-
Solvino - z tą wagą po @ to u mnie podobnie mimo, że ja bardzo się pilnuje mam 1,5 kg więcej - pije dużo wody 2 butelki dziennie plus zieloną herbatę z cytryną bo bardzo ją lubie i pilnuje tych 1200 kalorii choć myślę o przejściu na 1000 kalorii :D Waga mimo to nie spadła mi w dół tylko poszła o 1,5 kg do góry :roll: :(
A ja nic nie podjadam po 18 godzinie, łakocie od 3,5 tygodnia nie miałam w ustach, jem same warzywka i gotowane mięsko, bułkę grahamkę zjadłam dziś pierwszy raz od 4 dni i albo mi waga szwankuje, albo mi ktoś kilogramki podrzuca :twisted: mam nadzieje, że to chwilowe i będę dalej walczyć :D
Fjording - Twój post jest REWELACYJNY :!: mądrze napisane :D bardzo mi się podoba czytałam go z 3 razy :wink:
-
Witajcie kochane współdietowiczki :D
Wczoraj wybrałam się w góry, a żeby nie było za łatwo, szczyt zdobyliśmy najtrudniejszą trasą. I wiecie co, mam dziką satysfakcję :D Dokładnie rok temu porwaliśmy się na tą samą trasę (nie mogliśmy trafić na łatwiejszą bez mapy) i zawróciliśmy w 1/8 drogi. Co prawda trasa jest bardzo stroma i ciężka, mało jest odcinków lekko pod górę, płaskich nie ma wcale. Ale rok temu nie dałam rady więcej niż 1/8. Wczoraj wleźliśmy na ten cholerny szczyt tą samą trasą :D Nie obyło się bez zadyszki i postojów, ale pierwszy poważny kryzys w stylu "jeju, ile jeszcze pod górę" dopadł mnie dopiero w drugiej połowie drogi.
Rozpiera mnie duma, że sapałam co najwyżej tyle samo co mój mąż :D A on ma zdecydowanie mniejszy bagaż do dźwigania. Po raz kolejny przekonałam się, że uprawiania sportu daje efekty na dłużej :D
Fjording - przekonałam się ostatnio o tym boleśnie. Ale może to i dobrze, za bardzo uwierzyłam, że ujdzie mi to na sucho. Poprzednio zrobiłam sobie labę na dwa tygodnie i udało mi się nie przytyć. Nie sądziłam, że tak łatwo powrócić do starych przyzwyczajeń.
Nowa- myślę, że to zdecydowanie wina @. Taki okres trzeba przeczekac, a waga sama zacznie lecieć w dół. Ja największy spadek wagi mam w ostatnim tygodniu przed @. TYlko co z tego, gdy w czasie @ i po waga zaraz idzie w górę.. Trzymaj się dzielnie :D
Pozdrawiam serdecznie :D
-
Hi Solvinko, gratuluję zdobycia szczytu, nie sądziśz, że ma to jakiś symboliczne znaczenie? :P
-
Hejka Solvinko :lol:
Szczyty górskie zdobyte to i z glupią wagą sobie wreszcie poradzisz :lol:
U mnie rownież zastój . Byłam pewna, ze w końcu w tym tygodniu cosik się ruszy,gdyż od dluższego czsu jestem barsdzo grzeczna ,ale pogrzeszylam w weekend ..Pomyślałam sobie, że przecież ta małe kawałeczki serka mi nie zaszkodzą :evil: :evil: i teraz mam za swoje :twisted:
A wiec znowu powracamy na ścieżkę poprawy
Jezeli nie opanuję swoich jedzeniowych ciągot w weekendy to moja droga do szczuplej sylwetki znacznie sie wydłuży .
Dzielnie nadal nie jem lodów i słodyczy :lol: Chociaż to dobre :roll:
Udanego tygodnia
Buziaki H
-
Solvinko , jaki Twój suwaczek jest piękny.Patrzę i podziwiam.I zazdroszczę...
-
Twoje BMI jest powyżej 25?? przyłącz się do Wirtualnego Clubu XXL!!!
jeżeli uważasz, że odchudzanie w grupie ma sens - zapisz się już dziś :)
Wirtualny Club XXL - wielka reaktywacja :)
-
Solvinko, gratuluje ze weszlas na szczyt (jako gorski maniak zapytam: jaki, jaki :?: ), pokonalas swoja fizyczna slabosc i mysle ze w pewien sposob psychiczna juz tez. Dostalas troszke po nosie i wiesz, ze musisz sie bardzo pilnowac. Taki juz nasz grubaskowy los. I powiem Ci, ze ja po straceniu 20 kg poprzednim razem tez myslalam ze juz wygralam z sama soba, ze umiem gubic kilogramy, ze juz nigdy nie przytyje. I co, wyjojowalam 15. Dostalam po nosie i teraz juz nie bede juz tak pewna siebie. Chudne ale nie mam zaufania do siebie samej. Kto wie co moge jeszcze narozrabiac? :wink:
Tak wiec nigdy nie przestawaj byc czujna!
Pozdrawiam Cie serdecznie!
-
Hejka dziewczynki :D
No dobra, muszę się przyznać do czegoś, bo czuję się jakbym Was oszukiwała. Jak się chwalić, to na całego :D Po zdobyciu szczytu była pizza :oops: I nie zwale winy na mojego męża, który wyciągnął mnie do kanjpy, bo to ja się odchudzam a nie on. Poza tym wytrzymuje moje humory i lightowe obiady. No, wyrzuciłam to z sibie..
Dzisiajszy dzień upłynął dietkowo całkiem nieźle, gorzej z ruchem. Nie było go ani trochę, bo spaceru do sklepu nie wliczam. Jutro dosiadam mojego rumaka, czyli różową damkę i żeby nie wiem co się działo, jadę gdzieś. Dzisiaj miał być aerobik, ale po sobotnim wyczynie ledwo się ruszam. Heh, mam wymówkę :wink:
Nie wiem co się mze mną dzieje. WSzystkoe we mnie krzyczy przeciwko diecie. Strasznie trudno zabrać się za dietę, kiedy nie ma mobilizacji. Ale muszę się przełamać. W końcu jest o co wlaczyć.
Buttermilkuś - to była Biskupia Kopa (889 m npm). Niewielka góra, ale satysfakcja była ogromna. Dostałam po nosie, ale boję się, że niewiele wyniosłam z tej nauki. Wszytsko we mnie opiera się diecie. Muszę się bardziej zmobilizować. A to nie takie proste :?
bes_xyfki - dziękuję za zaproszenie :D
Dorciu - jestem na dobrej drodze, by zaprzepaścić wszystko co osiągnęłam. Dziewczyny, niech mnie któraś kopnie, proooszęę! :wink:
Hindi - dla mnie słodycze mogą nie istnieć, ale serki... mmm.. znam ten ból. Nie daj się pokusom, walczymy do końca :D Heheh i kto to mówi :D
Belluś- pewnie miałoby to symboliczne znaczenie, gdybym nie spraprała taego dnia wyjściem na pizzę. Ale z drugiej strony masz rację. Pomyślę o tym pozytywnie. Wlazłam na samą górę, sama z moim 30 kilogramowym "plecakiem" chociaż rok temu nie dałam rady. Za rok wejdę tam z co najwyżej podręcznym bagażem :D
Pozdrawiam Was serdecznie :D
-
No, Solvinko, szczerze pdziwiam za te góry :lol:
uwielbiam po nich chodzić, ale jesienią, nie wyobrażam sobie wspinać się tam w taki upał.. :shock: jak to wytrzymywałaś?? ja jestem w stanie tylko jeżdzić na rowerze (zawsze wiaterek w twarz przy jeździe) albo pływanie w jeziorze... nawet nie chodzę piechotą w taki skwar...
-
Magpru, powiem szczerze, że nie wiem jak mąż zdołał mnie przekonać do wyprawy w taki upał. Szliśmy szlakiem leśnym, wsród drzew, poza tym złapał nas krótki, letni deszczyk i zrobło się całkiem przyjemnie :D
Pot lał się ze mnie strumieniami i to niekoniecznie od upału :D