Przez parę ostatnich dni, na przemian wzorcowo przeprowadzałam dietkę, by na drugi dzień obżerać się owocami. Oto co zauważyłam:
W dzień dietki miałam bardzo dobre samopoczucie. Nie byłam podirytowana. Nie bolała mnie ani głowa (co jeszcze pół roku temu, rzadko mi się zdarzało) ani brzuch. Mogłam bez kłopotu skupić się na nauce. Nauka sprawiała mi przyjmność, a wiedza sama wchodziła mi do głowy.
W owocowe dni zaś, bolał mnie przede wszystkim brzuch (z przejedzenia, bo nie umiałam się powstrzymać i musiałam ciągle jeść, jeść i jeść). Nie miałam zachamowań i zdarzało mi się nie tylko jeść same owoce w zatrważającyh ilościach, ale w jeden dzień zjadłam około 5 łyżek kremu czekoladowego. Kiedy jadłam ten krem, nie delektowałam się nim, tylko łapczywie go połykałam. Zjadłabym go więcej, ale już nie było. Gdybym miała jakiekolwiek inne łakocie, nie powstrzymałabym się..Byłam podirytowana. Nie umiałam się skupić na niczym. Myślałam tylko i wyłącznie o słodyczach. Samych owoców też zjadłabym więcej, ale już nic nie było. Średnio zaś, każdego dnia zjadałam po około 1 kg truskawek + 0,5 truskawek zmiksowanych z litrem maślanki. Do tego około 3 jabłka i minimum 250 g śliwek. Jednego dnia zjadłam też 1 kg arbuza. Ciągle chodziłam głodna, choć żołądek mówił mi "dość"!
Dla mnie to kolejny dowód na to, że jestem białkowcem...Kolejny dowód na to, że dobrze zrobiłam, porzucając dietę wegetariańską, która mi po prostu nie służy..