Wiedzą, wiedzą :D
Dlatego zawsze wolałam książki :]
Wersja do druku
Wiedzą, wiedzą :D
Dlatego zawsze wolałam książki :]
ja czuje jakis sentyment do znajomosci netowych...pewnie przez miłość mojego życia..życia z którym musialam skonczyc. Ale podnioslam sie i rozwijam sie dalej...i nie zamierzam juz stracic żadnego dnia...mamy jeszcze tyle do zrobienia, trzeba chłonąć życie całym ciałem...jak tasiemiec :lol:
Ewcia więc i ja opowiem ci moją historię :P
Mojego Miśka ( czyt. Piotrka ) poznałam przez sms-y. Był to kolega chłopaka mojej siostry. Ona swojego chłopaka poznała przez internet. Mieszkali 300 km. od nas. Poznaliśmy się wirtualnie w grudniu (wiadomo Święta więc nie wybierałam się na rzadne wycieczki ). Pisaliśmy do siebie non stop, przez całe dnie. Rozmawiało nam się świetnie, dobrze się rozumieliśmy. Postanowiłam poznać go w realu. Pojechałyśmy z siostrą po Świętach. Nie wiedziałam jak on wygląda a on nie wiedział jak ja wyglądam (wtedy ważyłam ok.108 kg. ). Ponaliśmy się Ania-Piotrek, Piotrek-Ania miło mi. I to było tyle z naszej rozmowy. Siedzieliśmy razem na małej imprezce i ani BE ani ME ani KUKU RYKU. Nie zamieniliśmy ze sobą nawet jednego zdania. Więc jeszcze tego samego dnia wróciłam do domu 300km. Do Sylwestra on się nie odzywał Myślał że mi się nie spodobał), ja też sie nie odzywałam (myślałam że mu się nie spodobałam). Na zakończenie naszej znajomości wysłałam mu życzenia Sylwestrowe i odpisał SPODOBAŁAM MU SIĘ.
Zaprosił mnie znowu do siebie. Pojechałam miło spędziliśmy czas. Pojechałam tam w styczniu, później on przyjechał w lutym i OŚWIADCZYŁ MI SIĘ. Znaliśmy się 3 m-ce. Dzisiaj jesteśmy 3 lata po ślubie. Rozumiemy się bez słów. Wiem że mogę liczyć na niego a on wie że może liczyć na mnie.
Ktoś powiedziałby co to jest 3 lata, ale my swoje przeszliśmy. Dowiedzieliśmy się że mój Miś nie może nieć dzieci. Przeszliśmy przez to razem, to umocniło nasz zwiazek.
A dziś odchudzam się i chcemy podejść do in vitro.
Także Ewciu nie każdy wziązek wirualny kończy się źle. Jeżeli ten facet stwierdzi że twoje gabaryty mu nie odpowiadają, to nie jest ciebie wart. Ale życzę tobie aby trafiła was STRZAŁA AMORA.
Pozdrawiam gorąco.
Znajomości netowe? O tak - bywało się na czatach i znam stamtąd parę fajnych osób. :) I zdarzyło się i spotkanie w realu. Ale teraz NIE CHCĘ za nic! Inna sprawa, że ja nie szukałam i nie szukam nikogo. Jestem sama i już chcę być sama. Mam takie szczęście, że ściągam do siebie słabych facetów, takich z gatunku plecaczek - "weź mnie i nieś". Po 2,5 małżeństwach zrezygnowałam z towarzystwa męskiego. Czasem trochę żal ale wtedy patrzę wstecz, wdrygam się i podnoszę głowę do góry z uśmiechem i dystansem.
.. Ależ to pretensjonalnie brzmi .. :)
Hej dziewczyny.Przyjmiecie do swojego grona jeszcze jedną kobietke wagi ciężkiej???Szukam wsparcia w mojej walce o normalny wygląd.
XXXOna - witaj na formu ;)
Napisz troszkę o sobie, powiedz z jaką wagą sie borykasz, co chciałabyś osiągnąć etc ;)
Haha... nie no to mnie nastraszyłyscie... czym po 4 latach konczą się związki??? Powiedzcie mi...
Ja tez byłam maniaczką spotkan netowych (jak mialam 15-16 lat) i teraz az mi włos na głowie staje jak pomysle jaka bezmyslna byłam. Miałam faceta we Wrocławiu... kochany był.. i w ogole trktował mnie jak jedyną najwspanialsza osobe na swiecie :-) urwało sie.... :-) a tydzien pozniej po jednym mailu umowiłam sie z jakims typkiem, ktory z fotki nie podobał mi sie :D Co najsmiejszneijsze ja mu też :D a juz na 1 randce sie całowalismy :D byliśmy w tzw wolnym związku... fajnie nam razem było... wiec wyszlismy z załozenia ze jak sobie nie znajdziemy kogos inego to bedziemy razem... :-) ale nikt inny sie nie pojawiał... a ja się troszkę zakochałam... i tu był błąd.. bo mu to napisałam w sesemesku i dostałam odpowiec, zebym lepiej sie odkochała, wiec juz ani słowa o kochaniu nie mowilam... :-) po pol roku kochanie mi sie znudziło... (czyli po roku naszej znajomosci) ale jemu zaczeło zalezec... i tak jestesmy razem juz od 4 lat :-)
Poza tym nie wiem jak mogłam byc taka ufna i idiotyczna, zeby majac 16 lat umawiac sie z facetem ktory ma 22 :D -> narazie jak widac warto bylo.
Ewunia, przeslij i mi jego foteczkę :-))) (mail: niusia77@o2.pl)
dziękuję Ci Aniu za opowiedzenie Twojej historii...z moim byłym chłopakiem też było mi wspaniale...poznaliśmy sie na czacie...po miesiacu spotkalismy sie po raz pierwszy...ja przyjechlaam specjalnie do Wawy, bo wtedy jeszcze chodzilam do Liceum i mialam 85km do stolicy.
ale kiedy sie spotkalismy to bylo nam cudownie razem, oczywiscie na poczatku trzeba sie bylo przyzwyczaic do siebie...ale nie chcielismy sie rozstawac...spotykalismy sie co tydzien...w wakacje i ferie częsciej...az przetrwalismy półtora roku bym ja mogła skończyć szkolę i przyjechać do Wawy na studia...było cudownie, znalismy sie jak nikt inny na świecie...obie rodziny nas akceptowały, byliśmy para na dobre i na zle z planami na przyszlosc (slubem i wspolnym mieszkaniem)....i teraz we wrzesniu, kiedy minela nam czwarta rocznica razem....nie spodziewalabym sie w życiu że do końca roku już skończy się nasz związek. Kłociliśmy sie..jak kazdy..zawsze dochodzilismy do porozumienia...po prostu doroslismy do siebie i bylo nam dobrze....az tu nagle 2 listopada telefon....że zrobił coś strasznego....że całował się z inną dziewczyną..płakał i przepraszał.
Może dla jednych całowanie sie z inną to nic...dla mnie to było bardzo dużo, wydusiłam z niego z kim i dlaczego...znałam ją..potrafiłam sobie ich wyobrazic razem i pękało mi serce...dlaczego? to ona go pocałowala..(to bylo spotkanie kilku znajomych na piwie, mnie ni bylo bo bylam w domku na swieta)...stwierdzil ze brakowalo mu czegos w naszym zwiazku..a ona go sobą oczarowala tego wieczoru...i jak pozniej stwierdzil dala mu wiecej , niz ja przez kilka ostatnich miesiecy. To bolało...ale jak teraz na to patrze, to faktycznie...po wakacjach nie mielismy dla siebie czasu, nasze spotkania byly takie formalne, na obiady, na film...opowiedziec jak minal dzien.Bylismy bardziej przyjaciolmi niz parą. Wtedy 2 listopada, wiedzialam że mu wybacze, bo chcę spedzic z tym chlopakiem życie...opadną emocje i mu wybacze....ale 3 listopada załamał mi się świat...
Po całym dniu nieodzywania sie do niego wieczorem napisalam smsa "czy mu juz w ogole na mnie nie zalezy"...on zadzwonil i powiedzial "ze nie chce kończyć naszej znajomosci w wielkiej kłótni i odkladaniu sluchawek"...i wtedy zrozumialam że on to chce skończyć...skończyć cały nasz wspolny świat...nie potrafie opisac tego uczucia...po prostu złamało mi sie serce, był jeden wielki płacz i rozpacz. Przyjechał do mnie tego wieczoru...przez cały wieczor rozmawialismy, prosilam by dal nam szanse, a on stal taki obcy, taki nie czuły dla mnie, a z drugiej strony przytulal mnie i ocieral łzy...potem powiedzial ze własnie jedzie od niej, ze powiedzial jej ze zerwalismy...to bylo dla mnie zby wiele......nie bede juz opisywala co przezywalam przez kolejne tygodnie, mozna to sobie wyobrazic (po czterech latach wspolnego zycia i wspolnych planow w moim otoczeniu wszystkie rzeczy i miejsca mi sie z nim kojarzyly)...pozbieralam sie...mimo że po dwoch spotkaniach jeszcze z nim i paru rozmowach przez telefon czy gg...wciaz mialam nadzieje ze bedziemy razem. Teraz juz wiem że nie, on sie zakochal...a ja juz go nie kocham...skonczylam ten rozdzial w moim życiu...
Staram sie ulozyc je na nowo...(al sie rozpisalam :D )
Nic dziwnego, że się rozpisałaś .. To szalenie emocjonalny fragment twojego życia, bardzo ważny. Tornado uczuć jakie się przez ciebie przewaliło potrafiłoby zmieść ze sceny niejedną słabszą istotkę. To jeszcze wszystko świeże i szczerze pisząc boję się o ciebie. Tzn nie w sensie że coś sobie zrobisz, bo mam nadzieję że nic z tych rzeczy. Ale że dla zapełnienia tej pustki wpakujesz się za wcześnie w coś nieodpowiedniego. Uważaj. Proszę. Już teraz za dużo sobie wyobrażasz - więcej w tym fantazji niż wiedzy. Pamiętaj by zawsze zostawić sobie otwartą furtkę, przez którą można wrócic na "z góry upatrzoną pozycję".
Ehhh Ewuniu przykra historia, naprawdę... jeden 8 l sie kłania i chce zapomniec.
Tez miałam podobną sytuację w swoim związku. Moj facet jeszcze studiuje zaocznie... i ma w szkole koleżanke Martę, marta m tak samo na nazwisko jak on.. Ciągle mi o niej gadał, ale to chyba normalne ze mowimy o swoich przyjaciołach, wiec nie uwazałam tego za nic zdroznego czy jakies zagrozenie. W te wakacje wjechalismy razem na dwa tyg, najpierw nad morze, potem na mazury... on tez ciągle o niej gadał, mowił ze jest taka sama jak jego mama, a ze on jest taki jak jego ojciec to by sie swietnie razem dogadywali, troche mnie to zirytowało... ale jakos przebolałam, pozniej pytał jak to jest jak sie bierze slub z kims o takim samym nazwisku... A od ponad roku smialam sie zawsze ze jak jechal do szkoly wystrojony ze stroi sie dla swojej kochanki czyli Marty.
Gdy przyjehalismy koniecznie chcial pojechac do domu ... wiec umowilam sie z kolezanka ze zostanie u mnie na noc. Miała przyjechac o 15... a moj K. pojechał do domu około 12... zostawił włączonego kompa mojego taty... wiec jakos tak... zawsze kusiło mnie zeby zajrzec do jego gygy, ale ze zawsze miał hasło to nie było jak, wie skorzystałam z okazji... i uszy mi opadły.
"gdy dzis kochalem sie z zona, to wyobrazalem sobie z eto z toba sie kocham.."
"jestem w tobie zakochany juz od ponad roku, nie widzisz?"
"zrobie dla ciebie wszytsko"
"gdyby nie Ola na pewno juz ysmy byli razem"
nie trzeba chyba mowic jaka wqrwiona byłam... jka to przeczytalam, jakiejs furii dostalam, bezsilnosci... przypominałam sobie jego zachowania, co mowil o niej gdy ja nawet nie podejrzewałam...
Było juz blisko konca, spakowałam jego rzeczy miał po nie przyjechac... no i jakos mnie ubłagał... potem jeszcze raz kazałam mu sie wynosic chyba nastepnego dnia.. wtedy to juz widziałam ze mu zalezy... (płakał...) eshh...
Wybaczyłam, ale zapamietałam i bede pamietac juz zawzse, a czyjniejsza bede jeszcze bardziej. Gdy ona do niego dzwoni, ze np. zdała praw jazdy to az sie blada robie ze złosci... ale nic nie mowie...
Powiedzialam mu ze nie chce slyszec nigdy o niej... czasami jeszcze cos powie, ale stara sie unikac...
Strasznie w ten sposob skopał swoje zachowanie, niby mineło pol roku... ale nadal mam to w pamieci.
Wtedy przejrzałam tez jego gg na moim kompie (wzeiłam program hakujacy hasła do gygy) teraz juz regularnie sprawdzam co tam wypisuje, ale sie pilnuje, albo kasuje te wiadomosci, albo ode mnie juz do niej nie pisze. Moze jestem zbyt teraz podejrzliwa. Cos bąknał ze wyjezdza do stanow... i niech nie wraca.