Oj jak ja bym chciała mieć 40kg za sobą...
Wersja do druku
Oj jak ja bym chciała mieć 40kg za sobą...
No wiesz Nan :lol: chyba trochę przesadziłaś :lol: :lol: :lol: :D
Wcale nie, bo ja nie mogę schudnąć już od dwóch lat ;/.
ale 40 kilo ???????????przecież Ciebie prawie nie będzie :wink: :lol: :D
Nan skarbie ja rzeczywiście mam bardzo daleko w....co ktoś myśli jak jestem na basenie. Poza tym jakoś się składa, że jeszcze nie miałam aż takich przykrości żeby mnie odstręczyły od wody. Może ludzie zdają sobie sprawę jak bardzo wisi mi to co myślą i mówią o moim pływaniu, że nie opłaca im się nawet o tym wspominać :lol: Poza tym na basen chodzimy całą bandą, tak ze cztery do sześciu osób, wstrętnymi co prawda chudzielcami, ale za to prawdziwymi przyjaciółmi. Nikt i nic nam nie podskoczy :twisted: Nan ty minus 40 kilo - jak cię kopnę w pewną część ciała to zobaczysz, takie żarty sobie stroić :wink:
Hindi- fakt- w krótkim czasie mi poleciało, ale jak mantrę będę powtarzała, to wszystko przez Cambridge, moja rola tylko w wytrzymaniu. No i ja na prawdę nic nie podjadam. Żadnych grzeszków i usprawiedliwień. Tylko w limicie kalorycznym i niskowęglowodanowo. No i jak wyżej baaasssseeeennnn i ostatnio pieroński Weider po którym ciągle :shock: :shock: :shock: :shock:
Witaj!
Przyszłam Cię odwiedzić :D
Serdecznie pozdrawiam :D
Big
Cześć Agula!
Nawet nie wiesz jak bardzo Cię podziwiam. Widzę , że jesteś wulkanem energii. Wspaniale Ci idzie! Tylko się nie zagalopuj :wink: .
Pozdrawiam gorąco!
A no tak, nie pomyślałam, że się sugerujecie tickerkiem ;), no mi chodzilo o sumę zrzuconej wagi, a zaczynałam od 94kg. więc chce ważyć 54-55kg, to jest jak najbardziej zdrowa waga a nie jakieś niecale 40kg ;).
Agulo- bardzo zdrowe podejście do sprawy :), muszę brać z Ciebie przykład, ale i tak jestem zadowolona, że w ogóle się ruszam...taki leń paskudny ze mnie :?
Uff... Nan to mnie ogólnie uspokoiłaś. Myślałam, że chcesz skończyć wadze szkieletowej :wink: .
44kg - ta liczba powala na kolana gdy jej nie widzialem bylem dumny ze swoich 17 a teraz zrobilem sie malutki;) - trzymam AGnieszko za ciebie mocno kciuki i bardzo serdecznie czy zycze abys zobaczyla te swoje upragnione 99kg i byla znowu dwucyfrową kobietką :!: :!: Napewno sie uda !!
Agulka to ja zaczynam z Tobą DC od 1 października, cały czas myślę żeby powtórzyć cykl i już nie mogę się doczekać :D przyjmiesz mnie do paczki ? :lol:
A w poniedziałek śmigam na basenik (jak już w Wawie będe ) i się zorientuję w cenach, też kupię karnecik, bo plan mam całkiem spoko ułożony.
pozdrawiam , buźka
Nawet bym nie skończyła, bo jestem grubokoścista i bym musiała chyba z kości spaść ;).
Glimmy, ok razem brniemy od pierwszego przez DC. Ciekawa jestem jak będę spadać w tej turze. Nie liczę na aż takie wyniki jak poprzednio, ale mam ogromną chęć podgonić.
Nan tak też pomyślałam, że i kości będziesz musiała się trochę pozbyć :wink: , ale już jestem spokojna.
To się bardzo z tego powodu cieszę :D :D razem jest raźniej :D
Ja mam za sobą tylko jeden cykl DC (taki skrócony, dwatyg. ścisłej i jeden tydz. mieszanej ) zgubiłam 8kg.... zobaczymy jak teraz będzie :D
fajnie :D
Oj dziewczyny DC nie zmieni waszych nawyków żywieniowych, to nie jest recepta na trwałą, szczupłą sylwetkę!!
Pewnie się powtórzę Agulu , ale uwielbiam DC za to , że pozwala tyle schudnąć , nie dając możliwości skrętu w bok...A te zupki uwielbiam , są pyszne, a słodkie koktajliki też takie pyszniutkie...Jak wygospodaruję pieniądze , to też ją sobie fundnę.Szkoda tylko , że nie zacznę z Wami.
Pozdrawiam.
Nantosvelta...ale my dietkując i tak zmieniłyśmy nawyki żywieniowe, ja w tej chwili jestem na tysiaku, i dobrze się czuję...wiem co jeść, a czego nie....zmieniłam się bardzo i jestem z siebie dumna...bo podchodzę do jedzenia jak normalny człowiek....a kiedyś to było obżarstwo po prostu :twisted: A DC (przynajmniej dla mnie)...jest dobrym sposobem na zrzucenie wagi, uczy trzymania w ryzach diety, walki z łakomstwem, podjadaniem itp.
po diecie i tak pozostanie najważniejsze, czyli utrzymanie sylwetki...ale tego właśnie się uczymy w przerwach między cyklami :D
troche namąciłam, ale chyba da się to odczytać :lol: :lol:
pozdrawiam, buźka
tak sobie czytam o DC i myśle że za następną wypłatke również sobie zafunduje chociaż jeden cykl DC, zobaczymy, może mi też to pomoże :) czyli u mnie DC zacznie się w okolicach 25 października :):) pozdrawiam Agnieszko (ja również Agnieszka :wink: ) i trzymam kciuki za dwucyfrowy wynik na wadze :):)
Oj dziewczyny, dieta DC nie jest taka zdrowa na jaką się kreuje, w końcu to coś koło 300-500kcal ( nie pamiętam), chcecie sobie przemianę materii spieprzyć??
A ja juz sama nie wiem co jest lepsze???????????????
po DC duzo gubisz, a jeżeli później wrócisz na 1000, to chyba po jakimś czasie wszystko się normuje a zgubione kilogramy nie powracają, czyż nie ???
Po każdej diecie jeśli się człowiek zacznie objadać to kilogramy wrócą....nie ma bata :D ...
ja na DC czułam się dobrze, dlatego ją powtórzę, teraz jestem na tysiaku a nie tyję tylko chudnę wciąż...po porstu trzeba o siebie dbać....a my przecież cały czas to robimy :lol: :lol:
Nie, jak wchodzisz na tysiak, to możesz spuchnąć kilo, dwa, ale po jakimś czasie wszystko zlatuje i dalej chudniesz, gorzej, jak zjesz więcej jak tysiąc- wtedy można nieźle przytyć.
Ok. Byłam na dc parę cykli. Czułam się całkiem nieźle, już prawie trzy miesiące jestem na 1000 do 1200. Waga cały czas powolutku się zmniejsza. Ważne aby stopniowo z takiej diety wychodzić, ja zwiększałam sobie ilość kalorii powolutku co kilka dni. DC w obecnej sytuacji potrzebuję do dojścia blisko ku 8. To będzie jeden pełny cykl. Z pewnością nie więcej. Muszę zrzucić na niej około 10 kilo. Ostatnich 20 kilo już bez pośpiechu będę się pozbywała.
Aguś tak dużo już schudłaś ,czy zdążyłaś się już nacieszyć :?: albo czekasz z radością dopiero na wynik końcowy :?:
Ja cię w każdym razie podziwiam :arrow: jesteć moją muzą odchudzania. :wink:
Oczywiście cieszę się z tego co już osiągnęłam, na razie czekam na odhaczanie celów pośrednich. Lepiej się czuję ze świadomością, że mam do zrzucenia 10 kilo niż 30. Pewnie gdybym na początku patrzyła na cyfrę 77 kilo do zrzucenia zjadłaby mnie depresja, a ja zajadłabym depresję. Małe kroczki. Teraz chcę zaliczyć w końcu dziewiątkę i wpisać nowy cel-ósemkę. A z tą muzą to mnie zawstydzasz :oops:
Aguś :lol: :lol: bliziutko ta twoja 9 :!: powinnaś być dumna,bo jesteś niesamowita,
jeżeli pójdę twoim śladem,a bardzo chcę,to też będę dumna,bo gdyby nie to forum ,to nie wierzyłabym,że takie cudy są osiągalne. :lol: :lol:
Agulko- masz rację, może i mam mniej wagi do zrzucenia, ale by mnie dołowało to, że musze jeszcze zrzucić ponad 20kg, a tak- na razie licze na 73 ;)
No dobija, dobija. Dlatego łatwiej jest mi zrzucić 10 kilo niż 77. no a teraz zostało 32 kilo do zrzucenia. W tej kumulacji odechciewa się wszystkiego, ale dyszkę zrzucone spokojnie. Później kolejną i kolejną, aż do skutku.
Ja pamiętam jak przez cały miesiąc siedziałam w pracy po 8h.- sama nuda, zero klientów itp. i żeby sobie umilić chwilę to liczyłam nie kiedy się skończą te 8h. tylko co dwie robilam sobie papu (śniadanko 2, obiad, podwieczorek) a co godzinę, wstawałam i coś sobie robiłam- układałam wieszaki itp.- tak czas szybciej leciał niż gdybym myślala: ahh...jeszcze np. 6h do końca...
No wypisję zamówienie na moją DC koło środy będzie już u mnie. Od 1 października zdecydowanie atakuję.
Agula a powiedz jakie masz ulubione smaki? ja z zup najbardziej lubię jarzynową, a z napojów kakaowy :D Jadłaś batony?....bo ja się tak zastanawiam nad nimi....bo jak bede miała np cały dzień zajęcia to taki baton by mi pomógł bardzo....bo mozna nim zastąpić jedną saszetkę?.... ile on ma kalorii?
ja jak pojadę do Wawy to zamówię, bo będe miała na miejscu bez przesyłania :D
pozdrawiam
Z zupek najbardziej lubię jarzynową, kurczakową, potem grzybowa z koktajli to jednak wanilia (zwłaszcza z kawą), cappucino i kakao zdecydowanie zero owocowych! Batony oczywiście próbowałam, jasne, że zastępują posiłek. Są całkiem niezłe, a na wyjścia to po prostu zbawienie. Kalorycznie to batony kakaowe i morelowe mają po 217 kalorii a batony musli (te wolę- nie są takie słodkie i nie przypominają klasycznych słodyczy :wink: ) mają po 185 kalorii. Dla porównania zupki i koktajle mają około 139kcal. Poza tym batony nie mają tyle witamin co zupy i koktajle. Jednak są bardzo wygodne poza domem i dość sycące. Są jeszcze napoje czekoladowe w kartoniku, ale brrr okropnie słodkie i zupełnie mnie nie syciły, a mają zastępować posiłek :evil: .
Buuuuu, do dziś nic nie spadło, a do końca września chciałam dwucyfrówkęęęę. I już przepadło. Ale olać to, będzie tydzień późńiej.
będzie dwucyfrówka będzie nic sie nie martw i tak jesteś wielka (duchem)
Życze dobrego dietkowego tygodnia
U mnie też nic się nie dzieje
tak to już niestety jest, że musimy przetrwać te okropne przestoje
Buziaki H
Agula, jestem tu nowa i pod wielkim wrażeniem twoich zgubionych kilosków :lol: myślę, że przydałoby mi się kilka mądrych rad od osoby która TYLE ma już za sobą.
Najgorsze dla mnie są wieczory, napady obżarstwa, wszystko co nie wskazane w odchudzaniu, uwielbiam chipsy i coca-colę nie wspomnę o frytkach :cry: ufff strasznie to wygląda, ale chcę spróbować, bo jest mi źle :cry:
Kardloz- oby dobre duszki wysłuchały przepowiedni Twojej, oby!!!
Hindi- nie mamy wyjścia przetrzymamy. Tak sobie tylko buuuczę, żeby nie było, że taka nie do zdarcia jestem.
Grażka - wiem dokładnie o czym mówisz. W kwestii napadów obżarstwa byłam specjalistką :twisted: :twisted: :twisted: . Teraz jest inaczej. Napady obżarstwa miewałam jak byłam na diecie, teraz obecnego etapu w moim życiu nie traktuję jako diety, może z wyjątkiem chwil, kiedy byłam na cambridge, wtedy to i owszem. Obecnie po prostu żywię się inaczej niż zwykle. Wykasowałam z mózgu wszystkie smaki, które kiedyś dawały mi pozorne poczucie "szczęścia", odnalazłam nowe, zdrowe smaki. Na przykład wieczorem kiedy coś mnie nosi, a zdarza się to jeszcze czasami, łapię się za grapefruita, zmacham się obierając ze skórek i błonek, a samego jedzenia to łatwo zauważyć nie ma za wiele. Zwykle kończę na połówce. Oczywiście niezastąpione herbatki owocowe i woda mineralna, to również moi wieczorni sprzymierzeńcy. Ha.. wskakuję na forum i czytam, czytam i czytam. O wszystkich wspaniałych osobach, które mają ten sam problem, z którymi można pożartować, pogawędzić. Które kopną witrualnie w tyłek, za każdą głupotę skierowaną przeciwko sobie, które pochwalą za każdy malutki nawet sukcesik.
Odkąd zdałam sobie sprawę, że przez własną głupotę doprowadziłam się nieomal do autodestrukcji, w mojej głowie nastąpiło totalne przeprogramowanie. Przyjaciele mówią, że ktoś mi po prostu zamienił jakąś część mózgu :wink:. Oprócz wymieniowych wyżej wieczornych tricków, w ogóle nie myślę o jedzeniu. Po prostu jem, żeby żyć, jem rzeczy, które mi nie szkodzą i nawet już nie zastanawiam się nad tym, że można jeść inaczej. Jest zwyczajnie, tak po prostu, normalnie. Nie odczuwam żadnych wyrzeczeń, nie boli mnie w dołku, jak ktoś zajada słodkości czy tłustości. Właśnie zdałam sobie sprawę, że już nie, od jakiegoś czasu. To znowu ten program w moim mózgu.
Każdy indywidualnie musi znaleźć w sobie tą siłę napędową, która wyzwoli w nim chęć do zmian pomimo i wbrew wszystkiemu. Tą desperację w działaniu, która zabije wszystkie zachcianki, złe nawyki i stare zgubne smaki. Życzę Ci, żebyś też odnalazła swoją siłę absolutną, która pozwoli Ci wytrwać do samego końca i jeszcze dłużej. Bo w naszej walce końca nie ma…Trzymam za Ciebie kciuki i oczywiście jeśli tylko będę w stanie jakoś pomóc…jestem. Pozdrawiam.
Agulo- do końca września masz jeszcze pare dni- wszystko się może zdażyć :). Z tym nowym zaprogramowaniem masz rację, nagle dieta bardziej cieszy niż dawne obżeranie się, niektórzy myślą, że człowiek na diecie musi być od razu nieszczęśliwy,a nieszczęśliwy na diecie jest ten co chce być taki albo nie znalazł swojej diety.
Na cuda nie liczę. Nie zrzucę w parę dni prawie trzech kilo :D. Nie czuję się przez to jakoś szczególnie źle, nie przesadzajmy. Odbiję sobie niedługo. Z moją DC od pierwszego to nie wiem czy nie przesunie się o parę dni. Możliwe, że wyjadę na troszkę do znajomych i nie chcę robić sensacji. To się jeszcze wyklaruje w najbliższej przyszłości. No i paczka jeszcze nie dotarła.
Agulko,
Bardzo dziękuję za to co napisałaś, czasami człowiekowi wydaje się, że jest do niczego i z niczym nie może sobie poradzić. Ale to przecież nie do końca tak. Raz jest lepiej, raz gorzej. Moje gorzej było trochę długo (prawie 6 miesięcy) to pora to zmienić :P
Z wami mi się uda :lol: Zaczynam!