Zgadzam sie z Savcia:) 5 miesiecy to nie wiecznosc, a np mozesz sobie pomyslec, ze za rok to juz bedziesz przyzwyczajona do swojej nowej sylwetki i wagi. Bo o efekcie jo jo nie ma mowy, damy rade:)))
Wersja do druku
Zgadzam sie z Savcia:) 5 miesiecy to nie wiecznosc, a np mozesz sobie pomyslec, ze za rok to juz bedziesz przyzwyczajona do swojej nowej sylwetki i wagi. Bo o efekcie jo jo nie ma mowy, damy rade:)))
Biedronko - ja jo-jo wysłałam 3 dni temu na Antarktydę i nie dałam kasy na bilet powrotny :lol:
Karo, nie załamuj się, kazdy czasem ma wpadki. 8) Ważne, zeby jedna dietowa wpadka nie pociagnęła za sobą następnych :!: :D
Sava, pewnie, że 5 mcy to nie wieczność :!: Ja czytałam nieraz w SL relacje kobiet, które schudły 50, 60 kg - więc czemu nam miałoby się nie udać, skoro mamy o tyle mniej do zrzucenia :?: :D
Teraz relacja z dnia dzisiejszego:
Ś: bułka pełnoziarnista z pasztetem sojowym, ogórkiem i czosnkiem (230)
II Ś: jabłko + jogurt wiśniowy JogobellaLight (200)
O: jogurt naturalny z płatkami (300)
K (o 18-stej): 5 kotlecików sojowych duszonych z przyprawami + pół główki sałaty+ rzodkiewka + ogórek (180)
Razem: około 910 kcal.Rano: 45 minut szybkiego marszu na powietrzu (lało się ze mnie, bo było dość ciepło)
Zamierzam jeszcze dziś trochę brzuszków porobić i może z hantlami się pobawię :D
Jeszcze coś Wam moje kochane napiszę, mianowicie Moja metoda na pokonanie zachcianek i napadów głodu w czasie diety Może komuś pomoże taka motywacja:D
Zawsze kiedy już czuję, że nie wytrzymam i już otwieram lodówkę, zeby zjeść coś zakazanego - myślę o ćwiczeniach, które wykonuję. Przypominam sobie, jak to ostatnio się zmordowałam do granic możliwości biegając przez godzinę. O tym, jak to już miałam dość serdecznie i napier... mnie nogi, lało się ze mnie - a biegałam tylko po to, żeby spalić te nieszczęsne 150 czy 200 kcal. I o tym, że JEŚLI zeżrę te trzy kawałki pizzy które mojemu facetowi zostały z wczorajszej kolacji - to doładuję ponad 1000 kcal ( :!: ) I potem muszę biegać "za darmo" przez 3 godziny - tylko przez tą chwilę przyjemności. :evil: :!:
Wyobrazam sobie jak będzie mi się "chciało" biegać nazajutrz i jak wielki w obliczu tego trudu jest bezsens zjedzenia tej pizzy..... I zamykam lodówkę :!: :D
na mnie naprawdę to działa :D Jeśli napadnie Was moje drogie taki wydawałoby się niepohamowany głód na słodycze - pomyślcie czy warto było wczoraj wydawać pieniadze na basen/siłownię i męczyć się przez godzinę, skoro "wymarzony kawałek ciasta" zaraz to wyrówna.
Po "upadku" trudniej jest wstać. Wiem z doświadczenia. Dużo lepiej działać "z biegu", bo sukcesy motywują, a porażki zniechęcają.
Mówi Wam to ta, która odchudzanie przerabiała kilkanaście razy w ciągu kilku lat i która wie, co to znaczy się złamać i poddać. I wie, jak za każdym kolejnym podejściem coraz trudniej jest się zmotywować.
Jeszcze tylko wytłumaczę mojego Kurczaczka - że się nie przesuwa po tej trawce ani o krok: zaczełam 3 dni temu w poniedziałek 25-go kwietnia, a ważyc postanowiłam się co tydzień, czyli kurczaczek zrobi kroczek do przodu (OBY :!: ) najwcześniej w poniedziałek rano :lol:
Wiecie co, ja pierwszego dietkowego dnia powiedziałam sobie, że jeśli tym razem się złamię i nie osiągnę upragnionego celu - to już nigdy mi się nie uda. Bo odchudzam się od zawsze...Raz odniosłam sukces, ale nietrwały (anoreksja-45 kg :cry: )
Pomyślcie sobie czasem: jeśli teraz, po raz enty braknie Wam motywacji - to skąd ją weżmiecie za miesiac, dwa :?: W czym ten "następny raz" ma być lepszy od "tego razu", że go przekładacie na potem :?: Chcecie już zawsze mieć kompleksy i ubierać się na czarno jak ja na przykład :?:
Zobaczycie, juz niedługo przyjdzie ten dzień, w którym kupimy sobie po ślicznej, jasnej bluzeczce z odkrytym brzuchem w rozmiarze S/M :D
Może to durnie wygląda, że piszę jeden swój wpis pod drugim, ale tak się złożyło, ze od wczoraj nikt nic tutaj nie wpisał :shock:
Zaczynam widzieć w lustrze swoje dietkowanie :!: Po 4 dniach mam ciut smuklejszą buzię, nie wisi mi brzuch aż tak bardzo jak dawniej, kiedy napnę mięśnie - widzę, ze je mam :shock: :D
Może to dziwne, bo dopiero 4 dni minęły - ale tym bardziej mnie to cieszy :D
Nie skuszę się jednak i do poniedziałku NIE wejdę na wagę (choć wczoraj już ją wyciągnęłam, ale powstrzymałam się).
Powiedziałam sobie: ważenie raz w tygodniu - i tak ma być :!:
A za mną kolejny udany dzionek - choś zjadłam tylko 800 kcal, ale tak jakoś wyszło, bo strasznie zaganiany dzień miałam :oops:
Jutro będzie tysiąc :D
Witaj !!!
Cieszę się, że po 4 dniach zauważasz już efekty wizualne ! Będę trzymać kciuki, żeby waga pokazała mniejszą ilośc kilosków :P Ja też ważę się zawsze co tydzień, więc po niedzieli mój wskaźnik możliwe, że też przesunie się w prawą stronę!
No, a kalorie lepiej podnieś do równego 1000, żeby nie zatrzymała Ci się przemiana materii :wink:
Życzę miłego dnia !!!
Buziaki :*:*:*
Hej Latinko:) Wiesz te slowa naprawde sa niesamowite, dlaczego moje dietkowanie mam przelozyc na nastepny raz? Dlaczego mam sie stale oszukiwac, ze nastepnym razem dam rade. Dlaczego nie mam teraz dac?? Naprawde, niesamowity kopniak takimi slowami. Madra dziewczynka jestes:)) Ale po takich doswiadczeniach.... Lepiej Ciebie sluchac:)
Tez prawda jest taka, ze jak cos nam dobrze wychodzi w diecie to od razu mamy lepszy humor i widzimy w lustrze to dobre, czego nie potrafimy normalnie dostrzec. Ja tez waze sie raz na tydzien. Inaczej bym zwariowala. Wlasnie jutro... Zobaczymy....
A narazie trzymam kciuki no napisalam troche, ale po to, zebys nie czula sie samotnie:)
Witaj !!!
Wpadam życzyć kolorowego weekendu i bardzo słonecznego, a już na pewno udanego w dietkowaniu :lol:
Mam nadzieję, że szybko uporasz się z tymi kilogramami, ja mam jutro ważenie, ale chyba przełożę je na poniedziałek lub wtorek, bo mam jeszcze okres, wiec waga będzie na pewno niepoprawna...
3maj sie Rybko :*:*:*
WRACAJ DO NAS SZYBKO!!! :))) Mam nadzieje, ze u Ciebie wszystko ok:) buziaki!
Hej Latina!
Bardzo fajnie do tego podchodzisz no ale nic dziwnego po takich doświadczeniach... Zresztą ja też mam podobne przeżycia i troszkę podobne przemyślenia może dlatego tak fajnie mi się to czyta :)
Będę tu na pewno zaglądała :)
Życzę powodzenia! W poniedziałek na pewno przesuniesz kurczaka :)
Pozdrawiam gorąco!
Hej dziewczynki :D
Dzięki Wam za wpisy i za miłe słowa :D
Nie było mnie dlatego, że całą majówkę mam zawaloną pracą.... po 12 godzin :( Jestem w domu dopiero po 22 i tak padnięta, że zaraz idę spać....
Napiszę tylko, że dietkowanie idzie mi super, zabieram do pracy dietetyczną "wałówkę" i jem o wyznaczonych godzinach :) Trzymam się planu w 100% :D .Tylko z ćwiczeniami przez te 4 dni krucho będzie, bo jak wracam to już nie mam siły na nic:( Ale za to w pracy się ruszam, więc chyba nie jest tak najgorzej...? :?
Wczoraj miałam wyjątkowy wieczór, bo spotkałam się z kimś bardzo wyjątkowym, kogo nie widziałam prawie rok... :oops: byłam w knajpie przez cały wieczór i jak zwykle nie ruszyłam piwa, jedynie wodę mineralną i kawę :D Ale... to już temat na inną opowieść :lol:
A co do mojego doświadczenia.... bezsensownym by było jeśli po tylu przejściach z odchudzaniem, anoreksją itp. nie podzieliłabym się nim z innymi odchudzającymi się osobami, czyli z Wami. Może komuś pomogę, może dam mu "kopa" w dobra stronę... a może ustrzegę przed czymś groźnym.. kto wie :?: W każdym razie wydaje mi się, że dobrze robię pisząc niektóre rzeczy.
W końcu..... przyznaję niechlubnie....że tusza, odchudzanie, waga - były chyba najczęściej przechodzącymi przez moje myśli słowami przez te 23 przeżyte lata :? :wink: