Ło matko... to znowu ja... Z nowym balastem, do którego czas się przyznać. Moje pierwsze wpisy na tym forum sięgają jesieni 2004. Wtedy wazyłam 67 kg i chciałam schudnąć do 59. No właśnie... Okres jesienno-zimowy był bardzo trudny... a efektami tego są nabyte kilogramy. Zamiast się odchudzić, przytyłam. Dzisiaj ważę 76 kg. Tak, tak...Aż wstyd się przyznać. Nie będę się rozczulać nad sobą. Wpisałam się przed chwilą w dziale ,,Chce schudnąć", ale po chwili doszłam do wniosku, że tylko pamiętnik może coś zmienić. Codzienne wpisy, przyznawanie się do porażek. Mogłabym pisać w swoim zeszycie w kuchni przy kawce, ale pewnie nikt by tam nie wpisałam żadnej porady, komentarza...)) Mogłabym prowadzić bloga o odchudzaniu, ale tam znów bym była samotna. Tutaj na forum jest raźniej. Liczę na porady i komentarze, na podtrzymywanie na duchu...
Mam 33 lata, 161 cm wzrostu, a nadwaga jest moim odwiecznym problemem. Walczę z nią od dziecka. Przeszłam setki diet,tłamszenia swojej psychiki, zamęczania się zdjeciami pięknych kobiet w gazetach. Ta schiza minęła. Nauczyłam się akceptować swoje ciało. Już siebie nie nienawidzę. Toleruję siebie. Ja jednak chciałabym być dumna ze swojego wyglądu, chciałabym się seksownie ubierać, chciałabym wiedzieć, że jestem przyjaciółką siebie i swojego ciała.

Mój plan jest dosyć prosty. Potrzebna tylko wytrwałość i systematyczność.
Chcę stosować dietę Montignaca i oczywiście ćwiczyć. W domu mam stepper i rower stacjonarny. Czas odkurzyć te sprzęty i do roboty...

pozdrawiam