Gruba zrozpaczona błaga o wsparcie i pomoc :(
Witam Was serdecznie.
Coraz czesciej dociera do mnie jaka jestem gruba!!!Dookola slysze jaka ja bylam zgrabna i ladna. Jak sie upaslam i zebym wziela sie w garsc.Czemu tego nie zrobie?Boze chyba brak mi silnej woli.Mieszkam z chlopakiem ktory tez ma problemy z waga i to nie male. Jednak nie ma najmniejszego zamiaru sie odchudzac :(.Z tego powodu jest mi jeszcze ciezej.
Gdy zagladam do swojej szafy i widze te olbrzymie spodnie to w moich oczach pojawiaja sie lzy :( i nie sa to lzy szczescia :(.Pamietam jak wstydzilam sie 5 kg nadwagi.A teraz.....marze o tym aby tykle wazyc.nie wiem dokladnie ile powinnam wazyc ale chcialabym cos okolo 62 kg. Moze ktos kto zna sie na tym lepiej powie mi czy to odpowiedni cel mojego odchudzania?
Kochani blagam was o pomoc. Czytam forum od jakiegos czasu. Kiedys nawet cos tu napisalam. Zazdrosze Wam wszystkim ze macie tu kogos kto was wesprze w trudnych chwilach. Ze jest ktos kto oprocz ciaglego dokuczania z powodu kilogramow wyciagnie do WAs pomocna dłoń.Pomozecie mi???????
Re: Gruba zrozpaczona błaga o wsparcie i pomoc :(
Kasiu! Przyszła mi do glowy jeszcze taka refleksja na temat tego, co napisałaś...
Cytat:
Zamieszczone przez kasiulao
Ze jest ktos kto oprocz ciaglego dokuczania z powodu kilogramow wyciagnie do WAs pomocna dłoń.
Wiesz... Co jakiś czas trafia się jakas złośliwa osoba... Ale trzeba byc silnym. Ja np. poradziłam sobie z dogryzkami (mi tam głownie dogryzają nieznajome osoby płci męskiej w necie - no, zdarzyło się przynajmniej 3 razy). Udało mi się totalnie wyjść ze zdołowania jak na "jesteś gruba" odparowałam "z całym szacunkiem - może i jestem gruba, ale i tak mam lepiej niż ty, bo ja mogę kiedyś schudnąć, a ty głupi pozostaniesz niestety na zawsze".
Nie rozumiem, jak można być takim impertynentem w stosunku do nieznajomych ( zreszta w ogóle nie rozumiem chamstwa), by mówić im, że wyglądają tak, a tak? Co innego jak mama powie "kochanie przytyłaś, zrzuć trochę". Ona mówi dla mojego dobra... Ale OBCY?
Niemniej jednak - teraz już zawsze stosuję tę regułkę dotyczacą głupoty. I lepiej mi z tym. Bo prawda jest taka, że ja rzeczywiście schudnąć mogę. Najwyżej w ostateczności będę jadla 400 kcal a schudnę - jeśli nic innego nie będzie działać.
A skoro ktoś nie rozumie, że otyłość nie zawsze jest spowodowana obżarstwem (bo nie zawsze), czy niedbalstwem (bo przecież same wiemy, że czasem są to hormony, czasem zmiany chorobowe, czasem ciąża etc) to ma problemy z percepcją i to on ma problem, a nie ja. :P