-
Kasiu Cz - dziękuję za informacje :*
Meeeg85 - postaram się :D
Tibby - nie ma za co ;*
A dzisiaj 12 dzień mojej diety, no i dopiero dzisiaj coś zaczyna szwankować.
Zrobiłam obiad - ziemniaczki, mięso i sos. Ale nie dla siebie. No i kurczę żeby ocenić czy da się to zjeść pochłonęłam łyżkę ziemniaczków z marchewką i jeszcze spróbowałam sosu :\
I zjadłam troszkę za dużo migdałów niż zalecają...
Rozkręciwszy się ponadto zjadłam jeszcze nadprogramowego dużego ogórka(ale w tym przypadku chyba nie jest tak źle..).
Na szczęście powiedziałam "stop!".. ;)
Mój organizm zaczyna się już domagać większej dawki kcal, głupio mi, że dałam sobie za wygraną ;p Nie zawalę diety na której już tak stosunkowo długo jestem!
Wiem, że możliwe jest, że znowu się będę obżerać, przerabiałam to dziesiątki razy! A teraz mi się uda tego nie robić.
Mama zajada merci, nic nie ruszę.
-
Nie przejmuj sie, to tylko 1 dzień, teraz będzie już dobrze :wink:
-
Kwiatuszku, po twoich postach od razu mam ochotę żeby się uśmiechać.
Jesteś strasznie przesympatyczną osóbką ;*
Mamy prawie 13, a ja słodkiego nie tknęłam. Podjadłam tylko trzy łyżeczki serka malinowego, ale to nie słodkie, prawda?
Życzę pogodnej środy ;* Trzymaj się cieplutko ;* [bo u mnie zimno i wiecznie pada]
-
Meeg - tamtym dniem nie będę się przejmować, w sumie wtedy nie zawaliłam :)
Tibby Dziękuję za miłe słowa:) ;*
Serek malinowy.. No dobrze, dobrze powiedzmy, że to nie słodkie:) U mnie też jest deszczowo, wakacyjna pogoda jak się patrzy :)
Dzisiaj przedostatni dzień pierwszej fazy diety i zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam zrobić- zjadłam dwie grzanki pieczone na patelni z pastą jajeczną! To samobój dietowy... TOTALNY, bo w końcu jestem na niskowęglowodanowej diecie. Teraz to się dopiero przejmuję, sumienie mnie gryzie. :( :( :(
a chleb jest MEGA wykroczeniem na tej diecie
I jeszcze obgryzłam paznokcia :p
W domu każdy je jak chce, dzisiaj chciałam znowu zrobić przyjemność innym i zrobiłam właśnie grzanki. Przyrzadzając je też je zjadłam. Głupia jestem...
Głodu nawet nie czułam - to łakomstwo.
Węgle miałam dodawać z głową a tu nagle taki szok dla organizmu i grzanki.. tragedia.
Zjadłam to już i nie ma odwrotu. Szkoda, że nie mogę cofnąć czasu ;(.
chciałabym żeby ktoś mnie walnął w łeb za to.
Zwierzylam się niektórym domownikom i brak reakcji, to dla nich żaden problem.
A ja strzeliłam pierwszą piąteczkę z panem jo-jo.:[[[[[
Wiem, że to 1 dzień ale czuję się jakbym obrastała w tłuszcz.
Wybaczcie, że dzisiaj nikogo nie odwiedzę, wrócę tu jak zmądrzeję.
-
Będzie lepiej, zobaczysz! Echh, ja też Cie nie pociesze, bo sama mam doła :(
-
x - pościk wycięty :)
już nie mam doła :)
to tylko głupie grzanki :)
wracam za tydzień
-
Kwiatuszku, cieszę się, że już się nie przejmujesz tą piekielną grzanką. Każdemu się zdarzają napady (; Ja się przyznam, że mam ich czasem za dużo. :p
No i nie wytrzymałam wczoraj ze słodyczami. Chłopak mój wcisnął mi dwa kawałeczki czekolady. Ten to jednak nie rozumie istoty sprawy.
Buziaki i miłego czwartku ;*
-
Dobrze, ze już dobrze :wink:
A ja wracam za 3 tygpdnie, wpadnij czasem do mnie i napisz, co u Ciebie, bo później nie dam rady wszystkiego nadrobić :wink:
-
Hej:* Zgubiłam ulotkę z dietą New york i zaczyna się jedzenie byle czego. :?
I skończyło mi się białko serwatkowe.
Nie wiem co jeść.
Ale nawet nie dotrwałam do końca tej diety(tak, tak po grzankach były jeszcze inne zakazane rzeczy) i spadłam z 68kg do 63,6kg. I węglowodanów też nie wprowadziłam stopniowo.
Choć moja waga mnie zadziwia. Lata sobie o ok. 0,7 kg wzwyż i w dół. Nie zdziwiłabym się jakbym jutro zobaczyła 63,8kg, a pojutrze znowu mniej.
Wczoraj ważyłam najmniej 63kg, ale najadłam się owoców no i proszę 63,6kg. Wnioskuję, że jestem groźna dla moich jelit - ja nie jem, ja chapię jedzenie i już go nie ma. Połykam, duży kawał ... zalega w gardle, czasem podlewam wodą żeby przeszedł :lol:.
Dzisiaj rano rzuciłam się na parówki i paprykę i do teraz czuję jak podrażniłam sobie gardło. Swoją drogą przestaję jeść parówki, bo mam wrażenie, że mniej tam mięsa niż dodatków.
Tak w ogóle moja waga nie wydaje mi się adekwatna do wyglądu, wydaje mi się, że wyglądam na znacznie więcej. Cóż, tłuszcz jest lżejszy od mięśni..
Bmi 22.8 - norma.. śmiech na sali. Bmi docelowe to 18.6, co wychodzi na niedowagę. :lol: GŁUPOTA po prostu.
Ach, zapomniałam rozwinąć tego, że nie wiem co jeść, chyba zacznę liczyć kalorie, bo bez mojej super nowojorskiej diety to ja sobie nie poradzę w inny sposób.
A nudzi mi się, niby wakacje - deszcz pada, ludziska w rozjazdach.... to przynajmniej będę miała zajęcie.