-
hihihi pewnie znowu ćwiczysz :D :D :D :D ja chyba tez zaraz polecę troszkę potańczyć :D :D :D
ale co Ty sie przejmujesz :!: :!: :!: jednym redsem :!: :!: :!: chyba ważniejsi sa przyjacele, a jedno piwko to nic nie szkodzi :!: :!: :!: raz na jakis czas można sobie pozwolić :D :D :D pamietaj, że jeśli bedziesz sobie wszystkiego odmawiała to długo nie wytrzymasz :!: :!: :!: i fizycznie i psychicznie :!: :!: :!: ja to własnie przeszłam :!: :!: :!: i załamywałam sie za kazdym razem jak cos zjadłam czy wypiłam czego nie powinnam i mnie zjadły wyrzuty :shock: :shock: :shock: no i oczywiście jak inni radzili mi to co teraz ja to ich nie słuchałam, ale wierz mi takie zdrowe podejście do jedzenia wyjdzie ci na dobre
może np przeznacz sobie na tydzień 500 kcal extra, które mozesz wykorzystac jednorazowo przy jakiejś specjalnej okazji - spotkanie ze znajomymi, chłopakiem, rodzinką... a jesli sie nic nie przydarzy to nie wykorzystuj :!: :!: :!: buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuziaczki :D :D :D :D
-
Ja też mam humor kiepawy... Wcześniej był świetny, ale mama zaczęła na mnie naskakiwać nie wiem za co, i mi teraz tak dziwnie... Ale cóż, przejdzie. Mam nadzieję, że Tobie tez :)
Pozdrawiam :*
-
Cóż za beznadziejny dzień był wczoraj. Pogoda do bani, a w dodatku przez cały dzień nie było prądu. Myślałam, że umrę. Przynajmniej z dietą poszło gładko :) Dzisiaj juz lepsza pogoda, planów co prawda wiekszych jeszcze nie mam, ale zobaczymy co dzień przyniesie :)
Właśnie farbuję sobie włoski na 'kawowy brąz' - nieco ciemniejszy od mojego naturalnego. Może mi trochę wyrazu doda :D A jutro impreza w gronie sprawdzonych znajomych. :twisted: :twisted:
-
kawowy braz to chyba ładny :D :D :D :D to na imprezie zabłysniesz hihihi :D :D :D no chyba tak dmuchałaś na te chmurki, że do mnie przyffrunęły i mi tu zaraz zaczna padać 8) 8) 8) miłego dni dzisiaj i udanej dietki tak jak wczoraj :D :D :D :D
-
I znów od początku. Boli mnie ta świadomośc, bo przez kilka dni moja praca zwaliła się niemal w gruzy. Nic tylko jem - co popadnie. Najgorsze jest to, ze dobrze wiem, że tak nie można, że ja za to zapłacę, już płacę, że przez to będzie jeszcze gorzej. Ale nie umiem walczyć. Co chwila mówię sobie, że od teraz biorę się w garść i zaczynam walczyć. ale nie wychodzi. Jestem za słaba, nei mam szans z tym przeciwnikiem. Wszystko jest przeciwko. :( Nie chcę być taka gruba jak kiedyś, ale boję się, że nie dam rady. Pieknie było. Było. Bo już nie jest.
Czekam na to słońce, ale ciągle go nie widzę... Pusto. A w zasadzie pełno. Pełno do obrzydzenia.
-
Hej, nie smutaj się tylko główka do góry i walcz dalej. Każdy ma dni zwątpienia i myśli, że przepadło, ale trzeba się zaprzeć i szybciutko wrócić do diety, bo jak będziesz przekładać to z dnia na dzień i tylko dobijać się, że sięnie udaje to na dobre to nie pójdzie. Dlatego prosze ode mnie gratis kopniak w tyłek i wracaj natychmiast do diety:-) Będzie dobrze z forumowym wsparciem dasz radę:-)
-
kombak
i jestem.
Jakos sobie pofolgowalam troszke z dieta i cwiczeniami, ale powoli wszystko wraca do normy. Najwazniejsze, ze suma sumarum nie przytylam, a nawet zrzucilam ponad kilogram. Dzisiaj pierwszy raz ujrzalam na wadze 70 kg Juz sie nie moge doczekac jak pojawi sie ta szostka na poczatku.
Ostatnio kupilam sobie krokomierz, wyszlo mi, ze normalnie chodze okolo 3500 krokow w ciagu dnia, docelowo powinno byc minimum 10 000 krokow dzien w dzien. Poki co jestem na etapie 5000 z haczykiem. Pocieszam sie, ze do tego codziennie wykonuje jakies cwiczenia - minimum na brzuch.
To tyle, postaram sie jakos konstruktywnie spedzic czas do 19 sierpnia kiedy to na jakis miesiac opuszczam moje domostwo:) Mam nadzieje, ze do tego czasu bedzie mnie jeszcze troszke mniej.
-
Ehhh, od dwóch tygodni sie trzymałam diety jak powinnam. I trach.. pudełko herbatników 1,5 x 534kcal i do tego mleko i płatki kukurydziane (jakieś 300kcal). To ponad norme - tyle co cały mój dzienny jadłospis przewiduje. Bueh. Nastepnym razem jak coś bedzie za mną 'chodziło' zjem od razu troszke, a nie bede czekać jak bomba wybuchnie. bo 'coś słodkiego' chodziło za mną od tygodnia chyba. I doszło. Nic, od jutra new beginning, a teraz herbatka ziołowa, może chociaż nie wszystkie te kalorie zapiszą się na bioderkach.. nadzieja matką głupich, ale cóż, wolę ją miec niz nie.
Z dobrych wiadomości jest to, że mieszczę się spokojnie w spodnie 40. i to mnie ma do cholery powstrzymywać przed obżarstwem!!!
-
oj dziewcyzno po pierwsze gratuluje spadku wagi i trzymie kciuki za nastepne :)
po drugie masz dobre podejscie do dietki ale nie załamuj sie tak szybko lekkim niepowodzeniem ...oj ja tez czasem zjem cos złodkiego i co nie rozpaczam-czasami tylko sie zdarzy-ale staram sie podniesc i isc cwiczyc;p zeby spalic to troche:)
na rowerq robisz ładne kilometerki:)podziwiam kondyche masz ładna:)
no widzisz w 40stke sie ladnie miescisz to teraz daz do 38:)
pozdrawiam;*
-
Asq - dzieki za odwiedziny. Przeczytalam twoj watek - tez calkiem niezle ci idzie :))
A ja dzis po raz drugi zobaczylam na wadze '6' z przodu :)) Jestem przeszczesliwa. Okres wilczego apetytu z powodu okresu juz minal (mam nadzieje) i poki co trzymam sie diety. Same plusy, nic tylko czekac az cos sie spiep*** ;)) Nie no tak serio, to nie mam ochoty na zadnego dola. Tym bardziej, ze zbliza sie moj upragniony wyjazd i odpoczynek od rodzicow. Boze jak ja odwyklam od mieszkania z nimi.... Aaaa ;]
-
Zua jestem na siebie. Kurcze no. Zostalam sama w domu przez jeden wieczor i z nudow zjadlam chyba tyle co przez tydzien! Wsciekla jestem. Bo zamiast pracowac nad tym, zeb ta szostka z przodu zostala, to ja na odwrot - zeby zaprzepascic. Fuuuuuuuck!!!!
Najgorsze, ze wiem ze moglam to przeczekac, zajac sie czyms. Ze nie odchudzam sie od tygodnia tylko od paru miesiecy i poznalam siebie na tyle, ze przy odrobinie samozaparcia i cierpliwosci moglabym tego dzisiejszego obzarstwa uniknac. A ja na odwrot. Juz czuje sie totalnie zapchana, ale jeszcze w siebie wciskam to cale zarcie, i jescze, i jeszcze. Jak juz moj organizm nie przyjmuje nic, to cz\ekam kwadrans i go dopycham. Odrazajace. Czuje obrzydzenie do siebie samej. Odraze.
I znudzenie, bo mam wrazenie, ze tutaj w S-c juz mnie nic dobrego nie czeka. i tak czekam az wyjade, potem az sie zacznie rok akademicki i nowe wyzwania i w ogole wszystko. W rpzyszlym roku nie ma bata, nie bede siedziec w wakacje na tylku. Znajde jakas prace, bo z nudow nie wyrobie :/ A wiem, ze to objadanie sie to z nuuuuudow. Ehhh
Dalej, niech mnie ktos zbeszta, bo potrzebuje porzadnego kopa w dupsko, zeby sie zebrac w sobie w try miga.
-
I powrot do normy. Waga poniżej 70, z dietą jakoś idzie - bardziej w przód niż w tył. Oby jakoś dalej się toczył ten wózek :).
Poza tym jeszcze tydzień w domu i out. Już się nie moge doczekać. W końcu gdzieś ruszę swój tyłek.
Po ostatnich zakupach - żakiet (rozmiar 40) za 18zl na ciuchach bije rekordy. Oprócz tego sweter-tunika i dwie bluzki także na ciuchach :) ciesze sie, bo zaplacilam za te rzeczy tyle, co w normalnym sklepie poszloby na jedna rzecz;] A ciuszki pierwsza klasa :) w ogóle miło jest myśleć, że chodzę w ubraniach rozmiar 40. A najfajniejsze odkrycie bylo, kiedy wlozylam na siebie rybaczki (rozmiar 42) kupione jakies 6 tyg temu (byly troche obcisle) wlozylam i zdjelam bez rozpinania guzika czy suwaka :) Ale mi sie buzia smiala wtedy;] w ogole ciesze się, że chudne.
Co prawda do celu jeszcze mi dużo brakuje, ale juz sie powoli zaczynam martwic o jojo. Niby chudne powoli - niecaly kilogram na miesiac (tydzien mialo byc rzecz jasna). Ruszam sie tez przyzwoicie, a przynajmniej staram sie. Ale i tak sie boje. :S
Tak czy inaczej schudnąć muszę. Mam motywację. I to sie liczy :)
-
Chyba za duzo kryminalow ostatnio czytam:/ I ksiazek psychologicznych. Jeszcze troche i bede stosowala te specjalistyczna terminologie w zwiazku z wlasnymi doswiadczeniami :P
A w ogole to jakas mania reggae mnie opetala. Ale jaki humorek dopisuje dzieki temu :))
Nawet moja przymusowa emigracjanie wybila mnie z rytmu.Szerszen wbil do mojego pokoiku i sie musialam ewakuowac, bo po probach jego ubicia (chwala w koncu udanych) stezenie srodkow owadobojczych mogloby i mnie ubic :P. Tak wiec, siedze sobie na emigracji - zamiast przy ksiazce to przy kompie. I zabawiam uszy Bobem Marleyem. Z nikim mi sie nie chce gadac, to sobie chociaz popisze *******y.
Na przyklad zastanawiam sie nad tym jakie ksiazki zabrac ze soba do Czech. Czy jakis kolejny kryminal, czy moze cos ambitniejszego? Hmmm, nie mam pojecia.
A i postanowilam sprobowac medytacji :D Wiem, wiem, dziwne rzeczy mi chodzá po glowie, ale jakos tak ostatnio mam. Zaczelam sie zmieniac wizualnie, to chcialabym, zeby i w moim wnetrzu cos sie zmienilo. I mysle, ze medytacje moglyby byc ciekawym sposobem pracy nad samym soba. Zobaczymy co wyjdzie. Czy sie zniechcece po kilku dniach, czy moze cos z tego wyniknie. Hehe
Co do diety, to jakos leci. Dzisiaj nadprogramowo zjadlam czekoladke merci pralinkowa, a potem po kolacji pare sliwek. Nie powinnam, wiem, ale co tam..
Jak to Bob spiewal..
"In every life we have some trouble,
when you worry you make it double"
Gadam od rzeczy. Wiem. Dobrze mi z tym :)
-
I wtorek powoli przechodzi w zapomnienie. Z dieta jako tako, czyli za dużo śliwek. Chyba pomieszkiwanie w domu z sadem i stałym nadmiarem świeżych owoców nie jest dla mnie najlepsze.
Bardzo dużo nie zjadłam, ale czuję się totalnie objedzona i rozepchana. Nawet to nei jest fizyczne odczucie, ale bardziej psychiczne. Czuję się gruba i rozdęta. W takich chwilach bardzo boję się, że znów przytyję. No ale, dziś już tylko woda i herbata.
Jakoś źle mi. Nudno, może dlatego. Reggae'owo dalej.
-
Zmęczona jestem jakoś. Głowa mnie trochę boli. Nudno. Jakos nie czuję, że kończą się wakacje - chyba jedne z najnudniejszych jak dotąd. Ale koniec narzekanie.
Kurde, mam ochotę na narzekanie.
1.Od tygodnia schudłam tylko 10dag...
2.Nudno mi.
3.Musze kupić linkę do lapa - znowu mnie coś trzepnie po kieszeni.
4.Jw - głowa mnie boli.
5.Faceta nie mam...
6.Ehh, nie mam na co narzekać, a czuje sie fatalnie. To chyba też można zaliczyc jako powód do narzekań.
-
Znów się objadłam. Wpychałam w siebie wszystko co było pod ręką. Pierś z kurczaka z warzywami, potem płatki z mlekiem, potem wafelki z kremem, potem cukierki, potem znów mleko i płatki... A najgorsze, że nie wiem sama dlaczego. Niby wszystko jest ok. A jednak, nie umiałam się opanować. Ostatnio każdy dzień jest walką, każda chwila. Czuję się winna temu, a jednocześnie wiem, że to do niczego nie prowadzi. Może jestem zazdrosna, że jestem w tej mieścinie zupełnie sama - bez przyjaciół. Bo w sumie w ogole nie mam przyjacioł. Jest źle. Zajadłam to, po raz kolejny zresztą i wiem, że to nie pomaga. A jednak pewnie taki kompuls znowu się powtórzy, chociaż będę walczyć.
Mówią, że zaburzenia odżywiania są najtrudniejsze do wyleczenia. Bo o ile papierosy, wódkę czy narkotyki odstawia się raz na zawsze i trzeba się pilnować by znowu ich nie tknąć. O tyle z jedzeniem trzeba walczyć na każdym kroku. Nie można powiedzieć - od dziś już nic nie jem i tak zrobić. Trzeba działać w granicach.
Źle mi. Ten pamiętnik zresztą, tu rzadko są dobre chwile, zwykle, zapisuje się przecież te dołki. Archiwizuje się to co najgorsze. Ja tak mam, ze mało tutaj radości.
-
witaj,
no to napisz cos wesołego,zeby było radośnie:) nie wierzę,ze ani razu dziennie się nie uśmiechasz,więc wrzuc tu choć trochę uśmiechu!
A za to jedzenie to chyba musisz dostać lekkiego [na razie;)] bata w tyłek! Nu nu nu! Tak nie wolno!
Nie objadamy się "bo tak":)
Gratuluję spadku wagi i mniejszych rozmiarów ubrań!!:)
-
Nie nie może być tak źle. Schudłam już tyle, wiec nie moge po prostu tego spartolić. Dobrze bedzie, bo ja jestem dobra i tyle!!
Sycia - thx za beszt :)
-
nie ma za co,polecam się na przyszłosć:) ;-)
Pewnie że nie mozesz! Jestes silna,więc ruszamy do boju!!:)
-
Dawno tutaj nie bylam, jakos tak wyszlo. niekoniecznie mnie na dobre. tak czy inaczej chyba dopada mnie jakas jesienna depresja. Bo jak nie mam nic do roboty (czyt. nic na uczelnie) to nijak jest. Nigdzie mi sie nie chce wyjsc, dac czegos od siebie. Zreszta, po powrocie z domu, gdzie spedzilam weekend, jakos mi pusto. Tesknie do tego co bylo i juz nigdy nei wroci. Tesknie do czasow, kiedy o nic nie trzeba bylo sie troszczyc. Tesknie do czasow, gdy mialam zupelnie inne priorytety.
W miedzyczasie wszystko sie zmienilo. Chba wszystko oprocz mnie. Bo ja sie czuje tak samo sama i samotna jak zawsze.
M tesknic do Emilka. M czuc, ze nie tylko ona ma takie problemy.
-
ojejq...to widze ze jednak faktycznie jesienna depresja przychodiz...ale nie daj sie jej!!
-
witam imienniczke ;)
Ostatnio pelno spotykam tutaj monik ;D
ojj nie mysle tak nie doluj sie. Trzeba wziasc sie w garsc. Zacznij cwiczyc, chodzic na aaerobik, te cwiczenia naprawde daja sile i motywacje. Wszystko jakos sie ulozy, trzeba tylko na to czasu.
Jak sie jest dzieckiem, to chce sie byc doroslym, wydaje sie wtedy ze mozna wszystko robic, wtedy nie zna sie realiow zycia. Kiedy jest sie doroslym, teskni sie do dziecinstwa, do beztroski, nie martwienia sie niczym... Dziwne jest to zycie...
http://www.mfoto.pl/uploads/1003/99a884a111.jpg
Uśmiechnij się - ja proszę cię
Uśmiechnij się - a będzie Ci lżej
Uśmiechnij się - z uśmiechem idź przez świat
Uśmiechnij się, bo w oczach swych masz blask
-
oj dawno mnie tutaj nie bylo, dawno dawno. byly wzloty i upadki, ale generalnie to wszystko w normie.
od niecalego tygodnia prowadze trening swiadomego apetytu. mam nadzieje, ze dzieki tej metodzie w koncu stane na nogi i rozprawie sie z zaburzonym odzywianiem.
metoda po blizszym poznaniu brzmi calkiem rozsadnie, autorka mowi o niej w sposob realistyczny - nie obiecujac cudow od pierwszego dnia stosowania, aczkolwiek popiera ja pozytywnymi przykladami. zobaczymy jak to bedzie.
w kazdym razie - metode TSA stosuje od 5 dni i od tego czasu zaliczylam tylko jeden epizod zywieniowy odbiegajacy od normy. jak dla mnie to calkiem dobry wynik, poniewaz od jakiegos czasu, takie epizody przezywalam niemal codziennie i to w o wiele wiekszym natezeniu.
to tyle w tej kwestii. teraz wracam na sciezke.