:D :D :D :D :D Aganna widzisz -nie dosć ,ze stara to jeszcze ślepa
Może Tujanka sie nie obrazi :D
Wersja do druku
:D :D :D :D :D Aganna widzisz -nie dosć ,ze stara to jeszcze ślepa
Może Tujanka sie nie obrazi :D
Hura, hura, hura :!: :!: :!: :!:
Po 4 tygodniach weszłam na wagę i przeżyłam chilę prawdziwego szczęścia.
Pokazała 102,5 kg, czyli schudłam 6 kg.
Jestem bardzo, bardzo.
Być może to rzeczywiście dietka dla mnie.Najważniejsze, że mogę najeść sie do syta.
Nie chodzę głodna a waga tak ładnie spadła.
A poza tym czuję się świetnie. Ani jednego poważnego dołka nie zaliczyłam , nawet w obliczu potężnego stresu skończyło się na dwóch bułach.
Poniedziałek upłynął modelowo - pomidory, zupa z cukinii, fasolki marchewki i ziół zagęszczona mąką grochową, samosy.
Wtorek: pomidorek
zupa z cukinii i szparagów z koperkiem
i jeszcze nie wiem co.
Kupiłam kilka mazideł piękności, stosuję od tygodnia i nic mnie nie swędzi, nie mam pryszczy ani bąbli. Chyba poprawiłam stan skóry. Plecy prawie mnie nie bolą, a kolanko tylko jedno i to czasami.
Co do oczyszczania. Myślę, że jadnak organizm się oczyszcza. Swiadczy o tym nieustanny osad na języku i zębach. Muszę je po prostu częściej myć.W sprawie wyrzucania śmieci z organizmu, to czasem mam wrażenie , że zadam mniej niż wyrzucam.
Dieta jest doskonała jako czyściciel jelit. Nie mam tu na myśli żadnych biegunek tylko naturalną, codzienną fizjologię. Po prostu rewelacja.
Tujanko
zrób coś dla siebie i popraw sobie humor. Z roweru na razie nici - ach ta pogoda...
Czy jeszcze kiedyś będzie ciepło....
Brown
dzięki za odwiedziny i doping
Mam nadzieję, że na mojej diecie zrobię sobie prezent urodzinowy i zobaczę na wadze wynik dwucyfrowy. Mam na to jeszcze prawie miesiąc i myślę, że mi się uda.
Już wiem co na kolację. Swój sukces uczciłam szklaneczką ( dwiema :oops: ) czerwonego wina i serkiem Mirabo. Ale to niezbyt wielkie przestępstwo.
Następne ważenie za 4 tygodnie.
Gratulacje-wreszcie znalazłaś dla siebie panaceum--to wielkie szczęście
AGANNO WITAJ
tak się cieszę, że dieta przynosi efekty.Dziś masz duży powód do radości,
od jutra jednak dalsza praca.
Na rower będzie pewno pogoda w sobotę i niedzielę.
Na złą pogodę u mnie obowiązuje rozwiązanie alternatywne czyli orbitrek.
Pozdrawiam ciepło.Jeszcze raz gratuluję.Ania
Hejka,Aganko!
Gratuluje bardzo,bardzo.......
Trzymam kciuki za dalsze sukcesy.
A w kwestii dbania o skore-weszlam na watek Margolki 123-chce miec ladne cialo albo jakos tak-Krysial to zasugerowala-zrobilam zabiegi,o ktorych dziewczyny tam pisza-no rewelacja!!!!!Cialko gladkie i ladniejsze od razu( a cellulitis mam jak kalafior)A kupilam peeling Erisowej i wynacieralam nim cale cialo razem z fusami z kawy(ktora wczesniej wypilam rzecz jasna)),potem zawinelam sie w folie nasmarowana balsamem z olejkami,po trzech,pi razy oko,godz to zdjelam-taka zakokonowana posprzatalam chalupe,jak wiezs mam remont.,bylo co robic,troche sie spocilam,a te mazidla pod folia tez grzeja.Ale skorka teraz jak ta lala,ciagle sie dotykam i glaskam-zboczurzyca.
Bede to robic czesciej,chociaz codziennie to za duzo czasu zajeloby,ale nawet dwa ,trzy razy w tygodniu warto.
Pozdrawiam.
Aha.I napisz cos o tych warsztatach,na ktorych bylas z Jado,prooooosie.....
Aganno wpadłam zobaczyc jak Ci idzie dietka.
A widzę ,ze świetnie . Moje gratulacje 6 kg w cztery tygodnie - brawo.
Mądrze robisz ,że ważysz się co cztery tygodnie , ja robiłam to co tydzień i były momenty ,że wpadałam w rozpacz nad stojącą mimo diety wagą.
czarna40 ja tez stosuje metodę na ładne ciało od Margoliki, robię to tylko raz w tygodniu , gdy jestem sama w domu.I też sobie chwalę, żałuje tylko ,że nie znałam tej metody gdy byłam na początku swojej drogi odchudzania.
Pozdrawiam :D :D :D Ania
Oczywiście przeczytałam wątek Margolki. To prawie Biblia dla odchudzaczek.
Wpadam tylko na chwilkę w sprawie warsztatów.
Czarna
w piątek o wszystko wypytam i Ci napiszę, ale myślę że też możesz chodzić.
AGANNO
Tyjanka jest jeszcze lepsza niż Tucjanka. Gratuluję.
Wpadnę wieczorem.Trzymaj się ciepło.Ania
a ta margolka ma watek na pamietniakch czy gdzie?
podajcie link
Ponownie witam
nie muszę wyjść, wróciłam więc .
Julcyk, Margolki watki są na 20 kg i więcej ( chyba 2) i jeden w pamiętnikach
,jeśli się nie mylę.
Aganno, nie ma mnie co podziwiać. Od dawna staram się przestrzegać zasad
diety niełączenia, gdy jem inaczej, czuję się bardzo źle. A więc wielo-
letnie kłopoty z trawieniem mnie do tego zmusiły.
Natomiast co do Mayo, bardzo lubię wszelkie chwasty, ale mięso też musi być.
A w tej diecie jest to wszystko plus poranna kawa, którą z racji braku ciśnienia
wypijam rano i to bez cukru czy innych dodatków.Dodanie np śmietanki
powoduje u mnie bóle brzucha.
Dietę tę próbowałam przeprowadzić trochę wcześniej, ale zielenina była
jeszcze wtedy marna, a ja podeszłam do Mayo jakoś bez przekonania.
Teraz jest inaczej.Doskwiera tylko zakaz soli, no cóż staram się, lecz czasem
lekutko coś posolę .
Aganno, ale Ty bojowa jesteś, byłam u Necika, brawo. Ja też kiedyś u Luny
dałam odpór Albinie za brak manier, ale nie sądzę, aby coś zrozumiała,
a broń Boże aby się przejęła.
Trzymam kciuki za warzywka.Ania
Aganko,
gratuluję spadku wagi i tego za dużego zielonego żakieciku :lol: :!:
To jest najfajniejsza sprawa, jaka może nas spotkać w procesie odtłuszczania się.
U mnie, niestety :-(, ten proces wygląda inaczej i nie wiem, co będę nosiła niebawem - latem, bo wszystko jest za małe, za ciane, a moje próby odchudzenia się kończą się wciąż tym samym .... Waga 1: Jado 0 - to tak jak w naszej kadrze naradowej w piłkę kopaną.
Hmmmmmmmm, ja chyba też już jestem pokopana :?
Pozdrawiam i do zobaczenia :P
tujanko dziekuje:D
Agana ,a jaki masz ten żakiecik? to komplecik ze spódniczką?
taki troszke w pasie dopasowany?jaki kolorek?
Ja sobie kupiłam w kratke :x ale niezbyt zadowolona jestem -bo bez podszewki i jakoś :( :( ciągnie sie czy ki lichoo -niby pasował mi do spodni i spódnicy -ale
ogólnie to coś nie tak --teraz to bym kupiła troche dłuższy i na podszewce.
Tujanko
bardzo przepraszam, pewnie odezwały się wemnie geny babci. Tym bardziej, że nie jesteś już Tyjanką, tylko Chudzianką :wink: :wink:
Czarna
Twój entuzjazm i zachwyt jest zaraźliwy. Muszę koniecznie znależź trochę czasu na domową farmę piękności.A ciekawe czy się mierzyłaś i czy coś po takim zabiegu ubywa?
Krysialio
żakiecik jest w kolorze lipcowe trawy, bez wątpienia zieloniutki i ze sztryksu. Muszę jeszcze nad nim popracować, ale już go noszę. Nie ma jeszcze lkieszeni i zapięcia.Ale może jeszcze mnie ubędzie, więc z przeróbką zaczekam. Jest dość długi, za pupę(a jest co przykrywać :oops: )
Tujanko
skoro w danym czasie wybieramy jakąś konkretną dietę, to znaczy, że przyszedł na to czas. Nasza pani psycholog na warsztatach mówi, że nic nie dzieje się bez przyczyny i skoro wybrałaś taką a nie inną dietę, to znaczy że tego potrzebowała. I teraz na pewno dotrwasz pięknie do końca.
Co do Albiny, to niestety na ignorancję, impertynencję i parę innych brzydkich cech nie ma sposobu, więc szkoda mojego czasu na jałowe dyskusje. Niektórzy poczują się lepiej dopiero jak komuś dołożą.
Teraz spowiedź.
Niestety , totalny bra czasu, nawał pracy i kulejąca organizacja mocno utrudniły mi dietę. Wróciłam późno, nie miałam nic przygotowanego i w piątek pokonała mnie pasztetka i żółty ser ( jednak w bardzo przyzwoitych ilościach) a w sobotę wieczorem buła z masłem i serem.
Dzisiaj już powoli wszystko wraca do normy.
Sniadanie : pomidor i jabłko
Obiad i kolacja - to samo: kotlety z kapysty młodej i kalafiora, sos pomidorowy, surówka z rzodkiewek ze szczypiore, ogórki tarte.
I jestem nieźle objedzona.
Postanowiłam, że muszę jutro i pojutrze ugotować czegoś większą ilość i zamrozić porcje. Wtedy w sytuacji kryzysowej mam co jeść. A wadą potraw wegetariańskich jest pracochłonność.
Od jutra jak pozwoly pogoda ruszam z rowerem Bardzo mi go już brakuje.
Anna, ujcyk
Przepraszam, że wam nie odpowiedziała, ale ten tydzień był trochę zwariowany.Ale pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za wasze diety.
Jadeitko
mam nadzieję, że po warsztatach wstąpił w Ciebie nowy duch i znajdziesz w sobie wczesnowiosenną energię.
Aganko,
dochodzę do siebie jako tako, ale.... cóś mi jednak czegoś brak, choć nie wiem :? czego :?:
Fajnie... gorąco, jak w piekarniku, a ja popijam gorącą pyszną czarną herbatkę , hmmmmmmmmm , pyyycha :P
Serdeczności i do zobaczenia, paaaaaaaaa :lol: :lol: :lol:
Aganno
a co to, nic u Ciebie nowego ?
Mam nadzieję , że wyhyniesz lub wychyniesz ( chyba jednak wychyniesz )
z tego pola kapusty i coś o sobie dopiszesz.Pozdrawiam Cię serdecznie.Ania
Aganko? Co słychać?....Dajesz radę?...Jak się mają polskie warzywa i owoce?....
:D
Aganko
nie będę więcej nalegać, abyś się odezwała. Ale smutno mi, bo wydawało mi się,
że znalazłam "pokrewną duszę" lub kogoś, kto " zna Jakuba ".
Tak mi się wydaje , że ktoś kto przestaje pisać, przestaje przestrzegać diety,
Pozdrawiam Cię serdecznie, mam nadzieję , że jednak się mylę. Ania
Witam,
hmmm TUJANKO, myślę, że sie mylisz, bo z tego co wiem to Aganna ma ostatnio bardzo dużo zajęć.
A dietę raczej też trzyma, gdyż to potwierdził jej za luźny zielony żakiecik, co na własne oczy widziałam. :lol: :lol: :lol:
Pozdrawiam, może też poznam Jakuba :?: :?: :wink:
Paaaaaaaa :lol: :lol: :lol:
Witam wszystkie makowe panienki
Przepraszam ,że trochę zaniedbuję wątek, ale czasem tak jest, że nie ma jak się odezwać.Nie ma woli do niczego. To wcale nie jest żaden dołek, ja tylko tak się odstresowuję - przez nicnierobienie.
Tujanko
to dla mnie naprawdę wielki komplement, że potraktowałaś mnie jak bratnią duszę. I bardzo proszę , pomimo moich ułomności nie przestawaj o mnie tak myśleć.
Co do diety to masz trochę racji. Z powodu nawału pracy i stresu przeszłam na normalne jedzenie, bez liczenia czegokolwiek, ale też bez żadnych orgii dietetynznych.
I wiesz co się stało ?
NIC, po prostu nic. Waga nie drgnęła w górę nawet o pół kilo.
Tak czyłam po rzeczach, ale dla pewności weszłam rano na wagę.
Mam wrażenie, że ten sposób odżywiania jest po prostu dla mnie stworzony. Po raz pierwszy po 2 tygodniach normalnego jedzenia nie dopadło mnie jo-jo.
Od dzisiaj zaczynam następny etap owocowo - warzywny.Tym razem 2 tygodnie.
To co ja odkryłam sama dla siebie znalazło potwierdzenie w badaniach.Czasem dostaję stare numeru Newsweeka i nr 13/2005 jest świetny artykuł - Dieta i umysł.
Jest tam opisana nowa rewolucyjna dieta. Najważniejsze w niej, to to żeby nie ograniczać ilości jedzenia. Zamienić panierowany kotlet na furę jarzyn i jakieś małe mięsko , ale nie ograniczać niczego ilościowo.
Wtedy po diecie nie ma efektu jo-jo, bo nasz mózg nic nie wie o żadnej diecie( jemy dużo) i potem nie ma potrzeby magazynowania. Jestem żywym dowodem tej teorii. Gazetę przeczytałam wczoraj i wszystko pasuje do mnie jak ulał.
Bardzo mnie to zbudowało, bo fajnie jest, kiedy odkryjemy dla siebie coś fajnego ( nawet dla niektórych kontrowersyjnego) a potem okazuje się , że badania naukowe to potwierdzają.
Jado
dzięki, że mnie tu dzielnie wspierałaś. Chodzisz na warsztaty, więc już powinnaś wiedzieć - nic na siłę. Zostaw na razie DC, bo najwyraźniej nie jesteś na to gotowa. Może wrócicz do tego później, a może wcale...Życie pokaże.
Wracaj do maszerowania, to Ci przecież tak dobrze robiło i na duszę i na ciało.Przy okazji, ja będziesz chciała to Ci ten artykuł z Newsweeka podrzucę na warsztaty. Naprawdę warto go choć przeczytać.
Ja takie podejście do diety sprawdziłam na sobie i działa rewelacyjnie.
Jadłospisów na razie nie podaję, bo nie ma czego. Na dzisiaj mam tylko plan.
Rano - pomidorki
południe - botwinka, kapusta, kalafior.
A dalej zobaczymy ,co życie przyniesie.
Aia
widzę, że nieśmiało, ale łapiesz wiatr w żagle. Odnajdziesz w końcu swój rytm, swój sposób dobry tylko dla ciebie, ale nic na siłę. A może juś znalazłaś i przez weekend idzie Ci świernie??? Bardzo Ci tego życzę.
Dzisiaj od rana już spędziłam prawie 2 godziny na rowerze.Było super.Plaża prawie pełna, są nawet desperaci, którzy się kąpią, wszędzie roznosi się zapach nagrzanego piachu, słonej wody i kremów do opalania. Sielanka.
Mam nadzieję, że wy wszystkie spędzacie czas sielankowo.
Witam :lol: :lol: :lol: ,
uch, ale leje, ale błyska i grzmi :shock: :!: :!: :!: i nareeeeeeeszcie ciut odsapki od tego ciężkiego upału :?
Nie wiem, jak mi to kiedyś wychodziło, ale potrafiłam spędzić cały dzień na plaży i nic mi nie było. A teraz niestety. Wychodzę w słoneczną i upalną pogodę na zewnątrz , jak wampir - tylko bardzo wcześnie rano i dość późno i na dodatek zamalowana kremem typu bloker (100/30).
Aganko,
masz najsłuszniejszą słuszność :wink: DC jest już dla mnie nie do przejścia.
Bardzo proszę zabierz ze sobą gazetę na warsztaty. Ksernę sobie ten artykuł i se go poczytam albo nauczę się na pamięć :wink:
Tak teraz najlepiej leżą mi - czytaj smakują - jarzyny. W sobotę zrobiłam najazd na rynek w Oliwie i złupiłam go na maksa :!:
A co :!: Niech wiedzą kto tu rządzi :P no i z tego łupienia przed chwilą wrąbałam pyyyyyyyszną sałatkę.
Według mnie pyszna, bo nie wiem jak innym, ale mnie smakuje - słata + pomidor + kilka kosteczek fety + łyżeczka super oliwki i łyżka soku z cytryny , no i ....zioła :!:
Ach, jak ja lubię różniaste ziółka :!: :shock: I nawet nie wiem po kim to mam :wink:
No to byłoby na tyle gwoli istnienia i jedzenia.
Pozdroofka i dozobaczyska Aganko już niebawem, paaaaaaaa :P :P :P
WITAJ AGANNO
nie padaj na kolana, szkoda kolanek.Ja się i tak cieszę, że nie zapominasz
o mnie, a jak już napiszesz, to jest co poczytać.Wpadaj więc i do mnie
i do siebie, kiedy nie będziesz zbyt zmęczona czy zestresowana.
Ja w ramach odtoksyczniania organizmu zebrałam sobie pokrzywy,
przepuściłam przez sokowirówkę, wydaje mi się, że zapasteryzowałam
i dawkuję sobie to pełne witamin i mikroelementów świństwo.
Poza tym codziennie rano odstałą przez noc wodę z miodem plus 2 łyżeczki
octu winnego jabłkowego.No to jeszcze trochę i będę kipieć energią
i zdrowiem.
Aganko, może jeszcze coś przekażesz z tego artykułu ? To co piszesz
o warzywach bardzo mnie cieszy, bo tego to jadam ile chcę, nie ograniczam
się do 3 listków sałaty.
Widzę, że Jado też bardzo roślinożerna, tak jak i ja (nie mówiąc już o Tobie )
Więc zbliżają się dla nas najlepsze miesiące w roku.Już nie mogę się
doczekać tych cukinii , pomidorów, bakłażanów, młodych ziemniaczków z koprem.
Pozdrawiam Was dziewczyny serdecznie.Ania
Aganko, miałaś rację, udało mi się być grzeczną dietetycznie przez weekend :D ...I dalej jestem! :lol:
Świetnie, że u Ciebie ok, zarówno z figurą, jak i samopoczuciem! Niech żyją warzywa!!!! :D :D :D
Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz zazdroszczę Wam tych warsztatów.... :D
dziękuję za wszystkie odwiedziny.
Tujanko
ten artykuł jest w internecie na stronach newsweeka, ale archiwum jest niestety płatne.Jednorazowy wstęp kosztuje 2 zł, ale to i tak taniej niż gazeta.
Ale trochę popiszę.
Podstawą diety jest ustalenie,że nasze uczucie sytości w dużo większym stopniu zależy od objętości zjedzonego posiłku niż od liczby zawartych w nim kalorii.
Nowa dieta polega na takim przygotowywaniu posiłków, aby sprawiały wrażenie góry jedzenia.To raczej gra w oszukiwanie własnego mózgu niż walka z nieustającym łaknieniem.
Wg dr Rolls tajemnica zdrowej i skutecznej diety tkwi w gęstości energetycznej produktów.Warzywa, owoce,odtłuszczony nabiał, czyli produkty, których g.e. wynosi 1, można jeść dowoli.
Dobre są też te o wartości poniżej 2, czyli fasola, ryby, kurczak bez skóry,ziemniaki ,makaron, ryż, niskotłuszczowe sosy do sałatek.
Makaron,który zawiera sporą ilość wody, ma znacznie mniejszą gęstość niż białe pieczywo.By zmniejszyć gęstość posiłków, dr zaleca dodawanie wody, tam gdzie tylko się da i warzyw. W ten sposób można zwiększyć objętośćnawet dwukrotnie nie zwiększając kaloryczności.
Jemy zmysłami. Po dużej porcji jedzenia mózg szybko dostaje informację - nie jestem głodny i wyłącza ośrodek sytości. I nie jemy. Odchudzamy się, a nasz mózg nic o tym nie wie.
To mniej więcej sedno metody.W moim przypadku to się sprawdza.
Więć dalej ,dziewczyny - oszukiwać mózg dla jego dobra. Myślę,że dla ciebie Jadeitko to wymarzona dieta, skoro lubisz roślinki. Niby to wszystko takie proste a większość diet opiera się na ograniczeniach ilościowym. I podobno to jest przyczyną nieskuteczności.
W czerwcu w USA maię ukazać książka tej autorki, myślę, że tłumaczenia pojawi się dość szybko.
Teraz pilnie muszą kończyć, bo mnie gonią od komputera.
AGANKO
dzięki za podanie " sedna artykułu ", bardzo to jest po mojej myśli,
intuicyjnie tak robiłam, ale Ty potwierdziłaś, że słusznie.
Nie mam teraz weny do pisania, ale chcę, abyś wiedziała, że przeczytałam
to co pracowicie wystukałaś.
Kapusta młoda jest podobno pyszna, ale nie w moim wykonaniu.
Jeśli masz sprawdzony przepis to pliss!.
Mam zamiar na maxa wykorzystać dary lata i jesieni.
Pozdrawiam , przesyłam zapach konwalii.Ania
Strasznie się u nas rozpadało i nici z moich planów rowerowych.
Ale nie upadam na duchu i liczę, że może się jeszcze pogoda do mnie uśmiechnie.
Wracam dzisiaj grzecznie na moją dietę i spróbuję wytrwać kolejne 3 tygodnie. A jeżeli nie , to spróbuję systemu - jeden dzień czystej diety na zmianę z jednym dniem z dosatkiem białek.
Właściwie to problem mam z żółtym serem i rybami. Tylko tego mi naprawdę brakuje.
Więc myślę, że system 1/1 z rybami co drugi dzień będzie do przyjęcia.
Na początek spróbuję jednak jeszcze jednej rundki trzytygodniowej.
Dzisiejsze menu to :
śniadanie - duuużo truskawek
obiad - sałatka ze szparagów, rzodkiewki, ogórka i 1 młodego ziemniaka.
Kolacja - ?
Myślę, że dzisiaj uda mi się przebrnąć przez pierwszy dzień, apotem jakoś poleci. Tym bardziej, że właśnie nadchodzi pełnia sezonu owoców i warzyw.
Tujanko
młodą kapustę posiekaną niezbyt subtelnie zalewam wrzątkiem i gotuję 15 min, solę,pieprzę, cytrynię i koperkuję. I już. Tylko przyprawiać trzeba solidnie, inaczej jest bez smaku. Czasem, poza dietą dodaję 10-20 dkg surowej plędwicy lub szynki wędzonej pokrojonej w paseczki. Wtedy to jest po prostu odlot. Życzę smacznego.
Mam nadzieję, że chwile rozterek masz już za sobąi znowu czyjesz się mocna i wspaniała.Tego Ci życzę.
Hej, hej Aganko :P
tak, faktycznie niezła ulewa była, aż strach, a teraz już słonko świeci :lol:
Ja dziś obsługuje notabli , bo u nas jest festyn rodzinny, więc klikam z pracy.
Twój pomysł z naprzemiennym prowadzeniem diety warzyno-owocowej jest świetny.
Mam książkę dr Dąbrowskiej i zastanawiałam się czy nie przystąpić do ścisłej diety, którą ona propaguje, ale nie wiem jak sobie poradzę bez mięsa , bo jednak kurczaka lubię :wink: a i ser żółty jest mniamuśny i zawsze w lodówce gości, więc byłby wielką pokusą.
Może w lipcu, sierpniu uda mi się tydzień lub dwa przeprowadzić tak na ścisło tą dietę ozcyszczajacą, bo faktycznie jarzyn będzie co niemiara a i cenowo także dostępne.
A teraz ... to się jeszcze zastanowię co i jak.
Pamiętaj o karimacie na najbliższe zajęcia i do sklikania - zobaczenia, paaaaaaaa :lol:
Plan minimum wprowadzony w życie.
Wczoraj dzień owocowo-warzywny w czystej formie. Dzisia od rana szaleństwo łososiowe - na śniadanie łosoś wędzony i ogórki świeże
-na obiad- łosoś gotowany w sosie cytrynowo - koperkowym.
-na kolację - też łosoś, ale jeszcze nie wiem z czym.
Taki dzień OW jest bardzo przyjemny, jeżeli mamy w perspektywie następny dzień z jakimś białkiem. Mija prawie niepostrzeżenie, więc myślę, że popróbuję w ten sposób i bez żadnych ograniczeń w ilości potraw dozwolonych.
I jeszcze od rana 5 rundek na rowerze, czyli ponad 1,5godz. uczciwej jazdy. Efekty w końcu muszą przyjść, ale na razie się nie ważę, dopiero 14. o6.
Mam nadzieję, że będzie to dla mnie miły poranek.
Jado
to dopiero masz pracowitą sobotę i w dodatku pełną pokus. Nie ma lekko. ALe zapraszam do wspólnego eksperymentu 1/1. Po miesiącu się zważymy i zobaczymy czy rozważania teoretyczne sprawdzą się w praktyce. A 2 króliki doświadczale to w końcu o 50% więcej niż jeden.
Zyczę miłej niedzieli.
witanko
Aganna -no to Cie podziwiam ,że nie głodujesz na warzywach -bo ja już miałam trzy podejścia -no i niestety w brzuchu burczy -no i nie mam na nic siły :(
Czytam Twój watek i zastanawiam sie skąd czerpiesz tyle energii na taki wysiłek fizyczny.
Myśle ,ze chyba uruchomiłaś zapasy energii zgromadzone w sadełku .
To dobrze --bo moje sadło to jakby na klucz zamknięte nie pali sie jeszcze :(
Krysial
ja po prostu przekierowałam swoją energię z użalania się nad sobą na udoskonalanie siebie. To o wiele przyjemniejsze. Do roweru już się tak przyzwyczaiłam, że kiedy praca albo pogoda mi przeszkodzi to jestem zła.
Chociaż początki nie wyglądały tak różowo.
Muślę, że przestawienie się na owoce i warzywa to kwestia mózgu. Ja po nienajłatwiejszym początku przekonałam samą siebie, że mogę się najeść zieleniną. To kwestia praktyki i rodzaju jedzenia. MOje dzicko stwierdziło, że kotlety z kapusty smakują prawie tak samo ja zwykłe mielone. I to jest prawda.
Dopóki myślimy, że trawkami się i tak nie najemy to tak jest.Ja ilościowo naprawdę sobie nie żałuję i teraz już wiem ,żę mogę się najeść bez białka.
Dzisiejszy plan prawie zrealizowany. Słowem - kluczem jest tu niestety "prawie"...Skusił mnie żółty ser,więc dzień owocowo-warzywny przekładam na jutro. Ale nie obrzrłam się tym serem, zjadłam tylko parę plasterkó. Wola niebios...
W menu królują truskawki bez ograniczeń i szparagi.Też bez ograniczeń.
Idę pozaglądać tu i tam.
Hej, hej :P :P :P
hmmm mnie nie udało się tak jeszcze, jak Ty Aganko, mentalnie przestawić, ale gdy robię sobie michę sałaty z dodatkami, to okazuje się, że to żarełko zapycha i jestem tak samo objedzona jakbym wrąbała 3-daniowy obiad.
I chyba w tym jest cała tajemnica, bo micha sałaty choć w całości niewiele kalorii mająca wygląda znacznie, a i je się toto długo, a więc znowu sprawdza się zasada, że mózg należy oszukiwać - widokiem "dużej" porcji i długością jedzenia.
Tak, więc NIECH ŻYJE ZIELENINA :!: :!: :!: :!:
Pozdrawiam, paaaaaaaaa :P :P :P :P
AGANKO
mam nadzieję, że moja wizyta sprawi Ci taka przyjemność, jak Twoja mnie.
Z przepisu na kapustę skorzystam, tylko wcześniej zaleję ją wrzątkiem na 15 min
wodę odleję (chyba razem z tym, co wzdyma)
Kategorii wagowej nie mogę zmienić, mam przecież jeszcze 20 kg zbędnych,
choć już za 10 będzie w miarę dobrze.
Niestety, teraz zaniedbuję swój orbitrek, tylko go odkurzam, ale przyjdzie czas
za moment, za chwileczkę...
Cieszę się, że rower jest integralną częścią Twojej diety, ja do wypadku
dużo jeździłam, teraz muszę przemóc strach.Zabrzmi to jak przechwalanie
się, ale boję się również jeździć sama ze względu na jego wartość.
Ale mam nadzieję, że gdy mąż doprowadzi do porządku swój, soboty i niedziele
poświęcimy na poznawanie okolic, tych dalszych, Łodzi.
Zazdroszczę Ci ogromnie pięknych tras i poszumu morza.
Warto jeździć, chudnie się świetnie, jeszcze pamiętam. Mój rekord samotnej
jazdy to ok.60 km.
Pozdrawiam Cię, dziś wysyłam zapach miodu.Ania
PS.Tak napisałam, jakbys jadła rower..hmm,pozwolisz, że nie będę poprawiać?
Tujanko
Twoje wpisy zawsze są dla mnie przyjemnością. I niecierpliwie oczekiwanym, miłym promyczkiem każdego dnia.
Wybierając rower dla siebie upatrzyła sobie taki piękny, w stylu przedwojennym, elegancki różowy i drogi. Ale zanim go kupiłam zdarzyła się u nas fala kradzieży rowerów na trasach samotnym rowerowiczom. I spanikowałam .Kupiłam najprostszy, wygodny, niezbyt atrakcyjny rower. Dlatego świetnie Cię rozumiem, że boisz się sama jeździć na swoim.
Dzisiejsze odżywianie lekkie i przyjemne. Trochę pogrzeszyłam. Do kolacyjnej sałatki z kapusty pekińskiej, szczypioru i pomidorów dorzuciłam kawałek fety.Ale nie mam wyrzutów sumienia, bo i tak odżywiam się zdrowo. Poza tym chcę się ze swoim sposobem żywienia czuć szczęśliwa i zaprzyjaźniona.I na razie tak jest.
Leczę duszę. Chyba skutecznie. Dzisiaj stojąc przed wystawą sklepową planowałam sobie strój i po raz pierwszy, od nie pamiętam kiedy, muślałam jak osoba szczupła. Nie pojawiło się żadne - co ty, to nie dla ciebie!
Zrobiła też dla siebie parę drobiazgów, które dawnie mnie przerastały i wydawały się przeszkodami nie do przebycia. A jednak do przebycia.
Muszę kończyć, dziecko mnie wygania, wszystkie pozdrawiam
Aganko
napisałam u siebie- masz ode mnie prezent. Gwarantowany kilogram mniej
co okaże się 14.06.Jeśli masz apetyt na więcej, załatwiaj sama.
Wpadnę jutro na kawkę, rozpuszczalną proszę.Ania
AGANNO
życzę miłego dnia, długiej wycieczki rowerowej ( dwóm zgryźliwym tetrykom
daj jakieś fory ) i dobrego nastroju.
PS. Wczoraj po kąpieli z radością zauważyłam, że posiadam obojczyki.
Muszę jednak zmobilizować się do ćwiczeń, postaram się dziś .
Kawa pyszna, co do niej dodałaś? Ania
Tujanko
wycieczka udana, ale było ciężko, bo dzisiaj silny wiatr od morza,mało mnie z rowerem nie porwało.Ale 4 rundy zrobiłam, mimo ciężkich warunków i jestem zadowolona.
Dietetycznie zaszalałam - zjadłam oprócz zieleniny trzy kotlety mielone drobiowe. Były pyszne, a ja wcale nie mam wyrzutów sumienia. A teraz popijam je winkiem.I bardzo jest mi dobrze.
Liczę, że wiatr się trochę wieczorem uspokoi i pójdziemy jeszcze na spacer.
Nie podziękowałam za prezent, a fe :oops:
Gdybyż można było dostawać gubienie kg w prezencie, jaki świat byłby piękny....
Aganko
Ty pewnie teraz na rowerze gonisz wiatr.
Ja teraz tylko na moment z jednym pytaniem. Czy przerwa między białkiem
(kotleciki ) a winem ( węglowodany) była choć 3 godz ?
Ile czasu czy kilometrów ma jedna rundka? Oj, to drugie pytanie.
Posłucham Cię dzisiaj, wracam na orbitrek, a może jeszcze wyciągnę
z kąta hula-hop ?
Ania
Hej, hej :lol:
No to fajnie jutro warsztaty :lol: :!:
Tylko, Aganko, nie zapomnij jakiejś karimaty, bo będziemy buczeć na leżąco, a na samej podłodze nie będzie wygodnie :roll: :wink:
Na priva pisała do mnie Czarna40 i stwierdziła, że choćby na nos padała to jutro będzie na zajęciach.
Co do mojego mini remontu, to.... to chyba tylko tak wygląda, że się profesjonalnie zabieram.
Nie jest fachowcem, ale ciągnie mnie ku zieleni ścian i pomarańczu łóżka. To trzon mojego pomysłu. I do tego musze wymyśleć dywan i firany żeby było kolorystycznie OK, ale nie za ciemno, bo pokój mały i tylko rano jest słońce.
A swoją drogą ciekawe co powiedziałaby pani Ewa na te kolory :?: Jak by to Ona skomentowała, że czegoś mi brak? Czy czegoś szukam :?: :?
No to papatki, do juuuuuuuuutra :P
:D Witaj Aganna
Widze ,że dobrze Ci idzie na warzywach . Tylko wydaje mi sie ,ze dieta warzywna jest bardziej pracochłonna --za dużo gotowania ,krojenia i pichcenia.