-
Dzień jedenasty
Pomzie, ERIGONE, Paulyna - witajcie serdecznie i poniedziałkowo :)
Wczoraj strasznie chciało mi się jeść. Nie byłam głodna, ale miałam ochotę na różniste rzeczy. Najpierw siedziałam przy stole, na którym było ciasto i to w dodatku sernik i makowiec, a później miałam straszną wręcz ochotę na grzanki z serem. Jakoś jednak przetrwałam. Miałam nadzieję, że ta moja wygrana z ciągotkami zaowocuje spadkiem wagi. Łudziłam się, że wreszcie zobaczę te 75 kg. Nic z tego jednak. Wchodziłam dzisiaj na wagę dwa razy i niestety...nadal ponad 76 kg. Kilogram powinien spaść, a tu psinco.
Trochę mnie to zdołowało.
Plan na dzisiaj to oczywiscie dieta około 1000 kcal.
Ruch: 45 minut marszu
-
Spokojnie, waga spadnie :) Na 1000 kcal. czasem się chudnie 2 kg. na tydzień, czasem 1, czasem pół, a czasami przez 2 tyg. waga ani drgnie :) To minie, nie przejmuj się :)
-
milagro, witaj w moim wątku:-) Mam nadzieję, że w końcu waga ruszy... Poczekam na to cierpliwie.
p.s. do spaceru doszło jeszcze 10 minut stepperka
A teraz idę coś na śniadanie przygotować. Mam ochotę na jajecznicę.
-
-
Dnia jedenastego jadłospis:
jajecznica z dwóch jajek,
dwa plastry żółtego sera,
kilka plasterków szynki
warzywa z patelni,
ser feta
jogurt naturalny Zott duży
łyżka miodu
Nie liczyłam kalorii, ale myślę, że około 1000.
Wieczorem popedałowałam na rowerku 20 minut
ERIGONE,dziękuje :)
P.S. Jestem głodna... :?
Niech ta waga wreszcie ruszy!
-
Dzień dwunasty
Wzięło mnie znów na małe przemyślenia o poranku i doszłam do wniosku, że mam serdecznie dość wiecznego odchudzania. W tej chwili znów jestem na najlepszej drodze, żeby zrezygnować. Waga nie spada, wręcz od dwóch dni w magiczny sposób wzrosła. Patrzeć na siebie nie mogę...Na zdjęciach wygladam jak grubas po prostu. Może gdybym jakoś potrafiła się ubrać odpowiednio, byłoby inaczej...
Rok temu ważyłam 10 kilogramów mniej, niż teraz. Wczoraj próbowałam się wbić w spodnie z tamtego okresu. Ledwo je na uda wcisnęłam. Dalej ani rusz... Bierze mnie po prostu zwątpienie. Waga powinna choćby minimalnie drgnąć. Powinnam schudnąć choćby kilka deko, a tu nic...
Wiem, że jeśli teraz się poddam, jeśli zaliczę wpadkę, to znów się zacznę obżerać. A waga pewnie znów podskoczy. Nie chcę tego. Chcę schudnąć do cholery! Bolą mnie kolana, łapię zadyszkę, pocę się. Dobija mnie parszywy humor. A jak patrzę na moje zgrabne koleżanki, to mnie zazdrość zżera. Tak... mimo mojego poważnego wieku (nastolatką już od dawna nie jestem) krew mnie zalewa, jak patrzę na nie...Jestem tragikomiczna, żałosna...
Nie mam co na siebie włożyć. Nie wiem,w czym pójdę dzisiaj do pracy. Ostatnie dobre spodnie przetarły się na udach. A nowych nie chcę kupować, bo przecież ja się wiecznie odchudzam! I czekam, aż bedę zgrabna, to wtedy coś sobie kupię!
Nie wiem, po co to wszystko piszę...
Na inne watki nie wpadam, nie mam na to siły. Nie mam siły na to, żeby kogos wspierac, bo sama się czuję parszywie...
-
Wita fruktelko !!!
Oj, widze, ze humorek niezbyt ciekawy... Wiesz co, ja zaczynaj sie odchudzac mialam podobne odczucia od Twoich... Zaczelam diete przed feriami zimowymi i ja przerwalam, pozniej ponownie zaczelam i przerwalam... Przez ten czas doszlam do wagi 70 kg... W rodzinie wiele osob mi mowilo, ze przytylam - sama dobrze o tym wiedzialam i draznily mnie troszke uwagi innych :!:
Minelo troche czasu, zanim ponowie zebralam sie w sobie i postanowilam z tym walczyc!
Zapisalam sie na kurs ratownika, poznalam pewnego kolege, dla ktorego tez chcialam pozbyc sie kilka kilo, bylam u lekarza dermatologa - on zalecil mi diete przedewszystkim dla zdrowia i cery, zaczely mi sie robic rozstepy... Wogole to przytylam, ze spodnie byly na mnie za male, a bluzki sciagaly sie do gory na boczkach... :shock:
Czulam sie gruba, brzydka i strasznie feeee
Widze, ze na dzien dzisiejszy jestes w podobnej sytuacji. Tez chodzily mi mysli o przerwaniu diety, ale bylo mi w pewien sposob szkoda... Mialam te motywacji... wyznaczone daty-cele, jak spotkanie z Mariuszem, komunia brata... pozniej bedzie jeszcze 18-stka i 100dniowka. Do tego czasu chce utrzymywac aktualna wage :D
Mysle, ze dam rade. Nie chce zawiesc siebie oraz innych!
Teraz spodnie, ktore byly za male sa za duze, nawet te ktore kupilam miesiac temu :!: Nie mam w co sie ubrac i dlatego mykam dzisiaj na zakupki :lol:
3maj sie! Walcz dalej, bo warto!
Pozdrawiam :*:*
-
Fruktelko,
przeczytalam Twoj watek, nie caly, ale poczatek i koniec. Sprobuj diety 1000 kcal, ale opartej na samym bialku, warzywach i owocach. Odstaw chleb. Ogranicz jogurty naturalne, zastap je kefirem albo maslanka (maja mniej tluszczu). No i - wyeliminuj wpadki. Sama piszesz, ze ciagle sie odchudzasz, powinnas zdawac sobie sprawe, ze nie mozesz spodziewac sie cudow, a tu i na poczatku kwietniowego odchudzania dni obzarstwa, i teraz tez z limitem bywa roznie. Niby trzymasz, a tu nagle 500 kcal wiecej. Wytrzymaj na 1000 kcal - uczciwym - miesiac, i sie zwaz wtedy. Ja nie umiem doradzic innego sposobu chudniecia, sama przeczekiwalam kilkutygodniowe zastoje wagi mimo tego ze trzymalam diete i cwiczylam regularnie.
margolka
-
Dzień trzynasty
Paulyna, dzięki za ostatniego posta. Pomógł mi naprawdę.
Margolko, dziękuję za wskazówki. Rzeczywiście ja stale siebie oszukuję. Niby te 1000 kcal zjadam, ale często trochę więcej albo te wpadki... A do tego dochodzi frustracja, że nie chudnę.
Poszperam w starych Super Liniach i poszukam gotowych zestawów na 1000 kcal.
-
Jest piątek, powinien być dzień 15-ty diety. Niestety środa i czwartek były pod znakiem obżarstwa. Nie wiem, co sie znów ze mną stało, ale było niedobrze.
Tak więc zaczynam dzisiaj po raz drugi dzień trzynasty, bo na nim się skończyło. Żebym tylko miała dość siły...
Waga oczywiście ruszyła w górę.
Chcę wprowadzić kilka zmian.
Przede wszystkim zważę się dopiero za miesiąc, czyli 10 lipca. Dzisiaj będę miała wiecej czasu dla siebie, więc uporzadkuję Super Linie, poszukam dla siebie jakichś przepisów.
W tej chwili jest mi niedobrze, bo jadłam również w nocy...
Czuję się beznadziejnie, bo trzymałam się ładnie 12 dni. No, ale załamką było stanie wagi, a nawet jej wzrost. Znów zwątpiłam i się poddałam. Ale to były tylko dwa dni. Wiem, że o dwa dni za dużo. Ale przerywam to. Pocieszam sie, że lepsze dwa dni obżarstwa, niż miesiąc braku kontroli.
To tyle na razie