-
Facet na diecie ...
Cześć ludzie,
Za dużo ważę. Zwyczajem facetów powinienem zaszyć się w ciemnym lesie i udawać, jaki ze mnie twardziel. Naturalnie, z pomocną w takich przypadkach golonką (obserwując kumpli muszę ze smutkiem dodać, że golonka utwierdza ich w męskości lepiej niż opakowanie viagry). Udawanie bohatera jak zwykle skończyłoby się nędzną klapą...
A ja coraz bardziej rozumiem, że najpierw trzeba pokochać siebie w takiej wersji, w jakiej człowiek łazi po tym świecie, i z jednej strony wybaczać sobie natychmiast wszelkie "grzechy" (co za durne słowo, skoro ofiarą "grzechu" jest się samemu? może raczej "niezasłużone samobiczowanie"?), ale z drugiej strony nie zapominać o podnoszeniu poprzeczki.
No dobra, czas się przedstawić. Facet. 37 lat. 98 kilo żywej wagi. I ochota na całkowitą zmianę i przebudowę życia, przewrócenie go do góry nogami. Czy przewrócić życie do góry nogami będzie oznaczała przenieść szerokość brzucha w okolice barów, a szerokość szyi w okolice brzucha? Oby!!!
Spać nie mogę i dużo myślę. I wymyśliłem: ponieważ jest po północy, OD DZISIAJ biorę się do roboty. Oczywiście któryś z kolei raz... ale i po raz pierwszym, bo mam wrażenie, że w końcu za ogromną motywacją, bez poczucia winy i wizją tego, co czeka na końcu...
MAXicho
-
Gratuluję mocnego postanowienia!
Mój tata jest co prawda 10 lat od Ciebie starszy, ale też dba o siebie... nie musi się jakoś strasznie dietować... po prostu je o wiele mniej słodyczy, niesmażone mięso, mniej węglowodanów i dużo się rusza... 2 razy w tyg. ok. 20-25 km na rowerze, 2 razy w tyg. basen, no i nie zapomnijmy, że jest geodetą i troche musi po polach pochodzić:) Nie schudł strasznie z kg, ale wyraźnie zmieniła mu się sylwetka...
A ty jaki masz plan na siebie?
-
Witaj MAXicho :wink:
Najwazniejsze ze umiesz sie przyznac przed samym sobą , ze trzeba sie wziac do pracy nad swoim ciałem, chociaz ja osobiscie przyznam ze u faceta akurat nigdy ciałka za duzo :wink: Pytanie jak Ty sie z tym czujesz :arrow: zle? to działaj :!: Mozesz sobie myslec ze łatwo mi mowic, ale naprawde wszystko jest do zrobienia :)
Mysle ze pownienes opracowac jakis plan działania, z mojego doswiadczenia tak najłatwiej, gdyz masz jakis" bicz" nad soba :)
Acha, swietnie tez działa wizualizacja :arrow: wyobraz sobie siebie z waga do jakiej dazysz, zwiekszenie swojej atrakcyjnosci, poprawe samopoczucia, tudziez aprobata w oczach kobiet 8)
Nie wiem co bedzie działac najskuteczniej w Twoim przypadku, ale mam nadzieje ze słow na wiatr nie rzucasz i bedziesz sie meldował i relacjonował swoje boje :twisted:
Trzymaj sie cieplo i powodzenia :wink:
-
DZIEŃ PIERWSZY
Cześć dziewczyny, współtowarzyszki niedoli,
Dzięki za listy. Bicz nad sobą? A czymże jak nie biczem jest całkiem pokaźna grupka pięknych Pań, czytających to forum ;-))) Czy mi źle? Tak, nie czuję się dobrze, i wolałbym, żeby moje ciało to były mięśnie, a nie warstwa słoniny. Poza tym właśnie policzyłem, że to już nie nadwaga, ale otyłość.
Wyciągnąłem notes (zwykłe tewo), tyle, że bardzo męski, bo w wojskowe wzorki na okładce, w którym notowałem parę miesięcy temu robione pompki (to był chyba dla mnie trochę taki wstęp do podjęcia decyzji o odchudzaniu). I zaczynam w nim zapisywać, co zjadłem.
Ciągle chodzi mi po głowie myśl, jak błędnym kołem jest poczucie winy. I dlatego bardzo dbam, żeby ani przez chwilę nie kopać siebie w delikatniejsze części ciała tylko dlatego, że mam nadwagę. Kurcze, wizje tego co będzie za parę miesięcy są świetnie, ale myślę, że czując dyskomfort nadwagi, muszę z całych sił dbać o to, żeby czuć komfort bycia samemu ze sobą!
Konkrety?
- kupiłem wagę (elektroniczna, są w Carrefourze po niecałe 60 zł., gwarancja dwa lata, cena rewelacyjna, większośc małych wag kuchennych kosztuje w okolicach dwustu złotych),
- każde jedzenie ważę, zapisuję, liczę ile miało kalorii,
- obserwuję co się dzieje z moim organizmem, bo wiecie dlaczego kilka razy upadłem? bo się za mocno odchudzałem ;-)))) zmniejszyłem sobie porcje tak mocno, że zaliczyłem odjazd z powodu hipoglikemii...
- i ułożyłem sobie wszystkie numery "Super Linii", jakie znalazłem w domu - do poczytania w łóżku przed snem przez pół godziny... wsparcie? a pewnie!
Do jutra
MAXicho
-
Fajnie piszesz :D
Ja deklaruję być wierna czytelniczką, choc nie zawsze mam czas pisać :roll: Służe ewentualnie radą i pomocą - polecam też wątek z Przepisami SB :D
Pozdrawiam
Grażyna
-
witam!
strasznie strasznie fajny watek :):):)
chyba jestes dopiero czwartym mezczyzna na ktorego natykam sie na forum w czasie mojej forumowej kariery ;)
postanowienia piekne :) bardzo madre i realne :) czyzby to ta madrosc ktora nabiera sie z wiekiem? :)
no i a propos tego wieku - moja mama ma co prawda 51 lat.. ale tesh ma otylosc.. i ile mi to zajelo by ja namowic na dietke... wiec.. w srode - nastepna - ide z moja mama do klubu grubasow :):):) 3maj kciuki by jej sie spodobalo :)
pozdrawiam :)
-
No jazda :twisted: spowiadać sie tutaj :twisted:
Pozatym zaraz zaraz robisz to dla siebie czy dla całych tabunow pieknych pań :?: :wink:
-
DZIEŃ DRUGI.
Spowiedź? Ale bez rozgrzeszenia prosze, bo jak śpiewał Grechuta - "nie chcę by okradano mnie z mojego życia".
37 lat, w związku (niesformalizowanym), planowana zmiana życia, chociażby zawodu, ale także wielu innych spraw (np. diety, chyba już na całe życie...). Acha, pierwszy raz podwędziłem babci pięć złotych z potfela (aluminiowe, z rybakiem), jak mialem 6 lat :lol: :lol:
Co na dzisiaj? Przekonuję się, jak fundamentalne znaczenie ma dobra waga w kuchni. Nie muszę "na oko" oceniać ile co waży i w związku z tym ile ma kilokalorii. To naprawdę pomaga, ponieważ w poprzednich próbach schudnięcia kilka razy upadłem, bo porcje tak jakoś ... cholera ... same puchły ... :shock:
Dłuższa spowiedź (czyli krótka historia zmagań ze smalcem), przemyślenia na tu i teraz oraz plany - jutro, bo padam na ryja. Idę spać.
Acha! Robię to dla siebie, ale jak skończę, i ktoś mi pogratuluje, to nie będąc zwolennikiem samobiczowania się będę czuł satysfakcję - chociaż już nie narcystyczną dumę.
MAXicho
-
taaa, kazdy, ale to poprostu kazdy facet ma w sobie olbrzymie pokłady megalomanii :D
ja tam nigdy wagi w kuchni nie miałam , ale skoro tak wychwalasz pod niebiosa to moze sobie sprawie :P
dobrze, ze jestes tak ( jak mniemam) optymistycznie nastawiony na ta batalie 8)
ja własnie w takich chwilach jak ta , czyli gdy pozostaje juz tylko kilka kilogramów do zrzutu, rzucam i owszem , ale diete- w cholere! no i z 5 robi sie 25 do odpracowania :shock: wiec tak naprawde ja nigdy nie wiedziałam jak to jest byc szczupła, ale jak skoncze rowniez bede czuła satysfakcje i własnie narcystyczna dume a co :D
-
Gotko,
córko Wikingów z Gotlandii,
wbrew pozorom spora część facetów ma nie tyle pokłady megalomanii, ile pokłady koszmarnej niepewności, maskowanej udawaniem Faceta w wersji super-extra-de-lux (na eksport), która to wersja jest oczywiście nieprawdziwa, bo mężczyzna to istota z natury bardziej naładowana testosteronem (z wszystkimi konsekwencjami), ale czasami mam wrażenie, że trzeba być naprawdę baaaaardzo męskim facetem, żeby ... poryczeć się gdy trzeba. :D
Narcystyczna duma to nie to samo co satysfakcja z dobrze odrobionego zadania domowego. Narcystyczna duma przesuwa akcent na JA, przesuwa bardzo mocno (i - kontynuując temat mężczyzn - chodzi potem taki facio i mówi sobie i innym "zobaczcie, jaki JA jestem wspaniały, jaki JA jestem fantastyczny"), natomiast satysfakcja dotyczy raczej wykonanej pracy, i jak mi się zdaje wymaga przede wszystkim takiej stabilności obrazu siebie (=poczucia własnej wartości), w której siada sobie facio, niczego nikomu (także sobie) udowadniać nie musi i mówi "no, porządnie odwalona praca".
Pozdrowienia
MAXicho
ps. Proszę o pomoc - jak można na swoim koncie założyć taki paseczek jak Twój na dole posta z kilogramami zrzuconymi i do zrzucenia???