Widzę, że mamy trochę wspólnego: ja też jakiś czas tu super schudłam, a teraz wracam z jeszcze większą ilością kilogramów do zrzucenia :twisted: No ale nic to, damy radę, trzeba walczyć i wygrywać :D Pozdrawiam i będę wpadać :)
Wersja do druku
Widzę, że mamy trochę wspólnego: ja też jakiś czas tu super schudłam, a teraz wracam z jeszcze większą ilością kilogramów do zrzucenia :twisted: No ale nic to, damy radę, trzeba walczyć i wygrywać :D Pozdrawiam i będę wpadać :)
POWODZENIA :P 3MAM KCIUKI :!:
Jak tam dzionek mija? :)
Hej Dziewczęta!!!
Miło, że mnie odwiedzacie, dziękuję!! :-))
Mirrah, dziękuję, za pamięć!
Dzionek niestety trudny i mija tak sobie... Nerwy w pracy a w brzuchu burczy.. a wiadomo - jak stres, to od razu się zapala głód na słodkie :? Już prawie biegłam kupić sobie batonika, ale wytrzymałam. Uff, cieszę się, że się nie złamałam.
Zjadłam już wszystko, co miałam przewidziane na dzisiaj... a dopiero 17ta :shock:
Dzisiaj w menu pojawiły się:
śniad: sałatka 100g awokado, 100 g b. sera chudego, rzodkiewka, pomidor (pycha była ta sałatka!!!) plus kawa z mlekiem
II śniad: surówka z kiszonej kapusty (140g)
obiad: zupa jarzynowa krem, jogurt Activia
podwiecz.: jabłko, banan
kolacja (?): kefir odtłuszczony 300 ml.
W tysiaku się na razie mieszczę... Ale pewnie dzisiaj przekroczę, bo jestem głooodna. I nie sądzę żeby udało mi się wytrzymać do wieczora...
Dziękuję Wam za wsparcie!
A jak tam dzionek u Was??
Pozdrowionka :D
Jak to nie wytrzymasz, no coś Ty, herbatkę sobie zaparz dobrą, zajmij się czymś i bez problemu da radę 8) Ja tam wierzę, że się nie dasz, przecież mnie nie zawiedziesz, prawda? :P
To prawda, herbatki są po prostu świetne :) :) i ogromne gratulacje że wytrzymałaś bez tego batonika. :)
No i jak tam wczorajszy wieczór, wytrzymałaś? :) A jak dzisiaj?
Witam sobotnio!
Agulonku, Mirrah, jesteście niesamowite - dziękuję za wsparcie!!
W czwartek wytrzymałam i zmieściłam się w normie, wieczorem poćwiczyłam i było dobrze :-)
Za to w piątek - aż mi wstyd pisać :oops: , ale szczerość musi być... popłynęłam.. chyba z dziesięć ptasich mleczek, 3 kostki czekolady, pół tosta z mozarellą i na dodatek duże piwo. To wszystko wieczorem, po całym dniu ładnie przedietowanym..
Grrrr!!!!!!!!
A najgorsze było to, że te ptasie mleczka to jadłam jadąc na rowerze, po prostu nie mogłam się powstrzymać, wiecie - wpadłam w "cug" i jedno za drugim, bez myślenia.. Wyrzut sumienia mnie męczy :-(
I jakby ptasich mleczek było mi mało jeszcze wczoraj wieczorem kupiłam sobie loda - big milka :-((
A teraz jestem już po kolacji (dorsz pieczony i dużo sałatki ze świeżych warzyw z ziołami), piję kawkę i siadam do pisania pracy dyplomowej.
Pozdrowienia i uściski :-)
I dziękuję, że mnie pilnujecie!!!
Wiesz, najcięższe w diecie są powroty po porażkach :) Cieszę się, że to Ci się udało i że jesteś znowu z nami. O piątku już zapominamy, bo nie ma sensu rozpamiętywać, i znowu ślicznie dietkujemy! Damy radę :) A kolację miałaś bardzo smakowitą :D
Powodzenia w pisaniu, ja też się męczę ;) A raczej udaję, bo co chwila zaglądam na forum :P A co studiujesz i na jaki temat praca? :)
Buźka :*
Hej :-)
Dzięki za "rozgrzeszenie"... Racja - najważniejsze to po porażce wrócić do diety i nie załamać się.. Więc się nie załamię!
Studiuję MBA - podyplomowe. A praca z zakresu komunikacji w organizacjach.. Temat ciekawy, ale pisać się nie chce, oj nie.... Jeszcze nie zaczęłam, a wiadomo, że najtrudniej pierwsze zdanie sklecić ;-)
A Ty nad czym się męczysz, Agulonku?
Buź :-)