witam! ja walczę dopiero 4-ty dzień. trzymam się 1000kcal, nie przekraczam ich a do tego dużo spalam spacerując... tak naprawdę to dopiero moje pierwsze w życiu odchudzanie. mam nadzieję że nie zawalę tego i nie dopuszczę np. do jo-jo.. trzymaj się!
Wersja do druku
witam! ja walczę dopiero 4-ty dzień. trzymam się 1000kcal, nie przekraczam ich a do tego dużo spalam spacerując... tak naprawdę to dopiero moje pierwsze w życiu odchudzanie. mam nadzieję że nie zawalę tego i nie dopuszczę np. do jo-jo.. trzymaj się!
Jak na razie jest OK.
Trzymam się swoich dobrych starych zwyczajów. Bez smażonego, nie jedzenie po 20 wieczorkiem, słodycze raz w tygodniu. I wiecie co ... wróciła silna wola. Jeszcze tylko jeden element jest ważny - ćwiczonka. Jakoś nie mogę się zmobilizować ale obiecuję solennie, że za mały kawałeczek czasu będę znowu ćwiczyć.
Waga spada...
Trzymajcie kciuki nadal.
Wiesz co, Basterko, ze mną jest bardzo podobnie. Ale jak już się kopnę w tyłek i parę dni zmuszę do ćwiczeń, to potem to przychodzi naturalnie :)
Stara psychologiczna sztuczka jest taka, ze jeśli robi się coś przez 21 dni, to 22 nie wyobrażasz sobie, jak można tego nie robić :)
Pozdrawiam :)
Znowu moja silna wola i konsekwencja są bardzo silne. W poniedziałek dzień słodyczowy... było pysznie. A dziś wracam do normalności czyli 1000 kcal :) I wiecie co - jestem z siebie dumna bo jest tak samo cudownie jak w zeszłym roku. Widzę, że czasem zbieg okoliczności sprzyja i pomaga. Kocham kiedy wygrywam z moimi słabościami :)
Dziś rano po raz pierwszy od długiego czasu ćwiczyłam rano :) 25 minut - jest fajnie mięśnie jeszcze wiele pamietają ale wiem ze przez najbliższy tydzień będzie ciężko. Nie ważyłam się już 2 dni bo boje się stanąć na wagę po sobotnio-niedzielnej niecałkiem "właściwej" diecie. Ale dziś liczę , ważę itp. wieczorem ćwiczenia aerobowe... Na razie tylko tyle... później napiszę więcej.
oby tak dalej! :D
Wczoraj porażka... późna kolacja :(
Dziś w ramach własnych przeprosin kisielek na śniadanie z truskawkami.
Teraz staram się obudzić ale cięzko mi idzie.
późna kolacja nie jest niczym dobrym, ale żeby zaraz porażka..? (no, zależy też CO zjadłaś :wink: ) nie przejmuj się, idzie Ci świetnie, wielki buziak za te ćwiczenia poranne :P
Agnes - zjadłam wtedy to czego nie powinna. Ale wczoraj już ok - wzięłam się za siebie dalej... bilans dzienny 841 kcal (może troszkę poniżej 1000 ale po przedwczorajszym to i tak dobrze). Najdziwniejsze (choć już się przyzwyczaiłam, że mnie to czasem dziwi) jest to, że dziś waga była wyraźnie mniejsza niż 2 dni temu :)
Wieczorkiem ćwiczonka planuję - mam wolny wieczorek - do 21, więc chciałabym poćwiczyć 1 godzinkę, w końcu wyciągnę moje hantle :)
Wczoraj były nawet lody a bilansik 927 kcal :)
Jestem zadowolona ale (jest jakieś) ćwiczenia - muszę chcę potrzebuję ich... mobilizacja potrzebna... Muszę dziś policzyc kalorie tego co zabieram na ognisko - bo inaczej załamka. Bedzie piwko :) może choć humorek mi sie poprawi...