-
czasem zastanawiam się, jak wiele na naszej drodze do szczupłej sylwetki zależy od szczęścia, a ile od nas samych. chciałabym bardzo w ramach odzewu na tą hipotezę usłyszeć od was, że absolutnie jesteśmy wszystkie kowalami swojego losu, że jeśli dostatecznie mocno się zmotywujemy, to wszystko może się udać. potrzebne są mi takie opinie, bo w moich przemyśleniach szala przechyla się jednak na korzyść ślepego losu, przeznaczenia.
bo jak to inaczej wytłumaczyć? schudłam nie znając dobrze zasad zdrowego odżywiania - teraz znam na pamięć kaloryczność większości produktów, proporcje węgli, tłuszczów i białka, które przyspieszają spalanie, triki jak oszukać głód, ale nie mogę, nie umiem się tą wiedzą posłużyć, bo już jestem w tym wirze, już poznałam uroki ED. poza tym sport. siatkówka, pływanie, narty były moją pasją jeszcze przed 1. schudnięciem (przypuszczam, że to głównie dzięki nim schudłam wtedy ładnie). dzięki diecie miałam czerpać z niego jeszcze większą przyjemność, miałam nie myśleć o falującym tłuszczyku na nogach i oponce, miałam zapomnieć o zadyszce, jednak kiedy tylko "zostałam laską" doznałam kontuzji kolana i od tamtej pory w kalendarzu mogę zapisać sobie co najwyżej spacer i 50 brzuszków.
jak jest z wami? czujecie, że waszą dietę determinuje jakaś "wyższa siła" (udaje wam się już piąty dzień, a po powrocie do domu zastajecie w kuchni górę naleśników, które oczywiście przypadkiem są waszym ulubionym daniem?), czy macie świadomość, że absolutnie wszystko zależy od was?
wczoraj z ograniczaniem się nie za dobrze, ale dzień w pracy do tej pory prawie zawsze oznaczał dla mnie dietowe fiasko. dniówka w moim butiku to zazwyczaj dwanaście godzin. 12h podczas których zdążę zjeść jeden jogurt i kanapkę, a po powrocie wprost rzucam się na jedzenie. wczoraj pod tym względem nie było tragicznie, ale do dietowych tego dnia nie mogę zaliczyć :wink:
to jest właśnie jeden z problemów nad którymi muszę popracować - wieczorne odkurzanie lodówki. i wysokobiałkowe posiłki w pracy - sycące i energetyczne :D
co planuję w sprawie ciała?
* 1000kcal - chętnie jadłabym 1200, 1300 żeby zminimalizować ryzyko kompulsów, ale to nie jest moja pierwsza próba, a w dodatku nie mogę wyczynowo ćwiczyć.
* ruch w prawie każdej wolnej chwili - dozwolone spacery, ćwiczenia w pozycji leżącej, brzuszki, a6w, od przyszłego roku basen (nic mnie nie zmusi do szukania stroju kąpielowego dla Mnie Buły :lol: )
* woda, Powerade Aqua, 1 kawa dziennie, herbaty owocowe (noszę się z zamiarem rzucenia czarnej), absolutne NIE dla pepsi light (dzisiaj jest 13 dzień odkąd zaczęłam odwyk :twisted: )
* do świąt ZERO pieczywa, przynajmniej do świąt (węgle są u mnie zapalnikiem dla kompulsa), dozwolone: brązowy ryż, razowy makaron
* przypominam sobie co to takiego kura i jem mięso przynajmniej dwa razy w tygodniu!
* zaprzyjaźniam się z jajkiem. koniec w wymówkami typu: zjadłam precla, bo w pracy ciężko o "szybkozjadalny", wysokobiałkowy posiłek. jajko może towarzyszyć ci wszędzie :D
* unikam konserwantów. wolę obłe jedzenie, niż pyszne danie z keczupem. poza tym istnieją jeszcze przyprawy.
* łykam bellissę, APPTRIM, rutinoscorbin. nie boję się zimy.
* wcieram. rano: goodbye cellulite, wieczorem: brązujący dove.
* uśmiecham się :D
mam jeszcze plan nie związany z dietą, rzeczy, które chcę zrobić dla siebie, dla lepszego samopoczucia, ale o tym kiedy indziej :)
wyznaczam sobie termin 09.12. na osiągnięcie tego, co pokazuje tickerek. w pierwszych dwóch tygodniach waga spadami zazwyczaj szybko, więc myślę, że jest to całkiem realny plan :wink:
waszka, a co powiesz na 3 wafelki sequel następnego dnia? :lol: :lol: :lol:
hari, dziękuję za słowa otuchy :)
Meeeg85, to bardzo interesujące, co piszesz - jeśli to nie tajemnica, jak wygląda takie leczenie i co to za tabletki?
MlodyAniolek, ja tobie też życzę powodzenia i mam nadzieję, że ten sukces jest już całkiem blisko :D
wpadnę do was wieczorem, teraz muszę lecieć na zajęcia :D
pogodnego dnia!
-
Co za postanowienia :) Mam nadzieję, że uda Ci się wszystkiego ładnie przypilnowac i chyba liczysz się z tym, że łatwo nie będzie, ale razem damy sobie radę :D
Czy wszystko zależy od nas... od nas, bo to nasza decyzja, czy włożymy coś do gęby, czy powiemy "nie"...
-
nie da się opisać jak bardzo jestem zabiegana... z dietą jako tako - wczoraj było ok. 1150kcal, więc dramatu nie ma :lol: planuję zważyć się w poniedziałek, mam nadzieję, że odnotuję chociaż minimalny spadek wody 8)
wczoraj wieczorem byłam z koleżanką w kinie, więc nie miałam czasu tu zajrzeć, ale dzisiaj popołudniu obiecuję szczegółową relację z wczorajszego i dzisiejszego jadłospisu :wink: i licze na wasze rady w tej kwestii :D
do usłyszenia!
-
no to czekamy na jadłospis. ;d
-
Ja swój jadłospis podałam u siebie na wątku (z dnia dzisiejszego)- syf, kiła i mogiła :D Teraz czekam na Twój :) A waga poniedziałkowa na pewno będzie łaskawa :)
-
raport kaloryczny!
:) :D :lol:
sobota:
przed wyjściem na uczelnię:
- kawa jacobs 2in1 (60kcal)
na pierwszej przerwie:
- jogurt pitny owoce leśne 250ml (130kcal)
- batonik fitness z czekoladą (90kcal)
w trakcie zajęć:
- 2x Powerade Aqua limetka (160kcal)
po powrocie (15:00?):
- mała bułka graham, troszkę masła (250kcal)
- 2 parówki bobaski (takie małe) (160kcal?)
kolacja:
- jogurt jogobella z musli 200g (210kcal)
w kinie:
- latte orzechowo-waniliowa z płaską łyżeczką cukru (100kcal)
razem: 1160kcal
ruch? rundka po IKEI :P
woda? 1L Powerade :D
niedziela:
przed zajęciami:
- kawa jacobs 2in1 (60kcal)
na pierwszej przerwie:
- jogurt pitny owoce leśne 250ml (130kcal)
- batonik fitness z czekoladą (90kcal)
- Powerade Aqua limetka (80kcal)
w trakcie zajęć:
- jogurt jogobella pieczone jabłka (130kcal?)
- Powerade Aqua limetka (80kcal)
po powrocie (16:30):
- pół bułki graham, troszkę masła (180kcal)
- 2 parówki bobaski (takie małe) (160kcal?)
przed chwilą:
- 3 orzechy włoskie (yyy...60kcal?)
razem: 970kcal
ruch? 20min. spaceru z psem (w planach a6w)
woda? 1L Powerade + 0,33L
trochę monotonny jadłospis, ale ja muszę zjeść te parówki, bo się zmarnują :lol: :lol:
ciągle mi ciężko zmotywować się do ruchu. rozleniwiłam się :oops: i pomyśleć, że przez całe wakacje śmigałam na rowerku po 2h dziennie...
jutro moje pierwsze ważenie - trochę wcześnie, ale postanowiłam poddawać się tej torturze zawsze w poniedziałek, może to sprawi, że w weekendy będę się bardziej pilnować ;) oczywiście nie nastawiam się na cuda (wcale się nie nastawiam), no bo ile można stracić wody w ciągu 2, 3 dni diety... zresztą tempo chudnięcia nie liczy się dla mnie tak bardzo, jak zminimalizowanie napadów! :)
a teraz lecę pod prysznic, bo już za chwilę ostatni odcinek Skazanegooo... :lol: :lol:
-
kalorycznie bardzo ładnie :) gratuluję :)
no i zyczę, aby jutro waga była łaskawa i pokazała choć lekki spadek :) bo to strasznie poprawia nastrój i nakręca do walki :)
-
witam :)
po trzech dniach diety na wadze -1,7kg. myślę, że to całkiem niezły wynik, zważając na to, że pierwszego dnia dość sobie pofolgowałam (1500kcal) :D Do 8.12. pozostało dwanaście dni, nie wiem, czy schudnę do 68kg, ale to założenie mnie motywuje :) chcę w końcu zobaczyć silną 6 z przodu.
przyszło poniedziałkowe ważenie o wiele więcej mi powie na temat mojego aktualnego metabolizmu i wtedy wyznaczę sobie cel "świąteczny" :) tak więc, byle do poniedziałku.
MlodyAniolku, masz absolutną rację! staram się jednak za bardzo nie nakręcać, bo później przychodzi zastój wagi i łatwo się poddaję :roll:
zmykam do pracy, gdzie mam nadzieję zaliczyć trochę ruchu. no tak, A6W nadal nie zaczęłam :oops:
udanego dnia! :)
-
Dawno nie byłam u Ciebie, a tu widzę takie piękne spadeczki :):)
ja też chcę 1,7 mogłabym wychodzić z diety :):) (nie wracając do kompulsów)
w weekend nie byłam najgrzeczniejsza, szczególnie alkoholowo
ale nareszcie @ się kończy - środa czwartek basen, a jutro może Rysia na łyżwy wyciągnę :D
-
o tak, wiem jak zastoje wkurzają, ale ja mimo wszystko sie nie poddawałam jak przychodziły. a jeden trwał nawet prawie 2 miesiące! ale opłaca się cierpliwie czekać :)
a Tobie póki co kilogramy lecą szybciutko i życzę by było tak jak najdlużej :) no i gratuluję tych -1,7. Wynik super :)