-
Hmm, wykładowca to nasz ponoć fajny, ale wlasnego zdania nie mam, bo byłam tylko na pierwszym wykładzie. Ale babke z ćwiczeń uważałam za fajną a okazała się....
Ja właśnie wróciłam z fajki wodnej ;) (nie, nie, to nie jest żadna marycha, to owocowy tytoń z melisą i innymi takimi) byłam tam z redakcją na wyjściu integracyjnym z okazji zakonczenia udanego roku współpracy :) i muszę stwierdzić, że nie wiem co ludzie w tym widzą, w ogole w tytoniu. I moge się o tym wypowiadać, bo próbowałam ;) (bo tak w ogole to nie pale, nie pije, nie cpam i ktos mogłby mnie posądzić, że święta jestem ;) - ale diabeł tkwi w szczegółach)
I w sumie dzionek dzisiaj wyglądał następująco:
-płatki z mlekiem i kromka z pomidorem (ciemny chleb bez masla)
-na obiad (o 13) kawałek mięsa (ponoć to była łopatka), 2 kromki ciemnego z pomidorem
-bio coś tam redukujące cholesterol ;) (dostałam darmową próbkę, może z 75ml tego było)
-2 kromki żytniego chleba (fuj, jakiś niedobry, kwaśny sobie kupiłam)
-kilka chipsów i paluszków (na fajce)
-4 soki owocowe :)
Buziaki!
-
No to dzisiaj narazie:
-płatki z mlekiem, plasterek szynki
-mała parówka
a za chwilkę obiadek, ale jeszcze nie wiem co wykombinuje.
pozdrawiam!
-
witam witam witam o wasze diety pytam:):) ja nie wiem ale ja nie widzę odnośnika do tego tematu -na głównej chce schudnąc...no nie umialam tego znaleść...albo ja mam już problemu ze wzrokiem.....no ale gdzieś w skrzynce pocztowej znalazłam starego newslettra ijakoś tu dotarłam.....yhhh:):)
chciałam sie pochwalić......stało się coś na co czekałam od tygodni.....przekroczyłam 70 kilo....wskazówka nareszcie pokazała 7:):):) mam 79 kg....aaaaaaaaaaa jaka ja szczęsliwa jestem:D:D:D aaaaaaaaaaaaaaaaa
achhhh:D
-
a widze ze znowu nikogo niema to bde prowadziła pisemny monolog...a co:):) więc ubrałam sobie dzisiaj dzinsy w których chodziłam jeszcze jak miałam moje paskudne 96 kg a potem je zmniejszałam i zmniejszalam...ale w koncu nie dało się już ich ponownie zwężać to kupiłam sobie nowe<ps tez zaczynaja mi wisieć:P> . No i dziisaj z ciekawości sobie ubrałam te stare:) aaaachh nie wiecie dizewczyny jaki szał radości u mnie w pokoju byl:) poprostu tyłek spodni wisiał m,i nogi to już nie wspomnę....jedym słowem na ulicy nie mogłabym się w nich pokazać bo istałoby duże prawdopodobieństwo że z tyłka by mi spadły:) tak sobie postanowilam ze kupię film do aparatu i to udokumentuję....a jak juz to zrobię ta Wam pokażę:D:DD: cieszę się że mam się z kim podzielić takimi nowinami....;*******************
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
-
nie nic nie wychodzi... :roll:
za duzo stresow...
w pracy i w domu...
mam ochote poprostu wyjechac..daleko od tych problemow... :?
beznadziejne rzeczy dzis zjadalm
sniad: jajko sadzone&pomidor, 2 nalesniki
na miescie:jogurt bananowy (koktajl)
obiad: makrela
kolacja: barszcz ukrainski
-
Ehhh, mi też spodnie wiszą. Dwie pary jeansów, jedne eleganckie i w sumie wyszło na to, że nie mam czego ubrac na piątkowy egzamin :P a nie chce wydawać kasy narazie, bo przecież w planach mam dalsze chudnięcie :P Muszę poszukać czegoś starego. Tzn w sumie coś tam znalazłam, ale muszę zamek wszyć, bo jest zepsuty.
A tobie megane gratuluje :)
Ja dzisiaj byłam na pokazach lotniczych (ahh te cudnowne F-16) :) i zjadłąm tam grochówę wojskową i dwie bułki (to drugie już mi się nie podoba) :P
-na śniadanie płatki z mlekiem
-po powrocie jogurt naturalny z truskawkami i cukrem (coctail)
-na kolację dwie kromki ciemnego chleba, serek topiony, szynka, almette, parówka
Sporo tego, ehh. No nic, ale jakoś się trzymam.
I Ty Iga też się trzymaj! Damy radę!
-
Grunt, że się chudnie :D u mnie weekend intesywny :( i od dziś I faza dla oczyszczenia organizmu
-
a u mnie porażka :( Te dwa ostatnie dni... szkoda gadać. I tyle. No i sesja...
Pozdrawiam!
-
Jeni16 nie martw się!!!!! u mnie ostatanie dni też nie były zachwycające....ale powoli wracam do normy...
szkoda że nie mam już gdzie się ważyć<do szkoły już nie chodzę:D> więc nie wiem czy spadło poniżej 79:) ale dowiem się w poniedziałek jak pojadę do lekarza...tam wagę mają tak dokładną że choćbym nie chciała ona zawsze prawde mi powie:D:D:D
A dzisiaj się mierzyłam:D no to po kolei: mam tak:
w pasie 83/94 ---druga wartość to zawsze bedzie to co miałam na początku odchudzania;)
biodra 105/116
ufff poszło tego trochę:D dlatego jeśli ja mam załamkę chwytam za metr krawiecki i sie mierzę...i porównuję to ile mam teraz z tym ile miałam w lutym jak zaczęłam się odchudzać....dziewczyny to naprawde jest motywujące!! bo pokazuje ze tyle ma się już za sobą...i wtedy dla mnie rzadne ciastko czy inna słodycz nie jest groźna...może nawet mi zawisnąc nad twarzą a mnie to nie wzruszy bo wiem że nie warto!!!:D
ps---wiecie do czego jeszcze doszłam niedawno...czasami czuję się wielka, pomimo tego że schudłam te 17 kg....nie wiem może mam grubą psychikę jeszcze:D zobaczy się jak dojadę do tych moich 65 kg... ale że mam teraz dobry humor to nie myślę o sobie w tych kategoriach...zacznie się jak ubiorę wiszące spodnie<cholerka a dpiero je kupiłam:|> ktore chcąc nie chcąc mnie pogrubiaja:| ehhh.....:D:D:D
pozdrawiam DZIEWCZYNY I GŁOWA DO GÓRY:d A JAK KOMUŚ GŁOWA UPARCIE NIE CHCE SIE PODNIEŚĆ TO ZAPRASZAM DO MNIE NA GG---JUZ JA SOBIE Z WAMI POGADAM:d muaaaa:************
-
No właśnie, centymetry (ich spadek) mobilizują. A one u mnie nie spadają. Od 5kg mam ciągle te same wymiary. Bez sensu. Na tej zasadzie co za różnica czy mam 80kg czy 75. I tak to cholerstwo stoi. A tu przeciez chodzi własnie o te cm, a nie o wage, bo wagi nie widać w ciuchach... Ehh. Ale póki co to ja zawalam. I to na całej linii. I wiem tylko jedno... nie moge pozwolić sobie na biuały chleb, bo wtedy będzie pożegnanie z dietą. Ale ja narazie nie mam siły się odchudzać. Nie mam czasu nawet tu zajrzeć. Cholerna sesja :( Wszystko robie w przedterminach i na nic czasu nie mam. W sumie jeszcze mi dwie rzeczy zpostały, te najtrudniejsze. No dokładniej trzy...
Zostałam zwolniona z egzaminu z marketingu i makroekonomii, więc chociaż to mam z głowy, dzisiaj napisałam egzamin z prawa cywilnego. W środę mam koło na prawach egzaminu z historii gospodarczej (bleee, facet jest nadgorliwy, wymaga jakiś głupich szczególików, a w bibliotece nie ma nawet książki, bo jest tylko kilka egzemplarzy), we wtorek jeszcze usny z francuskiego (i tu jestem mile zaskoczona bo mi chyba pisemny nienajgorzej poszedł, a zaczęłam się uczyć dzień wcześniej o 16- cały semestr nic się na ten fr nie uczyłam) no i w poniedziałek informatyka, ale tym się nie przejmuję. A później matma. Matma, której boja się wszyscy i zawsze. I którą dużo oblewa. A w czwartek wieczorem wolne, uff, Nie mogę się doczekać. Ale póki co czeka mnie ciężki tydzień. I mało czasu. I wyczerpanie (szare komórki się przegrzewają).
Trzymajcie kciuki. Ja za Was też trzymam.
A 1 lipca lecę do Anglii.
Buziaki!