Ufff, dziś tez zaliczyłam dzień (do tej pory) bez słodyczy. Chociaż zjadłam 6 (słownie: sześć) słonych paluszków. Ciekawe ile to kalorii.
Własnie przylazłam do domu i wreszcie jakiś obiad zjadłam
Wersja do druku
Ufff, dziś tez zaliczyłam dzień (do tej pory) bez słodyczy. Chociaż zjadłam 6 (słownie: sześć) słonych paluszków. Ciekawe ile to kalorii.
Własnie przylazłam do domu i wreszcie jakiś obiad zjadłam
Ja tez odhaczylam dzisiejszy dzien jako kolejna zwyciezona bitwe. :wink:
A bedac na zakupach prawie obojetnie przeszlam obok cudownie kolorowych i bosko pysznych myszy... :wink: I juz mniej pokus w domku. :D
Milego wieczoru Monis.
ja też wygrałam z myszami. i dzisiejsy bilans zamykam liczbą 1020!
Jak dziś, Bev'? Bo wiesz, z następnym kilogramem ładnie wykres będzie wyglądał, dwie dwójki będą. :wink:
Pewnie, ze bedzie ladnie wygladał.
Cały dzień spedziłam na powietrzu, trochę dużo jedzonka było. Ale za to ani pół słodycza. Tylko w kuchni stoi szarlotka, więc tam nie wchodzę. Jak ją schowają, to mnie nie skusi.
Ale się tlenu nawdychałam i nachasałam (jak się pisze: hasać,czy chasać????)jak dzieciak. I teraz mi dobrze.
I mam nadzieję, że to co zjadłam to spaliłam. I cieszę się z tego braku słodyczy.
Hej Monis!
Widze,ze dobrze nam idzie.Ja tez dzis nawet nie spojrzalam na slodkie. :wink:
I wcale nie mam ochoty na te smieci.Wiem jednak,ze to poczatek drogi - jak bym sie skusila chocby na ogonek takiej myszki,to i paczke bym zezarla.
A dzien spedzilam tez w duzej mierze na "wolnosci".Cudownie mi.
Dobrej nocki. :D
Witaj Beverly:)
widze ze dzis u kolejnej osoby sobota minela pod znakiem udanej pogody i rownie udanego dnia. To bardzo pozytywnie nastraja zarowno do diety jak i do swiata. Ja nie moge sie doczekac moich ukochanych czeresni i truskawek, jak bedzie tak cieplo -mam nadzieje, ze juz calkiem niedlugo sie pojawia, choc to dopiero poczatek maja.
Co do slodyczy-ja trzymam sie dzielne, choc nie ukrywam ze zjadloby sie to i owo. Ochota jest- silna wola jest=slodyczy nie jem:) :)
Tak to sobie wyperswadowalam, mam to nieszczescie ze wieczorem zwykle mnie bierze chec na jedzenie.
pozdrawiam
No, no, no - to dzielne jesteście bardzo z tymi słodyczami. Przysięgam, nosem przy ziemi wytropiłabym szarlotkę i zaanektowała :lol:
Ach, czereśnie, mój ulubiony owoc :) Czekam wraz z Wami na ich sezon :roll:
Ja tez czekam straszliwie na owocki, faktycznie czereśnie truskawki to moja miłość.
A szarlotka grzecznie stoi w szafce, do której nie zaglądam. Chrom dziś zjadłam i wmawiam sobie, że on spowoduje, że szarlotki nie ruszę.
Myszki w sklepie na szczęście a ja w dział słodyczowy nei zaglądam.
No więc tak sobie myślę co by dziś porobić trochę oszczędności kalorycznych, żeby starczyo na szrlotkę.:)