-
oj Omcia nie przejmuj sie...wierze ze kolokwium poszlo Ci niezle;)
a jesli chodzi o dietke...to moze i tak ...odpocznij sobie..oczywiscie nie obzeraj sie od razu ale jedz wiecej jak masz ochote....w koncu ile mozna :) a za jakis czas znowu wrocisz do dietki i szybciutko zrzucisz te 4 kilo...
3maj sie cieplo ja znow do bioli lece
-
eh i juz po bioli:)
co tam Omcia slychac?
jak Ci poszla Ola biola? podstawowa byla prosta ale rozszerzona...brak komentarza :) nawet nie chce mi sie juz tym przejmowac :lol: jeszcze tylko chemia i KONIEC :lol:
3majcie sie
-
Ulcia, to już z górki :)
fajnie, że masz biolę za sobą. na pewno wyniki będą świetne
u mnie ogólnie ok
jakiś ktoś dzwoni do mnie i chce sygnał faxu, a ja nie wiem kto co i po co...
auto pochłania wszystkie moje oszczędności :(
dzisiaj rodzice wracają na weekend i nie będzie chwili spokoju za to wielkie obżarstwo :)
wszystkim wczorajsze kolokwium wyszło tak dziwnie jak mi :)
generalnie nie jest najgorzej
ale mogłyby już być wakacje...
tak mi się nic nie chce...
dobra, koniec marudzenia
idę sprzątać, żeby mnie rodzice nie wydziedziczyli jak zobaczą jaki mam bałagan w domu ;)
-
piątek trzynastego...
odreagowałam na aerobiku...
ale niech już się skończy...
-
czesc dziewczyny!
nareszcie po!!!! mozna w koncu odetchnąc z ulgą... a biola hmmm dziwna byla. to okreslenie najbardziej pasuje. no bo sory, ale pytanie czym sie rozni facet od kobiety, to zbabilo mnie! wogle pytania byly glownie o srodki owadobojcze ;) bezsensu. wiem, ze mam juz pare bledow i jestem wsciekla na sibie, bo to glupie bledy, ktorych naprawde moglam uniknac. no ale co sie stalo to sie nie odstanie :?
za to teraz postanowilam wiecej sie ruszac. nie mam juz wymowki "MATURA" heh no imusze znowu zaczac zdrowo jesc, bo co z tego ze mieszcze sie w 1300, skoro jem np cale opakowanie wafli ryzowych na kolacje :shock: a dzis na sniadanie byl kinder pingwi kokosowy, dostalam od sasiadki za tlumaczenie listu z niemca (kolejny szok, bo ja i niemiec to nie idzie w parze ;) ) mialam oddac go mamie, ale stwierdzilam, ze to prezent to nie wypada ;) heh byl przepyszny
omega a jak Tobie idzie powrot na diete? no i mam nadzieje, ze piatek 13 nie byl taki zly i wszystko skonczylo sie ok. aerobik na pewno pomogl! :)
buziale ide sprzatac. nareszcie moge wywalic wszystkie xerowki, zeszyty, a ksiazki wwalic do pudla heh
ola
-
no to jednej maturzystce już gratuluję zdanej matury :)
czy teraz już wakacje, czy jeszcze egzaminy?
piątek trzynastego był paskudny, ale sobota czternastego pokazała, że nie było tak źle jak to początkowo wyglądało :)
dzisiaj mi humorek dopisuje jak zawsze :)
rodzice oglądneli autko, nie zostałam wydziedziczona, więc nie jest tak źle :)
teraz tylko trzeba się zabrać za naukę.. ech.. a ja mam takiego lenia...
powrót na dietę nie wychodzi mi wcale :)
ale może od poniedziałku :)
dziś się zrobiło cieplutko i od razu nie chce mi się jeść, więc na spokojnie wrócę na dietę z powrotem lata :) nawet mama mi mówi, że czasem trzeba odpocząć od liczenia kalorii. w końcu od stycznia do maja, codziennie... ile można :)
ale mimo nieliczenia kalorii nie przybyło mi nawet 0,5 kg, więc chyba mogę być z siebie dumna :) dwa tygodnie bez diety, a waga utrzymana. jest sukces :) a to zachęca do dalszego odchudzania :)
miłego sobotniego popołudnia, laseczki :)
mam nadzieję, że dzisiaj obie sobie odpoczniecie od nauki :)
-
hej!!!czekalam ze mi przyjdzie na poczte wiadomosc ze cos napisalyscie i tak czekalam az mysle zajrze..no i pach pisalyscie a ja nic nie wiedzialam!!!!
nio ta biola byla dziwna dobre slowo DZIWNA :lol: ja mam chemie ale tak mi sie nie chce uczyc ze szok :)
no i stanelam dzis na wage i przytylam wiec koniec obzarstwa (nie pytajcie co ja ostatnio jadlam :lol: ) no i dietka...nie wroce do poprzedniej wagi no nie moge :lol:
3maj sie cieplutko
-
ja ostatnio żywię się pizzami :) i wszystkim, czego nie jadłam na diecie :) musiałam jednak troszkę odpocząć i poczuć, że żyję :)
ale nie przytyłam przez 2 tygodnie ani grama, więc tak sobie nieśmiało myślę, że jak już schudnę tyle, ile chcę, to chyba uda mi się utrzymac wagę :)
nauczyłam się na dietce nei obżerać. i teraz jem wszystko na co mam ochotę, ale na wieczór nie jestem obżarta i napompowana jak balonik. jednak coś jest w tym obkurczaniu żołądka o którym niktórzy mówią. po prostu więcej nie daję rady zjeść i koniec. od dziś znów się biorę za siebie. szczególnie, że mam tyle roboty (na piątek dwie prace do napisania, a jeszcze nic nie ruszone), że nie będę miała czasu myśleć o jedzeniu. dobrze, że rodzice byli na weekend i zaopatrzyli mi lodówkę ;)
Ula, kiedy chemia? kiedy mam 3mać kciuki?
zmykam do nauki. tym, co muszą, też to radzę ;)
buziaczki
-
nio wlasnie ja tez sobie pozwolilam to pizza to frytki i prosze:) efekt jest... ale i tak cos mam z zoladkiem i caly czas mi niedobrze...jak jestem glodna jak jestem najedzona :cry: czuje sie przez to dziwnie i jakos skupic sie na niczym nie moge...
chemie mam w piatek....Buziaczki
-
czesc dziewuszki!
tez pozwalam sobie na wiecej odkąd mam wolne. to chyba z nudów :? jak myslicie, gdybym jadala kolacje o 18, ale potem ok 20 jeszcze grejpfruta, przytylabym? nie wiem co sie dzieje, od czasu kiedy schudlam, jestem juz o 20 glodna. kiedys tak nie mialam :shock:
ula trzymam kciuki! a potem WOLNOSC
dzis bede wnosic toasty za nasz udany powrot do diety :)
buziale, paa
-
Ola, od jednego grejpfruta dziennie nie przytyjesz. spokojnie :)
nie popadajmy w paranoję :)
a może lepiej zwiększyć porcję kolacji o 18? po prostu jeść coś bardziej sycącego...
swoją drogą, czasami tak po prostu jest, że się żołądeczek domaga wypełnienia. przejdzie samo. to pewnie dlatego, że się zrobiło zimno ;)
heh jestem na etapie kończenia jednej pracy. zdarłam ją bezczelnie z internetu a teraz przerabiam, żeby wyglądało na moje. to się dziewczynki nazywa studiowanie - człowiek uczy się, jak sobie radzić w życiu, żeby nadto się nie zmęczyć ;)
jutro zacznę pisać referat, pewnie na piątek zdążę
dowiedziałam się dzisiaj, że za tydzień mamy pierwszy egzamin. w sumie fajnie, bo im wcześniej zacznie się sesja, tym szybciej się skończy. ale jeszcze tyle do zaliczenia, a tu sobie facet egzamin robi... ale co tam. po prostu jedna piąteczka więcej ;)
3majcie się cieputko i nie chudnijcie za bardzo
bo odchudzanie to takie znikanie
a kto będzie tu klikał, jak znikniecie? ;)
-
pięknie wracam na dietę, po prostu pięknie :evil: aż wstyd się przyznać normalnie :oops:
dzień zaczął się super dietetycznie, jogurtem z musli (z którego rodzynkami podzieliłam się z moim futrzakiem - to już dwa stworzonka w domu zadowolone jednym posiłkiem :))
na drugie śniadanie była drożdżówka, niestety ze względu na brak innej możliwości, a potworne ssanie w żołądku...
a potem moje kochanie kupiło pieczonego kuraka i wsunęliśmy całego na spółę z bułą i keczupem (czasem mamy takie biwakowe zapędy). powtarzałam sobie, że mały był, taki anemiczny, pewnie kurczak-anorektyk. ale nie zmienia to faktu, że zniknął cały...
a potem moje kochanie wpadło na pomysł, żeby kupić lody, bo gorąco. no i wsunęliśmy litr lodów...
baaardzo dietetycznie dzisiaj minął dzień... wybitnie wręcz...
a najgorsze jest to, że dobrze mi z tym :)
aaa okres mam, trzeba sobie odpuścić ;) hihihi grunt, że waga nie idzie w góre, a jak w czasie okresu nie idzie w góre, to jak zejdzie woda to waga pójdzie w dół...
wiem wiem, zaraz mi napiszecie - tak sobie tłumacz ;)
no i tak sobie własnie tłumaczę, żeby nie mieć wyrzutów sumienia :)
pozdrawiam wesoło
-
omega normalnie zazdroszcze! jesz a nie tyjesz :) szczesciara heh czasami milo sobie zrobic taki odpoczynek od diety. zycie jest wtedy piekniejsze!
dziwne, ze jedzenie zmienia cale zycie :D wszystko kreci sie wokol jedzenia i nie mozna tak naprawde o nim myslec albo jesc. jak jakies spotkanie, to sie je. jak jest zle to tez, a jak jest dobrze to jeszcze wiecej! ;)
ja ostatnio mam faze na ziemniai a to dlatego, ze są mlode i pyszniutkie! mmmm rozmarzylam sie ;)
dobranoc!!
-
juz są młode ziemniaczki?
o jaaaa... a ja nie wiedziałam
chyba się jutro wybiorę na zakupy
nie ma nic lepszego niż młode ziemniaczki z koperkiem
mniam mniam mniam
sama się dziwię, że nie tyję
ale to znaczy, że po prostu jem tyle ile powinnam
a skoro nie muszę o tym obsesyjnie myśleć i liczyć kalorii to chyba mogę powiedzieć, że po prostu nauczyłam się normalnie jeść, a nie obżerać :)
już 18 dni bez diety i żadnych zbędnych gramów :) jestem pełna optymizmu
bo jak już zrzucę to, co mi jeszcze zostało, to nie ma mowy o jojo :) nie ma szans. jojom mówimy nie :) a po tych 3 tygodniach widzę, że da się jojom powiedzieć nie :)
dobrej nocki
-
przecież to okropne... jak się natychmiast nie wezmę za siebie, to po prostu będzie porażka roku... a tu tyle nauki, że tylko siedzieć na tyłku i jeść... i spać... o niczym innym nie marzę, tylko spać spać spać... i jeść :)
wczoraj olałam aerobik. wkurzyłam się w poniedziałek i powiedziałam sobie, że nie idę i już. ja rozumiem, że instruktorka bardzo mnie lubi, z wzajemnością z resztą, ale są pewne granice nabijania się z siebie. szczególnie jak kobieta ma okres. ja wiem, że nie mam tego wypisanego na twarzy, ale po prostu mogę miec gorszy dzień i nie mieć ochoty na nadmierne wysiłki. no i był taki moment, że po prostu sobie leżałam, jak wszyscy machali nogami czy czymśtam, myślami byłam w domu i pisałam w myślach referat (bo kurna tyle tego mam, że nawet na aero nie ma chwili odpoczynku, nie ma czasu, przynajmniej trzeba sobie przemyśleć). owszem słucham co mówi instruktorka, ale na nią nie patrzę, bo i po co. no i w pewnym momencie słyszę, jak pół sali zieje. to sobie myślę, zobaczę, co je tak cieszy. no i okazało się, że ja... bo leżałam na plecach, zamyślona, odpoczywając chwilę, nie dłużej niż minutę. no kurna bardzo zabawne. bardzo.
jak inne baby nie nadążają nawet w połowie, to jest ok. to się je wspiera, pomaga, pociesza. a jak "weteran" ma dość, to jest albo "ćwicz, ćwicz, nie obijaj się" albo zianie... pierwszy raz mi się w sumie przykro zrobiło. ja generalnie nie lubię być w centrum zainteresowania. zawsze mne wkurzało jak instruktorka pokazywała mnie za "wzór", bo tak się zabawnie składa, że jestem bardziej rozciągnięta niż ona. owszem, miło było, jak wszyscy patrzyli z podziwem, ale za pierwszym razem. a za każdym kolejnym było po prostu denerwujące. najchętniej ćwiczyłabym sama, gdyby nie brakowało mi w domu zapału. no i jak ktoś patrzy z uznaniem, to jest miłe. ale nabijanie sie tylko dlatego, że ktoś ma dość, że ma masę problemów do przemyślenia, a aero jest jedyną wolną chwilą w tygodniu, to nie było zbyt miłe... ciekawe jakby się poczuły te baby co ledwo wyrabiają na zakrętach, jakbym ja sobie tak siadła i chichotała...
wkurzyłam się. jeszcze raz i normalnie opierniczę tą instruktorkę. bardzo ją lubię, więc na pewno zrozumie. bo ile kunia można?
rozkłada mnie cosik
pewnie po tym 0,5 litra lodów. no i z zimna, bo zimno jest okropnie. wzięłam jakieś coldrexy, ale niewiele to pomaga. gardło przestaje boleć, ale mogłabym spać i spać. na pewno to trochę przez pogodę, bo ja mam takie odchyły pogodowe. aż strach pomyśleć co będzie na starość. może trochę przez okres. ale czuję, że jakieś choróbsko łamie mnie w kościach. na razie się nie daję. nie mam czasu chorwać ;)
muszę się wziąć za siebie. muszę bo znowu wyłazi mi sadełko. wyłazi, bo mi sie nawet brzuszka wciągać nie chce ;) totalne rozleniwienie. aż wstyd. już pal licho ścisłą dietę, ale przynajmniej 1300 kc i troszkę więcej o siebie zadbać.
choć co ja mogę. jestem w trakcie zapuszczania włosów. wyglądam jak przez okno. no i w ogóle jestem zła na siebie. muszę przestać narzekać!
w trybie natychmiastowym!
-
podliczyłam sobie dzisiejsze kcal i wyszło mi ich 1550. hmmm w sumie to żadna tragedia. może troszkę przesadzam z marudzeniem... ale to stąd, że na obiad tych kcal bylo ponad 700 wrzuconych na raz do żołądka i od kilku ładnych godzin czuję się po prostu przeżarta... nie chcąc powiedzieć, że mi po prostu niedobrze :) czasem rozumiem bulimiczki... (to był oczywiście żart) :)
do 1800 jest ok. tak bez diety. a potem grzecznie wrócę na 1200 i zrzucę te 4 kilo.
prawda? pomożecie? przetrwacie moje marudzenie ze mną? ;)
-
oj omcia co za pytanie pewnie, ze pomozemy. poza tym nie jestes wcale marudą! czasami poprostu tak jest i nic nie mozna poradzic :) a co do aerobiku, to ja tez nie lubie byc w centrum caly czas. to jest meczące a poza tym czuje presje (wcale nie jest to fajne) mysle, ze instruktorka powinna to zrozumiec...
trzymaj sie! za pare dni bedzie lepiej :wink:
-
a nadmiar presji wcale nie działa mobilizująco...
szczególnie na mnie. ja lubię ćwiczyć sama dla siebie i najwięcej z siebie daję, jak - owszem, grupowo - ale ćwiczę sobi z boku i nikt nie stoi nade mną z batem. wtedy daję z siebie wszystko. a jak mi się powtarza, że mam coś robić, to przestaje to być przyjemne - to raz. a dwa, że włącza się u mnie bunt, tak jakby coś we mnie mówiło "mam ćwiczyć? a bo CO? się wypchaj" no i wtedy koniec motywacji...
ech, jeszcze pół referatu... :)
ściskam mocno
-
dokladnie! zbyt dluga presja demobilizuje. tak w ogóle to jestem typem samotnika i nie potrzebuje towarzystwa w wykonywaniu codziennych czynnosci, takich jak cwiczenia ;) jezeli sama czegos naprawde nie chce, to nie sprawia mi to przyjemosci.
pol referatu to nie juz duzo masz! poczatek jest zawsze najtrudniejszy :)
powodzenia
cmok
-
patrząc na to, że mam niecałe 24 godziny, żeby go oddać, to mam niewiele ;)
to ja już wiem, czemu się tak świetnie rozumiemy - ja też jestem typem samotnika. generalnie nie potrzebuję ludzi do szczęścia. inaczej - nie potrzebuję stada ludzi. bo kilkoro znajomych jest mi potrzebnych jak powietrze. po prostu czasem trzeba się wygadać.
ale do ćwiczeń w domu nie umiałam się zmobilizować i nie umiem. grupowy aerobik jets dla mnie lux, bylebysię ode mnie wszyscy odczepili :)
-
o jak ładnie to ujelas. wlasnie jakos duza ilosc osob na dluzsza mete mnie bardzo meczy (jak u typowego koziorozca ;) :lol: ) lubie sobie pobyc sama w domu, wlaczyc glosno muzyke, potanczyc itp :) no i niestety u mnie na tanczeniu cwiczenia sie konczą, ale dobre i to ;)
a z czego ten referat? noc jeszcze mloda :wink:
powodzenia
ja przygotowuje sie psychicznie na spotkanie z 7-letnia dziewczynką (corka btara ciotecznego), ktorą mam uczyc angola :shock: co z takim malym dzieckiem sie robi? od czego zacząc? jak ja wytrzymam dluzej niz pol h z tym potworkiem?! ;)
dobranoc
olcia
-
referat z psychologii zarządzania na temat różnic w doborze pracowników wśród kierowników różnej płci. generalnie chodzi o to jak dobierają pracowników mężczyźni, a jak kobiety. do tego idzie ankieta, która już gotowa i wypełniona na szczęście. no i na jutro też miałąm zrobić plan marketingowy, który drukowałam dzisiaj.
noc jeszcze młoda, ale ja padam na ryjek. rozkłada mnie choróbsko, jest mi zimno, mam okres i chce mi się spać. wybitnie nie sprzyja to pisaniu referatów. połowę mam, jak nie więcej. całą treść teoretyczną. teraz tylko dopisać hipotezy i wnioski. jutro rano to zrobię. moje słońce poszło na 3 zmianę do pracy, poprosiłam go, żeby zadzwonił o 5 rano i mnie obudził. może jak się wyśpię to będę trzeźwiej myśleć.
co robić z 7 latką z angielskiego?
jakieś proste czytanki. o kotkach, pieskach, rodzinie. to jest mama to jest tata to jest pies. pies siedzi pod stołem. takie proste zdania. i przy okazji czas present simple. poza tym zwroty grzecznościowe i przedstawianie się. to już duża dziewczynka, to ją warto nauczyć żeby mówiła jak się nazywa i gdzie mieszka, jak się nazywają jej rodzice. mała będzie potem chodzić dumna i na spotkaniach rodzinnych przedstawiac się po angielsku ;)
z małym dzieckiem jest o tyle fajnie, że nie ma wymagań. trudniej jest uczyć starszych, którym wydaje się że po godzinie będą biegle znali język, a efekty chca widzieć natychmiast.
poza tym z dzieckiem warto zacząć od alfabetu. moze nauczyć liczyć do 10. możliwości jest dużo. byle dziecka nie zanudzić.
poradzisz sobie :)
ech, idę się myć i spać. rano trzeba się brać ostro do roboty.
buziaki
-
witam!
okres, choroba i pozna godzina sprzyjają niewielu rzeczom... ale mam nadzieje, ze referat zostal napisany! :D dziekuje slicznie za rady i pomysly na angielski. moze wyskocze z nia na spacer, bo chyba latwiej zapamietac jak jest pies czy drzewo jak zobaczy sie je na "zywo" niz na obrazu. :P plusem jest to, ze mieszka ode mnie dosc daleko, wiec juz spacer mam zaplanowany ;) heh
zycze udanego dnia!!
pozdrawiam
olka
-
jest 15... skończyłam pisać i drukować referat...
koniec na dzisiaj!
a od jutra nauka do egzaminu
kurczę, myślałam, że będzie ustny, że w razie czego poleję wodę
a tu klops - pisemny...
ale co tam. jakoś będzie. nie takim rzeczom dawało się radę :)
posiedziałam troszkę w domku, napiłam się herbatki z miodem, zagrzałam sobie mieszkanie piekarnikiem (trzeba sobie jakoś radzić...) i troszkę lepiej się czuję
naderwaną noc odespałam przed południem. po prostu ścięło mnie z nóg po śniadaniu. chyba głęboko zasnęłam, bo coś mi się śniło. godzina takiego snu czyni cuda!
Olcia, jak poszła pierwsza lekcja angielskiego?
Ula, gdzie jesteś, jak chemia?
-
no, patrzcie, patrzcie
zaliczyły maturki i zrobiły sobie wakacje
nawet ode mnie
domagam się zainteresowania!
:D
-
witam słonecznie :)
maturki jeszcze nie wiadomo czy zaliczone ;) ostatnio zdrowe jedzenie mi nie wychodzi. wszystko przez to, ze teraz dzien jest okropnie rozregulowany. wiadomo, ze jak do szkoly chodzilam, to wszystko bylo w miare o tych samych godzinach. a teraz! wstaje raz o 8 raz o 11. jak ide na spacer lub do miasta, to od 13 do 17 i nie wiem jak obiad wcisnac :shock: no i wieczorami jakies wypady ze znajomymi tez sie zdarzaja... a tak ogolnie to staram sie nadrabiac braki w lekturze, ale oczywiscie etraz sama moge czytac na co mam ochote! nie wiedzialam, ze to przyjemne. ide nad wode i czytam na pomoscie. bosko :) moze mozecie mi polecic jakies fajne ksiazki?
omegus a jak Tobie idzie dieta? no i jak referat? niedlugo tez pewnie bedziesz miala wolne! a my dopiero wtedy bedziemy sie stresowac, czy sie dostalysmy czy nie :roll:
a lekcje angielskiego odwolali. dzieciak zachorowal. ale pomysly na pewno sie nie zmarnuja ;)
ula ze szczescia wakacyjnego nie dotyka kompa heh
cmoki pa
-
no prosze czlowieka nie ma i juz obmawiaja za plecami :wink: a tak powaznie tesknilyscie ? :wink: hehhe no znowu czekalam na odpowiedz na moim mailu ale cos siadlo i przestaje temu ufac...nio wiec wczesniej nie zagladalam bo czekalam teraz nie zagladalam bo czekalam:) i w sobote pojechalam do babci,zrobilismy sobie ognisko ze znajomymi i wrocilam do domku przed 5 :lol: moja babcia wlasnie wstawala :lol: hi hi ale to zabawne bylo :lol: a jak wrocilam w niedziele to bylam zmeczona a wczoraj mialam kilka prac domowych,dzis latalam po zaswiadczenie od lekarza medycyny pracy ze moge studiowac moja dietetyke :lol: i dostalam hi hi no a jakbym nei dostala to nie wiem co bym tej babie zrobila hi hi ale mila byla wiec ok :lol: nio i w szkole bylam musialam obiegowki oddac i stwierdzilam ze wcale za nia nie tesknie!!!!! :lol: nie zdazylam wejsc i ochrzan zebralam ale juz mi sie nawet klocic nie chcialo tylko sie zbuzowalam :) nio ale wiecej tam nie pojde,jedynie po swiadectwo:D
Omcia ale Ci zazdroszcze ja ostatnio nie jem duzo a przytylam....chyba przez to ze mi sie okres zbliza ,tak sobie tlumacze,ale od niedzieli jestem na dietce...i nawet udaje mi sie ograniczyc slodycze...cud!!! :lol: chyba jestem zdesperowana tak sie boje efektu jojo a chyba juz mnie dopadl :cry: chlip chlip ale staram sie nie lamac i walcze...nawet cwiczyc zaczelam....schudne bo wakacje nie dlugo..schudne znowu prawda?
3majcie sie..ale sie rozpisalam..bo to dlatego ze sie stesknilam:*
-
no nareszcie coś się tu dzieje :)
już się zaczynałam martwić, że nie macie ochoty dalej klikać
z moją dietą?... :oops: tragedia
chyba znów ważę 65 kg. nawet nie chcę stawać na wagę, żeby sobie nie psuć humoru. ale motylka nie przesuwam, będę mieć motywację na lato. kompletnie nie mogę się zebrać na dietowanie. mam ochotę jeść wszystko co tylko wpadnie mi do głowy. ale nie objadam się jakoś wyjątkowo. tylko czasem zdarza się zamówić pizze. ale na szczęście moje słonko pilnuje, żebym mu się za bardzo nie roztyła ;)
najgorsze jest to, że nawał nauki jednak wymaga energii a energia pochodzi z jedzenia. i tak siedzę i jem i się uczę i jem i się uczę i jem i się lenię i jem i tak w kółko. a na aerobiku nie byłam już tydzień, bo najpierw miałam dość tych bab, a potem po prostu brakło czasu. powinnam iść jutro, ale wcale nie wiem czy mi się chce. jakbym chodziła na aero regularnie to nie przytyłabym ani grama. może się zmobilizuję i chociaż brzuszki będę robić codziennie. nei trzeba dużo, byle regularnie.
ale zauważam znów cudowną prawidłowość - im jest cieplej tym mniej chce mi się jeść, a jeśli nawet to jogurtów, owoców, sałatek, nabiału. dlatego pomyślałam sobie, że przeczekam do końca miesiąca a od 1 czerwca znów się wezmę za siebie i zajmę się ścisłą dietą. dobrze zacząć coś z początkiem nowego miesiąca. szczególnie, że zostanie mi już wtedy niewiele nauki i będę mogła zająć się sobą.
a nawet jeśli przytyło mi się ten kilogram, to co tam! w sumie fajniej brzmi - mam do zrzucenia 5 kg, niż mam do zrzucenia 4 kg. lubię zaokrąglać ;) te 5 kg zgubię na 20000% przez wakacje. a teraz wyglądam super i się sobie podobam i nie przejmuję się niczym. ostatnio wygrzebałam z szafy strój kąpielowy, dwuczęściowy, który bardzo lubię, ale od kilku lat wyglądałam w nim... no... powiedzmy nie bardzo w nim wyglądałam. a teraz leży jak ulał. a to jest dla mnie najważniejsze na wakacje. poza tym mężczyzna ciągle powtarza mi, że już jestem laska i żebym nie świrowała, więc nie świruję.
resztę zgubię tak przy okazji ;)
referat zaliczony. wszystkie prace zaliczone. zabawne, bo referat, z którego byłam najbardziej zadowolona, zaliczony najsłabiej. a na 5 z wyróżnieniem zaliczyłam plan marketingowy, który ściągnęłam z neta, uaktualniłam, przerobiłam pod aktualną formę planu marketingowego, dodałam trochę od siebie, no i oddałam. a babka jest bardzo wyczulona na prace z neta, wszystkie zna. zabawne, bo jakiś czas temu ponoć pokazywała plan tej firmy która opracowałam jako przykład planu ściąganego z internetu. koleżanki powiedziały mi dopiero wczoraj. bały się, że mnie uwali, a ja nie dość że mam 5 to jeszcze z wyróżnieniem...
studia uczą kombinatorstwa
jakby tego było mało, mam zwolnienie z egzaminu z marketingu i psychologii zarządzania. warunkiem była 5 lub 4,5 z ćwiczeń i obecność na wykładach. to pierwsze spełniam bez zarzutu. gorzej z tym drugim. koleżanki za mnie podpisywały listę, albo rozwiązywały testy psychologiczne, które bardzo lubi wykładowca zamiast listy obecności. no i już dziś mam wpisane dwie piatki z egzaminów :) chyba się koleżankom flaszka należy ;)
Ula, nie przejmuj się kilogramami, bo Ty i tak jesteś laska taka, że mucha nie siada!
hmm fajne książki dla Oli?
to zalezy co lubisz. ja bardzo lubię Jonathana Carrolla. polecam na początek zbiór opowidań "upiorna dłoń". jak Ci się spodoba, to powiem Ci co dalej. najpierw sprawdz, czy podchodzą Ci tego typu ksiażki
poza tym podobało mi się "w księżycową jasną noc" i "niezawinione śmierci" williama whartona. do tego 1 nakręcono film, leciał ostatnio w tv.
polecam też "akty wiary" erich'a segala. książka, którą czytają i kobiety i mężczyźni w moim otoczeniu i każdy znajduje coś dla siebie. zdecydowanie polecam.
zakładam, że "kod leonarda da vinci" dana browna już przeczytany ;)
z lżejszej lektury, młodziezowej, polecam książki Krystyny Siesickiej. moją ulubioną jest "jezioro osobliwości" które czytałam chyba 3 razy. ciekawie dla młodych pisze też Halina Snopkiewicz. może troszkę już niemodne, ale całkiem fajne. szczególnie, że nie trzeba dużo nad nimi myśleć :)
PS. naprawdę się za Wami stęskniłam :)
przez to, że rzadko piszemy to się taaaaaaaakie długie posty robią :)
-
GRATULUJE Omcia:):)jestes naprawde zdolna :lol: zeby mi tak szlo na studiach :lol: heh ale nie bede sie tym martwic poki co bo mam wakacje i sie obijam...alez to obijanie jest przyjemne :lol: pewnie mi sie znudzi za tydzien ale co tam :lol:
nio ja tez tesknilam,przywiazalam sie do was :)
dzieki Omcia za pocieszenie ale ....ale niepokoja mnie te kilogramy...bo jakos szybko w gore ida a to niebezpieczne...dlatego znowu sie za siebie wzielam...niby ja nie widze wielkiej zmiany dlatego tlumacze sobie ze to woda,eh a co to jest to sie okaze:) teraz mam mniej stresow to nie bedzie wymowek ze zjem sobie bo nie mam sily odmawiac sobie,teraz musze miec sile :) a tymi babami sie nie przejmuj choc rozumiem co moglas czuc...
nio buzka laski;)
-
omega nie ma to jak dobre kombinowane heh trzeba sobie w zyciu radzic ;) dzieki za ksiazki. "kod" byl super wiec te klimaty zupelnie mi odpowiadaja :D
jojo to koszmar, ktory sni mi sie po nocach :x nie ma nic gorszego niz swiadomosc, ze cala praca i wyrzeczenia moga pojsc na marne, szczegolnie gdy nadchodzi lato! bo wlasnie wtedy chce sie wygladac najlepiej.
przeczytalam posta uli i chyba uswiadomilas mi, ze w koncu trzeba wybrac kierunek i zaczac zalatwiac papiery i w ogole cala ta biurokracja mnie przeraza :roll: a co do tego lekarza, to np moze wypisac mi zezwolenie od razu na pare kierunkow? i w ogole badal Ciebie? czy to tylko formalnosc?
-
nio wlasnie jojo mnie przeraza a juz prawie waze tyle co przed schudnieciem :cry: nio i pochwalilam sie ze wytrzymuje bez slodyczy a dzis pochlonelamm frutelle,groszki i kawalek bloka u Daniela :? ale jestem na siebie zla!!! :x no nic zaraz pocwicze to moze choc troche bedzie mi lzej na duszy..
a u lekarza byla formalnosc...spytala tylko czy nie mialam zoltaczki..Ola musisz zobaczysz czy u Ciebie wymagaja czegos takiego bo nie wszedzie chca..i wypisala mi od razu na 3 uczelnie :)
buziaki
-
no to fajnie. nie lubie badan ;) najgorsze, ze wcale nie chce mi sie zalatwiac nic, co jest zwiazane ze studiami :? teraz jest tak dobrze, ze moglabym zrobic sobie rok przerwy heh ale wiem, ze po takim czasie trudno byloby mi wejsc w rytm nauki, wiec wcale sie nie obraze jak dostane sie tam gdzie chce ;)
dietetyka fajna sprawa. moze sie spotkamy ;)
jutro ide kupowac stroj kapielowy :shock: i strasznie sie boje, ze w zadnym nie bede wygladac zadowalajaco... jutro wielki dzien heh zawsze tak jest, ze lustro w domu jakos jest dla mnie lakawsze niz to w sklapach ;) tlumacze to sobie zlym oswietneniem sklepowym heh trzeba jakos sie pocieszac!
buziaki moje panie
dobranoc
olka
-
zdolna pewnie troszkę jestem, ale nawiększe zdolności mam do ułatwiania sobie życia. co jest chyba z resztą wybitnie cenną zdolnością w dzisiejszych czasach ;)
studia nie są złe. wiadomo - zalezy jakie, na jakiej uczelni, a raczej na jakich czubów-wykładowców się trafi. mi się trafiają sami kretyni, których ja potrafię zagiąć prostym pytaniem (które nawet nie wynika z mojej jakiejś szczególnej wiedzy, a raczej z logicznego myślenia i mojego ukochanego pytania "dlaczego"), więc problemów większych nie mam. szczególnie, że uczę się tego, co lubię i co sprawia mi frajdę. a to jest w studiach najważniejsze. nie ma nic gorszego niż studiować coś, do czego nie ma się serca.
te książki, które podałam Ci, Olu, nie są w klimacie "kodu", są różne, bo nie wiem co mogłoby Ci się spodobać. jeśli chodzi o kod to ponoć niezłe są pozostałe dwie książki browna. rodzice czytali, mówią, że są lux. tylko nie można ich czytać jedna po drugiej, bo generalnie są wszystkie "na jedno kopyto".
wiecie, marudzę Wam, że tyję, że się obżeram i w ogóle, a dzisiaj zjadłam ok 1200 kcal i nawet nie jestem głodna. fakt, że kolację zjadłam pół godziny temu, a nie przed 18, ale co tam, jedna kanapka jeszcze nikogo nie zabiła. może jednak uda się wrócić na dietę powolutku przed 1 czerwca i bez chemicznych wspomagaczy...
doskonale Was rozumiem, bo i ja się boję jojo. szczególnie, że nawet po schudnięciu tych 12 kilo nie jestem chudą osobą, a w genach mam skłonności do tycia i zamiłowanie do dobrego jedzenia. ale dzisiaj dostałam kolejnego bodźca do tego, żeby dbać o siebie.
sporadycznie mi się to zdarza, bo normalnie nie mam czasu o tej porze, ale dzisiaj się byczyłam to oglądnęłam - rozmowy w toku. dzisiaj była dyskusja o tym, że nasze społeczeństwo jest coraz grubsze, o otyłych dzieciach i czyja to wina. (pani z jakiegoś sanatorium dla dzieci powiedziała, że trafiła do nich kiedyś 16-latka która ważyła ponad 190 kg, a po roku schudła do 120 kg. a ja myślałam, że mam problemy z tuszą....potraficie to sobie wyobrazić, bo ja nie bardzo...) któryś z lekarzy powiedział, że miażdżyca i choroby niedokrwienne serca rozwijają się najszybciej pomiędzy 15 a 35 rokiem życia. na pewno wiecie, że sprzyja temu nadwaga. ja mam skłonności do nadwagi, prawie zawsze byłam pulchniutka, poza tym miażdżyca, arytmie i zawały, nie wspominając o cukrzycy, są w mojej rodzinie znane nie od dzisiaj. myślałam już o tym wcześniej, ale tak naprawdę dotarło to do mnie dzisiaj, że jak nie będę się pilnować, to może się to kiepsko skończyć po 40-tce...
facet na mnie "krzyczy", że mi się nie chce chodzić na aerobik. a mi się normalnie nie chce patrzeć na te same ciągle baby :( okropna jestem, nie wiem skąd wziął mi się taki nagły wstręt, ale normalnie nie mogę... z drugiej strony on ma rację, że jak przestanę chodzić na aerobik ( a ten się koończy z rokiem szkolnym i będę musiała chodzić gdzie indziej przez wakacje) to zaraz mi się ciałko rozlezie i nie będę musiała tyć, żeby wyglądać niekorzystnie... to on mnie namówił 1,5 roku temu na pierwsze zajęcia aero, więc chyba warto i tym razem zacisnąć zęby i go posłuchać...
Ściskam Was mocno i życzę wytrwałości w znoszeniu polskiej biurokracji, która potrafi zniechęcić nawet do studiów...
PS. Ola, ani mi się waż robić sobie roczną przerwę!
miłych zakupów :) i dobrego światła :)
-
Ula, znam ten ból ze słodyczami...
nie jem batoników, bo nie przepadam, nie jem chipsów - bo nie umiem przestać
ale codziennie ostatnio za mną chodzi jakieś ciasto
kawalątek chociaż, ale potrafię myśleć o nim pół dnia
najgorzej jest jak nie mam skąd wytrzasnąć ciasta, bo jest albo za późno, albo z jakiegoś powodu nie mogę iść do cukierni
nawet kanapka z dżemem nie pomaga, a kiedyś skutkowało...
mama mi mówi, żeby brać chrom, ale nigdy mi nie pomagał. mogłam jeść chrom przegryzając ciastem. jakoś muszę sobie z tym poradzić. bo niedużo ale regularnie to wcale nie lepiej niż dużo raz na jakiś czas...
jakoś to będzie
niech tylko się zrobi upał...
chociaż już zimową dietę mięsną powoli zamieniam na letnią nabiałowo - owocową ;)
co oczywiście nie znaczy, że się na mięsko pogniewałam. dzień bez mięska dniem straconym. bo ze wszystkich słodyczy, mięsko lubię najbardziej :D
dobranoc laseczki :-*
-
ja jak sobie pomysle o plazy i moim odstajacym brzuchu to az mi sie niedobrze robi..kurcze a juz byl taki ladny...nio ale mam jeszcze miesiac i moze uda mi sie cos z nim zrobic :wink: cwicze go intensywnie i zobaczymy co z tego wyjdzie...
a jesli chodzi o slodycze to ja tak mam z czekolada...czekolady nie jem bo ma za duzo kalorii ale choc jakis batonik w czekoladzie albo cos..i tez jak mnie najdzie to potrafie caly dzien przetrzymac a wieczorem zjesc :cry: a potem wyrzuty sumienia,bo kolacji nie jem ale batonik groszki albo kawalek ciasta czemu nie :cry: a nieraz jak juz kupie czekolade to sie nie obejrze a jej juz nie ma,wiec jej nie kupuje...bo jestem taki lasuch ze nawet z innymi sie nie zdaze podzielic a jej juz nie ma :lol: a najgorzej ze Daniel tez jest lasuchem chlip chlip a ja sie nie mam sily bronic przed kawalkiem ciasta jego mamy :lol: wiem wiem to moze byc jakies usprawiedliwianie sie ale coz...a o ciescie tez mysle,jak juz przychodzi czwartek to sie nie moge doczekac piatku bo zawsze tatus wtedy piecze....no i wczoraj siedzialam i mysle kurcze ten piatek to dopiero za 3 dni...ale nie jutro dzien mamy i ciasto bedzie :lol: tylko nie wiem czy to taki powod do radosci...no ale bede sobie powtarzac ze zadne ciasto nie bedzie mna rzadzilo i moze zjem tylko 1 kawalek a nie jak zawsze troche wiecej :wink: :lol: nio kiedys na mnie dzialalo kakao a wczoraj nic...kurcze ale jestem na siebie zla :? no nic moze dzis sie uda :lol: nie trace nadziei bo musze schudnac do wakacji :lol: i schudne :lol: nie ma jak pocieszanie samej siebie :lol:
Ola fajnie by bylo sie spotkac :lol: Omcia jestes po prostu niesamowita hehe
no 3majcie sie!!!
jak kupisz stroj to powiedz jaki :wink: ja tez musze cos w tym roku zakupic :lol:
-
hej dziewuszki!
zakupy udane! kupilam zolty :shock: :D stroj kapielowy. mnie podoba sie bardzo heh zobaczymy czy ja bede sie podobac w nim ;) bikini wiazane za szyje, ale gora musiala byc usztywniana, bo centymetry z biustu tez spadly wraz z kilogramami :evil:
dzien zaliczony do udanych. spotkalam sie z przyjaciolk, kotrj nie widzialam od paru tyg. postanowilysmy, ze bedziemy opalac sie w tym roku i tym razem na pewno nam sie to uda!
dzien matki mam juz zaplanowany. postanowilam, ze tym razem nie pojdziemy do jakiegos lokalu, ale SAMA zrobie pyszne jedzienie i spedzimy ten wieczor razem :) mam nadzieje, ze sie ucieszy heh
cmoki pa
-
Olu, udało Ci się upolować bikini z fiszbinami? jeśli tak to bądź tak kochana i zdradź firmę, która produkuje takie cudo... mi się od lat marzy bikini wiązane na szyi, ale jak coś takiego zakładam, to mi wszystko wisi jak uszy jamnika. no ja wiem, wiem, murzynki z plemion w Kongo miewają gorsze, ale niestety szybkie tycie w wieku dorastania zrobiło swoje z moim biustem i idealny to on nie jest...
ja mam dwa stroje - oba dwuczęściowe. jeden jeszcze z podstawówki ;) taki wściekle pomarańczowy, bo taka była wtedy moda. kupiła mi go Babcia, która niestety nie żyje już od 5 lat. uwielbiam ten strój. nawet jak ważyłam 12 kg więcej to leżał idealnie i doskonale trzymał wszystko, bo jest jakby z podwójnego materiału, więc chociaż elastyczny, to dobrze trzyma. triumpha. a drugi mam nie wiem jakiej firmy, pewnie jakieś nijakiej, nawet nie wiem skąd się wziął w domu. pewnie Mama kupiła :) zawsze Mamie podbieram co się tylko da :) jest kolorowy - beżowo, brązowo, bordowo, czerwony jakby, bo ma takie kolorowe wzory. no i w niego nie wchodziłam niestety. ma fajne płytkie majteczki, idealne do opalania (w przeciwieństwie do tego pomarańczowego cuda z triumpha), ale biust niestety nie mieścił się w miseczki. a teraz się wszystko mieści :) dzisiaj się nawet w nim opalałam :) może nie trzyma jak porządna bielizna, ale do opalania jest lux. powiem tak - w piłkę grac by się w nim nie dało, ale spacerować można ;) tylko, że stanik jest taki jak normalny - ramiączka ma tak, jak każdy inny stanik. ale to i tak chyba jeszcze klasyfikuje się pod bikini? czy już nie? bo ja nigdy nie wiedziałam...
dobra, idę sobie zanim pomyślicie - taka stara a taka głupia hehe
nie dostaję powiadomienia @, że nam się topic rozrasta :( czy Wy też?
ściskam mocno
-
witam slonecznie!
omaga! jaka stara?! jaka glupia?! ja tez tego nie wiem gdzie zaczyna sie bikini a gdzie sie konczy heh ;) forma to Feba ( www.feba.pl ) wejdz na ta stronke i popatrz, bo nawet spoko stroje mają.
dzis bylam pol dnia na jeziorem! spieklam sie jak rak. teraz conajmniej 2 dni nie bede wychodzic z domu przed zachodem slonca ;)
oj musze leciec znowu wziac zimny prysznic, bo inaczej nie dam rady...
buziaki
-
witam
a ja dzis padam...poszlam na pilgrzymke 13 kilometrow w ten upal..eh myslalam ze sie roztopie..a najgorsze ze nadwrezylam sobie miesien w nodze:(
a jesli chodzi o powiadomienia to ja juz trabie o tym jakis czas :wink: tez ich nie mam...
nio i tak ogolnie jest padnieta..milego dnia!!
-
a ja się z domu wczoraj nie ruszyłam wcale. nie lubię smażyć się w słońcu i wolałam przesiedzieć w domu. oczywiście nić pożytecznego nie zrobiłam, ale odpoczynek czasem się należy :) dzisiaj się biorę ostro do roboty. jeszcze dwie prace do napisania. w piątek egzamin i nikt nie wie z czego, więc się nie uczę. jakoś to będzie.
zaraz zajrzę na stronkę firmy od strojów :)
nic mi się nie chce, a Wam? :(