-
Była sałąta z fetą. Ale niemal bez sosu więc niezbyt kaloryczna. Więc sobie deserek zafunduję. W postaci połowy milky way daneo czy jakoś tak. Kalorii niewiele, a pyszny jest!
No i zieloną herbatę popijam. I staram się nie zasnąć i nie opaść z sił, mimo iż praca je ze mnie zdecydowanie wysysa!
-
-
Zosiu,
mam nadzije, że pogoda się poprawiła. Ale nie ma się co oszukiwać jesień nam idzie. Już się zimniasto zaczyna robić.
Mam nadzije,że popołudnie miło Ci mija i siły wtracają.
A pociągi i autobusy już posprawdzałaś?
-
Emilko, pogoda popołudniu się nawet poprawiła ale i tak było mi chłodno. Wg prognozy od piątku ma być znów cieplej (znaczy powyżej 20st.), zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Po pracy zaniosłam telefon do serwisu. Jutro ma być wyrok, znaczy albo go na miejscu naprawią albo pojedzie do centrali, a wtedy i 2 tygodnie mogę czekać.
Zaraz potem wróciłam do domu, przebrałam się i wskoczyłam na maszynę. Myślałam, że nie dam rady (nie było pełnych dwóch dni przerwy) ale wytrzymałam i nawet przedłużyłam po raz pierwszy czas jeżdżenia. Do 35 minut. Czyli 340 kcal spalonych. Potem hula hop, 10 minut ze złączonymi nogami. Prysznic, balsamowanie, zupa na kolację, układanie włosów i już schodziliśmy do samochodu.
Kasiu, zgodnie z obietnicą:
Lot 93. Jest filmem niesamowitym.
Nie ma absolutnie NIC wspólnego z amerykańskim patosem. Jest próbą reportażowego przedstawienia faktów. Nie jest przesadzony, stara się pokazać porywaczy jako też ludzi i robi ogromne wrażenie. Po filmie przez dobrą chwilę była w kinie zupełna cisza, nikt się nie podnosił. A potem ludzie wychodzili w ciszy.
Od siebie powiem, że mogłoby być odrobinę mniej ludzi dzwoniących do swoich bliskich. Ze mnie wyciskało to łzy cały czas, a nie jestem płaczliwa.
Wróciły wspomnienia z tamtego czasu, przypomniało mi się, jak nie uwierzyłam kiedy mój (wtedy jeszcze nie) mąż zadzwonił do mnie i powiedział o WTC i to wszystko co było potem. Kompletnie nie umiem sobie wyobrazić jak się czują rodziny czy przyjaciele ofiar, oglądając ten film.
Aha, wiele osób zagrało samych siebie, co bardzo im się chwali. Z resztą, w filmie ich amatorskości nie widać - znaczy nie odznaczają się złą grą aktorską.
Na koniec tylko taka jedna myśl. Że nadal nie wiemy co się stało wtedy z pentagonem. Nie wierzę, że rąbnął w niego samolot. Ale to już zupełnie inny temat.
Film polecam, choć jest trudny do obejrzenia. Trudny, ale warty.
Ps. Emilko, jest kilka sposobów bym dotarła do Lublina koło 10. Czy to by ci pasowało? Jutro postaram się posprawdzać, który z nich ile kosztuje i na coś się zdecydować. Bo tym razem jednak nie samochodem. Ok?
-
Zosia,
dobrze, ze napisalas o tym filmie, bo pewnie - podobnie jak Kasia - uprzedzona bylabym do niego jeszcze przed obejrzeniem. Chetnie sie teraz na niego wybiore. Co do pentagonu i calego tla politycznego...zagadek jest wiele.....u nas i we Francji, juz kilkanascie dni po ataku mowilo sie otwarcie, ze bialy dom byl informowany co nastapi. Druga teoria, bardzo prawdopodobna i pasujaca do szanownego Pana Georga W.B, mowi o prowokacji.......ale....to temat rzeka :roll: i nie bede sie rozgadywac :wink: Trzeba tylko pamietac o tym, ze to co czytamy w prasie codziennej to bardzo czesto czysta manipulacja....i dobrze, ze o tym tez juz zaczyna sie mowic otwarcie.
Zosia- u mnie juz jesien! :? I to zalana deszczem! nosa wystawic sie nie da :?
Pozdrawiam serdecznie :)
-
Tagottko, pójdź koniecznie. Na prawdę warto!
Zgadzam się z tobą odnośnie 'wartości' informacji prasowej i manipulowania informacją. Ja nawet nie staram się tworzyć żadnych teorii dot. Pana WB bo to nie na moją głowę.
Ale tylko powiem, że mówiąc o pentagonie wyraziłam się niejasno. Nie chodziło mi o całokształt tylko o to, czy rzeczywiście udeżył weń samolot. Bo jeśli tak, to gdzie wrak, gdzie zryta ziemia itd?
Zastanawialiśmy się nad tym z mężem i prawdopodobne wydaje się nam, że w pentagon udeżył pocisk, który miał zestrzelić samolot. A że tam wszystko jest super hiper ekstra tajne, to musieli strasznie zamieszać, żeby ludzie nie dowiedzieli się a) co rzeczywiście się stało b) co można było zobaczyć/ czego dowiedzieć się o tajemnicach będąc na miejscu i o czasie.
Zaczynają mi się oczka kleić. Tak więc wypiję sobie jeszcze herbatkę i idę spać.
Jutro dzień planuję rozpocząć od próby przerejestrowania samochodu. Trzymajcie kciuki!
-
Zosiu, mi pasuje jak najbardziej. Sprawdz i daj znać gdzie, jak i o której będziesz. To ja isę tam pojawię.
miłego dnia
-
Mam za sobą koszmarną noc. Dosłownie. Spałam źle i co chwilę się budziłam. By w kilkadziesiat sekund po budziku dostać skurczu w łydce takiego, że mnie zgięło. Mąż przerażony, wyrwany ze snu jękami i ten skurcz rozciągnął i rozmasował. Okazało się na dodatek, że @ się nasiliła (z siłą wodospadu i te sprawy) i czuje się koszmarnie.
Na dodatek ciągle mam coś nie tak z oczami, czerwone są od dwóch tygodni i pieką!
Ale dzielnie wstałam i pojechałam rano do urzędu. I załatwiłam! Za jakiś tydzień mam odebrać nowy dowód rejestracyjny, a potem to już z górki!
Dojechałam więc do pracy. Gdzie przeczytałam maila, który znów wywrócił do góry nogami nasze plany urlopowe. Nie poddajemy się jednak i już zaczęliśmy załatwiać coś w zamian.
Po pracy idzieny na piwo / kawę ze znajomym.
Żeby zaś nie było, że nie na temat to powiem, że wczoraj skończyłam z wynikiem 1057 kcal, w tym sporo borówek w kinie, wieczorem byłam głodna ale i zadowolona z siebie. I co? Waga pokazała dokładnie to samo co wczoraj, czyli 0,7 więcej niż w niedzielę! Może jednak to ten powodziowy @? Oby!
Po zintensyfikowaniu kręcenia hula-hopem bolą mnie mięśnie brzucha. Czyli postąpiłam słusznie! :)
Dziś śniadanie jak zwykle, a na drugie gruszka (jesienne warzywa już) i maszka manna. A potem zobaczymy ;)
-
Zosiu, oj ja też dzisiaj nie spałam dobrze, tak jak i Ty budziłam się często, na szczęście skurcze mnie nie łapały :wink:
Przeczytałam Twoją opinię o filmie i ja też jestem mile zaskoczona, czyli że warto obejrzeć. Dziękuję :P
Skoro mięśnie bolą, to znaczy że sumiennie pracowały :D
Jesteś dzielna ćwicząc w trakcie @!
Miłego popołudnia z przyjaciółmi :D
Moja znajoma właśnie napisała, że znowu nie może się ze mną spotkać w ten czwartek. Już chyba nigdy nie poplotkujemy :wink:
-
Kasiu, zgadzam się ze wszystkim co napisałaś :)
Zimno mi, palce kostnieją, a herbatka się skończyła. Na szczęście za jakiś kwadrans będę miała okazje, by zrobić następną :)
-
CZyli, że u wszystkich pogoda taka sama ...:-( no cóż...nie da się uniknąć jesieni...lato nie trwa w końcu wiecznie!!!
Mam nadzieję, że jednak plany urlopowe mimo że zmienione będą zrealizowane!!!
-
Zosiu,
mam nadizję, ze czas szybko CI ucieka. I chociaż trochę słońca dziś zobaczysz
-
Maluszku, uwierz, że ja też mam taką nadzieję! Znaczy, gdzieś napewno wyjedziemy. Oby jednak to było poza granicami, a najlepiej conajmniej jedno państwo dalej. Chcę jakiejś zmiany! ;)
Emilko, nie zanosi się jak narazie. Może sobie w domu lampkę biurkową włączę :>
Na lunch zjadłam ziemniaczki z wody, z koperkiem i trochę gotowanego kalafiora. Przed chwilą wypiłam zieloną herbatę i czuję się w porządku. ;) Tylko taka pełna cały czas.
-
Zosia witaj, pewnie mnie już nie pamiętasz...od roku jak bumerang wracam, żeby za chwilkę zniknąć :wink:
Pozdrawiam Cię i powodzenia!
Oj mi też trzeba jakiejś zmiany...ale nie odważyłabym się teraz akurat na wyjazd za granicę 8)
-
Yagnah, jasne, że pamiętam!
Moja zmiana, przynajmniej tylko ta wyjazdowa, to jedynie w ramach urlopu. Bo w tym roku miałam bo jedynie 3 dni!! Jak do tej pory.
Już normalnie nie mogę wysiedzieć. Kawę połknęłam, jogurt zjadłam, chce mi się spać, a ponad wszystko - wyjść z pracy. No ile można w taką pogodę??
-
Zosiu, czy już kończysz pracę a może już skończyłaś?
Miłego popołudnia życzę!
-
Zosiu,
czasy dla nas nie najlepsdze nadchodzą. Zimno wilgotni i ciemno.
Moi koledzy już dziś za zupy w proszku się wzieli :roll:
W pracy czułam się identycznie jak Ty, nawet ręką nie miałam siły ani cieprliwości żeby ruszyć.
-
Kasiu, niestety! Ja jeszcze niemal godzinę do wyjścia mam! I cholery dostaję bo już tu wyrobić nie mogę!!
Emilko, oj tak. Ja też dziś na lunch zjadłam ziemniaczki i kalafiora zamiast sałatki!
Normalnie już nie wyrabiam, już potrzebuję wyjść! Czas się ciągnie niesamowicie, nie mam nic do roboty i aaaaaaa!
A na dodatek po pracy umówiliśmy się ze znajomym, do którego nie zawsze mam cierpliwość. No i kolacja to raczej poza domem będzie. A kiedy dziś poćwiczę? Wszystko dziś jest źle! (poza udaną rejestracją).
-
Zosiu,
mam nadzieję, że miło spędzisz wieczór i poćwiczysz. Chociaz 8 minutówkę na brzuch. Zawsze to coś a tylko 8 minut a panem w gatkach niebieskich. :wink:
-
Emilko, zaraz idę na podłogę poćwiczyć. Chociaż humor mam taki, że najchętniej poszłabym po prostu spać. I przede wszystkim, nie wstawała rano. Na dodatek śmierdzę papierochami okrutnie.
No, już nie marudzę.
-
Wiecie co? Jakiś czas temu tylko pokiwałabym głową z politowaniem. Mówiąc, że się zgadzam, a myśląc, że to bzdura. Ale na podły nastrój, najlepszy jest ... wysiłek fizyczny. Ćwiczenia.
Mimo wisielczego nastroju przebrałam się i włączyłam niebieskie gacie. Poćwiczyłam wszystko poza pośladkami oczywiście (na czwartek za tydzień jestem umówiona do ortopedy), a potem jeszcze 15 minut pokręciłam hula-hop. Nadal uczę się kręcić w drugą stronę, hehe.
W czasie ćwiczeń nie można się smucić, nakręcać. Człowiek myśli o prawidłowym oddechu, mocniejszym napięciu mięśni czy solidniejszym wyprostowaniu nogi i nie zostaje miejsce na zastanawianie się. Takie trzy kwadranse bez dobijania samego siebie wystarczają, by humor się poprawił. Może nie bardzo, ale wystarczająco, by, jeśli się chce, pociągnąć go dalej do góry.
Biegnę pod prysznic, balsamowanie i spać! Bo jutro idę wcześniej do pracy. By i wyjść z niej wcześniej. A wszystko po to, żeby pojechać, obejrzeć pewną uczelnię. Ale o tym ciii.
Dobranoc!
-
Wkra......z tym sportem to swiete slowa.....To jedna z metod zwalczania agresji wsrod mlodziezy. Idzie jedne z drugim i kopie smietnik, bo sie nudzi. Wsadzasz mu w reke pilke i niech sie na niej wyladuje, a przede wszystkim porywalizuje. Odwieczna metoda :D
Masz problem - idz sie wybiegaj, to go wypocisz :wink: :wink: :wink: :wink:
Czekam na wiesci tajemnicze z dnia jutrzejszego :wink: :wink: :wink: Spij spokojnie!
-
Taaa, no, tego. Jakby obudziła się ze śpiączki, to strzelałabym, że jest koło... 18 listopada! Zimno, ciemno, pada, a niebo z poziomu wysokiego sufitu starej kamienicy, przeniosło się do starego blokowiska: 2,20. Tragedia. Jak tu mieć dobry humor?
I na dodatek, kiedy waga TRZECI DZIEŃ z rzędu pokazuje to samo, na poziomie 0,7 wyższym niż było, a przez ten czas pięknie dietuję i ćwiczę? Sprawdziłam, moja waga NIGDY jeszcze nie pokazywała trzy dni pod rząd tego samego. Przecież ona zawsze skacze! No ale z dwojga złego, wolę by stała, niz szła do góry.
Tagottko, oczywiście wiem. I tak jak mówię, jakiś czas temu też bym powiedziała, że wiem, a pomyślała, że tak tylko się mówi. Teraz jednak na samej sobie odkrywam wieczystą prawdę takiego sposobu myślenia.
Obudziłam się ze skostniałymi z zimna stopami. Pora zmienić kołdrę na zimową. Tylko ciekawe co zrobię, jak znów zimą w mieszkaniu będę miała 13 stopni.
Nicto, pora się ubrać i nowy dzień zacząć!
-
Zosiu,
u mnie pogoda taka sama :shock: MAm nadzieję, ze jej do soboty się polepszy.
Trzymam kciuki za uczelnię.
pozdrawiam
-
Zosia u mnie to samo...niedawno wstałam z nadzieją, że może choć troszkę słońca dziś ujrzę :-( Niestety mogę o tym zapomnieć...LEJE...
Ale Ty masz 100% rację wysi łek fizyczny bardzo pomaga...dlatego włąsnie ja bardziej lubię chodzić na aerobik w zimie niż w lecie ...w zimie dzięki godzinie spędzonej na ćwiczeniach zapominam o tym co za oknem...dlatego tez od września ćwiczę :-)
I tak cichutko czekam na zdradzenie tajemnicy o uczelni :-)
Buźka.
-
Dzień dobry!
Zosiu, mogę jedynie powtórzyć: święte słowa z tymi ćwiczeniami!
Ja czuję po pedałowaniu taki przypływ energii, że mogłabym góry przenosić, czuję się lekka, świeża (mimo potu płynącego po plecach :lol: ) a problemy wydają się takie nierealne, przynajmniej przez trochę :wink:
Ja dzisiaj jestem w płaszczyku skórzanym, w sierpniu! i grzeję się klimą :D
A płaszczyk wisi na mnie, to niby dobrze, ale z drugiej strony nie, bo bardo go lubię.
Miłego dnia!!!
-
Zimno! Normalnie chyba przyniosę z magazynu farelkę! Palce mam skostniałe, herbata stygnie zanim ją dopiję, a za oknem późna jesień! Na drugie śniadanie zjadłam owsiankę, bo na ciepło. Rozgrzała, ale nie na długo to wystarczyło. Choć czuję się najedzona, to plus :)
Emilko, słyszałam, że od piątku ma być ładniej. I tego się trzymajmy! ;)
Maluszku, ja się już przyzwyczaiłam do ćwiczenia w domu i póki co tak zostanie. Niech się zwróci koszt maszyny :) Tajemnicę zdradzę jak wszystko będzie pewne. Pewnie jakoś w przyszłym tygodniu.
Kasiu, byleby tylko się zmobilizować i zacząć, bo to czasami najtrudniejsze :) Szczególnie kiedy humor kiepski, a człowiek zmęczony, pora późna itd ;)
Tak tak, gdzie te lata, kiedy pierwsz dzień szkoły, a człowiek płyną, taki był upał!
-
Zosiu u mnie na szczęście, odkąd zmieniliśmy biuro, nie jest aż tak zimno ale wyobrażam sobie jak sie czujesz...ten chłód w lecie jest 100 gorszy niż chłód w zimie :-) Ale patrzylam na stronę którą kiedyś mi poleciłaś o pogodzie i we wrześniu ma być 25 stopni :-) i tego się trzymajmy...,
Co do ćwiczeń w domu to dla mnie zawsze była to ciezka sprawa...jednak łatwiej jest mi się zmobilozwać w grupie...
Buźka.
-
Zosiu, to dobrze, bo ja bardzo na to liczę.
Byłas na uczelni? Wiesz już coś więcej?
Bo ja tu glodna wszelakich wieści czekam.
trzymaj sie cieplutko
-
Emilko, ja to dopiero, przy dobrych wiatrach, za godzinę z pracy wyjdę! I dopiero potem na uczelnie. A z resztą ci! Przecież nic nie będę mówić póki konkretów nie będzie!
Maluszku, ja zawsze mam problem z zebraniem się. I gdybym miała kogoś zmobilizowanego to bym chętnie chodziła, ale kandydatów brak. A zawsze łatwiej mi się po prostu przebrać i bryknąć na maszynę czy podłogę, niż pakować, jechać itd :)
Chciałam zjeść na obiad coś ciepłego. Stanęło na kaszy i buraczkach. Ale były obrzydliwe! Rozgotowane, niesłone i w ogóle! Zjadłam w zamian jednego naleśnika z serem. I do tej pory jestem pełna!
-
Ja już kończę na dzisiaj, wszak 15 dochodzi :D
Ja chętnie pochodziłabym na siłownię, ale czasu na to na pewno nie znajdę, więc odpada.
Miłego popołudnia!!!
-
Przed chwilą skaleczyłam się w palec, przy krojeniu marchewki. Powiecie, że to nic. Ale ja właśnie sobie uświadomiłam, że odkąd na codzień kucharzę, to nigdy się nie skaleczyłam w kuchni! Zadrapałam nożem tak, obcięłam kawałek paznokcia, czy obtarłam palec na tarce, ale nigdy tak żeby było cokolwiek więcej krwi!
Pobiegłam do łazienki, mąż szukać wody utlenionej, nie minęło 5 sekund, a ja się poczułam jakby mdleć miała! Normalnie mi się słabo zrobiło! I gdyby nie wydudnienie dwóch szklanek zimnej wody to bym chyba, przepraszam za obrazowość, zwróciła. Nie wiedziałam, że takie delikatne dziewczątko ze mnie! ;)
Tak czy siak, zupa pomidorowa za chwile będzie gotowa, ale to na jutro chyba. Na kolację zaraz zrobię kurczaka chińskiego z warzywami. A jutro coś ze szpinaku zrobię, bo ładny był i kupiłam :)
Kasiu, to tylko tak się wydaje, że byś czasu nie znalazła. Ale zobacz, kończysz pracę o 14 normalnie! Więc to nie kwestia czasu tylko braku potrzeby :) Wystarczy ci domowy rowerek!
-
Chińszczyzna wyszła niezła, jak na mrożonkę i kurczaka, z którym nic wcześniej nie robiłam. Zjadłam 1/3 bo tyle starczyło by przestać być głodną. I 230 kcal z tego wyszło. Tak więc dobrze, bo odkryłam, że wczorajszym piwkiem przekroczyłam nieco limit. To dziś niedobiłam i równo wyjdzie :)
Pomidorowa wyszła bardzo smaczna, jutro będziemy jedli. I jutro wymyślę, co z tym szpinakiem. Czy canneloni, czy jakiś inny makaron, po prostu przystawkę czy może coś jeszcze innego?
Jeszcze chwilę odczekam i wskakuję na orbitreka, pańszczyznę trzeba odrobić :)
-
Zosiu, mam nadzieję, że miło Ci się orbitrekuje!
I współczuję przykrego incydentu ze skaleczonym palcem, kiedyś wbiła mi się w palec krawędź wieczka od otwieranej puszki z groszkiem zielonym. Byłam sama w domu i zasłabłam, normalnie zemdlałam w łazience, gdy próbowałam sobie opatrzeć to skaleczenie.
Tak więc Zosiu, to się zdarza nawet najtwardszym twardzielom :wink:
Lepiej już?
Co do tego czasu, to tylko tak się wydaje, niby pracuję do 14.00, ale jak wracam do domu, to ciągle mam coś do zrobienia, w wakacje jest łatwiej, ale w roku szkolnym muszę (i mąż też, ale z racji zmianowej pracy jest mu dużo trudniej) dużo czasu poświęcać synowi, my prowadzimy nieustającą domową terapię w związku z jego ADHD, oj często ciężka to praca.
Życie z dzieckiem z ADHD wymaga wiele cierpliwości i często wyrzeczeń.
Czas może by się i znalazł, ale rzeczywiście nie dałabym rady pedałować ponad godzinę dziennie i jeszcze na siłowni czas spędzać.
A ja na kolację zjadłam pyszną roladę lodową :D
Spokojnej nocy życzę!
-
Zosiu,
a ja się wcale nie dziwię, ze tak zareagowałaś. Szczególnie, że dla Ciebie to tak żadki widok. Mam podobnie :? Nawet jak ktoś opowiada.
Mam nadzieję,z e na uczelni pozytywnie.
miłego wieczoru i szleństwa ćwiczeniowego
-
Orbitrek był, 35 minut i 350 kcal spalonych. Zapomniałam o hula-hopie, ale chyba raz to nie grzech, a teraz już nie mam siły. Prysznic z myciem włosów i oczywiście, plaster mi spadł, krew znowu się pojawiła. I jak ja się niby mam wysmarować??
Na szczęście, w końcu, od czegoś są mężowie ;] Zaraz ma mnie elegancko wysmarować. Przyjemne z pożytecznym będzie ;)
Kalorii zjedzonych 1050. Ale coś czuję, że waga jutro pokaże jeszcze więcej niż ostatnimi dniami. Ale nic nie mówię.
Kasiu, Przeszło mi względnie szybko, bo musiałam mężowi powiedzieć co i jak pokroić :> Ja na szczęście dość szybko się uspokajam i mimo iż wcale jeszcze mi nie przeszło, to wstałam, zaczęłam robić co robiłam. Takie zmuszenie organizmu do powrotu do pionu ;) A co do czasu, to po pierwsze, mimo wszystko nigdy nie opiekowałam się nikim z ADHD i chyba nie zdawałam sobie sprawy, że musicie syna 'pilnować' cały czas. Czy ADHD da się wyleczyć, doprowadzić do stanu, kiedy jest pod kontrolą czy coś w tym stylu?
I chodziło mi tylko o to, że gdyby na czymś nam bardzo zależało, to czas niemal zawsze się znajdzie. Kosztem czegoś innego, kosztem snu itd. Ale ty po prostu nie musisz - przecież bardzo dużo ćwiczysz w domu!
Emilko, a ja się czułam, jakbym stała obok i ze zdziwieniem przyglądała się dziwnie zachowującej się osobie ;)
Odnośnie uczelni to ciii, staram się coś zdecydować! Nie podpytywać mnie ! ;)
Dziś pierwszych kilka minut na maszynie było ciężkich. Ale potem już było bezproblemowo. W zasadzie, mogłabym i więcej biegać, uznałam jednak, że czas spędzany na maszynie będę wydłużać systematycznie, o jakieś 5 minut, raz na tydzień.
-
No do jasnej anielki, co jest? Wczoraj napisałam, że chyba będzie więcej w ramach strasznia wagi, że już w nią nie wierzę. A ona co? NIC. Czwarty dzień z rzędu pokazuje dokładnie tyle samo! Nigdy, przez całą moją długą drogę do schudnięcia ani razu nie zdarzyło się tak, by waga pokazywała tyle samo, dokładnie tyle samo przez cztery dni.
No i co ja mam zrobić? Ma w dół iść! Nadal jest półtora kg więcej niż w najlepszym momencie było!
Zmieniając jednak temat - coś za coś. Spałam dziś pod kołdrą więc ani razu się nie obudziłam w nocy i ciepło mi było, ale za to wstałam z bólem głowy. Czję się, jakby mi kotoś imadło na czaszkę założył. Uh. Za oknem bury, chmury nisko i pada albo za chwilkę zacznie. Pewnie też jest zimno. No i w co ja mam się ubrać? Sierpień mamy (jeszcze)!
-
Dobre pytanie w co tu się ubrać???Ja niestety wyciągnęłam swterek bo dziś duzo czasu będe na zewnątzr więc co by nie zmarznąć...
Jak taka czytam o twoim gotowaniu to sobie myślę, że chciałabym mieć czas żeby tak coś popichcić...nie umiem gotowac to fakt ale może gdybym miała kiedy sie nauczyć to bym to zrobiła...
Zosiu palec lepiej??/Ja też reaguję dziwnie na krew:-)
Buźka.
-
Dzień dobry!
I jak Zosiu palec? Mam nadzieję, że dobrze.
Zosiu, a czy Ty się mierzyłaś? Waga może i nie spada, ale centymetry pewnie tak.
U mnie spada bardzo bardzo powoli a centymetry jednak szybciej.
Jeśli chodzi o ADHD, to różnie bywa: niektórych uda się wyleczyć, inni borykają się z tym przez całe życie i stają się dorosłymi z ADHD.
Mój syn jest pod stałą opieką poradni specjalistycznej (wizyty raz albo 2 razy w miesiącu z rodzicami, czyli z nami :D ) od ... 1996 roku, czyli już 10 lat, czyli od zauważenia pierwszych niepokojących objawów , kiedy był w przedszkolu.
I nieustająca to praca nad dzieckiem, nasza i jego, wspierana farmakologią.
Czasami jest dobrze, czasami gorzej. Oczywiście syn dorasta i jego zachowania różnią się od tych sprzed kilku, ale im starszy, tym problemy poważniejsze...
No dobrze, już nie marudzę :D
Miłego dnia!!!!
-
Zosiu.
pogoda wszędzie dziś równie fatalna. Mam nadzieję, że samopoczucie jedna CI się poprawi.
Ja podobnie jak Ania dziś już mam na sobie sweter no i kurtkę wziełam. I niestety wcale po drodze się nie przegrzałąm.