-
Dzisiejszy mój wynik jest wręcz do pozazdroszczenia: 85,9 kg. 1 kg w stosunku do dnia wczorajszego. Piknie nie? Ale w sumie nie jest tak różowo.
Przedwczoraj, czyli pierwszego dnia ścisłej, zjadłam w ramach ostatniego posiłku żurek - doprawiony po mojemu (chrzan, majeranek) - a 1,5 h później zaczęła się jazda: brzuch mnie bolał, mdliło mnie, przeszkadzały mi wszystkie zapachy, dostałam mega-przeczyszczenia. Oczywiście skontaktowałam się z moją Małgosią, która poradziła, żebym może spróbowała bez dodatków - za moje sensację winiąc chrzan. Ok, wczoraj było kolejne podejście, tym razem żur robiony z samą wodą. A potem - to samo. Żeby było ciekawiej - nie zareagowałam tak ani na inny smak saszetki, ani na batona. A po żurku - pandemonium. Oczywiście kiszki mi wysprzątało, odwodniło mnie porządnie (chociaż dzielnie budziłam się w nocy i popijałam wodę), osłabłam. Nie chcę na razie przerywać ścisłej, ale żurku już do pyska nie wezmę: jutro jadę do M wymienić nieszczęsne saszetki. Ale martwi mnie to, bo nie wiem, dlaczego tak się stało - podczas poprzedniej ścisłej jadłam niemal wyłącznie żurek i pamiętam, że pod koniec miałam lekkie żołądkowe problemy, ale nie kojarzyłam ich z zupką. Teraz jest to aż nazbyt ewidentne - organizm odrzucił ten smak.
Chyba zmienię suwaczki dla poprawy samopoczucia ;)
Gosiu - podnoś się do dzieła. Jak wrócę z psem - odkurzę watek majowy... A majówka już za 3 tygodnie! :D
Nesko - podzielić się nie mogę, ale mogę emanować :lol:
-
Ja po żurku od pierwszego spróbowania tak reagowałam, mój organizm w ogóle nie przyjmuje tego smaku. Miałam tylko 2 saszetki i 2 razy rwolucję. Nie zaprzyjaźnię się z nim, choć szczerze mówiąc to chyba jeden z najlepszych smaków. Najlepiej jednak przyswajam jarzynową. Już na 2 dzień świąt przechodzę na ścisłą-nareszcie. Choć nie powiem mieszana też mnie pomniejsza. Po 4 dniach już prawie 1 kg. Ale przemianę materii mam jak rakieta. Obiadek zjem na 3 porcje do 15.00 a już późnym wieczorem i raniutko nic w żołądku nie ma. To pewnie te warzywka z pary. No i co mnie zaskoczyło to ketoza utrzymuje się obecnie na poziome wysoko-średniej. Niecierpliwie czekam spotkania. Pozdrówki.
-
Witaj!!!!!
Proszę, proszę, nie było mnie chwilę a tu takie rewelacje. Gratuluję!!!!!!
Chociaz bardzo mi przykro że wynik okupiony był takim cierpieniem. Znan ten ból, przeszłam przez to w zeszłym tygodniu, tylko że ja nie wiem od czego. Ale jeśli to cię pocieszy wynik pozstał nastęnego dnia równie dobry, więc może.............. poczujesz się lepiej.
Pozdrawiam!!!!!!!!
-
Też musiałam przyjść i pogratulować :D
Treaz i Ty wyrastasz na mojego idola :D
Gratuluje :D :D :D i zazdroszcze ;)
Oby tak dalej :D
Pozdrawiam ;]
-
Pięknie Hybris :)
Jak się czujesz w roli idola? Chociaż na tym Furum powiedzenie "jesteś wielka" należy zastąpić "jesteś maleńka" a określenie "wyrastasz na idola" na "kurczysz się do idola" .. :twisted:
-
mirielka dobrzze prawisz z tymi "przeciwieństwami" hehehe
hybris- chylę czoła.
JA uwielbiam czytać posty pełne radości i optymizmu... ale wpadam w takie "odrętwienie" bo ja ze wzgledu na to ze karmię piersią nie mogę przejść na DC- choć czuję że to pomogłoby mi nauczyć się "nieobżerania" i "małych dawek".....
cóż na razie muszę poczekać na swoją kolej ;) zobaczymy kiedy mój synek powie "dośćpiersi", ale wygląda na to ze nie prędko
hybrisku kochany- chudnij i zrzucaj zbędny smalec i życz Ci żebyś już nigdy nie musiała tego więcej robić!!!!
a co do oprawek to ja okularnica.... mam drucikowe ale grubsze, kolorek czarno-fioletowy, wyraźnie zarysowane. I uwielbiam je nosić, czuję się w nich b. dobrze. A jak chodze wkontaktach to część ludzi mnie nie poznaje jhehehehehe
-
Hybrisku drogi! Jesteś "wielka"! Naprwdę! Tyle stracić w takim czasie to naprawdę wymaga ogromnego samozaparcia. Tego jednak Ci nie brakuje. Bardzo Ci dziękuję za namiar na Małgosię - już posatnowione, że po Wielkiej Majówce robię DC. Mam nadzieję ,że będę mogła korzystać z Twojego doświadczenia.
Goni mnie praca , wieć skończę później . Na razie buźka!
-
Witaj Hybrisku!
Dawno mnie nie było ale zrobiłam sobie internetowy odwyk bo za długo siedziałam przy kompie i widzę,że ciebie ubywa w zastraszającym tempie!
Gratuluję.
Wczoraj przeglądałam strony o Twoim DC bo po przeczytaniu ciebie stwierdziłam ,że może i ja spróbuję - kusisz kobieto straszecznie, żywa reklama DC :wink:
Ale po świętach będzie kopenhadzka dietka 13 - to dniowa.
Jak to da mizerny rezultat to wtedy się zastanowię nad DC.
Boję się wychodzenia z tej diety, myślę że nie dałabym rady po .
No cóż nie każdy jest Hybriskiem :wink:
Buzaki przesyłam łżcznie z gratulacjami i pozdrawiam serdecznie
Kasia
-
Dziewczynki! Wy jesteście cudowne, fantastyczne, kochane i w ogóle nie wiem, jak ja mogłam wcześniej bez Was żyć :D Mimo, że narcyz ze mnie niemały po prostu puchnę z dumy słuchając Waszych komplementów, pochwał, gratulacji i niechybnie skończyłabym jak żaba w bajce Ferdrusa, gdyby nie to, że nie opuszcza mnie pewna refleksja.
Ergo: nie uważam, żeby aplauz, z jakim się spotykam, był adekwatny do rangi wydarzenia - ba, jak czuję się będąc nazywana idolką? Kretyńsko, choć oczywiście wiem, że to wszystko odbywa się w konwencji żartu i dobrej zabawy, z przymrużeniem oka. Nie uważam, żeby chwalebnym było odchudzenie, kiedy człowiek właściwie na swoje życzenie zaadoptował 50 kg nadbagażu. Należy mi się raczej z tego tytułu solidny kopniak w tyłek, a przy każdym kolejnym straconym kilogramie memento - pamiętaj, ile kosztowało cię zrzucenie - jak chcesz powtórki to zacznij znowu żreć bez opamiętania.
Najbardziej wkurza mnie to, że miałam już sukces w garści, że ważyłam te moje 69 kg, wyglądałam świetnie, czułam się jeszcze lepiej, a potem przyszedł kryzys, nie potrafiłam odpowiednio przewartościowac różnych wydarzeń, za bardzo emocjonalnie uzależniłam się od osób, które delikatnie mówiąc miały mnie w d... i zaczęło się żarcie. Może teraz juz jestem mądrzejsza o tamte doświadczenia, może udało mi się wyciagnąć POPRAWNE wnioski, ale moje zaufanie do siebie jest nadal mocno nadwatlone i cały czas obawiam się, że może się stać COŚ, przez co zacznę się dietetycznie staczać. Nie wiem, czy od tej strony dałam się już poznać, ale należę do osób, które przeżywają wszystko niezwykle intensywnie, spalają się gwałtownie, żyją na zasadzie wszystko albo nic. A rzadko zdarza się tak, ze życie daje nam wszystko, albo pozwala poprzestać na niczym. Muszę się jeszcze dużo nauczyć. Nigdy nie dostałam jeszcze wszytskiego, a moje nic - w pewnym sensie już przeżyłam, choć zdaję sobie sprawę, że z czasem każde kolejne dno opada coraz niżej i że za każdym razem spadałabym dłużej. Tryb przypuszczający, bo nie chcę tego powtórzyć. Tryb przypuszczający - bo nie jestem pewna, że nie powtórzę.
Pisanie na forum jest lepsze, niż najlepsza terapia. Pisząc o sobie, musze to robić w sposób na tyle logiczny, żeby ktokolwiek zrozumiał mnie czytając, a do tego sama muszę zrozumieć siebie. Dzięki wam i za to.
Słaba jestem dziś nadal, cały czas to skutek wczorajszego rozstroju. Z drugiej strony pogoda mokra i śpiąca nie zachęca do życie, raczej skłania do refleksji. Jeśli przysmucam, wybaczcie. Ale po prostu tak się dziś czuję.
-
moje gratki a to od mojej córki urodzinowy
pozdrawiam
http://www.glorgliwice.pl/images/lodziarnia/t_19.jpg