-
ale śliczny kot
)) nawprawde przecudny
a ta malutka czarnulka to spryciula niezła hehe. Skunks powiadasz
o matko nie chciałabym sie z nim zetknać coś mi mówi,ze dłuugo bym jeszcze czuła jego obecność
))
Mam nadzieje,ze wiztya męza udana
)))
O że nowy tydzien rozpoczniesz bardzo pomyslnie
trzymaj się cieplutko
-
Faktycznie, koty do Ciebie lgna, az milo. Moze Ty na tarasie jakas kocimietke chodujesz przez przypadek? A skunksa to ja faktycznie nie chcialabym miec u siebie za czesto.
Swietnie ze juz pracujesz, oczekiwalas tego momntu i zapracowalas na kazdy sukces.
Jak nie masz czasu pisac, to moze czasami wrzuc jakies zdjecia bo ja jestem bardzo tego Twojego miasta ciekawa. Chcialabym tam pojechac w lecie i pozwiedzac.
-
Oj, koty i nie-koty, jak ten skunks na ten przykład.
Dobrze, że nie zostawił zapaszku, hehe...
Ale fakt, że zwierzaki do mnie lgną, a może to ja do nich?
Ojej, miałam coś więcej napisać i podać moje jadłostany z weekendu i dzisiejszy, ale za długo telefonowałam z koleżanką, kolegą, a potem jeszcze z mężem i już czas na mnie... Jutro też jest dzień, więc wtedy odpowiem na wasze posty...
Kochane jesteście, że tak ze mną wytrzymujecie...
Z doskoku...
Jedynie dodam jeszcze, że dietkowanie idzie wyśmienicie, nawet w ten weekend, do tego miałam duuużo ruchu...
Tylko waga nie chce współpracować, cholera jedna...
Buziaki,
Moni
-
Życze ci żeby dalej było tak wyśmienicie jak jest
Udanego dnia,
trzymaj się cieplutko
-
Moni, do mnie też zwierzyna lgnie
A kotki cudne, piękne, do schrupania, uwielbiam :P :P :P
Pozdrawiam i życzę wspaniałego dietkowania, miłego seansu w kinie i w ogóle wszystkiego dobrego
-
Super, ze dieta gladko idzie, a waga sie ruszy
-
Hej dziewczyny!
Jak się czujecie?
Ja jestem dość zmęczona, czym poniekąd się cieszę, bo to wynik mojego wczorajszego zapału na Body Conditionning.
Ziutko - też się ciesze, że ten weekend ładnie dietkowałam, bo dla mnie właśnie weekendy są często zgubne, w końcu tylko wtedy widzę się z moim osobistym zaobrączkowanym i tak sobie dogadzamy...
Jednak on również postanowił o siebie zadbać, więcod jakiegoś czasu wkłada wzmożony wysiłek w ruch.
Ale masło maślane - po prostu rusza się więcej, więc i mi nie jest głupio z tym moim odchudzaniem...
Następny weekend zapowiada się jednak dość imprezowo, ufff, ciężko będzie, ale nie ma zmiłuj się, dietka i ruch zostają na tapecie, bo inaczej nigdy nie wyjdę z tego cholernego wagowego kółeczka...
Waga zidiociała doszczętnie, słowo daję, a może to moje ciało zatrzymuje wodę czy cuś? Bo brzuchol jak jest tak i sobie pójść nie raczy...
Łydka chyba się nie opaliła, bo wiał zbyt duży wiaterek i na pikniku było nam trochę zimno, co ja mówię trochę, wiało jak na dworcu w Kielcach, hehe, bo siedzieliśmy na grobli przy ujściu rzeki do oceanu...
Na rowery przenieśliśmy się więc na pobliskie ulice, chroniąc się za domy... 
Kasiu Cz. - fajne te kociaki, prawda? Jednak tego puchatka nie będę dokarmiała, bo jeszcze wyjdzie z tego problem z jego właścicielem/lką, którego na pewno ma, bo widać jaki jest zadbany...
W niedzielę był na tyle bezczelny, że gdy ja stałam pod przysnicem on wszedł przez otwarte drzwi balkonowe i zaczął głośno domagać się jedzenia od mego męża! No i dostał!
Linuniu - skunks na całe szczęście nie przestraszył się mnie, bo to chyba wtedy wydziela te swoje "wonie".
Wizyta męża była baaaardzo udana...
Mój mąż załatwił sobie w pracy pozwolenie na pracę zdalną, czyli przez internet i telefon, więc cały poniedziałek spędził w domciu i bardzo sobie to chwalił...
Powtórka z rozrywki będzie na pewno, jeśli tylko nie będę musiała ja jechać do Seattle...
Czyli prawdopodobnie za 3 tygodnie... 
Gaygo - witaj w moich skromnych progach...
Tak, wiza ma związek z moja pracą, bo bezwizy pracy niet, przynajmniej nie legalnej, a na nielegalną jestem zbyt wybredna...
Zaraz zajrzę na twój wąteczek zobaczyć jak sobie radzisz z dietkowanie...
Dziękuję za miłe słowa, prawdę mówiąc to niesamowite jak bardzo człowieka może uszczęśliwić praca bądź unieszczęśliwć jej brak!
A może ja jestem na to taka czuła, przeczulona, nadwrażliwa? Nigdy nie mogłam pogodzić się z faktem, że to cholerne państwo stawia mnie w tak nieprzyjemnej sytuacji. Na całe szczęście to już historia, która oby nigdy się nie powtórzyła! 
Flexiku - nadwyżka nadwyżką, niestety odnoszę wrażenie, że ja się kręcę w kółeczku: krok do przodu, dwa do tyłu i da capa al fine. Wrrrr...
Coś czuję, że to te hormony tak sobie ze mnie drwią (mam tutaj na myśli momenty, kiedy przykładnie dietkuję i się ruszam, a waga ani drgnie, a nie moje nerwowe obżarstwo). Ale nie dam się - i ty też nie, prawda? 
Buziaki,
Moni
-
Hej dziewczyny!
Jak się czujecie?
Ja jestem dość zmęczona, czym poniekąd się cieszę, bo to wynik mojego wczorajszego zapału na Body Conditionning.
Ziutko - też się ciesze, że ten weekend ładnie dietkowałam, bo dla mnie właśnie weekendy są często zgubne, w końcu tylko wtedy widzę się z moim osobistym zaobrączkowanym i tak sobie dogadzamy...
Jednak on również postanowił o siebie zadbać, więcod jakiegoś czasu wkłada wzmożony wysiłek w ruch.
Ale masło maślane - po prostu rusza się więcej, więc i mi nie jest głupio z tym moim odchudzaniem...
Następny weekend zapowiada się jednak dość imprezowo, ufff, ciężko będzie, ale nie ma zmiłuj się, dietka i ruch zostają na tapecie, bo inaczej nigdy nie wyjdę z tego cholernego wagowego kółeczka...
Waga zidiociała doszczętnie, słowo daję, a może to moje ciało zatrzymuje wodę czy cuś? Bo brzuchol jak jest tak i sobie pójść nie raczy...
Łydka chyba się nie opaliła, bo wiał zbyt duży wiaterek i na pikniku było nam trochę zimno, co ja mówię trochę, wiało jak na dworcu w Kielcach, hehe, bo siedzieliśmy na grobli przy ujściu rzeki do oceanu...
Na rowery przenieśliśmy się więc na pobliskie ulice, chroniąc się za domy... 
Kasiu Cz. - fajne te kociaki, prawda? Jednak tego puchatka nie będę dokarmiała, bo jeszcze wyjdzie z tego problem z jego właścicielem/lką, którego na pewno ma, bo widać jaki jest zadbany...
W niedzielę był na tyle bezczelny, że gdy ja stałam pod przysnicem on wszedł przez otwarte drzwi balkonowe i zaczął głośno domagać się jedzenia od mego męża! No i dostał!
Linuniu - skunks na całe szczęście nie przestraszył się mnie, bo to chyba wtedy wydziela te swoje "wonie".
Wizyta męża była baaaardzo udana...
Mój mąż załatwił sobie w pracy pozwolenie na pracę zdalną, czyli przez internet i telefon, więc cały poniedziałek spędził w domciu i bardzo sobie to chwalił...
Powtórka z rozrywki będzie na pewno, jeśli tylko nie będę musiała ja jechać do Seattle...
Czyli prawdopodobnie za 3 tygodnie... 
Gaygo - witaj w moich skromnych progach...
Tak, wiza ma związek z moja pracą, bo bezwizy pracy niet, przynajmniej nie legalnej, a na nielegalną jestem zbyt wybredna...
Zaraz zajrzę na twój wąteczek zobaczyć jak sobie radzisz z dietkowanie...
Dziękuję za miłe słowa, prawdę mówiąc to niesamowite jak bardzo człowieka może uszczęśliwić praca bądź unieszczęśliwć jej brak!
A może ja jestem na to taka czuła, przeczulona, nadwrażliwa? Nigdy nie mogłam pogodzić się z faktem, że to cholerne państwo stawia mnie w tak nieprzyjemnej sytuacji. Na całe szczęście to już historia, która oby nigdy się nie powtórzyła! 
Flexiku - nadwyżka nadwyżką, niestety odnoszę wrażenie, że ja się kręcę w kółeczku: krok do przodu, dwa do tyłu i da capa al fine. Wrrrr...
Coś czuję, że to te hormony tak sobie ze mnie drwią (mam tutaj na myśli momenty, kiedy przykładnie dietkuję i się ruszam, a waga ani drgnie, a nie moje nerwowe obżarstwo). Ale nie dam się - i ty też nie, prawda? 
Buziaki,
Moni
-
Hej dziewczyny!
Jak się czujecie?
Ja jestem dość zmęczona, czym poniekąd się cieszę, bo to wynik mojego wczorajszego zapału na Body Conditionning.
Ziutko - też się ciesze, że ten weekend ładnie dietkowałam, bo dla mnie właśnie weekendy są często zgubne, w końcu tylko wtedy widzę się z moim osobistym zaobrączkowanym i tak sobie dogadzamy...
Jednak on również postanowił o siebie zadbać, więcod jakiegoś czasu wkłada wzmożony wysiłek w ruch.
Ale masło maślane - po prostu rusza się więcej, więc i mi nie jest głupio z tym moim odchudzaniem...
Następny weekend zapowiada się jednak dość imprezowo, ufff, ciężko będzie, ale nie ma zmiłuj się, dietka i ruch zostają na tapecie, bo inaczej nigdy nie wyjdę z tego cholernego wagowego kółeczka...
Waga zidiociała doszczętnie, słowo daję, a może to moje ciało zatrzymuje wodę czy cuś? Bo brzuchol jak jest tak i sobie pójść nie raczy...
Łydka chyba się nie opaliła, bo wiał zbyt duży wiaterek i na pikniku było nam trochę zimno, co ja mówię trochę, wiało jak na dworcu w Kielcach, hehe, bo siedzieliśmy na grobli przy ujściu rzeki do oceanu...
Na rowery przenieśliśmy się więc na pobliskie ulice, chroniąc się za domy... 
Kasiu Cz. - fajne te kociaki, prawda? Jednak tego puchatka nie będę dokarmiała, bo jeszcze wyjdzie z tego problem z jego właścicielem/lką, którego na pewno ma, bo widać jaki jest zadbany...
W niedzielę był na tyle bezczelny, że gdy ja stałam pod przysnicem on wszedł przez otwarte drzwi balkonowe i zaczął głośno domagać się jedzenia od mego męża! No i dostał!
Linuniu - skunks na całe szczęście nie przestraszył się mnie, bo to chyba wtedy wydziela te swoje "wonie".
Wizyta męża była baaaardzo udana...
Mój mąż załatwił sobie w pracy pozwolenie na pracę zdalną, czyli przez internet i telefon, więc cały poniedziałek spędził w domciu i bardzo sobie to chwalił...
Powtórka z rozrywki będzie na pewno, jeśli tylko nie będę musiała ja jechać do Seattle...
Czyli prawdopodobnie za 3 tygodnie... 
Gaygo - witaj w moich skromnych progach...
Tak, wiza ma związek z moja pracą, bo bezwizy pracy niet, przynajmniej nie legalnej, a na nielegalną jestem zbyt wybredna...
Zaraz zajrzę na twój wąteczek zobaczyć jak sobie radzisz z dietkowanie...
Dziękuję za miłe słowa, prawdę mówiąc to niesamowite jak bardzo człowieka może uszczęśliwić praca bądź unieszczęśliwć jej brak!
A może ja jestem na to taka czuła, przeczulona, nadwrażliwa? Nigdy nie mogłam pogodzić się z faktem, że to cholerne państwo stawia mnie w tak nieprzyjemnej sytuacji. Na całe szczęście to już historia, która oby nigdy się nie powtórzyła! 
Flexiku - nadwyżka nadwyżką, niestety odnoszę wrażenie, że ja się kręcę w kółeczku: krok do przodu, dwa do tyłu i da capa al fine. Wrrrr...
Coś czuję, że to te hormony tak sobie ze mnie drwią (mam tutaj na myśli momenty, kiedy przykładnie dietkuję i się ruszam, a waga ani drgnie, a nie moje nerwowe obżarstwo). Ale nie dam się - i ty też nie, prawda? 
Emmo D - buziaki i dzięki za miłe słówko! 
Buziaki,
Moni
-
Hej dziewczyny!
Jak się czujecie?
Ja jestem dość zmęczona, czym poniekąd się cieszę, bo to wynik mojego wczorajszego zapału na Body Conditionning.
Ziutko - też się ciesze, że ten weekend ładnie dietkowałam, bo dla mnie właśnie weekendy są często zgubne, w końcu tylko wtedy widzę się z moim osobistym zaobrączkowanym i tak sobie dogadzamy...
Jednak on również postanowił o siebie zadbać, więcod jakiegoś czasu wkłada wzmożony wysiłek w ruch.
Ale masło maślane - po prostu rusza się więcej, więc i mi nie jest głupio z tym moim odchudzaniem...
Następny weekend zapowiada się jednak dość imprezowo, ufff, ciężko będzie, ale nie ma zmiłuj się, dietka i ruch zostają na tapecie, bo inaczej nigdy nie wyjdę z tego cholernego wagowego kółeczka...
Waga zidiociała doszczętnie, słowo daję, a może to moje ciało zatrzymuje wodę czy cuś? Bo brzuchol jak jest tak i sobie pójść nie raczy...
Łydka chyba się nie opaliła, bo wiał zbyt duży wiaterek i na pikniku było nam trochę zimno, co ja mówię trochę, wiało jak na dworcu w Kielcach, hehe, bo siedzieliśmy na grobli przy ujściu rzeki do oceanu...
Na rowery przenieśliśmy się więc na pobliskie ulice, chroniąc się za domy... 
Kasiu Cz. - fajne te kociaki, prawda? Jednak tego puchatka nie będę dokarmiała, bo jeszcze wyjdzie z tego problem z jego właścicielem/lką, którego na pewno ma, bo widać jaki jest zadbany...
W niedzielę był na tyle bezczelny, że gdy ja stałam pod przysnicem on wszedł przez otwarte drzwi balkonowe i zaczął głośno domagać się jedzenia od mego męża! No i dostał!
Linuniu - skunks na całe szczęście nie przestraszył się mnie, bo to chyba wtedy wydziela te swoje "wonie".
Wizyta męża była baaaardzo udana...
Mój mąż załatwił sobie w pracy pozwolenie na pracę zdalną, czyli przez internet i telefon, więc cały poniedziałek spędził pracując w domciu i bardzo sobie to chwalił...
Powtórka z rozrywki będzie na pewno, jeśli tylko nie będę musiała ja jechać do Seattle...
Czyli prawdopodobnie za 3 tygodnie... 
Gaygo - witaj w moich skromnych progach...
Tak, wiza ma związek z moja pracą, bo bezwizy pracy niet, przynajmniej nie legalnej, a na nielegalną jestem zbyt wybredna...
Zaraz zajrzę na twój wąteczek zobaczyć jak sobie radzisz z dietkowanie...
Dziękuję za miłe słowa, prawdę mówiąc to niesamowite jak bardzo człowieka może uszczęśliwić praca bądź unieszczęśliwć jej brak!
A może ja jestem na to taka czuła, przeczulona, nadwrażliwa? Nigdy nie mogłam pogodzić się z faktem, że to cholerne państwo stawia mnie w tak nieprzyjemnej sytuacji. Na całe szczęście to już historia, która oby nigdy się nie powtórzyła! 
Flexiku - nadwyżka nadwyżką, niestety odnoszę wrażenie, że ja się kręcę w kółeczku: krok do przodu, dwa do tyłu i da capa al fine. Wrrrr...
Coś czuję, że to te hormony tak sobie ze mnie drwią (mam tutaj na myśli momenty, kiedy przykładnie dietkuję i się ruszam, a waga ani drgnie, a nie moje nerwowe obżarstwo). Ale nie dam się - i ty też nie, prawda? 
Emmo D - buziaki i dzięki za miłe słówko! 
Buziaki,
Moni
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki