-
Jakby blog dietowy.
Dieta przynosi efekty! Dziś waga powiedziała do mnie, że schudłam dwa kilo. Tak więc motywacja pozytywna, bardzo silna i w ogóle. Póki co, to jeszcze nie wielkie halo, bo niestety, przez miniony prawie rok trochę mnie przybyło. Mam więc świadomość, że to powrót do czegoś, co już osiągnęłam wcześniej. Ale to nie zmienia faktu, że sukcesem można to spokojnie nazwać.
Ale może od początku. Znaczy nie od samego, od początku obecnej diety. W miarę bowiem upływu czasu i posiadania wolnych chwil postaram się cofnąć w sumie o jakieś trzy lata i napisać, jak to w ogóle było.
Tak więc zaczęłam teraz bardzo prozaicznie. Do diety zabierałam się całą wiosnę. Ale bez rezultatów, bo ani mi się nie chciało gotować, ani w ogóle zapszątać umysłu takimi sprawami jak jadłospis czy liczenie kalorii. Ale pewnej niedzieli, 29 maja, rozchorowałam się paskudnie, czego efektem były trzy dni niemal nic nie jedzenia. Pomyślałam więc, nadal co prawda bez szczególnego przekonania, że to dobry początek diety.
I tak się zaczęło.
Zaraz potem przyjaciółka pokazała mi Dietę.pl gdzie odkryłam, że można liczyć kalorię bez specjalnego wysiłku. No i poszło.
Dziś waga pokazała spadek równo dwuch kg. A to cieszy bardzo.
Tak więc, na chwilę obecną:
Wiek: 24
Wzrost: 165
Waga: 76,4
Oczekiwania: 75 absolutne minimum
73 zadowolające minimum
69 będę zadowolona
jeśli będzie spadać nadal to będę się trzymać i kibicować swojemu ciału.
Bardzo w nie wierzę i liczę, że się uda. ;-)
-
Hej :D
Trzymaj sie dzielnie, na pewno, jak sie uprzesz i zaprzesz bedziesz dalej chudla.
Moja rade jest taka lepiej wolniej i dluzej, niz na łapu capu.
Ja sobie dietkuje od lutego i juz ubylo mi 5 kg czyli troszke ponad 1 kg chudne na miesiac! Co widzisz nie jest jakas szybko dieta, ale na pewno skuteczną.
Jestem na diecie 1200 kcal.
Mysle, ze do konca lata sobie jeszcze schudne ok 2 kg i bede wtedy bardzo z siebie zadowolona!
-
Witam witam,
Ależ tu posty śmigają, jeszcze się nie przyzwyczaiłam. Twoja waga jest dla mnie kompletnie abstrakcyjna, ale wiadomo - to kwestia indywidualna. Podoba mi się podejście, że lepiej na spokojnie i w pełni je popieram... rozumem. Ale niestety jestem strasznie niecierpliwa.
Plusem sytuacji jest to, iż zaczęłam się już przyzwyczajać do dietowego jedzenia.
-
Ja musze przyznac, ze tez polubilam swoja dietke. :D
Juz od swiat wielkanocnych nawet nie skusilam sie na zadne slodkosci :lol: . A to byl moj glowny problem: wafelki i ciasteczka. Teraz jem duzo owoców, niedlugo zas przyjdzie moja ulubiona pora, kiedy pomidorki beda tansze, wiec bede sie nimi zajadac :lol: .
-
Jakoś zawsze pisanie wychodzi mi lepiej od środka. Jak widać. :)
Jestem na diecie około 1000 kcal. Znaczy się plan obejmuje zjadanie 1000-1100, max. 1200. Póki co dwa razy wyszło więcej, ale to początek, jeszcze mi liczenie nie szło, to z pewnością tylko dlatego. :)
Jadam generalnie 4 posiłki. Śniadanie koło 7 (w weekendy później) lunch koło 12, podwieczorek 16-17 i kolację 20-21. I niech mi nikt nie mówi, że późno, bo nie jedzenie po 21 to i tak sukces. Z pracy wracam bowiem najwcześniej koło 18, a nieraz jest to 19-20, a nawet 21, a kolację staram się zjadać z narzeczonym, już w domu. Tak więc i tak jest nieźle.
I to działa. :)
-
Jak szaleć to szaleć. Dodałam sobie w sygnaturce swoją glizdę wagową :)
-
Oj tak, pomidory, brokuły, papryka i różne inne dość tanie pyszności. Bo ja to generalnie jestem warzywo i owoco żerca, więc jedzenie tego w czasie diety to żaden problem. Jem za do tość mało mięsa i wcale ryb, może poza tuńczykiem z puszki, w sosie własnym oczywiście! Dlatego ustalone programy jedzeniowe nie są dla mnie.
No, może napisałam tak z przyzwyczajenia. Od jakiegoś czasu bowiem staram się próbować różnych ryb i nauczyć się, że da się je przełknąć. Moja mama doskonale gotuje i pomysłów na ryby zrobione tak, by nie 'śmierdziały' rybą ma mnóstwo. Tylko jakoś mało czasu żeby wpadać do niej na posiłki. :)
-
Hm, tak to jest, jak się kombinuje. Glizda mi znikała. No i co mam zrobić?
Początkowo wkleiłam to co mi TickerFactory.com powiedział i było dobrze. Postanowiłam jednak zmienić wagę docelową, żeby było okrągłe 10 kg, a co. No i klops. Teraz nie działa. Co z tym zrobić?
-
Czemu nie można skasować napisanego własnoręcznie posta?
-
No, w końcu działa jak trzeba, ta glizda przebrzydła! :)
Dziś na obiad duży talerz sałaty z pomidorami, ogórkiem i trochę fety. Zastanawiam się, jak to jest z tą moją wagą w oku. Bo jak oszacować ile tej fety do sałatki wrzucono? Na wszelki wypadek wpisuję więcej niż sądze, że jej było, ale jak wy robicie?
Dzisiejszy bilans w jak najlepszym porządku. DO tej pory 550 kcal. Koło 17 będzie jeszcze jogurt (141kcal) i kolacja, na którą jeszcze nie wymyśliłam co zjem.
Błogosławię restaurację w budynku, w którym pracuję, bo do niedawna najbardziej dietetyczne co mogłam tu zjeść były kanapki z ciemnego chleba. Nawet buraczki były zagęszczane.
-
Plan jak na razie wykonany w 100%. Na podwieczorek zjadłam jogurt. I wypiłam do tej pory bite 2 litry wody (tylko niegazowana). Jestem z siebie dumna! :D
Wracam teraz do domu, zakupy (pieczywo chrupkie i te sprawy), a potem jakaś kolacja z narzeczonym. Miłego wieczoru!
-
miłej kolacyjki;) widzę że Ci nieźle idzie, oby tak dalej! ja to niestety nie umiem tyle tej wody wypijać, po prostu nie mieszczę tyle heheh:) pozdrawiam!
ps zapraszam też na mój wątek jeśli zechcesz
-
Hehe, u mnie to też ewenement dziś. Normalnie wychodzi mi samej wody bez diety koło litra, a w jej trakcie koło 1,5. Plus codziennie dwa kubki pu-erha smakowego conajmniej. Generalnie teraz za zwyczaj wypijam koło 2l płynów, ale dziś to ze 2,5 albo i 3 wyjdą.
Na kolację były :
2 kromki pieczywa chrupkiego (po 24 kcal każda wg producenta)
po plasterku (cienkim!) żółtego sera light (to moja zmora, ale ten ma 'jedynie' 17% tłuszczu, w porównaniu do zwykłego to chyba nieźle)
dużo pomidora + przyprawy
a na deser morelka i nektarynka
I razem ze wszystkim wyszło mi dziś 935 kcal. Uważam, że to całkiem niexły wynik. O.
Kupiłam sobie do dosypywanie do frutiny płatki żytnie (da się to jeść?) i granulowane otręby z suszonym jabłkiem. Mniam mniam. Będę jeść smaczne i zdrowe śniadania z dziwnymi rzeczami. A na podwieczorek jogobelle light, a nie jakieś tam danony zwykłe (tylko takie dają u mnie w pracy).
Będę więc je nosić do pracy i chudnąć w oczach! Znaczy, takie jest założenie ;-)
-
Brawo Wkra :D
Widzez, ze masz duzo zapalu. Byle tak dalej. Ja tez jesetm dzis z siebie zadowolona. Zmiescilam sie w swoim limicie 1200 kcal.
Granulowane otreby sa super! Ja lubie te zwlaszcza z suszonymi sliwkami. Zreszta przewaznie moje sniadanie to jogurt naturalny z musli, a w parcy jem zazwyczaj jablka i tez duzo pije herbaty Pu Erh. Bardzo ją lubię.
Trzymaj sie i zycze Ci samych takich udanych dni jak dzisiejszy :D
-
Na śniadanie mieszanka frutiny, płatków żytnich i otrębów + mleko. A na obiad trochę kaszy gryczanej i buraczki gotowane. Póki co jakoś mało kalorii mi wychodzi. Kupiłam więc sobie loda. 92 kcal przyjemności, a dzień w pracy taki, że mi się absolutnie należy! :)
Może jakiegoś mięcha sobie uduszę w warzywach na wczesną kolację, żeby dobić do 1000?
-
Wkra, podziwiam Ciebie :D
Naprawde masz problemy z dobiciem do 1000 :wink: U mnie zazwyczaj odwrotnie :lol: musze niezle sie nagimnastykowac, zeby swoich 1200 nie przekroczyc.
Na szczescie jakos mi wychodzi :lol:
-
hej wkra! ja tez mam dzis podobny problem, bo mam na razie niecałe 600kcal, a nie mam zupełnie ochoty nic już jeść.. ale chyba muszę, w końcu to ma być dieta a nie głodówka;)
pozdrawiam!
-
Dzisiejszy problem wynikał w dużym stopniu z braku czasu, w pracy roboty tyle, że ledwo się wyrwałam. No i jak przekroczę połowę dziennego limitu kaloriowego, to zanim coś zjem, liczę ile będzie miało. Ale nie mogę mówić o jakiejś regule, w końcu dopiero dwa tygodnie nie całe.
W każdym razie zadowolona z siebie do końca nie jestem, bo kolacja choć pyszna, wyszła wyjątkowo mało kaloryczna, a później się zagadałam i nie zdążyłam nic zjeść do 21. Więc sobie darowałam. No i wyszło mi 771 kcal.
Jutro się poprawię. Idę wieczorem do knajpy się integrować z firmą. Chociaż, będzie w moim wykonaniu bezalkoholowo, więc nie wiem, czy będzie z czym szaleć :)
Dobranoc!
-
Tylko nie jedz cały czas poniżej 1000, ok? :) Bo lepiej, żebyś schudła i dopingowała forumowiczki przykładem, niż potem musiała zakładać dziesiąty wątek, jak dopadnie jo-jo, prawda? :))
Pozdrawiam i życzę dobrej zabawy na imprezie! :D
-
Abolutna racja!
Znaczy, na logikę się zgadzam, ale z realizacją różnie. Wydawało mi się wczoraj, że mam straszny zachrzan, ale to było nic w porównaniu z dniem dzisiejszym.
Pierwsza wolna chwila, korzystam więc, wpisuje dane do dzienników i notkę tu. Po śniadaniu i obiedzie, mam niespełna 400 kcal. Dziś jednak z pewnością tysiaka przebije, bo kolacja u rodziców. Niestety, z pewnością po 21. Ale trudno, pójdę później spać! :)
Zjadłam za to pyszne jabłko w międzyczasie i jogurt (wczorajszy) czekam.
A wczorajszy big milk w polewie truskawkowej, powiedział do mnie, że szczęście sprzyja lodożercom. Patyczek mam więc w torebce, zostanie wykorzystany kiedy znów najdzie mnie potrzeba, a dziennik kalorii powie tak. ;-) Miłego dnia!
-
Uff, dzień zmierza ku końcowi! A już jutro weekend.
Po korytarzach firmy przebiegłam dziś chyba ze dwa kilometry conajmniej, a do tego brak czasu i stres, w efekcie, mam na karku jedynie 425 kcal. Mało. Aż jestem zdziwiona, bo jeszcze kilka dni temu ciężko mi było wymyślić jak to zrobić, żeby nie przebić 1200.
Wieczorem jednak świadomie nadrobię. Mama gotuje pysznie i zdrowo, ale niestety (haha) zawsze jest kilka rzeczy i aż żal czegoś nie spróbować! Tak więc, powinnam wyjść mniej więcej w porządku.
A jak u was?
-
No i poszło. Wczoraj na imprezie wydudniłam mnóstwo soku świeżo wyciskanego zpomarańczy. Orientujecie się ile on może mieć kalorii? A poza tym na kolację sałata, plaster grilowanego bakłażana z bryndzą (mniam!), odrobina szpinaku i ryby duszonej w warzywach. Z pewnością przebiłam 1000 ale i tak było nieźle, bo wszystkiego próbowałam dosłownie odrobinę!
A dziś, na śniadanie jajecznica z półtora jaja z pomidorem i jogurtem, usmażona na łyżeczce masła. Na obiad spagetti z sosem pomidorowym, a na deser dwie gałki sorbetu. No i znów nie wiem ile on może mieć kalorii, skoro gałka zwykłych śmietankowych lodów ma ok. 80? No nic, na kolacje zostało mi tak czy siak jakieś 200 kcal luźnych.
Spaliłam też conieco, bo pół dnia sprzątania i godzinny spacer.
Niestety, nie mam w domu żadnego przyżądu do ćwiczeń, roweru też brak, a na ćwiczenia takie zwykłe jakoś ochoty mi nie starcza. Ale nie jest źle. Waga powoli, a może nawet nie tak powoli, schodzi w dół.
Moja przyszła teściowa niedługo przed rozpoczęciem mojej diety uszyła mi spodnie. No i się martwiła, bo wyszły za wąskie, znaczy na mnie wtedy. A dziś się zmierzyłam i już spokojnie w nie wejde, a może nawet trzeba będzie zwężać?
I mam jeszcze jeden powód do dumy. Bo ja zawsze mało piłam, nie miałam nawyku i piłam koło litra płynów dziennie. A teraz, odkąd jestem na diecie, wypijam conajmniej 1,5. Ostatnio wychodzi mi wręcz koło dwóch i to samej wody, a poza tym dwie herbatki dziennie conajmniej. Wczoraj jednak pobiłam prywatny rekord. Bo wiadomo, jak gorąco to się więcej pije, ale wczoraj marzłam, a mimo to wlałam w siebie jakieś 3,5 litra płynów, głównie niegazowanej wody ( no i soku pomarańczowego wyciskanego). Szok, gdzie ja to zmieściłam?
Jestem z tego wszystkiego bardzo zadowolona, a wy? :)
-
Podoba mi sie Twoje podejscie, tzn. te etapy wagowe a zwlaszcza fakt, ze nie dazysz do 56 kg ;)
Jadlospis - bez zarzutu :)
Ale nie histeryzuj - wyciskany sok pomaranczowy NIE TUCZY :)
Niekorzystny jest taki z kartonow - gdybysmy juz mieli byc drobiazgowi ;)
Powodzenia.
-
Witaj w moich skromnych progach! :)
Co do soku, to absolutnie nie panikuję, zdaję sobię sprawę, że taki sok to same witaminy, tylko się zdziwiłam, bo okazało się, że to najbardziej kaloryczna pozycja na wczorajszej liście. :) Ale tak czy siak, wczorajszy dzień zaliczam do udanych. A do 56 kg to ja nie dążę, bo jestem realistką. Plan mam taki, żeby schudnąć do wagi, o której wiem, że już przy niej wyglądam ok. Bez wałków oponek itd. Mi generalnie do twarzy z pulchnością. :) A jeśli się uda, i będę chudnąć dalej, to tylko się ucieszę.
Najważniejsze dla mnie jest to, że jeśli zauważę, że tracę motywację, to od razu zaczynam kończyć. Do tej pory to właśnie utrata chęci na odchudzanie mnie gubiła!
Na kolację zjadłam płatki z mlekiem. Mieszankę frutiny, otrębów i płatków żytnich. Pycha!
A przed chwilą przyszedł mój brat i ze zdziwieniem odkrył, że w szafie nie ma żadnych pogryzaczy! (mój narzeczony, wspaniały cżłowiek odchudza się razem ze mną. Znaczy zniknęły z domu słodycze i pogryzacze, kupujemy tak, żeby na bierząco jadł na co ma ochotę, ale żeby było tego tylko na jedną osobę i nie kusiło. Np ja mam chlebek chrupki, a On bułkę, albo ja chudą wędlinę, a on kabanosa. I jest super :lol: )
-
Normalnie czuję się oszukana!
Zachciało się nam (z moim narzeczonym) spaceru po nocy. Poszliśmy połazić i wymyśliliśmy, że trzeba gdzieś usiąść. A że jedyne czynne miejsce o tej porze, to mcdonald, to poszliśmy. W ogóle, ale to w ogóle, nie ciągnęło mnie do niczego, pomyślałam więc, że wezmę sałatkę. Ale widzę, że w niej ser żółty i jakieś sosy. Więc szukam dalej i widzę - jogurt z owocami! Super, pomyślałam. Wzięłam i zjadłam. Był pyszny, choć pioruńsko słodki, w porównaniu do spożywanych ostatnio posiłków. Wychodząc pomyślałam, że zapytam, czy wiedzą ile toto ma kcal. I okazało się, po pierwsze, że na każdej takiej karteczce, która leży na tacy, coś jest z tyłu! Nie wiedziałam. A więc z tyłu jest rozpiska ile co ma kcal w 100g, ile na porcje itd. No i czuję się oszukana!! Wiecie ile ma ten ich pioruński jogurt?? 339 kcal!! Więcej niż frytki, czy lody w polewie! Chamstwo i drobnomieszczaństwo!
Tak więc dzisiejszy wynik to 1257 kcal. Tragedia. A tak pięknie miało być...
-
Dziewczyny ja Was czytać nie mogęhttp://www.erodzice.com/board/images/smiles/188.gif
Świetny wynik, nie żadna tragedia....każdy dzień, w którym zjadamy mniej niż 1500 Kcal i każdy kolejny diety to dzień udany....tragedia to by była gdybyś Wkro zestaw Big Mac powiekszony maksymalnie zjadła (jak to ja zazwyczaj robiłam przed dietą). Nie ma się czym martwić, bardzo udany dzień, tyle, że troszeczkę więcej Kcal....i bardzo dobrze, cały czas 1000 to by się nudne zrobiło. Jutro trochę ruchu, jakiś basenik i po jogurcie będziehttp://vik.strefa.pl/emoty/ico/basen.gif.
Trzymaj tak dalej, pozdrawiam :!: http://vik.strefa.pl/emoty/ico/happy.gif
-
Dziękuję za ochrzan :wink: , choć to było żartem powiedziane! Aczkolwiek na prawdę się zdziwiłam, że aż tyle to utrojstwo ma. :)
Jutro niestety z basenu nici, bo kasy brak :( Będzie jednak z pewnością spacer i większe pilnowanie. Aaa i jeszcze dziś po tym jogurcie-oszuście wbiegłam na czwarte (wysokie!) piętro. No dobra, wbiegłam na drugie, na czwarte weszłam szybko. Czy to się liczy? :) Dobranoc!
-
sok nie powinien mieć za dużo kcal., skoro cała pomarańcza ma chyba 60 kcal./100g. :)
I znalazłam, że kulka sorbetu to 33 kcal. :)
-
Witaj milagro!
33 powiadasz? Bardzo to miła dla mnie wiadomość :) Szczególnie, że Grycan, który rzut beretem ode mnie, ma ich zawsze koło 10 smaków! Wczoraj próbowałam rabarbarowego. Mniam!
A tak poza tym, to albo to wbiegnięcie po schodach, albo wyrzuty sumienia, pozwoliły mi chyba spalić wczorajszy jogurt_oszust i dziś waga przeskoczyła na 75,9. Niby nic, a cieszy! :) Zaraz się zwijam. Śniadanko i na spacer. Miłego dnia moje Panie :lol:
-
No cóż, spacer nie był zbyt długi, bo usiedliśmy posłuchać Koncertu Chopinowskiego w Łazienkach, ale za to znowu wbiegałam po schodach. Tym razem do trzeciego piętra bieg. Formę mam żadną, tak szczerze mówiąc. A między koncertem a schodami, byłam na kawie (pół łyżeczki cukru i bez mleka) i truskawkach z jogurtem i odrobiną cukru. Mniam! Zjadłam ćwierć kg owoców i jestem pełna. Kalorii zjedzonych niewiele, a w planach na obiad chłodnik z botwinki. I jak tu dobić do tysiąca? Ale nicto, dam radę. Wieczorem w planach kino z narzeczonym i moimi rodzicami. I kurcze, weekend się nam kończy.
Idę przeczytać o co dokładnie chodzi w tej całej "szóstce" bo od samego tego, że mam to na dysku, chyba nie schudnę, co? :lol:
-
Hej Wkra,
swietnie Ci idzie, brawo za takie podejscie do diety :D juz samo czytanie tego co piszesz sprawia ze czlowiek zaczyna myslec ze dieta to przyjemnosc ;) no bo w sumie powinna nia byc, wtedy chce sie jeszcze i jeszcze i ani sie obejrzymy a kiloski przepadna :)
a co do tego loda w mcd to ja kiedys mialam straszna ochote na malego loda, zreszta byly w promocji... ale wybralam "mniejsze zlo" czyli jogurt-oszust ;) i tez sie dowiedzialam ze ma 2,3 razy wiecej kalorii! :shock: wniosek? do maca chodzimy na kawe ;) a rozpieszczamy sie od czasu do czasu... ;)
pozdrawiam i trzymam kciuki
-
Dziubusiu, polecam się na przyszłość ! :)
Właśnie wstawiłam do gara botwinke, żeby się podgotowała i będę robić chłodnik. W ramach zaklinania pogody, bo chłodnik uwielbiam kiedy na zewnątrz upał. Może jak zjem teraz, to gorąc się stanie? :lol:
No i znowu mam zagwostkę, bo jako pomoc w robieniu tegoż chłodnika użyłam gotowego barszczu hortexowego. Bardzo polecam, bo pyszny. Ale na pudełku jest informacja, że posiada on w 100 g 46 kcal, a wg rozpiski na diecie.pl tyle ma cały talerz zupy! No i gdzie prawda?
Chłodnik już się chłodzi, a ja zastanawiam się, jak oszacować kaloryczność. Użyłam jednej botwinki, 450 ml kefiru danone (44 kcal na 100g), 2 jajka, ogórka, szczypiorek, koperek... i tyle. Policzyć 150 kcal na talerz? 200? Ale to chyba za dużo jak na zupę ugotowaną na samych warzywach bez mięsa i tłuszcza. Co proponujecie? Skoro rosół z makaronem ma ponoć 146 kcal na talerz?
-
Ze zdumieniem odkryłam, że jest już 18:25, a ja mam na koncie 333 kcal! Płatki z mlekiem na śniadanie, truskawki z jogurtem na drugie i pół łyżczki cukru do kawy! Zrobiłam więc sobie szybkciutko kanapki, a chłodnik będzie na kolację, po kinie. Idziemy na SinCity, ponoć rewelacja. Sądząc po trailerach, rzeczywiście tak jest.
Miłego wieczoru więc!
-
Wkra ja właśnie tez dokonałam takiego odkrycia :wink:
Szybko zjadłam 120 gram ziemniaków młodych+80 gram brokułów podsmażonych na łyżeczce masła i loda, który ma 83 Kcal....no i teraz mam 600 :)
-
Czytam i podziwiam :D . Wielkie brawa Wkra :D Trzymaj forme jak najdluzej.
Zazdroszcze Ci kina. Ech, jak ja juz dawno nie bylam w kinie :shock:
Odkad mamy komp i plytki wlasciwie z mezem filmy tylko ogladamy w domu :?
Z drugiej strony tez fajnie, bo mozna sie wyciaganac na lozku i zawsze sobie zrobic pauze, zeby skoczyc do kuchni zrobic herbatkę :wink:
-
Kino to mój żywioł. Mamy w domu mnóstwo filmów na płytach i często oglądamy, ale jednak kino to jakość sama w sobie. Dziś niestety wyszłam z niego jakby mnie ktoś pałą przez łeb zdzielił. Tak jak lubię Franka Millera i w ogóle Sin City, tak film mi zuepłnie nie podszedł. Wizualnie rewelacja, ale tam gdzie w komiksie jest symbol, tam w filmie była pełna scena, z postacią i dosłownością. Z jednej strony dosłownie przeniesiony komiks na ekran, a nie adaptacja, a z drugiej strony klimat zupełnie inny.
Wróciliśmy pół godziny temu, zjadłam chłodnik, bo choć późno, to byłam głodna, a i kalorii na koncie jakby mało. Przy liczeniu raczej więcej niż mniej, wyszło mi 800 kcal. Ech, wachania. Ale jutro znowu do pracy, powinno się unormować. Życzę udanego tygodnia!
-
No i mam za swoje. Spałam bardzo źle, co chwilę się budziłam. Wstałam w piekielnie złym humorze, waga powiedziała, że mam nie jeść tak późno i że organizm nie dał rady jeszcze przewalczyć tego chłodnika po nocy. Generalnie nie jest źle, bo ważę tyle samo co wczoraj, ale jak do tej pory, po kawałeczku, każdego dnia było mniej. Bo ja się ważę codziennie. Takie skrzywienie. ;-)
Śniadanie więc zjadłam przykładnie o 7:30, mieszanka różnych płatków z mlekiem, całe 155 kcal. W pracy znów masa roboty, nie mam czasu prawie na nic, więc mam nadzieję, że będzie ok. A prosto stąd będę pędzić na starówkę, na otwarcie wystawy z rysunkami Witkacego. O, ukulturalniać się trzeba!
Miłego dnia dziewczyny.
-
kochana, to zupełnie normalne, że nie chudniesz codziennie :) organizm ma swoje odchyłki ;) i gwarantuję Ci, że jeden chłodnik nie wpłynie na Twoją dietę :)
-
Na dietę nie, na wagę po 5 godzinach snów i owszem! :) A pewnie sama wiesz, że kiedy humor kiepski, to żadne logiczne uzasadnienia nie działają. Na szczęście do pracy miałam kawałek do przejechania samochodem, otworzyłam okno, przewietrzyłam się, a w pracy miałam co robić z rana. I trochę jest lepiej.
Szczególnie teraz, bo zrobiłam co powinnam i mam chwilę czasu dla siebie. I mogę popisać :)
-
Wkra, podziwiam i Twoje samozaparcie w dietkowaniu i chęc korzystania z dóbr kultury :D
Wczoraj kino, dzisiaj wystawa. :lol: Tylko pozazdroscic.
Jesli chodzi o jedzenie wieczorowa porą, to ja tego nie preferuje. Zawsze powtarzam, ze jesli juz wybieram sie do łózka spac, to i moj zoladek tez, wiec juz nie ma po co jesc, bo nie bedzie mogl tego strawic.