-
Cześć!
Iria gratuluję zaręczyn! Chwile które teraz przechodzisz powinny być najszczęśliwsze w Twoim życiu i tego Ci życzę!
Gosiu tobie również gratuluję, i pamiętaj im większa sala tym lepiej bo jest więcej miejsca do szaleństwa :D
Moja dieta narazie bez zastrzeżeń :)
Dziś siedzę w domku i staram się chociaż trochę pogimnastykować :)
A co do koloru włosów mam blond ale jak będzie się zbliżał maj i już będę wyglądać szczuplej (mam nadzieję) to chcę się pofarbować na bardzo ciemny brąz, prawie czarny bo ten blond mam już od zawsze i już mi się baaardzo znudził.
Trzymajcie się, Pa
-
Mareczko, bardzo się cieszę, że kryzys za Tobą, a Ty ładnie się trzymasz :D
A co do farbowania włosów, to przypomina mi się moja, dość zabawna historia. Farbowałam włosy właściwie... od 8 klasy podstawówki, siejąc powszechne zgorszenie, gdyż nie było to w tych czasach zbyt popularne zjawisko. W liceum szłam na całość, przerabiając wszelkie dostępne odcienie rudości. Czułam się poniekąd bezkarna, jeśli chodzi o kondycję mojej czupryny, no nosiłam wtedy bardzo krótka fryzurkę, włoski miały 2-3 cm długości, więc odrastały szybko. Włosy farbowałam też na studiach, aż do moemntu, kiedy zamieszkałam z moim narzeczonym. I dnia pewnego wybrałam się do fryzjera, który z dość zarośnietych włosów miał obciąć mnie króciutko i... stanął na wysokości zadania. Pofarbowane włoski zostały ścięte, został mój naturalny, dość miły dla oka brąż. I wyobraźcie sobie, że nie posiadałam się z radości, że znalazłam wreszcie kolor, którego całe życziu szukałam :D W związku z tym nie farbuję włosów już od 3 lat i jestem z nich bardzo zadowolona. Bo naprawde ten kolor pasuje do mnie i mojej wypieszczonej filtrami słonecznymi alabastrowej karnacji ;) Tylko, że teraz przerzuciłam się na troszkę dłuższe włoski, tak do ucha - bo mi się o wiele lepiej z okularami komponują ;)
-
Dziewczyny, jak już zeszło na temat włosów to powiem Wam, że ja jestem naturalną blondynką, troszke poszarzałą. Mam długie włosy, tak za łopatki, lekko wycieniowane. I żeby się troszke odświeżyć i rozświetlić to funduję sobie co jakiś czas (mniej więcej raz na pół roku mi wystarczy) mały, delikatniutki, cienki baleyage, najczęściej składający się z jednego jaśniutkiego blondu i tak chyba mi narazie zostanie. Chociaż marzy mi się kiedyś przefarbowanie czupryny na brązik, bo myślę, że bardzo by mi pasował. Mam ciemną oprawę i mam wrażenie, że byłabym całkiem przystojną brązową kobietką ;) Kiedyś w przyszłości, bo narazie mój mężczyzna puka się w głowę jak o tym mówię :lol:
Mareczko, wiem, wiem, że im większa sala tym więcej miejsca, ale nasze wesele będzie mniej więcej 80 - osobowe, więc na tyle osób szukamy sali. Zresztą my jesteśmy trochę takie leniuszki jak Hybris i jej narzeczony, bo zaręczeni jesteśmy już ponad rok i tak się zbieramy jak sójki za morze do szukania sali i ustalania innych ważnych spraw.No i teraz sala, którą bardzo bym chciała jest zajęta w terminie, który nam by odpowiadał, ale liczę, zę zdarzy się cud i ktoś zrezygnuje i nam się trafi :D No i tak to mniej więcej wygląda. Ja jestem gotowa nawet nawet poczekać, byleby znaleźć wszystko takie jakie chce, ale wszyscy się wtrącają i naciskają i w ogóle to mnie strasznie denerwują.... ale to osobny temat.
Pozdrawiam.
http://tickers.TickerFactory.com/ezt...8ea/weight.png
-
Czesc laseczki! :D
Dzieki za gratulacje :D To nie sa nasze pierwsze zareczyny, wiec moze nie jestem w euforii :wink: ale na pewno bardzo sie ciesze :D
Hybrisek, mnie tez troche przeraza ogrom przygotowan do slubu. A wszystko trzeba zaczac na okolo 1,5 roku przed cala impreza, wiec juz teraz! :shock: Sadze jednak, ze jak juz sie wkrecimy w ten caly wir, to pojdziemy naprzod droga rozpedu i wszystko bedzie szlo gladko.
Co do preparatow, to dobrze myslisz, ze je stosujesz. Moglabys tez poczekac az schudniesz i potem dopiero zaczac je w siebie wcierac, ale wtedy byloby trudniej o efekt. Tak wiec wcieraj i nie narzekaj :D
Pringuś, najwazniejsze zebys Ty sie dobrze czula w swoim ciele. Skoro te kilogramy Ci przeszkadzaja, dobrze robisz pracujac nad nimi. Choc, swoja droga, uwazam, ze nie powinny Ci przeszkadzac :wink: ale nie bede sie madrzyc :D
Ja farbowanie przerabialam w dolnych klasach liceum, i byly to, tak jak w przypadku Hybriska, wszelakie odcienie rudosci :D
Gosiaczek, my chcemy przyszle lato, miedzy 15 czerwca a 15 wrzesnia. Jedna sala, ktora jest chyba bardzo ladna, jest dla nas za duza :? Bedzie nas, jak sadze, okolo 70 sztuk. Mi sie marzy jakis osrodek z parkiem, laweczkami, altankami. Mam taki jeden na oku, w sobote tam pojedziemy :D
Widzialas juz "Glosy"? Mi sie wydawalo, ze to dopiero wchodzi na ekrany kin.
Mareczko, z ta sala to roznie bywa. Podobno jesli jest za duza, to czuje sie pustke i tez nie jest fajnie. Ciasno oczywiscie tez byc nie moze, bo goscie na siebie powpadaja :D
Zmykam, buziaczki!
-
Uhuhu Iria ! Gratuluje! :)
Ja jeszcze sobie nie farbowałam włosów bo mi żal... Kiedyś, kiedy jeszcze miałam 1cm, myłam je szarym mydłem żeby odstawały ( mój okres pozerskiego buntu) i bardzo mi się zniszczyły. Pamiętam jakie miałam włosy w daaaaawny czasach ( śliczne gługie...) i bardzo zan imi tęsknie. Obecnie mam chyba ze 20 odżywek... W lecie będę je płukała w cytrynie i wychodziła na słońce - otrzymam śliczny kalifornijski blond:) bez niszczenia farbami. Też bardzo podobają mi się rude włosy, ale takie ciemne rude. Dziwczyny z takimi włosami najczęściej mają śliczne zielone oczy... Ehh
Niestety na salach się nie znam więc nie będę się mądrzyć- na ślub jestem ciut za młoda no i chyba jedna osoba do takiej "imprezy" nie wystarczy? Kurde... koniecznie trzeba mieć faceta :) do czego to doszło?! Feministki powinny zadziałać! :)
Pozdrawiam Was cieplutko! :*
-
Witam
Napisze krótko Upssss znów to zrobiłam........napełniłam brzusia ponad norme :oops:
Trudno naszczęście mam dobry humor i jutro dalej dieta trwa!
Pewnie że sala nie może być za duża bo pustkami świeci, musi być dobrana do liczby osób, chodziło mi o to żeby zawsze wybierać taką co ma więcej miejsca niż mniej :D
Moje włosy też nigdy nie były farbowane, zawsze były jasne dlatego maży mi się mała metamorfoza w postaci ciemnych włosów.
Miłej nocki Pa
-
i jeszcze jedno sorki za błędy w moim przypadku to analfabetyzm :D :D :lol:
-
Czesc Misiaczki! :D
Nareszcie puscil mroz. Nie wiem jak u was, ale u mnie jest okolo 0 stopni. Taka temperatura mi odpowiada :D Wrocilam z Wawki, pochwalilam sie w domu zareczynami. Mama stwierdzila, ze pierscionek za maly :wink: Tak na marginesie, jak sadzicie, ile powinien kosztowac pierscionek zareczynowy? Ceny sa rozne, od 150zl do 48000zl. Ten ostatni widzialam kiedys na wystawie, mial brylant tak duzy, ze jego blask az mnie oslepil :wink: 1300zl to duzo czy malo za pierscionek? Glupie pytanie, ale jestem ciekawa waszego zdania.
Pringuś, facet sie przydaje... czasami :wink: Przyjdzie i Twoj czas na slub, szybciej niz myslisz :wink: Wyjsc za maz to nawet bym juz chciala, ale na jedno to jeszcze dlugo nie bede gotowa... dziecko. Moja mama przebakuje cos o wnuczkach, a ja jej to systematycznie wybijam z glowy :D
Mareczko, jak dzis dietka?
Gosiaczek, Hybrisek jak wam mija dzionek?
Skiereczko, kiedy Ty do nas zajrzysz? Tesknimy :(
Zmykam, caluski!
-
Iria, czego ta Twoja macierz chce?? Jak przeczytałam, że pierścionek za mały, to w pierwszej chwili pomyślałam, że nie mieści Ci się na palcu ;) Ale Twojej mamie chodziło o to, ze za tani? 1300 to moim zdaniem sporo za pierścionek zakładając, że Twój narzeczony nie jest młodym rekinem finansjery i nie zarabia 5000 miesięcznie. Zresztą, qrcze, pierścionek to symbol, a nie inwestycja. Prawdę mówiąc, ja do pierścionka nie przykładałam większej wagi, a jego kupno wyszło ot tak, samo z siebie. Szliśmy ulicą i ja zatrzymałam się przy wystawie jubilera, głównie po to, żeby pooglądać broszki. A Piotrek zapytał mnie, czy mi sie jakiś pierścionek podoba, więc przyjrzałam się i rzeczywiście był tam jeden, zgrabny i dyskretny. srebrny oczywiście - ja złota nie znoszę. Zaciągnął mnie do sklepu. Tam oczywiście odstawiłam scenę pt. na pewno na mnie nie będzie pasował, bo ja mam takie grube palce. Pasował idealnie. Piotrek go kupił. Kiedy wyszliśmy, na ulicy, w to paskudne zimowe popołudnie, zapytał mnie, czy zostanę jego żoną. Dość niekonwencjonalne oświadczyny, ale mnie się podobały ;) A pierścionka nie zdjęłam właściwie od 3 lat, i nierzadko jest jedynym biżuteryjnym akcentem, jaki noszę. I bardzo go lubię. A kosztował coś koło 250 zł. To naprawdę nie ma znaczenia ;)
I jeszcze co do ślubu słów parę. Od początku postanowiliśmy, że wesela nie urządzamy. Najwyżej obiad po uroczystości dla świadków i rodziców. Przede wszystkim żadne z nas nie jest fanem tego typu imprez, a po drugie - szkoda nam pieniądzy. Jak już Ci pisałam, jesteśmy "na swoim", ale zrobienie imprezy za 30000 znacznie nadwyrężyłoby nasz budżet, ba, raczej by go przerosło. A ja naprawdę wolę za te pieniądze skończyć remont naszego mieszkanka, tzn. Piotrkowego, na szczęście własnego, więc można w nie inwestować. A niestety - przez 8 lat życia kawalerskiego Piotrek zapuścił je mocno, przez ostatnie 3 lata staramy się omijac ten temat, ale już machina ruszyła, na jesieni zrobiliśmy kapitalny remont kuchni, teraz czeka nas łazienka, ale to dopiero, jak się sezon grzewczy skończy - bo kaloryfery też planujemy wymienić.
A co do dzieci - tutaj też Cię doskonale rozumiem. Sama nie chcę ich mieć, raczej wcale. Ze strony rodziny nie mam żadnych nacisków, nie pozwalam na to. Moja matka nie przebąkuje nic, bo sama mnie urodziła na studiach i na 100% jestem dzieckiem w wpadki, więc doświadczenia w tej materii ma średnie. Zresztą muszę jej przyznać, że z natury jest dość taktowną osobą, więc wie, że to moja prywatna sprawa. Wszystko jest tym bardziej skomplikowane, że gdyby mi się już dziecko miało przydarzyć, to zostaję z tym sama - matka mojego P nie zyje, jego siostra nie ma i nie lubi co najmniej tak, jak ja, a moja matka mieszka 300 km od Warszawy i będzie jeszcze kilka dobrych lat czynna zawodowo, więc naprawdę nie miałby mi kto pomóc. Zresztą - i to najważniejsze - ja nie mam takiej wewnętrznej potrzeby.
Mareczka, Ty recydywistko :lol: Walcz ze sobą i swoim charakterem, bo na tym między innymi dieta ma polegać ;)
Gosiu - ja wychodzę z założenia, że co się odwlecze, to nie uciecze. Jeśli dwoje ludzi rzeczywiście chce i ma ze sobą być - to ślub jako taki jest tylko formalnością. Powiem Ci szczerze, że bardziej do mojego Piotrka zbliża mnie wspólne przeżycia i zwierzaki, niż papier. To formalność, którą można załatwić w każdej chwili ;)
Skierko, a jak Ty się miewasz?
miłego dnia, dziewczynki :)
-
Gratulacje kochana :D Zapraszam wiec do Klubu Pan Mlodych :D Ja mam jeszcze pol roku do slubu i mase rzeczy do zalatwienie :shock: :shock: :shock: