-
Czesc Skarbie ,widze ,ze srednio ciekawie z nastrojem...:(
Ja podpisuje sie z koleji pod Notka i dziewczynami ,moze taka przerwa jest Ci potrzebna ,zeby sie pozbierac w sensie dietkowym.Bo poki co jesz i masz wyrzuty sumienia i humor coraz gorszy ,wiec moze lepiej przerwac na troche i wrocic w pelni sil:)
przemysl to ,zastanow sie i zadecyduj ,my tu jestesmy ,czekamy wspieramy i postaramy sie pomoc :)
Trzymaj sie dzielnie kruszynko :* milego dnia
-
KOCHANIE I JAK DZIS SAMOPOCZUCIE !!!
MAM NADZIEJE żE LEPIEJ .......................
REJAZZ- WRóć DO NAS , :oops: :oops: :oops: :oops: BEZ CIEBIE TO NIE TAK SAMO !!, TY ZAWSZE POTRAFISZ NAS WSPIERAć
NIE PORADZIMY SOBIE BEZ CIEBIE :cry:
PS. TO CHYBA JAKIES PRZESILENIE WIOSENNE DZIAłA, BO JA TEZ CZęśCIEJ SIEGAM PO ZAKAZANE RZECZY , NA KTóRE WCALE N8IE MAM SZCZEGóLNEJ OCHOTY !!!!!
I ZGADZAM SIE Z DZIEWCZYNAMI - POTRZEBNY JEST ODPOCZYNEK , ALE MąDRY
JA NA POCZąTKU DIETKOWANIA , MIAłAM PO DWIE GODZINY RUCHU DZIENNIE .............I CO ....................... ZNIECHęCIłAM SIE BO ZA DUżO WYRZECZEń , I ZA DUżO CZASU MI TO ZABIERAłO , A PRZEDE WSZYSTKIM ODBIłO SIE TO NA RODZINIE , - WIESZ O CZYM KLIKAM , !!!!!!!
KłOPOTY Z ADASIE TO PO CZęSCI MOJA WINA !!!! ZA MAłO POśWIECAłAM MU CZASU , KONCETRUJąC SIE WYłACZNIE NA MOIM ODCHUDZANIU :twisted:
NA DłUżSZA METE TAK SIE NIE DA , !!!!!!!!
WIęC USZY DO GóRY BEDZIE DOBRZE !!
TYLKO ODEZWIJ SIE CO I JAK , BO NA PRWDE MARTWIMY SIE !!!!!
-
Rejazzz
przejrzałam wszystkie Twoje zdjęcia i jestem pod megawrazeniem.
w tak krótkim czasie osiągnełaś takie efekty
ze nie mogę się po prostu doczekać pojtrza, kiedy pewnie będziesz robiła kolejne zdjęcia! :)
szczerze Cie podziwiam i pozdrawiam
Ania :)
-
Cześć cześć, muszę coś napisać, bo popatrzyłam na mój brzuch i jestem na siebie zła i czuję się... żałośnie (chyba to najlepsze słowo) że do tego doprowadziłam. Wczoraj jadłam wszystko i w ilościach niekontrolowanych, aż mi nosem wychodziło. Głównie chleb z dżemem, były też parówki, wykończyłam zapas lodów, pozostałości po wielkanocnych ciastach i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, CO zjadłam i ILE zjadłam.
Napisałam mojemu A., że się objadłam znowu, a on na to do mnie co takiego zjadłam, no to wymieniam... On mi mówi na to, że tak to jest jak ktoś ma za dużo wolnego czasu. Oraz że jest na mnie zły. A dalej to już może w formie dialogu napiszę, bo wygodniej:
R: Obiboczę się, bo nie mam pracy i ciągle nie wiadomo, co z nią, jestem chora, nie daję rady na studiach i nie widzę sensu w robieniu czegokolwiek.
A: Ech, ale to już przestań się obżerać dziś, bo jeszcze tylko brakuje, żebym ja był na Ciebie zły.
R: Ale nie rozumiesz, że to jest ponad mnie i że nie umiem powiedzieć stop?!
A: Nie opowiadaj głupot.
A to "nie opowiadaj głupot" działa na mnie tak samo jak "weź się w garść" - czyli jak płachta na byka i nie dałam już mu dokończyć tylko napisałam "dziękuję za pomoc" i zamknęłam icq... Dobijają mnie te rozmowy na odległość i brak zrozumienia. Czy to tak trudno zrozumieć, że czasem się je nawet jak nie smakuje, nawet jak nie ma się ochoty więcej jeść ani jeść tego co się je? Że to taki mój przyjaciel, że jak poczuję że mam pełno w brzuchu to chociaż przez chwilę będzie mi lepiej i poczuję się, jakbym nie była sama ze swoimi problemami?
Wiem, chyba wypisuję straszne głupoty ale taki właśnie mętlik mam w głowie. Jeszcze przed północą poszłam spać ale przez kilka godzin nie mogłam w ogóle zasnąć - odzwyczaiłam się od pełnego brzucha a spać na plecach nie potrafię. Przewracałam się z boku na bok, myślałam o wszystkim i nie doszłam do żadnego wniosku. Wydawało mi się tylko, że chcę dalej walczyć, nie chcę żadnych przerw ani dawania sobie luzu bo nie znam umiaru pod tym względem.
Dzisiaj się obudziłam, miałam dobry humor nawet bo tagotta wróciła na forum a to moja pierwsza i największa motywatorka tutaj... zjadłam normalne śniadanie i poszłam z mamą do sklepu - szukała prezentu dla koleżanki z pracy i butów dla siebie i miałam pomóc. Tylko że obok był Kaufland i weszłam w poszukiwaniu parówek fitness a wyszłam z paczką ciastek w czekoladzie i wafelków śmietankowych. I drożdżówką.
Drożdżówkę wrąbałam jeszcze w drodze na przystanek autobusowy, po drodze w autobusie i od autobusu do domu zjadłam prawie 2/3 tych ciasteczek. W domu zagryzłam to dwiema pajdami chleba z serem wędzonym i mam już na koncie plus minus 1350kcal. A wstałam pięć godzin temu :roll: :roll:
Patrzę na mój brzuch jak bania, źle się z tym czuję.... i mam ochotę iść po te wafelki, żeby się poczuć lepiej. Tak tak, pod tym względem nie potrafię się nauczyć na własnych błędach.
Do wizyty u lekarza jeszcze dwa tygodnie, do spotkania z Andym jeszcze więcej (o ile on w ogóle będzie chciał mnie jeszcze oglądać...). Nie widzieliśmy się już miesiąc i jest mi tak cholernie ciężko. Myślałam, że to było ciśnienie przedurodzinowe, ale urodziny minęły, postarzałam się, mam 25 lat i zero na koncie i nic się nie zmieniło. Jak było ciężko tak jest.
Obgryzłam też wszystkie paznokcie a udało mi się już takie fajne zapuścić... :roll:
No i już nie wiem, co mam robić. Chciałabym wyjść z domu ale jest nadal zimno, więc spacery odpadają. W centrach handlowych umieram ze stresu ze względu na swój wygląd. Na pocieszenie sobie nic nie kupię bo nie mam za co. Uczelnia = stres do kwadratu.
Naprawdę nie wiem co robić!!!
Próbowałam sobie poprawić humor jakimś drobiazgiem - mama w ramach spóźnionego prezentu urodzinowego kupiła mi najnowszą książkę mojej ukochanej Chmielewskiej - nie potrafię się skupić na czytaniu.. :? :roll:
Zakręciłam sobie włosy na wałki i jako baran też się sobie bardziej nie podobam. I zdjęcia nie sprawiają mi frajdy bo słońca za mało. I to i sramto.
NIENAWIDZĘ MARUDZIĆ, NIE CHCĘ!!!!!
Mam nadzieję że dziś zjem tylko coś lekkiego na obiad/kolację i więcej nic.
Przede wszystkim muszę się wcześniej budzić bo marnuję pół dnia na to dosypianie i przewracanie się w łóżku. I to tą najlepszą połowę dnia!
Meg jak szukasz niedrogiego aparatu to polecam Canona Powershota lub IXUSa (ja mam a95 ale teraz są lepsze i tańsze). Nowy taki już dość dobry kosztuje na pewno poniżej 1000 (a jeśli kupisz na allegro to sporo zaoszczędzisz) a aparaty z tej serii robią bardzo sympatyczne zdjęcia, jakość jest bez zarzutów, mają obrotowy ekranik LCD i łatwo robić zdjęcia samej sobie... Ja mam swój ponad 2 lata, zrobiłam nim 50 tysięcy zdjęć i ani razu nie miałam z nim kłopotu (odpukać w niemalowane!).
Jeśli chcesz to mogę Ci dać link do moich zdjęć - popatrzysz i uznasz czy takie coś Ciebie satysfakcjonuje :)
A ja wam wkleję dwa zdjęcia robione właśnie moim aparacikiem.
Ja jako baran (no, przez noc się nieco rozprostowało) z dziwną miną:
http://farm1.static.flickr.com/217/4...cd48373f97.jpg
I jeszcze jeden tulipan od środka:
http://farm1.static.flickr.com/204/4...83c0432b0c.jpg
-
Ojacie ale notkę wyprodukowałam kilometrową :shock: :shock: :shock:
Przepraszam!!! :oops:
Ale jest tego jeden pozytywny efekt - już mi nieco lepiej..
-
jeju Rejazz wraz z kazda linijka ,ktora przeczytalam narastalo moje przerazenie ,przeciez daj spokoj nie jest tak ,ze wszystko jest beznadziejne i bezsensu i nic nie jestes warta ,a takie wlasnie rzeczy napisalas. Dosyc besztania sie i to natychmiast ! "wez sie w garsc" (to taki glupi zart sytuacjyjny)
Z drugiej strony tak sobie mysle ,ze dokladnie tak samo mialam jakis czas temu- nie dostalam sie na wymarzone studia ,kasy zero nawet jak mialam propozycje jakiejs pracy ,gdzie bym zarobila ta glupia stowe na procmocji to mi sie nie chcialo ,bo po co wychodzic z domu ? caly czas sie paletalam po domu nawet myc mi sie nie chcialo rano jak wstawalam,bo przeciez po co krzysiek wracal o 18 do pracy ,siedzielismy w domu ,bo zmeczony i tak dzien za dniem...Totalna porazka. A pozniej stwierdzilam ,ze nie moge tak. Zapisalam sie na kurs ,praktyki i teraz jest ok i juz nie dopuszcze zzeby tak sie czuc .I chcialabym ,zeby Ci bylo lepiej,bo jestes super dziewczynka ,juz troche Cie poznalam ,widzialam jak bylo pozytywnie jak mialas sile do dietki ,jak pieknie Ci szlo i motywowalas mnie jak nie wiem co.
Kochana prosze nie daj sie wciagnac w wir beznadzieji!!
wyzalaj sie ile dusza zapragnie ,ale daj nam tez troche z tej naszej mega turbo pozytywnej Rejazz jaka jestes :))
-
Madzik :) Fajnie , że napisałaś :) Mimo , że nieoptymistycznie to sama stwierdziłaś , że już Ci lepiej :) :) Czasem warto się wygadać :) Cieszę się , że Tagotta wróciła ,może ona Ci poprawi humorek :) :) :)
No i za dwa tygodnie spotkasz się z lekarzem , który na pewno Ci pomoże :) :) :)
I marudź sobie do woli , to pomaga :) Nie wstydź się , że Ci smutno i źle :) Nie jesteś sama :) Większość z nas na tym forum tak miała lub ma :) :)
Pozdrawiam Cię gorąco :) :) :)
-
PISZ SKARBIE JAK CI ŹLE PISZ ILE WLEZIE........LEPSZE TO NIŻ DROŻDŻÓWKA ZAGRYZIONA PAROWKĄ SERDECZNIE POZDRAWIAM -TZN MOJE LEPSZE JA..TEŻ WROCILAM NA DROGĘ CNOTY DIETKOWEJ
-
Ej Rejazz! Przeciez wcale tak nie jest. Wcale nie jest tak beznadziejnie jak to przedstawiasz! Pomysl o tym co lubisz i co Ci sprawia przyjemnosc. Zrob liste tego i potem zrob to co dasz rade zrobic w tym momencie! moze kapiel z piana!! albo ogladniecie zdjec z dziecinstwa! albo podlanie kwiatkow! albo potanczenie! albo stanie na glowie! albo ogladanie smiesznych filmikow na Youtubie!
a tu na poprawe humoru przesliczne kalosze!
http://i105.photobucket.com/albums/m...ry20kids_L.jpg
-
Rejazz - przeczytałam twego megaposta i w miarę czytania zaczęło mnie to przerażać... Tak sobie myślę, że Andie ma trochę racji, w sensie, że masz za dużo czasu, a za mało obowiązków. Wiesz, nie obraź się, ale fakt, że mieszkasz z rodzicami (a więc nie płacisz za najem ani za jedzenie, nie musisz kupować wyposażenia domowego, nie musisz sprzątać całego mieszkania za każdym razem sama itd.itp.), kończysz studia (więc masz dużo czasu, a jego wykorzystanie leży tylko i wyłącznie w twojej gestii, więc łatwo tutaj o lenistwo), szukasz pracy (ale hej! tylko jedna oferta??? Co to jest? Kropla w morzu, więc może poszukaj sobie czegoś więcej), masz faceta daleko (więc to mogłoby cię motywować do większego wysiłku w sprawie pracy = pieniędzy na następny bilet do niego, zamiast Rodziców o to prosić), to wszystko doskonale rozleniwia... Znam to poniekąd po sobie, jednak w moim przypadku było trochę inaczej i to dawało mi siłę do trzymania się w ryzach: sama musiałam się finansować, nawet swoje stypendia (np. na rok do Francji Sokrates, więc żadne to pieniądze), życie, mieszkanie, książki itd. itp., a przede wszystkim bilety samolotowe do mojego lubego na drugi kontynent! I telefony! A więc Rejazz, czasami taki przymus (jak u mnie) pomaga wziąć się przysłowiowo w garść (ja również nie cierpię tego wyrażenia, które musałam tyle razy słuchać - szczególnie od osób, którym wszystko w życiu zostało podane na złotej tacy... :? ). Pomyśl, że są ludzie, którzy mają gorzej: nie mają za co żyć lub borykają się z kłopotami zdrowotnymi. Właśnie, to jest myśl - może zaangażowałabyś się w jakąś akcję charytatywną, albo sama z siebie mogłabyś zaproponować np. czytanie bajek dzieciom w szpitalu? Coś w tym rodzaju? Powiedzmy dwa razy w tygodniu po godzinie? To nie jest do końca altruistyczne, ponieważ oprócz pomagania chorym dzieciom możesz odnotować to w twoim CV, a wierz mi, że takie podejście bardzo się podoba pracodawcom. :wink:
Słoneczko, nie miałam zamiaru ciebie urazić tym tekstem, jedynie trochę wstrząsnąć (no, mogłabym trochę drastyczniej, ale nie będę :lol: ), bo może tego ci akurat potrzeba? Bycia pożyteczną, robienia czegoś sensownego - gdyż odnoszę wrażenie, że tego ci właśnie brak. ;) Nie wiesz, co zrobić z czasem... Czy musisz teraz pisać jakieś prace na uniwerek? Jesli tak, to może lepiej wyjdź do biblioteki i tam je pisz? Ja sama wolałam zawsze robić to w domu, ale w domu jest tyyyyle pokus, aby zająć się czymś innym, więc czasami szłam do biblioteki i tam przynajmniej zaczynałam pisanie, a kończyłam już w domu, bo już dobrze siedziałam w temacie i nic nie było w stanie mnie rozproszyć.
Buziaki,
Moni
PS: Rejazz, moje doświadczenie życiowe jak i zawodowe zdobyłam mieszkając w kilku krajach (Niemcy, Francja, Hiszpania, USA, a teraz Kanada) i powiem ci szczerze, że zawsze jest trudno, ale też zawsze trzeba uciąć łeb temu swojemu wewnętrznemu leniowi, bo inaczej do niczego się nie dojdzie... Załamki załamkami, ale nie mogą one za długo trwać, muszą doprowadzić do czegoś pozytywnego. Pamiętaj, że szczęści lubi, aby mu wyjść naprzeciw. Mi również przychodzi to trochę ciężkawo, ale nie mam wyboru - muszę. Jestem w obcym kraju, mój angielski jest najsłabszym z moim pięciu języków, ale nie daję się, nie daję... ;) Bo nie mam innego wyjścia... ;)