-
Hej! Hej!
U mnie waga też od kilku dni stoi, ale skoro jem cały czas zgodnie z Montim, to wiem, że w końcu nie pozostanie jej nic innego, jak ruszyć pupę w pożądanym kierunku :wink: Odkąd zgubiłam kilka kilo znów przyjemnie mi się jeździ na rowerze, więc ten tydzień minie pod znakiem dwóch kółek!
Dziewczyny, jestem i chudnę z wami! Trzymajcie się!
-
Witam!
Ja też mam zamiar wyeksploatować rower na tyle, na ile mi sił starczy :twisted:
Poczytałam o Montim (len link, Neszta, który mi podałaś :D ), ale sama nie wiem :roll:
Może jeszcze poczytam dokładniej.
Póki co przeraziło mnie unikanie kawy. Trzeba koniecznie :?: Ja jestem straszny kawosz :? Kurcze, papierochy rzuciłam, słodycze staram się rzucić, jeszcze i kawa??
Narazie dalej liczę kalorie :D
-
K(ulka) a słodzisz kawę? Bo ja mam dylemat - nie słodzić, czy słodzić słodzikiem? Słodzik jest niedobry, ale bez jeszcze gorzej. Co robić? A poza tym jak słodzić deserki? Np. mannę?
Ja Montiego się nie przerzucę, bo mi się dobrze liczy kalorie. Nie chce mi się teraz uczyć IG.
K(ulka) - gratulacje za papierosy! Kilogramy też (z)rzucisz! Masz najwidoczniej silną wolę!
-
Cześć K(ulka)!
Jak Ci idzie?Ja jestem zadowolona-w tydzień zrzuciłam 1,5 kg :D
A właśnie,za te papierochy to też Cię podziwiam.Co ja bym dała żeby rzucić(ale boje się że przytyje)nie wyobrażam sobie żeby udało mi sie.Jak rzuciłaś te świństwo i ile przytyłaś?
Pozdrawiam cieplutko i 3mam kciuki!
-
Witam serdecznie!
Celebrianno - dzięki za słowa uznania i wiarę w moją silną wolę, to dopinguje :D
Z kawą niestety nic Ci nie doradzę. Może to paradoksalne, ale jak uwielbiam słodycze, tak niecierpię słodkiej kawy. Najbardziej mi smakuje czarna, bez dodatków.
Dorotko - jak nie powtórzysz mojego błędu to nie przytyjesz. Ja całkowicie przestałam przejmować się tym co i ile jem i dlatego przytyłam. Ile? wstyd się przyznać - ponad 10kg :oops: plus to co wcześniej zebrałam, plus to co już miałam... eeeh szkoda gadać. :( Ale nie żałuję rozstania z nałogiem, żałuję tylko, że nie pilnowałam wagi. Ale to już moja wina.
Ale pozbędę się tego sadełka, nie ma obawy! :D
Powodzenia w dalszej walce kobitki!
Buziaki
Ula
-
K(uleczko), ze mnie też jest straszny kawosz i za nic w świecie nie mogłabym zrezygnować z kawy, nawet na Montim. Wystarczy, że na razie całkowicie zrezygnowałam z cukru. Piję kawę zaraz po śniadaniu, potem jeszcze w ciągu dnia, a ostatnio nawet wieczorem, ok. 21 (bezsenność się mnie nie ima mimo to :wink: ).
Jeśli nie jesteś całkiem przekonana do MM, to nie rób nic na siłę. Może kiedyś nabierzesz ochoty, żeby spróbować. Ja zaczęłam odżywiać się w ten sposób jakoś bez przekonania i wielkich dzwonów, że oto przechodzę na MM. Po prostu każdego dnia wykluczałam kolejny niedozwolony produkt i tak już zostało. A do tej metody namawiał mnie ktoś od dawna, a ja nawet nie miałam ochoty kupić książki i przeczytać. Czasami życie nas zaskakuje :wink:
Miłego popołudnia! :)
-
Witajcie w ten nowy, radosny dzionek!!
Neszta - uspokoiłaś mnie trochę z tą kawą :D Ale narazie zostanę przy liczeniu kalorii, a później się zobaczy :D Mnie też kawa niprzeszkadza w spaniu, wczoraj wieczorem nie dopiłam ostatniej, bo... zasnęłam :lol: :lol: :lol:
Ja po prostu kawę lubię :D Wręcz uwielbiam :D
Wczoraj pojeździłam na rowerku - z mamą, więc niezbyt długa trasa - 12km.
A wieczorkiem poćwiczyłam - głównie ćwiczenia na mój śliczny brzuszek (śliczny w przyszłości rzecz jasna :wink: :lol: )
Miłego dnia życzę wszystkim (sobie też)
Buźka!
-
Ja mam pytanie odnośnie rowerka - codziennie (prawie) jeżdżę 45-60 min. Mam taką trasę, która ma ok 15-17 km. Czy to mało? Dodam, że jeżdżę na najwyższych przerzutkach (no, tych najtrudniejszych) całą trasę, pod górki też. Nie wiem, czy to dużo? Do tej pory myslałam, że tak. :roll: :(
-
Jak jeździsz codziennie - to sporo. Ja piszę, że mało przejechałam, bo wogóle w tym sezonie mało korzystam z rowerka (stąd m.in. też moja nadwaga :( ).
Poza tym moja mama jest ode mnie "trochę" starsza i jak z nią jadę, to jedziemy sporo wolniej niż gdy sama jadę :wink:
Jak pracowałam w poprzedniej firmie (w zeszłym roku zmieniłam pracę), to do pracy dojeżdżałam na rowerze i robiłam na same dojazdy 15km dziennie. Zresztą gdzie się dało jeździłam na 2 kółkach. Najdłuższa trasa jaką w 1 dzień zrobiłam (z mężem, wtedy jeszcze chłopakiem, małżeństwem jesteśmy od września :D ) to było Kraków - Ogrodzieniec - Kraków = ~ 160km.
Teraz mi tak spadła kondycja, że zdechłabym w połowie :cry: O ile nie wcześniej... Ehhh...
Ale to się poprawi, Ula rusza do boju! :twisted: Wtedy paliłam i tyle pedałowałam, to teraz jak od prawie pół roku nie palę, to jeszcze lepszą kondycję sobie wyrobię :twisted:
Wrrrrr, :evil: tylko lenia w sobie zwalczę :!:
-
Trochę mnie pocieszyłaś, bo bałam się, że powinnam jeszcze szybciej jeździć (dłużej nie bardzo mam czas) a zauważyłam, że na drugi dzień po rowerze kolana mnie bolą (jak nienaoliwione zawiasy chodzą)
160 km :shock: :shock:
Cóż... padam do nóżek... :wink: