczęście się opanowałam :twisted: , dzięki Bogu za inkę- jakoś po niej czuje się pełna :).
Co zjadłam:
Śniadanie: 50g. musli+ 140g. jabłka- 246kcal.
ŚniadanieII: śliwki- 108kcal.
Obiad: Kotlet mielony+ ryż+ marchewka+ jabłko- 335kcal.
Podwieczorek: 1 banan- 132kcal.
Kolacja: 2 kromki chleba+ makrela w sosie pomidorowym- 186kcal.
RAZEM: 1007kcal. :]
Zwiększyłam kaloryczność chleba, bo zobaczyłam w składzie cukier :/, jestem ciekawa, czy wszystkie chleby graham robi się tak samo...
A na jutro namówiłam siostre na makaron z serem na obiad :>, mam taką ochote, że musze go zjeść!!!!! ;)
-
Nan, nie martw sie swietami. w koncu ejst wtdy czas wolny, mozna pocwiczyc troszke. a jesli sie niestety przyplata ilosek nadprogramowy, to po swietach dieta i sie wroci do dawnej formy, nie?
bedzie jakos, nie martw sie. i gratluje ze nie dajesz sie skubaniom ani pokusow slodyczy! u mnie etz lezy paczka hitow ale ja sie nie dam i wcinam jogurty!
pozdrowionka
-
wpisze tu menu na dzis:
sniadanie: 1/2 bulki zytniej z serkiem turek i pomidorem, 1 paroweczka drobiowa Morliny, -249
przegryzki -jogurt z musli -210 i jogurt owocowy-192
obiad: ziemianczana -179, marchewka do schrupania -35
kolacja-serek twarozek Magda, wedlina drobiowa, pomidor -151
w sumie 1016:)
-
Masz racje Moniu, myśle, że jakbym przytyła ze 2 kilo to szybko wróciłabym do formy. Dziś- gdy szłam do szkoły zapytać się o godzinę rozpoczęcia- wyobrażałam sobie siebie bez diety. Gdy kupie sobie czekolade- postawie na stole. Jak batonik- to nie jakiś dziad XXL tylko mały, skromny, ale za to pyszny ;).
Wcześniej zabraniałam kupowania arbuza i winogrona, bo ma duuużo kalorii i nie mogłabym się go napchać. Siostra znalazła za niecałą 1zł/ kg. więc kupiła 4kg :roll: mówie: więc mamy po kilogramie? :twisted:, ale po głębszym zastanowieniu- u mnie by się zaraz zepsuł...zresztą nie musze się nim napchać, wystarczy że spróbuje (akurat na drugie śniadanko) i wiecie co?? Poskutkowało! Już nie myśle- im więcej tym lepiej- oto przykład mojej próby przemiany. Myśle, że nie będzie efektu jo-jo. Tylko boje się wyjść z bezpiecznej diety, gdzie każdy gram zjedzonego żarełka był skrupulatnie przeliczany...i tak dietetyczka będzie mnie wzywać na pobieranko krwi i sprawdzenie wyników ;), wtedy może mi powie ile mam jeść by nie przytyć. I przedewszystkim- jak.
W szkole remonty, przeszłam się po niej, ma 4 piętra. Codziennie pare razy właziłam na samą górę a potem na sam dół. Akurat rozruszam się, im więcej ruchu tym lepiej ;p. Nawet zatęskniłam do niej...
Teraz się zastanawiam czy przy zmniejszeniu ilości ćwiczeń nie będe chudła wolniej. Wcześniej też tyle ćwiczyłam, czyli 20min. z kasetą, czasami 15min. rano, ale wcześniej więcej ważyłam- więcej spalałam...mam nadzieje, ze w poniedziałek zobacze 65kg, jak tak to będzie oznaczać, że wszystko w porządku. Jutro musze się zmusić do skakanki!!
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ śliwka- 199kcal.
ŚniadanieII: winogrono- 110kcal.
Obiad: makaron+ ser biały+ jogurt+ dżem- 390kcal (specjalnie zjadłam mniej na śniadanko ;) )
Podwieczorek: winogrono+ śliwka- 100kcal.
Kolacja: 2 tyci kromki chleba+ serek wiejski+ dżem- 190kcal.
RAZEM: 989kcal.
Dzień iście dżemowy ;). A jutro żurek :roll:, no cóż zupka od czasu do czasu też musi być ;P.
Zastanawiam się czy dodawać inkę do kalorii, wypiłam dziś dwie...
-
Hej dziewczyny!
Dobry sposób z tym arbuzem... wogóle z owocami jest trochę niebezpiecznie, bo można z nienacka tak od niechcenia pochłonąć z 2 kg arbuza albo kg winogron- a to juz ma sporo kalorii. Ja miałam taki napad na brzoskwinie, bo miałam ich dużo i zaczynały sie psuć, więc wcinałam po 15 dziennie. Uff.. dobrze, że już się skończyły!
A ja właśnie wcinam ciasteczka z otrębów żytnich (swojej roboty). Kalorii to ma 14 na sztukę, więc się specjalnie nie ograniczam. Do tego kawa i jest bosko!
Miłego dnia!
-
Z owocami nie było tak źle, zostało mi się jeszcze 100g. arbuza i tyle samo winogrona :roll: będzie na jutro na drugie śniadanko ;).
Niedługo będzie rocznica. Hmm...tylko czego? Miłości ;). Nie wiem co kupić na tę specjalną okazje swojemu misiaczkowi. Zastanawiałam się nad jakimś drobiazgiem w stylu branzoletka z moim imieniem, albo ramka na zdjęcie. Ew koszulka z jakimś fajnym nadrukiem. Co o tym sądzicie??
Co zjadłam:
Śniadanie: 50g. musli+ 200g. jogurtu 0%- 234kcal.
ŚniadanieII: arbuz- 115kcal.
Obiad: żurek+ jajko+ kawałek białek kiełbasy- 334kcal.
Podwieczorek: arbuz ( ;P)- 115kcal.
Kolacja: 2 kromki chleba+ 2 plasterki szynki+ pomidor+ papryka- 190kcal.
RAZEM:998kcal
Dziś się przeraziłam. Czym? Kiełbasą białą! Biore ją do ręki, patrze- duża, kroje na pół i waże. O wiele za dużo...malusienki kawałeczek miał ponad 100kcal! Przypominam sobie obraz świąt- Marta wcina po pare takich kiełbas, gdzie jedna ma z 300-400kcal :shock: :roll: chyba przez tą dietę niektóre potrawy mi zbrzydną...
-
cisteczka owsiane
Nan - wiesz z tym prezentem to nie wiem co Ci doradzić, bo Ty najlepiej znasz swojego Misia, ale myślę że bransoletka z Twoim imieniem jest fajnym pomysłem :wink:
A w ogóle to gratuluję Ci wyniku....jak ja chciałabym tyle ważyć co Ty .....hmmmm.....no nic walczę dalej :!:
Celebriannko - czy możesz podać mi przepis na te Twoje ciasteczka z otrębów żytnich ? Ja tak kocham słodycze, że na pewno je sobie zrobie :lol: Będę Ci bardzo bardzo bardzo wdzięczna :P
Pozdrawiam Was gorąco,
ciągle walcząca Mała.Żabcia
-
Ja mam już dość odchudzania... tak się zastanawiam, i pewnie moja waga- jak na złość za jakiś czas się zatrzyma, a ja tak liczyłam że został jeszcze miesiąc...boje się że przytyje, bo czeka mnie ciężki okres- matura :shock: :? :roll: . Staram się nastawić na nie rzucanie się na żarcie gdy zakończe dietę...
-
moj misiu byl zachwycony jak dostal ramke na zdjecie i album, w ktorym powklejalam nasze wspolne zdjecia i zdjecia miejsc w ktorych sie spotykalismy na pierwszych randkach...z przypisami ladnymi. ucieszyl sie bardzo.
-
Żabciu - podaję przepis:
1 opakowanie otrębów żytnich granulowanych ze śliwką (bodajże firmy Sante)
1 jajko
słodziku sypkiego ile się chce do samku
można dać miód (ok łyżkę)
Najpierw mikserem ubić całe jajko na piankę, dodać słodzik.
Do tej masy wsypać otręby (1 opakowanie to może być trochę za dużo, więc dodałam łyżkę miodu). To co wyjdzie bedzie lepkie i lekko rozsypujące się. Nabierać łyżeczką porcję i przygniatać ją drugą łyżeczką od góry. Układać powstałe kupki na blachę z folią i do piekarnika (ok 200 stopni) na 10 min. Pilnować, żeby się nie przypaliły. Najlepsze są jak trochę przestygną i stwardnieją. Mi wyszło ok 40 szt po ok 14 kcal. Aha, można dodać tam jeszcze innych smacznych rzeczy, ale to wypróbuję następnym razem. Smacznego. :D Uwaga! Przyspieszają metebolizm, dziś nie wziełam ich do pracy, bo po wczorajszych nie miałam spokoju :wink:
Nan - spokojnie, matura chyba dopiero na wiosnę, więc masz czas, żeby przyzwyczić organizm do nowej wagi :wink: i nie przytyć.
No, dziś już czwartek - jeszcze tylko 2 dni do weekendu!
Miłego dnia! :P
-
Weekend nie weekend, dla mnie ostatnio cały tydzień wygląda tak samo ;). No pomijając fakt że w weekendy przyjeżdża chłopak. ;)
-
No dobra, wyszumiałam się na innych postach. Nie chce mi się powtażać jaka to ja wściekła byłam, bo obiadu nie było, a zamiast niego zjadłam: arbuza przeznaczonego na podwieczorek, potem ryż z jogurtem i dżemem, a potem omlet z 1 całego jajka+ 2 białka (albo 3??) z serem białym, dżemem i połową jabłka. Niby nic a już 410kcal. :shock: przerażona mówie: o nieee...wygląda na to, że ominął mnie podwieczorek, ale za to miałam nadprogramowe 50kcal na kolacje, co przeznaczyłam na kurczaka (który chcąc nie chcąc w końcu się upiekł ;P ). Zjadłam 80g udka (bez skóry oczywiście) i małą kromkę. Z tego wszystkiego nie pomyślałam, że 150kcal to wcale nie jest 250, i jak się skapnęłam, to zamiast zostawić to w spokoju- w końcu najedzona byłam to zjadłam ser biały z dżemem i malusienką kromką. Bez sensu. No nic...
W niedziele nie jedziemy w góry (górę) bo mój ukochany się lekko rozchorował, a ja wzorcowa- kochająca- dbająca o swoje- dziewczyna nie pozwoli jeszcze bardziej się rozchorować swemu młemu. Więc idziemy do kina. Też dobry sposób na spędzenie czas, a i zapomne o jedzeniu i budzie, która niemiłosiernie się zbliża i łypie złym okiem na mnie.
Byłam, jak już wspominałam na innych wątkach w sklepie, szukając prezent dla ukochanego. NIC- kompletnie nic. Nawet nie widziałam jakiegoś śmiesznego kubka i kierowana rozpaczą prawie kupiłam breloczek z misiem, ale pomyślałam: jeszcze czas...coś się znajdzie.
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ jogurt- 234kcal
ŚniadanieII: arbuz+ winogrono- 105kcal.
Obiad: ryż+ ser biały+ jaja+ dżem+ jogurt+ arbuz+ jabłko- 410kcal
Kolacja: udko+ chleb+ dżem+ ser biały- 248kcal
RAZEM: 997kcal.
Może być. Aha- jutro basen, na samą myśl słabo mi się robi- to takie męczące!!!!!! Ale nie dam się...tak jak dziś rano wygrałam walkę ze sobą o 10min. skakania. I 20 pajacyków ;)
-
na szybko
Celebriannko - dzięki za przepis, na pewno niedługo upiekę sobie takie ciasteczka :wink:
Nan - coś podenerwowoana jesteś biedactwo, jak widzę wszystko Cię denerwuje - jedzenie, szkoła, brak prezentu dla ukochanego, basen......może zbliża się okresik ? A jeśli nie to nie przejmuj się - jutro będzie lepiej :lol:
Ja dzisiaj tak na szybko - bo jestem padnięta po caly dniu.....obiecuję jutro napisac więcej.
Pozdróweczki,
Mała.Żabcia
-
Nan - a może płytę z waszą ulubiona muzyką, albo coś co On lubi - jakis gadżet sportowy, samochodowy, muzyczny, turystyczny... to niekoniecznie musi się wiązać z Wami. Ja raz namalowałam lubemu obrazek piórkiem. Do tej pory wisi na ścianie. Może jakaś książkę. Przejdź sie po Galerii, moze coś ci wpadnie go głowy. A wogóle to co go kręci? Może kup sobie jakąś bieliznę sexy, albo jemu :lol:
Żabciu, dodam jeszcze, ze te otrębuski nie są specjalnie słodkie, ale w towarzystwie gorzkiej kawy wydają się słodsze.
A ja mam dziś ognisko, juhu!
-
Nie, nie, nie- ja nie jestem nerwus! Co to to nie ;P.
Dziś dzionek o wiele lepiej się prezentuje :). Co prawda rano chwila zwątpienia, już miałam zrezygnować z 10min skakania, bo pomyślałam, że w końcu na basen ide, ale na szczęście- bo nikogo nie było :> - weszłam na wagę. Wiem- to nie był dzień ważenia, ale tak z ciekawości i co widze? 65kg!!!!!! :D:D, no co prawda troszeczke w połowie, ale co tam, w dzień ważenia będzie 65 na 100% 8), z tej radości oczywiście odrazu wzięłam się za skakanie, niestety...owsianka zaczęła mi się przypalać, więc skakałam tylko ok.9min, ale to i tak dobrze w sumie...
Stanęłam przed lustrem nago. Zobaczyłam może nie ideał- brzuszek cały czas lekko wystaje, ale spodobało mi się. Wcięcie w talii jak należy :>, tylko ja jakaś dziwna jestem...bo mam dwa wcięcia :shock: jeden na pasie, a drugi na biodrach. Może to od za ciasnych spodni ?(teraz są za luźne :>) Może samo zniknie :].
Prawie na basen nie poszłam, jakoś takoś mi się nie chciało- to naprawde jest męczące!- ale, jako że jestem bardzo ambitna i też moje ambicje są wygórowane- poszłam. Jakiś facio mnie wkurzał, bo musiał akurat wleźć na MÓJ tor. Byłoby wszystko ok, gdyby nie to, że pływał jakby robił mi na złość- tak żeby mi woda do oczu wlazła, żebym się zachłysnęła nią i w ogóle :evil: , uciekłam od niego ;).
W przebieralni szok: baba bez kompleksów. Zupełnie. Stała nago, na pupie zero cellulitisu i w ogóle- ja też tak chce ;P.
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ jabłko- 224kcal.
ŚniadanieII: 4 tekturki (male...)+ 1 łyżeczka dżemu- 92kcal.
Obiad: 50g. grochu+ 70g. marchewki + pół buliona+ 100g. ziemniaków+ 20g. cebuli- 290kcal.
Podwieczorek: 200g. jabłka+ 2 tekturki+ dżem+ jogurt- 166kcal.
Kolacja: 2 kromki chleba graham+ pomidor+ 2 plasterki polędwicy- 198kcal.
RAZEM: 970kcal.
Nie chciało mi się dobijać do 1000. Już to chyba nie jest moją manią ;), mogłabym zjeść jeszcze CAŁEGO pomidora, ale po co? Skoro nie byłam głodna (a to dopiero:D).
Jak zauważyłyście na obiad grochówka. Zrobiłam sama- nie gotowana na kościach :>, starałam się przyprawić wszystkim byle nie solą, ale naprawde nie wiedziałam co tam dać..może mi podpowiecie jakie są zamienniki soli?? W końcu trza się zdrowo odżywiać :>
-
Wszyscy pouciekali gdzieś na weekend. Też miałam uciec, ale nie mam z kim. Tzn. mam nadzieje zaraz mieć z KIM, ale ten KTOŚ nie zjawia się od hmm...3godzin. Czekam...i czekam...i nic ;(.
Dziś stanowczo za mało ruchu, jedynie kiedy wystawiłam twarz na słońce to z psem na 5min, miałam połazić z chłopakiem, ale jak zauważyłyście- NIE MA GO!!
AAAAA!!!! Zaraz zaczne panikować!! Tylko spokojnie...wszystko będzie dobrze...na pewno ( ;( )
Co zjadłam: (czy to ważne??)
Śniadanie: 50g. musli+ arbuz -244kcal.
ŚniadanieII:jabłko+ 1 tekturka+ dżem
Obiad: mięso mielone+ pomidor+ marchewka+ cebula+ kasza gryczana+ jogurt+ papryka- 363kcal.
Podwieczorek: 3 tekturki+ dżem- 73kcal.
Kolacja: kukurydza+ 1 kromka chleba+ polędwica+ pomidor- 193kcal
RAZEM: 983kcal.
Od poniedziałku jade na płatkach owsianych- musli zostało na tyle, żeby zjeść go z jogurtem, tak też zrobie. Arbuza już nie jem- po nim głodna jestem, więc buntuje się w sztabie dowodzenia i chce jabłka!!!!
I ser chudy...żółty...
I SWOJEGO MISIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
czesc Nan
a mi dzis jakos nieenergetycznie, chyba zaraz pojde spac. zero cwiczen dzis, a wczoraj myslalam ze padne przy kasecie....jakos ciezko...dieta tysiac, ak trzeba ale tez znia ciezko...oj, slabne. ale msuze dac rade, musze!
-
Cześć NAN! Nazwałam Cię tak jak inni ,ponieważ bardzo mi się podoba i jest krócej. Przeczytałam przed chwilą Twoją historię ,którą opisałaś na pierwszej stronie,parę wątków wydało mi się znajomych.Jako 17- latka też miałam podobny kryzys,jednak powodem nie byla moja waga( wtedy 52 kg),lecz dużo różnych problemów ,które się nawarstwiły ( może kiedyś będę mogła o tym napisać) .Teraz mam 33 lata 160 cm wzrostu i 63 kg wagi .Bardzo chcę schudnąć do 50 kg.Wiem ,że dzięki ludziom na forum może mi się to udać.Jestem na diecie BIKINI i chcę ją kontynuować.Postanowiłam zaglądać na Twoj post dołączając się z moim odchudzaniem.Od 17 sierpnia schudłam 4 kg
i zostało mi jeszcze 14.Serdecznie pozdrawiam !!
-
Dzięki dziewczynki za napisanie czegokolwiek, bo zastanawiałam się czy ktoś tu jeszcze zagląda.
Wczoraj z nerwów w końcu poszłam z tatą do sklepu, który mieści się dość daleko- kupiłam sobie ser light, ale nie wiem czy on taki light skoro ma 222kcal.100g :? ale mialam taką ochotę na ser!! No ale nieważne, gdy wrócilam misiu już był :D, okazało się, że musiał dłużej zostać w robocie, więc uzyskał odemnie przebaczenie.
A dziś duuużo ruchu. Najpierw targ- pare godzin kręcenia się, ale za to mam spodnie dresowe, pisaki żelowe, etui na okulary ii..yyyy...hmm...to wszystko:), A! Chyba z pół kilo śliwek :D! Kocham śliwki! Normalnie namówiłam mame na śliwki, kupiła 2kg, to ja żeby się zabezpieczyć wzięłam śliwki na swoją półkę w lodówce (tam wszystko moje- niskokaloryczne). No i mam sporo gruszek od ukochanego :D, je też musze gdzieś schować...Wiem, pewnie myślicie, że zwariowałam, ale myśle, że to najlepszy sposób na ludzi, którzy na "hurra" zjadają wszystko co kupili. A to niezdrowe. Nie wiem jak zrobić po diecie, mam zamiar kontynuować jedzenie rano zupki mlecznej- tzn. płatki z mlekiem, ale mam dylemat: namówić mame na kupno czekoladowych kuleczek, które prawdopodobnie znikną w dwa dni (już tak pare razy było, tylko, że z płatkami z miodem i orzeszkami :?), czy samemu kupić i chować. Nie powinnam chować: wcześniej ukrywałam się z jedzeniem, i popadłam w chorobe (otyłość), ale znowu jak będe się gorączkować, czy mam co jeść, też można zachorować. Moja siostra (dodam) ma bulimie i nie chce się wyleczyć -najwyraźniej. Co robić?? Ma ktoś pomysł?
Co zjadłam:
Śniadanie: jogurt+ musli- 196kcal. (tym razem nie owsianka ;P)
ŚniadanieII: princessa!!!!!! Kokosowa!!!!!!! Mniam!:D (dzień rozpusty 8) )- 205kcal.
Obiad: kapusta+ koncentrat pomidorowy+ kasza gryczana+ schab= 346kcal.
Podwieczorek: nie był, zamiast tego duże śniadanieII ;)
Kolacja: 2 kromki chleba graham+ ser żółty ;P+ polędwica+ pomidor- 210kcal.
RAZEM: 957kcal.
Wiecie, z tymi słodyczami to nie ma żartów, najpierw miałam spisane, że princessa ma 222kcal, ale dla 40g. może chodziło o princessęXXL? W każdym razie sprawdziłam na stronie nestle i obliczyłam.
Byłam w kinie na garfildzie. Mój miły chciał, ja wolałam osadę :?, ale ten kot przypominał mnie :P, prez niego mam ochotę na lasanię (nie wiem jak to się pisze):evil:
-
Nan! Hej! No sory, ale ja mam dostęp tylko w tygodniu. Jakbym miała w domu to już bym popadła w nałóg internetu, wierzcie mi, już kiedyś tak miałam.
Nan , gdzie chodzisz na basen? Ja chodziłam kiedyś na teatralną (brrr, syf) i na szkolny na Nowym Dworze (do 118?) ale wszędzie mnóstwo osób. Ja też nienawidzę kogokolwiek na moim torze! A tym bardziej 4 osób!! :evil: Teraz wyprowadziłam się do Oleśnicy i dojeżdżam na basen do Jelcza. Jest świetny, nowiutki, czyściutki i ludzi jest niewiele. W sobotę o 20 były zajęte 4 tory! :shock: i na dodatek włączyli oświetlenie w wodzie. Było zajefajnie! Niestey kosztował 8 zł/godzinę, ale od czasu do czsu warto! Może będę chodzić tam co 2 tygodnie, a w pozostałe w Oleśnicy (jak wyremontują)
No a co kupiłaś lubemu w końcu? Jestem ciekawa!
Aha - sól! Kup sobie sól dietetyczną - Wieliczka - opakowanie w formie solniczki - ok 2 zł. Zawiera potas (chyba) co powoduje, że nie zatrzymuje wody w organizmie. Ja nie wyobrażam sobie kuchnni bez soli, więc to mnie ratuje!
Z kupowaniem płatków namów rodzinę, żebyście kupowali płatki 1 op dla nich i 1 dla ciebie. Im niech starcza na tydzień a tobie na 2!
-
wlasnie, z platkami celebrianna ma swietny pomysl. a Twoja siostra wtedy niech am powiedziane, ze ta jest Twoja paczka i jak zje swoja to neich smaruje do sklepu a nie tyka sie Twojej :) a kuleczki wcale nie sa najlepsze, wolalam jaśki mleczne :) ale teraz to juz nie jem takich zupek bo m sie robale zalegly w kaszy i musialam cala szafke wywalic bo sie poroznosilo bleeeee jak w owsiance zobaczylam gasienice to mi se odechcialo dodatkow do mleka na dluuugo! wiec maszplus ze u ciebie szybko znika jedzonko, bo sie chociaz nie rozbestwia jakies male paskudne robalki!
czytalyscie artykul na onecie o otylosci dzieci? masakra. a ja widzialam takie dziecko ostatnio, z tata jak atleta, mama lufa ze az milo popatrzec, a dziecko sluchajcie, taka dziewuszka, o matko po prostu plakac sie chcialo. ale tak to sie konczy, jak babcie dokarmiaja i wiecznie rozpieszczaja slodyczami. ja jako dziecko bylam szczuplutka, przytylam dopiero w polowie podstawowki, w okresie dojrzewania, ale mialamt tylko nadwage, a potem przerodzila sie w otylosc po tych moich chorobskach no i teraz wreszcie sie z tego elcze. jest 68 co zoabcza, ze za 3 kg osiagne swoj koleny, juz trzeci mini cel (najpierw bylo do 75, potem do 70 a teraz do 65) i bede decydowac czy i ile ejszcze. buziaki acha, Nan, a co kupilas??
-
Tak Moniu. Z otyłymi dzićmi jest problem, ale to wyłącznie wina rodziców. Mnie trafia szlag, gdy widzę taki komplecik - rodzice i dziec i otyłe i jeszcze zamiast ruszać się to wcinają jakieś najtłustsze rzeczy. Miałam taki komplecik na wczasach. Może brzmi to bardzo nietolerancyjnie, ale oni tylko krzywdzą dzieci. Ja też byłam "dokarmiana", bo tłuste dziecko to zdrowe dziecko i efekty widac do dziś (dziś trochę mniej). Ja jeszcze nie mam dzieci, ale nie zamierzam karmić je na siłę, jak nie chcą to zjedzą później. No i zdecydowanie mniej słodyczy. Znam takie maleństwo karmione głównie czekoladą. :shock: A poza tym wyobraźcie sobie, ile my, dorosłe kobiety, odmawiamy sobie słodyczy, żeby nie przytyć. Jak zjemy batonik, wafelka, to mamy wyrzuty sumienia, a takie dzieci potrafią bez najmniejszych problemów wciągnąć z 10 takich batoników, lodów, gofrów, itp. Wiem, że mają też więcej ruchu, ale większość odkłada się. Napiszcie co o tym sądzicie.
-
u mnie, jak bylam mala to nie bylo czegos takiego. jesli juz bylo cos slodkiego, to ciasto roboty mamy, w niedziele i wcale nie bardzo slodkie, tylko z owocami. albo robila nam kisiel czy budyn. a na takie waflki, batony itp wtdy po prostu nie mialo sie ochoty. ewentualnnie w szkole juz jadlam drozdzowke na drugie sniadanie. a dzien faktycznie slodyczowy byl w urodziny i swieta. mozna bylo zjesc co sie chcialo, ale zawsze jadlam ile moglam a nie na opchaj sie...
a teraz? widze dzieci wpieprzaja ciagle chipsy (makabra! ja rozumiem raz na czas ale ciagle?!!), jedza codziennie czekolady czy inne batoniska okropne i co najgorsze-fat foody. jak sie pojdzie do centrum to sa wycieczki dzieci, przedszkolaki, mlodsze ze szloy i cala grupa happy meals z mcdonaldsa. bo sa tak ustawione wycieczki, ze obiad jest wlasnie tam . i raz na czas spoko. ale ciagle??!!! sa dzieci ktore zawsze pos zkole naloda albo frytki do mcdonalda. a gdzie owoce? gdzie warzywa? gdzie opanowanie?
tez dzieci nie mam, ale nie wyobrazam sobie, zeby moaj pociecha byla bez kontroli z tym co i ile je! nie chce zeby potem miala taki problem jak ja, zeby za nia wolail grubas! i zeby miala kompleksy! w zyciu na to nie pzowole. zwlaszcza, ze w tym artykule napisali, ze otyla mama obciaz genetycznie tendencja dziecko, wiec tym bardziej bede go pilnowac. oczywiscie slodycze tez, ale z rozsadkiem!!!
-
Faktycznie, nie było kiedyś takich słodyczy, jak dziś. Na deserki były budynie i kisiele, no i ciasta domowe. W sklepach zwykłe herbatniki, nawet kiedyś czekolady prawdziwej nie było tylko "wyroby czekoladopodobne". Ale nie ma co żałować, to był koszmar. Teraz koszmarem jest to, że te słodycze są tak łatwo dostępne. Może dzisiejsi młodzi rodzice pozwalają na częste ich kupowanie dlatego, że sami kiedyś nie mieli takiego wyboru. Nie wiem, ale ja zamierzam odżywiać racjonalnie siebie i całą rodzinę. Ciekawe tylko, jak do tego wtrącą się moi rodzice, którzy mojego psa potrafią rozpieścić na umór...już widzę ich miny: jak to? dziecku batonika nie kupisz?!
-
Dziś dzień był (jeszcze się nie skończył :/ ) okropny. Miałam wszystko zaplanowane!!: do sklepu po buty na wf, później galeria dominikańska, żeby w końcu coś chłopu kupić (mam jeszcze czas ;) ) a tu NIE!. Przyszedł tata- noga zwichnięta, pogotowie. Jak same wiecie na pogotowiu człowiek zniesie jajo i i tak to nic nie da. Na szczęście wzięłam drugie śniadanie, ale i tak byłam potwornie głodna, więc uciekłam z tamtąd, kiedy dziadek przyjechał, żeby odwieźdź mojego tatę do domu. Nie mógł chodzić, noga w gipsie :?.
Macie rację, ja przytyłam najbardziej gdy wyszły na świat snickersy, princessy itp. I do tego za ok. 1zł możnabyło coś takiego kupić: coś akurat na moją kieszeń. Wcześniej zajadałam się ciasteczkami be-be (mama łaskawie kupowała ;) ) i ciastem domowej roboty. Ja nie planuje dzieci, jak będe je miała też nie będe je zapychać- jak nie chcą to nie, ale nigdy nie chce zrobić błędu: najpierw coś słodkiego, zamiast obiad.
-
Byłam w sklepie i kupiłam sobie inkę- bo miło zapycha mój żołądek- i herbatkę owocową 8).
Dzisiejszy dzień, jeżeli chodzi o jedzonko był pod znakiem- pyyyyycha!!!!. Pierwszy dzień jadłam owsiankę z samych płatków owsianych i powiem wam- nie zamienie ich na nic innego!!! Są przepyszne! I tak bajecznie mało kalorii że aż szczena mi opadła, dalej nie moge w to uwierzyć ;D, zrobiłam troche za gęstą, z 50g. i półtora szklanki wody, ale jutro zrobie z 40g. płatków i 2-ch szklanek wody, zobaczymy co wyjdzie ;).
To nie koniec pyszności.
Co owsianki zjadłam śliweczki, o których już mówiłam i-no niemożliwe pyszniusie, miód w gębie :D, co prawda dwie miały robale, ale co tam ;), zdaża się- to oznacza, że żadna tam chemia ich nie skalała ;P. No i gruszeczka z działki mojego przeukochanego...mmm...zjedzona na pogotowiu :? ale i tak przepyszna :D!
No i makaron...sam w sobie jest pyszny...zjadłam troszeczke (ale nie bijcie mnie, wkurzona i głodna byłam :( ) -tzn. skubnęłam wersję dla nieodchudzających, na szczęście nie zjadłam kiełbachy. No i chyba jeszcze bardziej mi się żołądek skurczył...po dwuch kromkach z "czymś" i wypitej czerwonki (pu-erh :/ ) byłam pełna że aż miło ;D, zaczynam się coraz mniej bać o przytycie, w życiu bym nie zmieściła tyle ile wcześniej jadłam! (nawet gdybym chciała ;P ).
Waga troche mnie zestresowała...pewna siebie wlazłam na nią a tu: 67kg. :shock: ja oczywiście panika, nawet pomyślałam: może lunatykowałam w nocy i się nażarłam?? Ale później, po powtórnym kibelku pokazała łaskawie 65kg...
Teraz będe się bać :(
Co zjadłam:
Śniadanie: płątki owsiane+ śliwki- 252kcal.
ŚniadanieII: gruszka- 88kcal.
Obiad: makaron+ kapusta gotowana (miały być łazanki, ale z wiadomych powodów nie zdążyłam zrobić :?) - 320kcal.
Podwieczorek: śliwki :D- 98kcal.
Kolacja: 2 kromki chleba graham+ ogórek+ ser biały+ polędwica- 204kcal.
RAZEM: 962kcal.
W sklepie chciałam zobaczyć coś na prezent, ale nic nie było :cry: , nie wiem co robić :C.
AA...właśnie- wielkie dzięki dziewczynki za pomysł z tymi płatkami!! Jesteście kochane! Pomyślałam jednak inaczej: kupi mama, najwyżej jak się skończą to będe protestować o następne: mają być 8).
Na basen chodze na teatralną, nie wiem czemu celebrianno mówisz, że brudny- może kiedyś tak, teraz jest tam czyściutko i mi się podoba. Oferta wakacyjna: 7zł za ulgowy, nie wiem jak od września :/
-
Wracając do tematu -otyłe dzieci ,to ja byłam chudzielcem do matury,a póżniej zaczęło się wszystko zaokrąglać ,nigdy nie jadłam słodyczy ,bo nie było ich w sklepach ,na święta mama kupowała jakieś czekolady niemieckie od kogoś ,ale i tak mi wydzielała po jednej kosteczce,właściwie moja mama i wszystkie jej siostry cały czas się odchudzają ,to chyba jest uwarunkowane genetycznie i co ciekawe wszystkie były chude do 20 roku życia ,póżniej przemiana materii tak się spowolniła ,że zaczęły tyć i ja mam to samo,kiedyś jadłam dużo i jakoś to spalałam a teraz niestety muszę się bardzo ograniczać.
-
Witajcie dziś!
NAn - pisałam, że brudny, bo chodziłam tam w ramach w-f na studiach i wtedy było brudno (jakies zielone glony, brrr), ale to było kuuuupę lat temu i może się zmieniło, ale jest fakt, że we Wrocławiu nie ma porządnych basenów, aż wstyd! Tyle mieszkańców! Nic dziwnego , że jeżdżą do Jelcza albo Leszna! A mogliby tyle kasy zarobić!
Kaczorynko, miło, że rodzina dbała o wagę swoją i dzieci, to rzadkość, oby takich było więcej. A może własnie gdy wyleciałaś z rodzinnego gniazda i miałaś możliwość sama robić zakupy to wtedy cię poniosła radość jedzenia słodkości?
A tak z ciekawości, jak karmisz swoje dzieci? Pytam, bo kiedyś też będę miała dzieci.