Czesc Kasieńko, widze że nie tylko ja jestem tak zabiegana :wink:
Udanego weekendu życzę ci slonko!
Wersja do druku
Czesc Kasieńko, widze że nie tylko ja jestem tak zabiegana :wink:
Udanego weekendu życzę ci slonko!
Witaj Kasiu
Pozdrowienia i miłego weekendu
Mialam duzo pracy ostatnio ale pełna energi i chęci znowu bede mogła poświecić wiecej czasu na forum
Buziaki
:D
Dzisiaj mnie obudzila Sonja ze smutna wiadomoscia :cry:
Jedna z moich ulubionych,aktorek Belinda Emmett,przegrala dzisiaj walke z rakiem piersi,ktory sie przerzucil na kosci.Choroba zaczela sie jak miala 24 lata,umarla w wieku 32 lat,moja szefowa mowi ze rak piersi potrafi byc bardzo zlosliwy,ale ja znam duzo ludzi ,ktorzy walke ta wygrali,
http://img226.imageshack.us/img226/6...mmett042vf.jpg
http://mielofon.com/actress/belinda_...mett-003_s.jpg
Przykro mi Kasiu :cry: :cry: :!:
hej kasiulka :D
zaniedbalam watek wiem wiem nie bij :D
mamooo tyle pieniazkow dla karmy dla kota masakra :D moj kot to tez wybredny strasznie ale my go whiskaskiem karmimy i nie narzeka :D kiedtys byl kitekat ale odkad skosztowala konkurencji to juz tego nie tknie :D
co do raka peirsi z racji ze ma praktyki na radioterapii mamy wiele pacjentek po tego typu raku i moge ci powiedziec ze rak to specyficzna choroba nktora dziala na kazdego inaczej i jest wiele osob co przeszlo przez to paskudztwo bez wiekszych uszczerbkow na zdrowiu, wspolczuje jednk tej aktorce bo to mloda kobieta byla ale coz...zycie....
jej 60 mln zlotych jak bym miala to juz wiedzialabym co z nimi zrobic :D hahaha o taaakkk
ale zebyd wa razy trafic glowna wygrana i przehulac kase to trzeba miec talent ;]
no super ciesze sie ze ubywaja ci kolejne kilogramki stajesz sie coraz piekniejsza gratuluje :D
pozdrawiam :D
Miłego weekendu życzy zalatana
Grażyna
Witaj Kasiu
ja mam lewniwy weekendzik i hasam sobie po forum, chciałam gdzieś wyjść ale dzis tak nie fajnie od rana, moze sie jeszcze przejasni i popoludniu troche odpusci deszc :cry:
Miłego tygodnia ci życze i dobrego dietkowania :)
SMUTNO MI ŻE TOBIE SMUTNO. JEDNI WYGRYWAJĄ INNI NIE MAJA TYLE SZCZĘŚCIA.WSZYSTKO ZALEŻY OD WYKRYCIA CHOROBY CZY JEST ZAAWANSOWANA MOCNO I W JAKIM STADIUM.
MIŁEJ NIEDZIELI KASIU.http://republika.pl/blog_dx_689459/1...globe00112.gif
A teraz troche ciekawostek z zycia w Melbourne
Wzielam to z pamietnika,polaka i mam nadzieje ze sie nie obrazi ze to skopiowalam :wink: :lol:
to co mysli pan o zakupach w Melbourne-Australii
Zakupy i “święto konia”
Lubię robić zakupy. Wyszukiwanie czegoś do domu sprawia mi przyjemność, czasami poprawia humor. Tu w Australii nazywają to „retail teraphy”. Czasami jednak trzeba się sporo nagimnastykować by kupić coś, co ma godziwy stosunek jakości do ceny. Robienie zakupów w Australii wymusiło na mnie zmianę przyzwyczajeń.
W Polsce po prostu raz na dwa/trzy tygodnie jechaliśmy do supermarketu i ładowaliśmy cały wózek. Nie przebieraliśmy za bardzo, nie wybrzydzaliśmy. Wyszukiwaliśmy to, na co mieliśmy ochotę i pakowaliśmy do wózka to, co naszym zdaniem było dobrej jakości. Było to możliwe gdyż po pierwsze jedzenie było relatywnie tanie w stosunku do zarobków, po drugie różnice cen między sklepami nie były wysokie (może 20-30%) i po trzecie w jednym sklepie dostać można było wszystko.
W Australii zakupy to wyzwanie. Teraz nie kupujemy wszytkiego jak leci. Każdą rzecz trzeba obejrzeć, przekalkulować czy się nie przepłaca. Różnice w cenach są KOLOSALNE. Kiedy nie tak dawno szukaliśmy sokowirówki ceny upatrzonego przez nas modelu wahaly się od 50 do prawie 200 AUD. Podobnie jest z artykułami spożywczymi. Co prawda frajda jest niesamowita, jeśli uda się gdzieś kupić za 50 AUD coś, co gdzie indziej kosztuje 200 AUD, ale ile czasu zabiera wyszukanie takiej okazji !!! Zakupy spożywcze robimy „na raty”. U azjatów mięso i owoce morza, u Arabów przyprawy i daktyle u Rosjan owoce, warzywa i podroby, a w supermarketach produkty „standardowe” takie jak kawa, herbata, mąka czy cukier.
Z początku strasznie mi to doskwierało, że nie mogę pójść wjedno miejsce i po 2 godzinach wyjść z pełnym koszykiem wszystkiego lecz muszę ganiać z miejca w miejsce tracąc czas, który możnaby lepiej spożytkować. Teraz już się do tego przyzwyczaiłem. Przyzwyczaiłem się, że trzeba patrzeć na ceny i jednostki sprzedawanych produktów, że czasami 2 półtoralitrowe butelki napoju wychodzą taniej niż jedna 2,5 litowa a opakowanie tej samej kawy w sklepie obok może być tańsze o połowe. Jedyne z czym moja psychika na razie nie może się pogodzić to płacenie za jedną i tą samą rzecz 20 AUD w jedym sklepie i 50 AUD w innym. Ta świadomość, że 20 AUD zawiera z pewnością już godziwą marżę powoduje, że cenę 50 AUD odbieram jak rozbój w biały dzień, wyzysk na granicy oszustwa. No ale nic na to nie poradzę. Wlazłem między wrony, więc kraczę jak i one
A to o karnawale ,ktory mielismy z tydzien temu :)
[img]A w Melbourne trwa wiosenny karnawał. Jak co roku miasto opętał szał końskich gonitw. To w takim samym stopniu wydarzenie sportowe co towarzyskie. Tak jak w Polsce kobiety konkurują o najwymyślniejszą kreację Sylwestrową, tak w Melbourne trwa rywalizacja o najbardziej orginalne nakrycie głowy na wyścigi. Od kilkunastu dni na ulicach można obejrzeć istną rewię mody. Lekkie kiecki, buty na obcasach, kapelusze, pióra we włosach. Panowie obowiązkowo garnitury i koszule. Wygląda to niesamowicie. Wyobraźcie sobie ślub czy wesele, ale nie 100 par w kreacjach lecz kilkanaście tysięcy na raz. Jutro nastąpi kulminacja, najważniejsza gonitwa w roku. Z tej okazji co roku pierwszy wtorek listopada jest dniem wolnym od pracy. Wyścigi będą się odbywały cały dzień (co zresztą ma miejsce już od kilku dni) a na ten jeden, największy, najważniejszy całe miasto wstrzyma oddech. Jak co roku na tor „Flemington” przybędzie ponad sto tysięcy widzów. I jak co roku każdy będzie starał się w ten dzień pokazać. Część dziewczyn będzie ubranych gustownie i ze smakiem w wyszukane i atrakcyjne kreacje, część będzie wyglądała jak ladacznice a jeszcze inna część będzie gracją i sylwetką przypominała słoniki. Standardowo miniaturowe przekąski i nadmiar szampana szybko dadzą znać o sobie rozluźniając atmosferę i samokontrolę. I jak co roku po kilku godzinach dziewczyny będą trzymały buty w rękach. Wieczorem część z nich (niewielka część ale jakze widowiskowa) umęczona wrażeniami całego dnia, z rozmazanym makijażem i lekko „wymięta” nie będzie miało już siły trzymać fasonu i da się pokonać alkoholowi gdzieś pod murem w City. Wieczorem też wszystkie kluby będą pękały w szwach. I koleny Melbourne Cup przejdzie do historii.
[/img][b]