Ziutka, daj ogloszenie z oferta pracy, jedz do Europy wszystkich przesluchac i wracaj z pomocnica. Gdybym byla dobra, ambitna logopedka, wolna i bez zobowiazan, jechalabym.
Wersja do druku
Ziutka, daj ogloszenie z oferta pracy, jedz do Europy wszystkich przesluchac i wracaj z pomocnica. Gdybym byla dobra, ambitna logopedka, wolna i bez zobowiazan, jechalabym.
http://upload.wikimedia.org/wikipedi...Sunflowers.jpg
aby i na forum było ci lepiej :):)
nogi jak u atletki :):) nio cio ty Ziutek. Mnie uczono, ze woda ładnie wysmukla :):)
Ale i ja bym na basen pochodziła, ale tak kaoś głupio mi samej, a Sucharek zawsze zmęczony :(
A tuńczyka dzisiaj od ciebie zgapiam i na obiad sałatkęz tuńczyka sobie zrobie :):)
pozdrawiam :):)
ZIUTEK LOS SIE NA MNIE ZEMŚCIŁ :(
NABIJAŁAM SIE Z TWOICH NÓŻEK A TERAZ Z ZAKWASAMI SIEDZĘ :(
Wiesz Misiek, nogi to ja sobie raczej orbitrekiem umiesnilam, ale plywajac ja akurat najbardziej uzywam miesni ud - odpycham sie silni i plyne glownie dzieki temu, rece tez, ale nie w takim stopniu ;)
Dzisiaj zakrecony poranek, nawet porzadnego sniadania nie zdazylam zjesc, szybko tylko rzucilam mestemacher na wage i tyle :oops: Trzymajcie za mnie kciuki, troche sie na mnie zwala ostatnio... ale dam rade :) Mam nadzieje...
Ziutka, trzymam kciuki mocno. Szczerze Ci zycze wszystkiego dobrego.
Ziutuś, ja też mocno zaciskam kciukasy :wink: :D
Dasz radę!
Dasz radę!
Dasz radę!
Dasz radę!
Dasz radę!
Dasz radę!
Dasz radę!
Dasz radę!
:P :P :P :P :P
Dziekuje :)
Czuje sie dzis strasznie... i jeszcze przytrafilo mi sie cos raczej nieprzyjemnego, ale nic to. Musze odgonic demony. Pracuje dzisiaj dluzej...
Ziutko trzymam kciuki!!! niech Ci się juz nic nie zwala, ale wszystko poukłada!!
miłego dnia mimo wszystko
Ziutuś, dasz radę :D:D:D
Cieszę się, ze znowu buszuję na forum
U mnie wisi trochę zdjęć z gór - zapraszam
http://gim.kl.2d.w.interia.pl/diddl/kciuk.gif
TRZYMAM KCIUKI I JA BO WIEM, ŻE DASZ RADĘ :)
Ziutka, na mięśnie nie ma co się krzywić, gorzej, jakby tam co innego miało siedzieć.
Mam nadzieję, że pogoniłaś demony i dzień będziesz mogła zaliczyć do udanych.
Pozdrawiam mocno.
Uffffffffffffffffffff, co za dzien.
sniadanie: 2 kromki mestemachera. Nic wiecej, bo nie bylo czasu, tak to jest jak sie czlowiek bierze za dyskusje wagi panstowej o siodmej nad ranem ;)
lunch: paneer makhani, czyli inaczej butter paneer, czyli tak zwane k(r)olestwo tluszczu :twisted:
teraz (godzina 21:00) dopiero wrocilam z pracy i czekamy az przyjedzie sushi
Tra-ge-dia pod wzgledem diety. Cwiczen niet. :oops: :oops: Coraz bardziej mam nienormowany rozklad zajec i coraz trudniej trzymac to wszystko w jakichs rozsadnych dietowyc ramach.
He, he. Skąd ja to znam. Ale nie daj się.
I staraj się o pomocnika.
Smacznego sushi i miłych snów.
Sushi, super! Ja tez chce...
http://sushonepopolsku.blox.pl/resource/cc_1_b.jpg
smacznego :):)
ja tez miałam takie problemy z czasem, ale jakos sobie poradziłam :)
dasz rade i ty !!!
U mnie wyglada to tak:
http://www.citrus.k12.fl.us/staffdev...Overworked.jpg
Jutro znowu siedze do 19:00, co w praktyce sie przeklada na powrot do domu najszybciej na 20:30. Dzisiaj troche lepiej, ale mam raport do napisania i pewnie bede zmuszona wziac robote do domu. Na dodatek zaczyna mnie pobolewac gardlo, bola mnie ramiona. Jedno co dobre, spie jak kiedys, czyli ledwo sie z lozka daje rade zwlec o poranku ;)
W piatek bedzie u mnie pchanie suwaka, szkoda, ze w zla strone. Ja tej szostki to chyba w tym wcieleniu juz nie zobacze, jak bede tak dalej robic ;) jak pozeranie sushi kolo 22:00 :|
Cholercia, niedobrze. Wierze jednak ze wszystko sobie elegancko poukladasz i ogarniesz. Trzymaj sie Ziuteczkowa, bierz jakies witaminy w ogole.
Ziutka, aż mi się wierzyć nie chce, że suwak ma w lewo jechać. W końcu Twoja sumienność dietowo - zliczeniowa jasnym wzorem świeci na tym forum.
I mi by do głowy nie przyszło nazwać sushi wpadką. Bo wtedy określenia by mi zabrakło na kajzerki i szarlotkę :oops: .
Trzymaj się dzielnie.
Ziutuś, ogarniesz wszystko, ogarniesz, aczkolwiek będzie Cię to trochę kosztować.
Ja sushi nie lubię, ale Tobie życzę wspaniałych wrażeń smakowych :P
sniadanie: mestemacher, wiejski, pomidory
lunch: groszek z dorszem
jablko
kolacja: cebula, por, papryka zielona, sardynki light (niby obnizona zawartosc tluszczu i soli)
Kalorii 970, B=90.5, T=20, W=73
Za duzo wegli... :roll:
cwiczenia: orbitrek
Dziewczyny, cos robie nie tak, mamy pazdziernik, a ja we wrzesniu wlasciwie wcale nie ruszylam z miejsca. Miotanina jakas bez sensu, a i czuje, ze w piatek bedzie porazka...
Wiesz co Ziutka, napiszę Ci jednak coś, co chciałam napisać już kilka tygodni temu. Ale nie napisałam, bo bałam się, że weźmiesz to za wtrącalstwo, głupie krytykanctwo czy inne się wymądrzanie. Zresztą dalej się tego trochę boję. Ale i coraz bardziej wierzę, że jednak dobrze odczytasz moje intencje.
Będąc ‘małym chłopcem’, jak już kiedyś wspominałam, parałam się wyczynowym sportem. I przekonałam się, że ze zdrowiem nie ma to nic wspólnego, a taki sport to mord. Cyklicznie, dwa razy w roku, przeżywałam – nie ja jedna oczywiście, tylko cała grupa – katusze podobne do Twoich. Z zewnątrz się wydaje, że taka młodzież to kwiat, kwintesencja zdrowia i tym podobnych przymiotów. Z bliska wygląda to tak, że treningami zażynasz własną przemianę materii. Utyć nie wolno, wręcz przeciwnie, tkankę tłuszczową redukują Ci do minimum, które zaburza wszystko inne. Więc o jakimś konkretnym zwiększeniu podaży kalorii mowy nie ma. Trochę tak, ale nie tyle, ile trzeba. Owszem, dba się, by paliwo było dobrej jakości, ale tu szacunek dla własnego organizmu się kończy. I jaki jest tego skutek? Spowolniona dramatycznie przemiana materii. Zgoda, są mięśnie, kondycja, wydolność i takie tam. Trenując dziennie po średnio 3 godz, jadasz tyle samo, co koleżeństwo nietrenujące, i z czasem zaczynasz mieć problemy z utrzymaniem wagi. Gorzej. Przychodzą wakacje, i oprócz obozów sportowych trafia się jakiś wyjazd na kolonie czy obóz z rówieśnikami. I co się dzieje? Oni wszyscy chudną, bo niby mało jedzenia i dużo ruchu, a ja (+ cała reszta z grupy sportowej) tyjemy. Nawet do 8 kg w 3 tygodnie. Dzieci w wieku 10-15 lat. Podczas gdy inni chudną na potęgę.
Co się dzieje, gdy zaczyna się kolejny rok szkolny i treningi: żeby trenować, trzeba zwalić masę. Więc zaczyna się od największej zmory – obóz redukcyjny. Gdzie zajmowano się naszym metabolizmem, coby choć trochę go wskrzesić, no i oczywiście spalaniem tkanki tłuszczowej. Jak to wyglądało? A tak: małe posiłki 7-8 razy dziennie, 3-4 razy dziennie godzina aerobów, spać najpóźniej o 20tej (choć przy takiej dawce aerobów nikogo pędzić do łóżka nie trzeba było, i tak usypialiśmy na stojąco). Pierwsze dni waga szła zazwyczaj jeszcze w górę, potem zaczynała spadać. Ci, którym metabolizm się nie wskrzesił, szli do napędzania hormonalnego, jeśli byli rokujący, lub na ‘odstrzał’ – jeśli np. rozsądni rodzice nie wyrażali zgody na hormonalne kręcenie.
Ziutka, to, co Ty przerabiasz, to jest … to samo. Już słyszę, jak śmiejesz się w głos przeczytawszy o ilości posiłków i aerobów, bo i tak nie masz czasu się wyspać ani w tyłek podrapać. Nie namawiam do naśladowania wprost. Ale myślę, że powinnaś pójść do dobrego lekarza – jakiś fizjolog/dietetyk, spec od metabolizmu – i poważnie się tym zająć. Zresztą opisane wyżej praktyki odbywały się w socjalistycznym kraju w Iszej poł. lat 80tych. Teraz wiedza na ten temat jest na pewno dużo większa. Przecież to, ile Ty samozaparcia, silnej woli i innych wysiłków wkładasz w swoje dietowanie, to pewnie tylko Ty sama jedna wiesz. Silna jesteś… od cholery. Ale szkoda tej siły w gwizdek. A im dłużej tak będziesz ciągnąć, tym trudniej będzie feler naprawić. I dłużej to będzie trwało.
Ziutka, błagam, zacznij szukać tam kogoś sensownego do pomocy w tym problemie. Nie wierzę, że Ty jesteś tam jedna z takim kłopotem. Jadąc tak dalej albo zwariujesz z braku efektów, albo się wyniszczysz tysiakiem. Bo to naprawdę za mało na tak intensywną pracę + ćwiczenia. A fakt, że nie chudniesz – tylko potwierdza, że coś z metabolizmem jest nie tak. Ba, jeszcze trochę i na tysiaku zaczniesz przybierać. A wtedy co dalej?
Ziutka, jesteś super babka, i w ogóle cieszę się, że Cię tu spotkałam. Charakter masz niewąski, i nie sposób Cię tu nie polubić.
Jak uznasz, że się niepotrzebnie wtrącam, grzecznie przeproszę… i pewnie dalej będę Ci kibicować.
Ale cholernie przykro patrzeć, jak tyle Twojej roboty idzie na marne.
Ziutka, ściskam Cię mocno, i mam nadzieję, że z fachową pomocą uda Ci się ten metabolizm szarpnąć do roboty.
Amen 8)
P.S. Tak myslalam jeszcze o Tobie Ziutus. Bo jak Ty piszesz "Za duzo wegli... :roll: ", a ja widze tylko mastermacher (ile kromek?), pomidory, groszek, jablko, cebule, pora i papryka zielona... to co to za wegle? Przeciez musisz jesc warzywa, owoce, bez tego sie nie da zyc.
Bardzo Ci dobrze zycze i juz powinnas wiedziec o tym.
Wiecie co? Ja juz bym dawno poszla do dietetyka, czy innego magika od metabolizmu, gdyby nie jedno ale... Ja tym lokalnym szarlatanom nie ufam ni w zab. A w sprawie odchudzania to ja sie wrecz boje.
Kiedys poszlam do psychologa tutaj, o matko z corka. Idiota taki, ze mnie szlag po pieciu minutach strzelil, po dziesiecu moglam nim swobodnie manipulowac... Rozne przypadki z lekarzami ogolnymi/pierwszego kontaktu i specjalistami wyzszego poziomu juz Wam tu wczesniej opisywalam... Oni generalnie jada 'podlug ksiazki'. Jak cos sie nie lapie w zakres, to sorry lah... :?
Anise, to za duzo wegli, to sie u mnie bierze z 'doswiadczenia empirycznego' :) Jak sie trzymam ponizej 60 g wegli to mam szanse na schudniecie. A tak to sie bujam, kilo w te, dwa w druga...
Kurcze, jestem w kropce. Pracy nie rzuce ;) Na tryb zycia mam coraz mniejszy wplyw. Z jedzeniem nie bardzo wiem, co robic, zeby pomoglo. Wiem z kolei, ze place cene za drastyczne wczesniejsze diety, za obzarstwo, rozpuste i brak cwiczen. Z kolei powoli od cwiczen robia mi sie miesnie, ktore czuje cwiczac troche, ale te miesnie ciagle sa przykryte tluszczem...
No, namarudzilam.
A glownie chcialam Wam podziekowac za stale wsparcie i dobre slowo. Bardzo, bardzo dziekuje.
Cenie.
A mimo wszystko nie wiem, co dalej. MUSZE zwalic przynajmniej do 62kg. Choc i to bedzie nieco za duzo, ale powiedzmy, ze akceptowalnie. Pytanie, co zrobic?
Hibernacja wydaje sie byc niezlym rozwiazaniem, zarowno na stres, diete, jak i brak wypoczynku :)
Jakiej narodowosci sa Twoi lekarze? Nie ma tam jakiegos Hindusa? Ja sie wlasnie zastanawiam, co by sobie wlasnie wziac lekarza takiego pochodzenia.
WITAJ SKARBIE.
U MNIE ZMETABOLIZMEM TEŻ JEST BARDZO KIEPSKO.
MAM NADZIEJĘ ŻE JAKOŚ SOBIE PORADZIMY , I WSZYSTKO WRÓCI NA NORMALNE TORY.
JA W LEKARZY RÓWNIEŻ NIE WIERZĘ.
BUZIACZKI.
Ziutka, wprawdzie to Ty znasz swój organizm najlepiej, widzisz, jak reaguje, ale na litość boską!!! 73 g węgli uważasz za dużą ilość? :shock: :roll: :shock:
Pracujesz intensywnie, ćwiczysz, cały dzień na nogach .... ja w ogóle nie wyobrażam sobie, jak można funkcjonować przy tak drastycznie niskiej ilości węgli ...
A skąd ta pewność, że chudniesz dopiero wtedy, gdy zejdziesz do 60 g (to już w ogóle szok dla mnie), jesteś pewna, że to jedyny powód, że waga spada?
A inni lekarze też są tacy beznadziejni? no przecież chyba chodziłaś do jakichś ... może znajdziesz jednak jakąś poradnię metaboliczną.
Tak bardzo się starasz...
Jesli chodzi o lekarzy - bylam zarowno u takich normalnych pierwszego kontaktu (Hindusi, Chinczycy), jak i panow doktorow specjalistow z tytulem PhD (Chinczycy, Malaje) oraz w klinikach miedzynarodowych, gdzie specjalnie wybieralam bialych (caucasian). Za kazdym razem to samo - leczenie mnie antybiotykami na dzien dobry, jak jeden antybiotyk nie pomagal, to walniecie drugim, zero lekow oslonowych, konsekwencje takiej kuracji wiadome... Ja do dzisiaj odczuwam pewien bardzo niemily skutek tej poprzedniej akcji z kaszlem, nie bede tu jednak opisywac, jaki :roll: W kazdym razie nic przyjemnego, a efekt faszerowania mnie antybiotykiem, na ktory dostalam uczulenie.
Jedyny w miare rozsadny lekarz, do ktorego trafilam kompletnym przypadkiem to ginekolog. Well, na dzien dobry wykryl u mnie torbiel i mnie ciachal w 4 dni od pierwszej wizyty, ale przynajmniej byl i nadal jest profesjonalny i z pobytu w szpitalu bylam zadowolona. Mniej zadowolona juz byla firma ubexpieczeniowa ;) Nie o kase jednak chodzi, a o to, ze ja naprawde nie wiem jak tu sobie np. dentyste znalezc. Mieszkam tu cztery lata i ciagle zeby lecze w Polsce, bo ja chce miec swoje zeby, a nie koronki i inne cuda nakladane na zeby, ktore moja dentystka uwaza za takie 'do wyleczenia'. Bardzo tez nie lubie isc do gabinetu, gdzie na dzien dobry bez pytania mnie o zdanie serwuje mi sie np. sciaganie kamienia... :roll:
W kazdym razie poza tym jednym ginekologiem zarowno ja, jak i moj maz mamy same zle wspomnienia i doswiadczenia. Np. mielismy wypadek na motorze, nic powaznego, przewrocilismy sie na krawezniku. Mnie sie kompletnie nic poza zadrapaniami nie stalo, M. wyraznie krwawil na stopie (motor mu ja zakleszczyl) i jeden paluch wygladal bardzo podejrzanie - spuchl, siedzial jakos tak krzywo... Ktos sie zatrzymal i nas podwiozl do najblizszego szpitala panstwowego. Tam kolejka w poczekalni na jakies spokojnie 2-3 godziny czekania. Po jakichs 45 minutach dopiero dopchalismy sie do pierwszego etapu rejestracji. Pani poinformowala, ze za dwie godziny zaobaczymy lekarza. No swietnie, 2 godziny, plus kolejne co najmniej dwie czekania na przeswietlenie, ktore pewnie bedzie niezbedne... Zaczelam dzwonic po prywatnych szpitalach, jeden sie znalazl, co to nam powiedzial, ze zrobi RTG od reki. Pojechalismy. I tam rowniez z pol godziny czekalismy na specjaliste, bo pech chcial, ze akurat byla niedziela i specjalista byl tylko pod telefonem. Zeby bylo smieszniej - postawiono wozek z moim pokaleczonym mezem pod drzwiami pracowi roentgena, z ktorej to pracowni w pelnym animuszu wyszedl specjalista i... walnal mojego meza w te chora noge. Myslalam, ze M. eksploduje ;) Zreszta, nie dziwie sie mu ;) Pol niedzieli wtedy spedzilismy czekajac, az nam powiedza, ze niby nic sie nie stalo, ze palec tak krzywo to chwilowo wyglada, a jesli bedzie dluzej, to moze rehabilitacja. Palec do dzis jest krzywy...
Inna historia: bolal mnie zab, za miesiac jechalismy do PL. Powstrzymywalam sie wiec (po wczesniejszych doswiadczeniach z dentysta prywatnym, ktory sie skupial glownie na tym, ze jaki to on tani w porownaniu z innymi) od wizyty u lokalnego dentysty, liczac, ze doczekam wyjazdu. Ktoregos poznego wieczora juz nie wytrzymalam, byla 23:00 i postanowilismy pojechac na pogotowie. Jedyne z dentysta bylo znowu w panstwowym szpitalu. W poczekalni spedzilismy godzine zanim wezwala mnie do siebie pielegniarka. Pytajac o bol pokazala mi karteczke z emotikonami - wiecei, buzka wesola, buzka mniej wesola, buzka skwaszona, buzka smutna, buzka wyjaca z bolu. Dorosla osobe zamaist zapytac, jak Cie boli w skali od 1 do 10, oni serwuja jakies chrzanione buzki. Po tej akcji polaczonej z mierzeniem temperatury poczekalam jeszcze 45 minut zanim zobaczyl mnie lekarz ogolny. Zajrzal mi w buzie i mowi, ze on dentysta nie jest i czy naprawde mnie boli. Cierpliwosc mi sie konczyla. W koncu po kolejnej godzinie pojawila sie zaspana i obrazona na caly swiat pani dentystka. Pokazalam jest RTG zeba, ktore zrobilam wczesniej, wiedzac, ze bedzie potrzebne mi w PL. Rzucila okiem na klisze, na moj zab i wrzepila mi znieczulenie. Klula mnie trzy razy. Zrobilo mi sie slabo, wiec jej mowie, czy moglaby obnizyc fotel, bo czuje, ze mi slabo. Obnizyla na doslownie 30 sekund, po czym podniosla. Mowie, ze za krotko, zignorowala. Zemdlalam. Przy omdleniu dostalam jakichs drgawek (zdarza mi sie odkad kiedys przegielam z honorowym dawstwem krwi). Babka spanikowala, wezwala ekipe reanimacyjna (sic!). Ekipa kompletnie nie wiedziala, co zrobic z omdlalym czlowiekiem. Dzieki Bogu byl tam moja maz, ktory mi nogi do gory podniosl, bo ja nie wiem, czy bym tam otrzezwiala przy nich. Po czym inteligenci zmierzyli mi cisnienie, ktore to niespodzianka wyszlo niskie. Dziwne po zemdleniu, nie? Jak zobaczyli to cisnienie to zaczeli mamrotac, ze musza mnie zatrzymac w szpitalu na obserwacje. Ja pitole! Przez to ze zemdlalam! Musialam podpisac oswiadczenie, ze wypisuje sie na wlasna odpowiedzialnosc.
Nastepnego dnia wyladoiwalam u tej samej dentystki na leczeniu kanalowym. Robila tam swoje, wiecie cuda wianki, jakich sie w PL nie stosuje - jaka gumowa oslone na cala twarz mi dali, niby zeby opilki zeba i kawalki korzeni nie mialy stycznosci z reszta ciala i zeby sie zarazki nie panoszyly. Pani mi powiedziala, ze korzenie usunela i zaklada lekarstwo i ze mam wrocic za tydzien na dalsze leczenie. Ja pojechalam do Polski, powtorzylam histrie mojej dentystce, wiec ta przekonana, ze zab jest martwy zaczela mi na zywca w nim grzebac. Zdziwila sie jak jej pod sufit w pewnym momencie podskoczylam, bo sie okazalo,z e ta singapurska specjalistka to mi jednak korzenia nie usunela i ze moja dentystka mi na pol-zywca robila kanalowe.
Wierzcie mi, po takich doswiadczenia, ja zimnych potow dostaje na mysl o pojsciu do lokalnego dentysty. No, a wczesniej czy pozniej bede musiala jakiegos tu znalezc, bo mi zeby wypadna...
Rozpisalam sie jak glupia, historii moglabym wiecej przytaczac, ale moze lepiej nie ;)
W kazdym razie chcialam tylko napisac, ze autentycznie nie ufam lokalnym dietetykom. Wiecie, tutaj jest ogolnie jazda na odchudzanie. Jak w PL taka diete cambridge dostanie sie tylko przez konsultantki albo lekarzy, tutaj w byle sklepie spozywczym sa dziesiatki roznych diet cambridge i jej podobnych. Jakies posilki zastepcze i inne. Ze dwa - trzy lata temu byla nawet afera, ze sie jakas gwiazdka lokalna odchudzala jakims srodkiem i jej watrobe to tak skaszanilo, ze wygrala proces sadowy z wytworca srodka... No, ogolnie - ja nie ufam lokalnym znawcom.
I teraz do sedna - doswiadczalnie sprawdzilam, ze jesli jem odpowiednio niska ilosc wegli, trzymam sie w granicach tysiaca i cwicze, to chudne. Tyle, ze nie oszukujmy sie, na przyklad ten tydzien nie mogl mi przyniesc nic innego niz jutrzejsze pchanie suwaka w zla strone - w piatek na kolacje jadlam sushi. W sobote bylismy na kolacji u znajomych, jadlam tortille (weglow w pioruny). W niedziele co prawda jadlam zgodnie z dieta, ale nie cwiczylam. Nie cwiczylam rowniez we wtorek, bo wrocilam z pracy pandieta. W takim trybie nigdy nie schudne/ Jak nie bylo malzonka, to sie grzecznie trzymalam i jedynym odstepstwem byly imprezy babskie, na ktorych tez sie pilnowalam - tak wiec wtedy chudlam. A teraz po prostu nie robie wszystkiego tak, jak robic powinnam. Coz, innym by to 'niewlasciwe' postepowanie moze nie psulo diety, mnie psuje. Ja musze trzymac sie dokladnie MM i 1000kcal + ruch, zeby miec efekty. Chcialabym moc jesc wszystko i malo cwiczyc i chudnac, ale to jest nierealne.
Dobra, dosc. Ot, po prostu musze przestrzegac diety, to i efekty beda. Tymczasem co impreza, czy spotkanie, to jakies odstepstwo. W przyszly weekend wyjazd - tam to juz w ogole nastapi katastrofa dietowa. :roll: :roll:
Jeszcze dopisuje do poprzedniego elaboratu. Zrobilam mini podsumowanie minionego tygodnia. Z taka pseudo dieta nie mam prawa chudnac:
SOBOTA
sniadanie: wasa, wiejski, pomidory
lunch: salatka ziemniaczana
kolacja: tortille, kupa wina
0 cwiczen
NIEDZIELA
pozne sniadanie: chiabatta z tunczykiem
kiwi
obiadokolacja: losos z warzywem
0 cwiczen
PONIEDZIALEK
byl grzeczny jedzeniowo i cwiczeniowo
WTOREK
do kolacji szlo dobrze, potem bylo to nieszczesne sushi o 22:00
0 cwiczen
SRODA
ok, ladnie kalorycznie i byl orbitrek
____________
Reasumujac: dietowalam przykladnie i wedlug zalozen tylko w poniedzialek i srode, moze jeszcze i dzisiaj jakos mi wyjdzie.
Poza tym jakies weglowe wpadki i brak cwiczen. W zyciu na czyms takim nie schudne.
oj Ziutka wiem doskonle co przeżywasz jeśli chodzi o dietkę. Ja również chudnę tylko i wyłącznie jak jem jak królik, metabolizm to już wogole problem numer jeden. No i dlatego tak szybko przybyło mi te 10 kilo w 5 miesięcy bo normalnie jadłam, ciągle jakieś imprezy, stres, który zajadam no i tyłeczek coraz większy. U mnie to jeszcze dochodzi do tego siedzenie w domu z dziećmi, jak pracowałam to szybciej chudłam.
CO do lekarzy to brak słów. Tylko im płacić i wtedy dopiero wszystko idzie jak z płatka.
Pozdrawiam i buziaki :lol:
:) BYLAM- POCZYTALAM :)
http://th.interia.pl/11,g52530a782445990/i560643.jpg
Ziutka, to faktycznie miałaś niezłe 'przeboje' z miejscowymi lekarzami :shock: :roll: Współczuję i nie dziwię Ci się, że masz obawy przed pójściem do jakiegoś 'specjalisty' :roll: :wink:
Ja się tylko zastanawiam, jak Ty się będziesz odżywiać, jak już schudniesz.... czy do końca życia będziesz na MM i 1000 kcal? Pytam poważnie.
Wiem, że na razie bardziej Cię interesuje chudnięcie niż zastanawianie się, co będzie jak już schudniesz, ale to też ważne, a może nawet ważniejsze. Wyjście z diety nie jest łatwe.
Buziaki, spokojnego dnia :)
Tak, Kasiu, MM to sposob odzywiania, nie dieta ;) Jest druga faza, ktora pozwala na wiecej swobody, ale pewnych zasad trzeba sie bedzie juz do konca zycia trzymac. Zreszta, jak to z kazda dieta - nie ma wyjscia, obzeranie i siedzenie na tylku smuklej sylwetce nie sprzyja i pewne rzeczy trzeba juz zawsze pilnowac. Stopniowo mam zamiar zwiekszac ilosc kalorii liczac troche na cud,ze nie utyje... :roll:
Cytat:
Zamieszczone przez ziutkaa
ZIUTKU JEST NA TO SPOSÓB :) PROSZĘ O TO I ON :):)
http://www.******a.pl//?cookie=1
POLSKI DIETETYK ON LINE :):) BARDZO ELASTYCZNI SĄ. U MNIE W PRACY JEDNA PANI SIE NA NICH ODCHUDZAŁA I JAK ODCHODZIŁAM TO BYŁO POWOLI WIDAĆ EFEKTY.
NAPEWNO ZNAJDĄ SPOSÓB NA TWOJĄ DIETĘ W INNYM KLIMACIE. I W MIARE TANI SĄ :):)
MIŁEGO DNIA I TRZYMAJ SIE :)
NIE LUBIĘ JAK SIE SMUCISZ :)
Miśku, świetnie, że wstawiłaś link do ******i :P :P
Ziutka, zajrzyj koniecznie, to bardzo fajna stronka i rzeczywiście nie są drodzy :wink:
Ziutka, z tymi lekarzami to Ci się nie dziwię, ja mieszkając w szemranym kraju też do Polski leczyć się latałam. Tym bardziej, że tam to zwykły katar i ból głowy to by najchętniej antybiotylami leczyli - które zresztą dostępne są bez recepty w ilościach dowolnych.
Taki coaching czy inne poradnictwo przez net może nie być złe. Ja bym chyba popróbowała, jak nie ******a, to inny diabeł.
Przede wszystkim życzę Ci wytchnienia i spokoju w głowie, bo bez tego to generalnie chaos wszędzie być zaczyna.
Pozdrawiam mocno.
E, ale jak oni mi moga odpowiednia diete wprowadzic na odleglosc? Jesli bym chciala obliczyc dokladnie ile kalorii i ile ruchu teoretycznie mi potrzeba, zeby schudnac, to bym potruchtala na watek AleXaL i bym sobie popodliczala ;) Ja sobie pomoc dietetyka w moim wypadku wyobrazam raczej jako porzadny wywiad, obmierzenie, zwazenie, byc moze badania krwi i dopiero wtedy jakas akcja. Ale moze mam bledne wyobrazenie? Czytalam opinie dziewuch, ktore poszly w Polsce do dietetykow i wyszly niezadowolone, bo dostaly diete 1200 kcal i przykazanie wrocenia za 3 miesiace, jesli nie podziala...
W kazdym razie w styczniu wypelnilam formularz i dostalam bezplatna analize z ******i. Wedlug ich obliczen powinnam juz dawno osiagnac swoj koncowy wynik, buhahha.Zeby bylo smieszniej, dostalam od nich pochwaly, ze wiem duzo na temat odchudzania, ze prawidlowo planuje posilki, ze odpowiednio duzo pije, ze dobrze, ze cwicze itd. Ogolnie to mnie nie przekonali do siebie nawet wtedy na poczatku odchudzania ;)
Cudu mi trzeba, albo cudu chudniecia, albo cudu uwierzenia, ze ktos mi moze pomoc ;)
sniadanie: mestemacher, wiejski, papryka
lunch: kielbaska drobiowa z suszonymi pomidorami, cebula, cukinia
kolacja: jajecznica z kielbacha, pomidorami i bazylia, do tego swiezy ogorek
Kalorii 1093, B=74, T=50.5, W=57
cwiczenia: plywanie
Jutro wazenie
http://www.vern.com/vern/images/fear.gif
My tez mielismy przejscia z lekarzami, a wlasciwie z jednym (z reszta przez nasz przypadek zniknal w pewnym momencie i juz nie powrocil do kliniki). Po prostu jak przyjezdzasz do kraju gdzie nie znasz praktycznie nikogo, kto by Ci polecil dobrego specjaliste to tylko przypadek i traf nas leczy. Ojej ginekolog? Na poczatku mialam taka stara Greczynke co mnie jeden raz tak zalatwila, ze tydzien mialam trudnosci z chodzeniem przez dokuczliwy bol. No nie wiem jak to by sie mialo do buziek, ale moze zaczelo sie od 5 i z dnia na dzien numery na szczescie sie zmniejszaly, wiec przezylam.
http://www.nyee.edu/images/pain-scale.gif
Dobry pomysl z tymi czerwonymi literami w jadlospisie, chyba zaczne praktykowac. Przynajmniej widac z czego powinnysmy byly zrezygnowac. Ja na przykald caly ten tydzien niby dobrze jem, ale raz ze za pozno, dwa za duzo, a trzy to to ze stanlem dzisiaj na wadze i wazylam wiecej niz w poniedzialek. Bede jednak bardziej uwazac na to jak ciuchy na mnie leza, a nie na wage ktora sie zmienia jak jej sie chce i podoba.
Trzymam kciuki za jutrzejsze wazenie, przeciez nigdy nic niewiadomo.
Dupa, Dziewczyny, wielka dupa. O taka. http://data1.blog.de/blog/t/thatwoma...ween---_01.JPG
No, dobra jeszcze nie haloweeen, ale swoim zadkiem to ja juz moge straszyc ;)
Jest +1.0kg
Mam za swoje.
Ale Ziutkowa zapodalas dupale 8) . Po pierwsze nie masz takiego zadka, bo to jest praktycznie niemozliwe. Po drugie, prosze Cie, moze nie powinnas zwracac uwagi na wage, ale raczej na obwody. Oj! Ja nie wiem co powiedziec. Ani zadnych nie bylo wpadek, takich naprawde, bo Twoje to przeciez zadne przegiecia. Przeciez musisz jesc... No i co my z Toba zrobimy?
Nie wiem, co ze mna zrobimy. Coraz mocniej sie rpzekonuje, ze chyba jedynym sposobem na mniejsza wage u mnie jest odciecie konczyny... :roll: