i ja podciagam i czekam na wiesci od Ciebie :)
pozdrawiam
Wersja do druku
i ja podciagam i czekam na wiesci od Ciebie :)
pozdrawiam
miałam się pojawić w niedziele...
4 dni od niedzieli minęły...
Fjording bo pomacham paluchem!!! :evil: Wracaj mi tu szybko bo nie wiem co slychac u Twojej DC i u Twojego TZ. Kiedy wylatujesz do Norge???
Pozdrowionka. Bardzo steskniona za Toba Kasia!!! :(
cześć,
znowu zagladam i Ciebie nie ma. Mam nadzieje że jestes jednak poza domem a nie jakaś depresyjka i unikanie nas.
Czekam i trzymnam kciuki za dietkę.
A właśnie właśnie co tam u TŻ??
Pozdrawiam
No więc tak. Gadam do Was w myslach od tygodnia, jak juz sie nagadalam, to inspiracji zabraklo, wiec z sensem nie bedzie, raczej podsumowujaco.
Bardzo dziekuje, zescie mnie wyciagaly z kata, udalo sie :-)
Caly czerwiec byl nie tak, od poczatku mialam podly humor i dół. Nadal humor mam podły, ale depresja zażegnana. Widać, jak potwornie jestem uzależniona od tych hormonów, których mi brak. Fakt, że mam problemy finansowe [...] i jakoś nie mogę wyjść na prostą z powodu pewnych dużych wydatków, ale jestem babą twardą i choć zawsze widzę bezpośredni związek między brakiem kasy (tarapatami raczej) a dołkami psychicznymi, to jednam w czerwcu czułam, że to nie tylko to.
Nastał lipiec i skrzydełka zaczynają mi rosnąć z powrotem. To dobrze.
Wyjojowałam ponad 5 kg. Bardzo niedobrze. Bardzo, bardzo. Stracony miesiąc, w sumie wychodzi -2 kg w czerwcu. Postanowiłam jednak cieszyć się, że chociaż i jednak dwa, a nie 122 w sumie. Byle do przodu.
Przemyślałam. Sytuacja jest taka, że -ponieważ @ mam regularny jak szwajcarski zegarek, to mogę posługiwać się dniami miesiąca, a nie cyklu - że mniej więcej do 24 każdego miesiąca jestem ok, potem przychodzi dół, obżarstwo, jojo, bulimia, chore zachowania, depresja. Brak estrogenu itp. wpływa na mnie tak, jak brak tlenu potrzebnego do życia każdej osobie.
Myślę więc nad planem, który muszę koniecznie wprowadzić w życie już od tego miesiąca. Inaczej systemem "chudnę 7 kg, tyję 5" otyłość ciągnąć będę wiele, wiele lat. Tak nie chcę. Chyba pogadam z TŻem, że będzie tak i tak, i żeby mnie wesparł, wytrzymał, przeżył te 7-10 dni, kiedy jestem depresyjna, nieznośna, prawie wręcz agresywnie nastawiona do świata. Marudzę wówczas potwornie, wszystko mi źle, nic nie jest okej, wszystko jest problemem.
Niestety nie zdążę już zrobić dokładnych, ciągnących się cały miesiąc badań, ale we wrześniu zajmę się jednak tematem i udam się do speca lub specki, żeby jednak hormony z powrotem zacząć przyjmować. Trudno, nie chcę, ale muszę.
Tymczasem do wyjazdu pozostało >10 dni, jeśli uda mi się umowić do psy, do której dawno temu chodziłam, to się udam i zapytam, czy ma koncepcję, jak problem rozwiązać. Bo kiedy przestałam antydepresanta brac, to bylo wlasnie po przemysleniu, że uskrzydla mnie w te dni, kiedy jestem okej, a w te, kiedy trzeba mi ciągnięcia za kołnierz do góry - nic nie daje. Zdecydowalam sie wrocic na antydepresanta tymczasowo - bo inaczej odchudzanie sie nie ma wiekszego sensu. Tym bardziej, ze w depresji odchudzanie się jest wręcz zabronione.
Tyle gwoli wyjaśnień i prezentacji sytuacji. Jest mi przykro względem siebie, że zaprzepaściłam te 108, ale szybko do nich wrócę. Wrócę, ale potem znów będzie po 20tym, i znów koszmar :(.
Jest już ok, od jutra wchodzę na ścisłą. Powiem Wam tylko, że bycie obdarzoną takimi problemami hormonalnymi śmieszne nie jest.
Jeśli jutro przetrzymam, to już będzie ok.
Batusiu, dziękuję za kibicowanie! 10kg to już prawie połowa drogi u Ciebie, gratuluję! Wiesz, jesli chodzi o DC, to musialabym sprawdzic. Wiekszosc produktow kosztuje ok. 7 pln, część nieco mniej.
Daniuku, śledzę cichutko Twoje postępy i mordka mi się śmieje, świetnie Ci idzie! Ja swoich problemów nie rozwiążę szybko, i na razie jest sytuacja krytyczna, więc potwornie mi to siedzi w głowie. No cóż, stracone lato, szkoda. Niestety nie stać nas nawet, żeby wyskoczyć w przyrodę w tym roku (przy cenach Norweskich oczywiscie), bo absolutnie nie chcę, żeby TŻ na nas płacił, i tak pomógł ostatnio dużo w paru sprawach.
Wylatuję w piątek 14.07. Ech, szkoda tego lata, jak pisałam. Będę pracować, spacerować, kiedy TŻ będzie w pracy, a wraca dość późno, a chciałam sobie pojeździć, pozwiedzać sama, jeśli by mi się chciało, pobaraszkować w sklepach. Zapominamy na ten rok. Miało być inaczej, jest inaczej, trudno. Ludzie mają większe problemy, trzeba zrelatywizować.
Małagosiu - ogromnie dziękuję za SMSa i przepraszam całym sercem, że nie odpowiedziałam. Miałam koszmarnego doła :(
A teraz koncze, bo robota czeka, od jutra meldunki regularne, miejmy nadzieje, że będą okraszone już szerokim uśmiechem.
Dzięki, dziewczyny!
Witaj Fjording!!! :D
Fajnie, ze jestes, ze wrocilas. Nie martw sie, razem na dietce moze cos zaradzimy. I juz na wstepie ja mam male pytanko do Ciebie. Cos Ty sie tak uwziela na te DC??? Z moich obserwacji wynika, ze nie sluzy Ci ona za dobrze a umeczysz sie na niej bardzo. Moge sie mylic, ale czy nie lepiej jesc Ci jak czlowiek tylko o polowe mniej, zero (no prawie zero) slodyczy i innych tego typu kalorycznych bomb. Masz ochote na pizze a zawsze jadlas jedna wielka to teraz zamow sobie jedna mala, albo pol sredniej zamiast jakiejs zalewajki z DC. Moim skromnym zdaniem taka dieta szybciej by Cie wyciagnela za uszy z Twojej obecnej wagi tylko musialabys byc systematyczna. Masz dwa wyjscia. Jesc wszystko co lubisz tylko w rozsadnych ilosciach a wiem, ze dobra z Ciebie kucharka to i smacznie bys jadla i zdrowo bo wiem, ze i do tego masz ciagotki. A z drugiej strony masz zupki zalewajki i koktaile ktore wmawiasz sobie, ze sa nawet znosne, ale doczekac sie nie mozesz kiedy skonczy sie okres DC aby sobie dogodzic co w efekcie daje Ci utrate kilogramow ktore pozniej szybko wracaja. Fjordingu tak mi sie wydaje, ze DC ani zdrowa nie jest, ani wygodna wiec po co Ci sie na niej meczyc. Ty masz ladna wage. Gdybys sie tylko troszke postarala to niedlugo moglabys byc juz dwucyfrowka. Ja wiem kochana jakie to trudne, ale taki sposob dietkowania lepiej Ci sie przysluzy niz Dc przez ktora w mieszanych tygodniach masz dolki. Fjording jezeli sie madrze to mi powiedz a zaraz sie zamkne, ale pisze to wszystko bo lezy mi na sercu Twoje zrowko zarowno fizyczne jak i psychiczne. Ja sama mam problemy wagowe i depresyjne i dobrze Cie rozumiem. Przemysl to sobie a teraz zycze Ci spokojnej nocki i do uslyszenia. Trzymam za Ciebie kciuki!!! :D :D :D
Daniku, ściskam Cię serdecznie za miłą, ciepłą wiadomość :-)
Namotałaś mi w głowie dokumentnie i teraz wyjdzie na to, że nie wiem czego sama chcę, nie mam koncepcji życiowej itepe, itede, ale faktem jest, że zawsze uważałam się za osobę, na którą łatwo wpłynąć pod warunkiem, że przedstawiane argumenty są racjonalne i do mnie przemawiają. Czasami z góry je odrzucam (jak wczoraj po przeczytaniu Twojej wiadomości), ale siedzą we mnie i trawią się. Tak było właśnie dziś, do rana. Wstałam z nastawieniem: DC. A chwilę potem już nic nie wiedziałam.
Widzisz, jest troszeczkę inaczej. Uwaga - przedstawiam *mój* pogląd, który nie musi odpowiadać stylowi życia i upodobaniom innych odchudzających się. Dla mnie DC jest wygodna. Bardzo. Nie muszę się martwić, co i kiedy jeść. Po drugie, likwiduje uczucie głodu do zera, pozostają tylko psychiczne zachcianki. I to główne powody, dla których ją lubię. To, że spadek wagi jest szybki, to dodatkowy bonus, ale dla mnie jakby nie najważniejszy. A co do smaku, ba, jest już tyle produktów DC, że zdołałam sobie wybrać te, na których dietuje mi się miło.
NIE jestem systematyczna. NIE jestem konsekwenta. NIE jestem wytrwała. JESTEM obdarzona słabą wolą, powierzchownym, lekkim podejściem do wielu rzeczy, charakterystycznym dla Bliźniaków i przedstawicieli mojej rodziny.
Z powyższych powodów dietowanie zdrowe, lecz długie - jest wg mnie quasi niemożliwe. Kiedyś na ediets (UK) wytrzymałam 3 miesiące, schudłam 12 kg. To był mój rekord. Powoli, a do przodu. Nigdy jednak tego wyczynu (jak na mnie) nie powtórzyłam, a wyjojowałam w sumie od tamtego czasu, z własnej głupoty, całe 25 kg.
Ja rozumiem, że można sobie coś powiedzieć, zapowiedzieć, wytrzymać. Ale po pierwsze, z pewnymi cechami charakteru człowiek się rodzi (oczywiście można nad nimi pracować i modyfikować), a po drugie moje hormony... No właśnie.
Czy będę na DC, na SB, na tysiaku czy na zupie na kiju, 7-10 dni w miesiącu mam przekichane. Nie jest tak jak pisałaś, że po DC czekam tylko na mieszaną, żeby się obeżreć. Przez 2-3 dni się trzymam, a potem następuje hormonalna bulimia. Prawdopodobnie powinnam przestawić terminy rozpoczęcia tak, żeby zły okres wypadał w drugim tygodniu DC, przykładowo.
A że namotałaś mi dokumentnie we łbie, to pomyślałam sobie - a czemu nie? W końcu jest lato i przy dużym samozaparciu, plus dobrym okresie hormonalnym może chwilę przetrzymam. Po 20tym będzie problem, ale jak pisałam po prostu muszę wymysleć i wdrożyć jakiś plan B, żeby znów nie zaprzepaścić tego, co dużym trudem osiągnęłam.
Cele mam rozsądne, nie żadne tam szaleńcze, zdrowe. Do końca lipca chcę dobić do 105-107) (bo po wejściu ponownie na szlak dietetyczny z początku zrzucę tzw. treść jelitową, okropna nazwa :twisted: ), do końca sierpnia do 100, miało być 95, ale adaptuję. To są cele całkowicie realne i będę się starać, więc jeśli nie osiągnę spadku 4-5 kg miesięcznie, będzie to oznaczać, że spartaczyłam sprawę. 4-5 kg to zdrowe tempo.
Tymczasem udałam się do sklepu i zakupiłam, zaplanowałam, wdrożyłam, dziś plan jest taki jak poniżej, i odstępstwa nie będzie.
Śniadanie:
Chleb półciemny 40g (3 przezroczyste kromeczki) - 85,00
Polędwica sopocka 60g - 99,60
Serek fromage z pieprzem 25g - 87,50
Mleko 0,5 % szkl. 250ml - 88,00 (koktajl z jagodami)
Czarne jagody 250g - 155,00
Przekąski w ciągu dnia:
Nektarynka średnia - 56,00
Kalarepa surowa 260g - 75,00
Kiwi - 20,00
Obiad:
Wg własnej inwencji, marynowany kurczak z grilla w postaci kurczybiustowych szaszłyków grilowanych, poprzetykanych papryką i śliwką. Bez ryżu, ziemniaków itepe, czyli bez węglowodanów.
Kurczybiust 100g - 130,00
Papryka surowa czerwona 150 g - 43,50
Śliwki węgierki bez pestek 100g - 34,00
Kolacja:
Jeden z ulubionych zestawów (serek wymieszany z ultracienko platerkowaną rzodkiewką i szczypiorem)
Serek Bieluch 100g - 130,00
Rzodkiewka 12 sztuk - 14,40
Szczypior
W sumie kalorii: 1 018,00 - czyli mega super. I tego zamierzam się dziś trzymać.
Prócz tego mnówstwo herbaty zielonej i wody.
No, wieczorem zdam raport.
W każdym razie po śniadaniu (za dużym, bo za dużo mleka/jagód wrzuciłam do koktalju) i wyszło prawie 600 kcal na samo śniadanie po którym powinnam pękać w szwach - w szwach pękam, ale zamulona nie jestem, a po batonie DC z kawą o jedzeniu nie myślałam długo. A dziś psychiczny głód się utrzymuje mimo olbrzymiej ilości papu - i już bym coś zjadła :roll:
Ale do przodu, do przodu, do pójścia spać :wink:
Ach, Daniku, cham ze mnie, zapomniałam dodać. Absolutnie się nie mądrzysz! Napisałaś mądrze, jak widzisz, po przemyśleniu zmieniłam zdanie. Jednak jeśli uznam, że mi nie wychodzi, DC opcją pozostaje.
Barzo dziękuję :-)
Dobrze, że wróciłaś.
1000 ma to do siebie, że początek trudno przejść, potem człowiek przestaje być głodny.
Zgadzam się z Danikiem, choć tak naprawdę nie znam się za mocno na DC (nie stać mnie i nie lubię nakazów). Ale nie wierzę w takie rzeczy, bo przecież potem wracasz do normalnego jedzenia i znów przestawiasz organizm i on w pewnym momencie wreszcie świra dostanie.
Ja skutecznie zaprzepaściłam ten tydzień, jeśli idzie o odchudzanie. na szczęście przynajmniej nie przybyło mi.
Co do problemów finansowych ja mam takie non-stop. Mąż jest zazwyczaj bez pracy więc tylko ja zarabiam a ja jestem jeszcze przez rok na rencie. Wzięliśmy kredyt na spłacenie rachunków w wakacje i już kiesa pusta. Nie wiem, co dalej. Albo drugi kredyt, albo A. zacznie pracę w tym tygodniu (szansa jest, ale staramy się nie cieszyć, bo już tyle razy się cieszyliśmy i nic z tego nie było).
o rany,a le się nagadałam... papa
Może kogoś zainspiruję?
http://www.theflyingwords.bzi.pl/obiadek.jpg
Tak skwierczał chwilę temu mój obiadek, teraz okupuje żołądek, wyszło prze-pysz-nie, i tanio.
Mniam.
Bev' - tak się zadumałam... z angielskim przecież jest kupa roboty na rynku? Wszystko oczywiście zależy od tego, co się lubi robić. Ale kursy w jakiejś prywatnej szkole? Więcej korków? W wakacje wbrew pozorom mnóstwo młodzieży/dzieci chętnie by się podciągnęło... Konwersacje? Tłumaczenia? Etat w szkole? Tak sobie dumam, bo akurat z ang. wydaje mi się, że robota tylko leży, ino zbierać. Przynajmniej w profesjonalnych tłumaczeniach na pewno tak jest. A wiesz, co do kredytu, to pociesz się, może być gorzej. W piątek bank odmówił mi rat na laptopa bez podania powodu. Z pewnością sprawdzili, że mam zaległości podatkowe. Wróciłam zrozpaczona :(
Słuchaj, a może A. założyłby własną działalność? Ponoć najważniejszy jest pomysł, koncepcja... Są nisze na rynku, które można jeszcze zapełnić. Może po prostu oferowałby to, na czym się zna lub najbardziej lubi robić? Pewnie najważniejsze, to się dobrze rozreklamować....
:)
Oooooo mnie bardzo zainspirowałaś :P
Chyba już wiem co jutro na obidek zjem :D Mniam , mniam , ale dorzuce chyba jeszcze jakieś warzywka :D
Aż żałuje , że nie mam w domu piersi z kurczaka :P
Pozdrawiam :D
Oooo, to się cieszę :-)
Suszona śliwka grillowana z kurczakiem, pycha...
Pewnie, pewnie, dorzuć warzyw! Sama bym dorzuciła, ale mi się limit kaloryczny kończył, poza tym nie miałam nic innego.
Ten mini-grill (taki na 1, góra 2 osoby) kupiłam jakieś 4 lata temu w Lozannie, aż wstyd przyznać, że go dziś.... zainaugurowałam :roll:
Lepiej późno niż wcale ;) Ja niestety grilla nie mam , ale w piekarniku też chyba można ;) Z resztą sama sprawdze jutro :D I zdam relację ;)
Pewnie, pamiętaj tylko, że kluczem do kurczybiustowego sukcesu jest dobra marynata :-)
Odstaw z godzinę i piecz, grilluj, zapiekaj, ale zamarynuj uprzednio :-)
oficjalnie nie mogę pracaować. W przyszlym roku założę działalność i będę próbowała znaleźć klientów na tłumaczenia , czy szkoły które chcą dodatkowe lekcje. Myślę, że to ma przyszłość. W wakacje jednak nie mam chętnych na korki, a do tłumaczeń firmy potrzebują faktury, a ja im czegoś takiego nie wydam, kumplowi tylko czasem coś tam przetłumaczę fachowego, ale to też niezbyt często się zdarza.
Fjordingu, cieszę się, że dałaś znak życia. ale przykro mi, że u Ciebie raczej pod górkę niż z górki. jak tam dzień Ci minął?
Fjording, ech nie chcialam Ci mieszac w glowie. Masz racje, ze kazdy powinien znalezc sobie taki rodzaj dietki jaki jemu osobiscie odpowiada. Ja sie zapedzilam troszke (juz tak mam) i napisalam w stylu czarno-bialym. Czyli MZ jest biale, DC jest czerne. Napewno tak nie jest bo i jedna i druga dietka maja swoje plusy i minusy. Latwo jest nam radzic innym bo jak to sie mowi czyjes widzi sie pod lasem a swojego pod nosem sie nie widzi. Fjording piszesz, ze jednak wyprobujesz ten drugi rodzaj dietki to nawet dobrze bo bedziesz miala porownanie. Ja trzymam kciuki za Ciebie, zeby w koncu bylo dla Ciebie, dla nas z gorki. Trzymaj sie slonko i ciesze sie, ze tak sobie podyskutowalysmy o roznych sposobach na chudniecie. Napisalabym wiecej, ale jestem zmeczona i zaczne sie krecic w kolko i przynudzac a tego nie chce. Buziaczki slonko i aby problemy zgubily Twoj adres!!! :D :D :D
Przespałam dwie godziny, bo wstałam o świcie i dziś ostro stukałam, najpierw 20 stron pasjonujących umów o roboty budowlane wykończeniowe, następnie 4 strony opinii prawnej - które zmożyły mnie snem dokumentnie. Więc bardziej z sensem napiszę później lub jutro, bo dzionek ponownie muszę zacząć jakąś niezwykle ważną ofertą (berk!) oraz przygotowaniem comiesięcznych papiórów dla firmy księgowej, która robi z nimi mądrzejszejsze rzeczy, niżbym sama umiała.
No, Julcyku, wczoraj poszło ok, dziś troszku gorzej od strony koncepcji ideowej, bo za dużo rokpolu użyłam do sosu, nie umiałam się powstrzymać, i zabrakło kalorii, żeby się napchać teraz, wieczorem, minęło sporo czasu od ostatniej porcji kalorii dozwolonych, ale wytrzymam. Zapycham wodą z bąbelkami, później herbatą zieloną. Ogólnie nabieram wody przed @ chyba, bo już mocno luźne rybaczki koszmarnie się opinają na tyłku i zatrzymują wysoko na łydkach zamiast spadać dalej. Poza tym od paru dni mam kostki niczym balony. Na DC tego nie miałam.
Dzisiejsze menu, to:
- na śniadanie: baton DC, nektarynka, odrobina polędwicy sopockiej
- na przedobiad: sałata z wyśmienitym sosem z rokpolu, kefiru, czosnku
- na obiad grilowany kuczybiust marynowany ze śliwkami i papryka
- na przegryzkę/kolację kiwi/nektarynka
W 1100 się zmieściłam, ale niemądrze to wyszło, bo rokpol zajął miejsce dobrym kaloriom. Ale nic to, nafutrowałam się zielonościami. Zobaczymy jutro rano, co waga pokaże. Nadal uważam, że wolę DC :-) za jej wygodę i prostotę, choć świadoma jestem, że w którymś momencie DC tak czy siak trzeba przejść na naukę zdrowego odżywiania. Myślę, że wrócę na DC, nie wiem kiedy, albo coś w rodzaju mieszanej. Wszystko dobre, byle było zdrowo, rozsądnie i byle do przodu.
Droga Fjor!Chciałabym Ci podziękować za troskę i pamięć w okresie mojego dołka.Dzięki , że jesteś gotowa znosić moje marudzenie .Po miesięcznym okresie nicnierobienia dla siebie wracam na słuszną drogę , chandra minęła , pozostała ogromna alergia , przez którą ledwo co żyję .Jak lekarz ustawi mi antyhistaminiaki odetchnę pełną piersią i zajmę się moją 50 kg. resztą.
Pozdrawiam .
Głupio mi strasznie, bo czytam Wasze wątki, a się nie wpisuję, ale jutro z głowy "zejdą" mi zlecenia i księgowość, to pochodzę, pogratuluję, no, bo osoby, którym najbardziej kibicuję mają takie wyniki, że hej! Czysta inspiracja.
Wracam do stukania.
Daniku, gdzie był ten koncert Pav', na którym byłaś niegdyś? Ten jest w Spektrum. Tak się pytam, bo może byś mi podpowiedziała coś w kwestii stroju, jakbyś tak zechciała mi opisać, co wysokie chudości norweskie miały na sobie? Chciałam założyć dłuższą spódnicę czarną i jakąś bardzo elegancką bluzkę i zdziwiło mnie, że TŻ (który słynie ze spokoju i rozwagi) zawył, że suknia. Suknia? Ja, suknia? Dziś doprowadziłam ciotkę do spazmów śmiechu stwierdzając, że prędzej czarny worek 120-litrowy na siebie założę :lol: Więc jakbyś coś pamiętała... Bo wiesz, Spektrum to nie opera, a jednak Pavarotti, więc mam mętlik w głowie i się zamartwiam.
Dorciu, bardzo się cieszę, że wróciłaś :). Bo mi strasznie przykro było czytając tamten dyskurs, zabrakło w nim tolerancji dla inności, problemów innych osób, a dla osoby, która jak Ty dodatkowo boryka się z problemami zdrowotnymi większego autoramentu musiał byś przykry, taki podcinający skrzydła. Nie napiszę więcej na ten temat, ale trzymaj się mocno, walcz. Tyle osób na tym forum odnosi sukcesy dzięki swojej wytrwałości, że człowiek chłonie lekturę ich wątków i od razu nabiera wypieków, by walczyć dalej.
No, TŻ właśnie dzwonił, czy bym nie miała ochoty jednak wybrać się w tą naszą dzicz, oczywiście zawyłam, że tak. Był w biegu, ale wygląda na to, że dostał dodatkową sumkę za week-endy spędzone ostatnio w pracy i że chce nam ten full wypas zafundować. I wiecie co, choć nie chciałam, bo sam ma olbrzymie wydatki w tym roku, to nie będę się bronić. Ponoć domek dostępny jest tylko na 7, a nie 10 dni, ale zawsze. Może dodamy 2 noce gdzieś indziej. Rozmarzyłam się okrutnie.
Wyobraźcie sobie miejsce od Oslo oddalone około 650 km (okropnie nie cierpię tej długiej podróży), wielkie domostwo z XVII wieku, które za bezcen udostępniane jest jako miejsce wypoczynku. Prawdziwy, oryginalny skansen, rodzinna własność, gdzie indziej nocleg kosztowałby majątek, a tu człowiek oddaje za bezcen, dużo taniej niż normalnie, i to przy jakich warunkach! Pewnie wyszedł z założenia, że dzicz. Fakt, ale my ją kochamy tak, że 3ci raz się wybieramy. Ten stary dom ów rolnik wyremontował i zainstalował wszystkie potrzebne nowoczesności (pralka, suszarka, zmywarka, ogrz. podłogowe) w otoczeniu starym, że hej. Wokół pola, jeziora, strumyki, zaś jego posiadłość przedzielona jest od "naszej" mostkiem, strumykiem, więc człowiek czuje się całkowicie wyizolowany. Rano budzi nas buczenie krów. Do najbliższego sklepiku jest 8 km, do miasta z 15 km (z zabytkami wpisanymi na listę Unesco, zresztą na sam temat okolic i miasta można by napisać encyklopedię). Tak zresztą sobie myślę, że temat znam już tak dobrze, że mogłabym pomyśleć o naskrobanie mini-przewodnika. Najcudowniesza rzecz, to Femundmarka. Po przepłynięciu promem jeziora z jednej z kilku przystani wyrusza się w całkowitą dzicz. Wędrowiczów spotyka się raz na parę godzin. Sucho, tajemniczo, o cywylizacji nikt nie pamięta. Mowy nie ma o sklepie, prądzie, telefonie, przed tuptusiem dziesiątki kilometrów kwadratowych nieprzystępnych, bardzo różnorodnych terenów: od lasków, gdzie napotyka się półdzikie renifery, przez mokradła, jeziora i stary bór po pustkowia przypominające sawannę, z obłędnymi górami wokół. Och, jak ja tam kocham wędrować :lol: Nie można być dalej od cywilizacji. Noclegi? Namiot, na całym tym olbrzymim terenie dostępna jest 1 mała chata bezpłatna (zwykle zajęta), 1 schronisko większe i 1 mini-schronisko na miejsc 10-12, z myciem w strumyku. Ból tylko w tym, że by przejść trasę między 2ma dowolnymi noclegowiskami trzeba niemal biec od świtu do wieczora, co w moim przypadku w górskich warunkach jest zupełnie niemożliwe. Zeszłym razem ledwo żywa, po przejściu dodatkowo mostku śmierci zawieszonego nad rwącym potokiem przeszłam 1/3 tego, co inne baby, które dotarły do chaty. Mega frustracja.
Tym razem, jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, będziemy mieli jako towarzysza mojego piecha, który jeszcze nie wie, jakie atrakcje go czekają. Na razie z nieufnością obserwuje wielki lotniczy transporter, który okupuje dużą część pokoju.
No, i na okoliczność tego wyjazdu koniecznie wykoncypować muszę plan N, tak by nie paść z wyczerpania, a dietę utrzymać.
Wiecie, perfidna jestem, bo pomyślałam sobie, że jeśli będę na DC mieszanej to będzie w ogóle super, a jeśli na 1000-1500 kcal, to też fajnie, bo nie musimy zabierać pół samochodu różnych kuchenności; zwykle gotuję tam pyszności, tym razem nawet kuchni nie trzeba będzie specjalnie sprzątać :lol: :lol: :lol:
Tak trochę mi żal TŻa, że nie będę go rozpieszczać kulinarnie tak jak zwykle, ale kto wie, może zachęcę go moimi dietetycznymi daniami, poza tym czasami mogę mu coś upichcić pysznego :wink:
Umówiliśmy się jednak, że przez cały mój pobyt w N. on będzie gotować sobie kolację sam, nie muszę się do tego tykać w żaden sposób, bylebym wytrwała w swoich wysiłkach. Bo on strasznie się z nich cieszy :D
Jka obiecałam , przyszła zameldować , że szaszłyki były boskie :D
Cała rodzinka się zajadała :D
Chyba niedługo powtórzę sobie taki obiadek :)
Pozdrawiam :D
Chybatko, bardzo się cieszę :-) Uwielbiam pichcić, niestety prostych rzeczy - nie umiem (typu schabowy :roll: czy pieczeń), ale się nauczę, za to dziwności kocham i wymyślać, i wypróbowywać z przepisów.
Powiedz, co nawrzucałaś do tych szaszłyków, może teraz Ty mnie zainspirujesz? :D
A odkrywcza nie byłam ;-)
Marynowany kurczaczek , pieczarki, śliwki i papryka :D
Następnym razem chyba spróbuje z morelami :D Też może być ciekawy smak :D
Ja też czasami lubie coś ugotowac ;) a odkąd przeszłam na diete to w sumie zawsze sama sobie coś wymyślam :) innego wyjścia nie mam :D
Pozdrawiam :D
No, no, wczoraj pękałam w szwach, do tego nie wytrzymałam i przed snem zjadłam 2 przezroczyste kromki chleba, a dziś -0,6. Miła sprawa.
Chybatko, dziś mam lenia, i tego kuroka wygriluję chyba w postaci rozpłaszczonej, a nie szaszłyka, natomiast śliwki do niego - a owszem. Może coś jeszcze dodam, bo do pieczarek mnie coś ostatnio nie ciągnie. A poza tym gratuluję serdecznie....
Dziewczyny, chcecie zobaczyć prawdziwą, prześliczną laskę? Marsz na wątek Chybatki i patrzeć na zdjęcia ! :lol: One najlepiej obrazują, co można osiągnąć przy dużym wkładzie pracy. No, jeszcze trzeba urodzić się z tak ładną buzią, jak Natalia :wink:
Oj Fjording :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: teraz to mi reklame zrobiłas ;) aż mi jakoś tak dziwnie :oops: :oops: :roll: :roll: Dzięki za miłę słowa ;)
Pozdrawiam :D
Ja się zabiję. Pisałam i pisałam, a jak napisałam, to kursor myszy mi uciekł mi równo na krzyżyk u góry, machinalnie kliknęłam - i po poście.
Więc ani dzisiejszego menu nie będzie, ani długich odpowiedzi (w tym do Bev - że absolutnie wszystkie duże agencje akceptują rozliczenia na umowę o dzieło + dodałam różne prywatności).
Wrrrrrrrrrrrrrrrrr.
Z menu godny wspomnienia koktajl z mleka 0,5%, truskawek, banana i... pomarańczy. Pycha!
Chybatko, ależ zasługujesz na peany głośne, trąbienie trąbami i walenie w bębny! Zerknęłam na Twój cudny suwak, odwiedziłam wątek i zobaczyłam cudowne zdjęcia. A może wkleiłabyś jakieś takie z najwyższego etapu wagowego? Wiem, wiem, pewnie ich nie lubisz, ale teraz kichasz na to, prawda? :lol:
No widzisz, dla TŻ wszsytko nabrało ciekawszych barw i założę się, że jest dumny i bardzo Ci pomoże.
Jak opisałaś to miejsce, to wymiękłam, o rany..... wspaniałe....
A diety gratuluję, sama wiem, jak takie choler.... serki dają kalorii ale za to jakie pyszne są. :D Dobra, już nie kuszę, porządna przecież jestem :wink:
Hehehe na forum są dziewczyny , które osiągnęły dużo więcej i to chyba głownie im nalezą się te wszystkie fanfary ;)
A co do zdjęcia sprzed to pomyśle o tym , w sumei nie chce zapeszać :) bo kto wie jak będzie za miesiąc - może skończy się dieta itd ... i dlatego wolałabym nie wklejać fot sprzed dopóki nie osiągnę mojej wagi docelowej :D
Pozdrawiam
Fjording teraz mi wcielo posta do Ciebie!!! :evil: A troche sie tam rozpisalam, wiec teraz tylko skrot. Na koncert - suknia. Popieram TZ!!! :D Ja na koncercie bylam ale w Parku Vigilanda (pewnie zle napisalam), wiec sama rozumiesz, ze moj ubior daleko odbiegal od galowego tym bardziej, ze nie siedzialam z przodu widowni tak jak Wy to bedziecie siedziec. :D :wink: A za ten 120-to kilogramowy czarny worek to Ci sie dostalo w poprzednim, skasowanym watku, wiec masz szczescie bo Ci sie upiecze tym razem. Ty mi to masz dobijac do dwucyfrowek a nie sie oddalac w sina, dawno zpomniana dal!!!! :D Pozdrowionka slonce i nie mam sumienia Cie prosic o wiecej wpisow widzac jaka zapracowana jestes a pozniej tez nie bede miala sumienia odrywac Cie od TZ zwlaszcza jak bedziecie w tej fascynujacej dziczy, ale wiesz, ze chce wiecej prawda??? :D
Bev', niestety jedną z niewielu wad ;-) TŻa jest całkowita nieumiejętność radzenia sobie z moimi humorami. Chwila, moment, ok, ale jeśli mój stan "trudny" się utrzymuje, to go coś złego trafia. A w takich momentach, wiadomo, kobieta chciałaby być przytulona jeszcze bardziej. No. Ciekawie będzie, jeśli znów pod koniec lipca złapię doła. On kochany strasznie jest, no ale chłop, nie baba, nie wszystko co babskie zrozumie.
Chybatko, pewnie, nie namawiam na siłę. I oczywiście, jest co najmniej kilka osób na forum, które osiągnęły bardzo wiele, ale tak niewiele z nich wkleja zdjęcia, z różnych oczywistych powodów. Patrząc na Twoje zdjęcia aż trudno uwierzyć, że kiedyś miałaś sporą nadwagę! W każdym razie mi trudno to zwizualizować :D
Daniku, no to mnie załamałaś. Serio. Wiesz, do pewnego pułapu wagi to może jakąś suknię się trafi w sklepach, szukając długo, ale po 1) ja lubię wyłącznie styl elegancko-klasyczny, co ogranicza pole szukania 2) nawet jeśli do setki zejdę, nie wiem gdzie takową znaleźć 3) nie sądzę, żebym dobrze wyglądała w sukni. Przy 80 kg owszem, nie przy setce i średnim wzroście. Kurcze, coś czuję że spać nie będę po nocach.
Myślałam o spódnicy (niekoniecznie dokładnie takiej samej, tylko styl taki) i górze w takim stylu (jeśli oczywiście byłby mój rozmiar):
Koncepcja ideowa na koncert
Naprawdę sądzisz/sądzicie, że to zły pomysł?
Wrrr. Miałam się cieszyć z tego koncertu, a zamartwiam (o finansach nie wspominając). Mam eleganckie ciuchy w za małym rozmiarze, ale nie na taką okazję. Raczej na biznesowe spotkanie.
I po co mi to było, co????
W każdym razie, Daniku, każdego dnia podziwiam Twoje samozaparcie i przemianę z osoby nie wierzącej sobie i w siebie w osobę, która biegnie do celu z uśmiechem. Gratuluję :)
koncepcja stroju na koncert mi się bardzo podoba.Powiewne wdzianka, bluzki i tuniki maja to do siebie,że mozna w nich ukryć trochę kilosków i co ważne nie wygladac jak baleron opleciony sznurkiem.
Dzicz -super,super, super. Można tam delektowac sie naturą do woli.Ja też chciałabym, chciała...
Fjording - z czego robisz ta marynatę do piersi kurczaka?
Jak dietka i nastój w ten upalny dzień?
pozdrawiam
jakbys mi tak na priwa wrzuciła o tych aghencjach tłumaczeń i jak się do nich załapać, to bym była dźwięczna :D
Ledwo zipię, klimatyzator nie daje rady chłodzić pokoju, o kuchni nie wspominając, nie da się wejść (powiedziałabym, że to nawet dobrze, ale przystępuję do pakowania i tam właśnie to robić będę, z konieczności).
Zamartwiam się. Wg prognoz długoterminowych do 22 lipca ma być w Polsce powyżej 30 stopni. Do tego dobił mnie wczorajszy artykuł w Wybiórczej, o sytuacji na Okęciu. Streszczając, z powodu robót na lotnisku, robót drogowców miejskich i zwiększonego ruchu turystycznego, dojazd na Okecie trwa do 1,5 godziny, odprawa do 3 godzin, itepe, itede. Do tego ten koszmarny upał.
Ja po prostu nie wiem, jak ten biedny pies to przeżyje. Po 5 minutach na dworze jest ledwo żywy. Pewnie, staniemy na głowie, żeby zrobić wszystko jak najlepiej, będzie woda, kompresy itepe, ale w zależności od kolejki do czekinu około 19:00 psa nadamy, wylot ok. 21:30, a do tego bywa opóźniony nawet o 2 godziny. Czyli od 19:30 do minimalnie 21:30, maks. 23:00 nie będziemy w stanie wiedzieć, co personel lotniskowy (nie żebym chciała być niegrzeczna, ale wiecie, jaki nasz naród potrafi być ograniczony i złośliwy) robi z psem, czy jest w cieniu, czy ktoś mu nalał wody. Poidełko wieszane jest, ale przy minimalnym ruchu transportera się rozleje. Liczę tylko na to, że ze względu właśnie na psa uda mi się zterroryzować załogę naziemną i coś zrobić tak, byśmy wiedzieli, by prócz dużego lęku nic mu nie dokucza.
Kurcze, nie tak miało być. Miało być bez takiego upału!
Już wiem, że stewardessy będą miały ciężko ze mną, bo będę się dopytywać co 5 minut, czy pilot pilnuje temperatury, tlenu i wilgotności w luku. Akurat ta część podróży będzie najmniej stresująca, bo powinien mieć dobrze, chłodno.
Jestem prze-ra-żo-na. Wysłałam mejla do TŻa, niech mnie dziś uspokaja.
Do tego dieta na +1. Mimo tysiaka pilnowanego dokładnie. Okej, jestem tuż przed @, ale przemyślawszy dziś doszłam do konkluzji, że tak ślamazarne tempo chudnięcia może jest okej po dużym spadku wagi, ale ja w tej chwili walczę i upadam, koniec tego, od jutra wracam na mieszaną DC (2DC + 1 x kurczak z warzywami). Byle do 105 powrócić na koniec miesiąca. Cele się oddalają, jestem niezadowolona, tak nie chcę. Za wolno. Nie przy takiej nadwadze. Jak ktoś nie rozumie, to niech doda sobie tyle kilogramów, ile dzieli go od mojej aktualnej wagi, to może zrozumie ;-)
Udało mi się paskudnie namarudzić dzisiaj, wybaczcie, po prostu zamartwiam się tą podróżą.
Tymczasem dziś koktalje, zieloności w dużej ilości (to w ramach piątkowego wysiłku poetyckiego) i kurczybiust.
Batusiu, jeśli nie mam czasu, to korzystam z gotowych marynat, które kupuję zagranicą (mam swoje ulubione), jeśli nie, to granicą jest inwencja. Doskonale sprawdza się sos Terriyaki (np. firmy Kikkoman), dostępny w naszych sklepach. Do tego można dodać olej, ocet, wino, zioła, czosnek, musztardę, sok z cytryny, co tylko się lubi. Inny sprawdzony: olej, ocet winny, sos sojowy, musztarda, tymianek, kolendra, czosnek.
Bev, ok, w wolnej chwili.
Znikam podlać trawniki miejskie psem, a potem zmuszę się, żeby zacząć sprzątać i pakować.
Ach, Batusiu, dziękuję za akcept. Nie wiem, czy ta kreacja jest w ogólne dostępna i jeśli tak, czy w moim rozmiarze, a nie np. dla bardzo wysokich kobiet, a chudych, bo znalazłam ją w katalogu dla nierozmiarowych i dopiero na miejscu udam się do sklepu zapytać, ale coś takiego tak czy siak chciałabym znaleźć.
Zapomniałam wspomnieć. Wczoraj przypadkiem wlazłam do Baty i za bezcen (79 PLN)kupiłam przecenione, bo ostatnie - czarne cuda z długim szpicem i na wysokim obcasie, dokładnie takie, o jakich marzyłam. Idealne na duże wyjście, ale na upartego i na mniejsce, bo klasyczne, proste. Z radości dokupiłam cudne klapki na lato, wygodne, że hej, śliczne jak marzenie, a plusem dodatkowym jest to, że wyszczuplają stopę jak żadne dotąd. Ha!
Nawet w tych na wysokim obcasie moje raciczki ładnie się przezentują, a jeślibym do września do okolic setki doszła, to w ogóle będę cudna i powabna, mam nadzieję, że wielki Luciano dojrzy mnie w drugim rzędzie i zapieje prosto w oczy :wink:
z upartościa osła pisze po raz trzeci bo dwa razy mi zjadło :twisted:
jeśli nie będzie dostępna taka kreacja w Twoim rozmiarze to proponuję gdzie indziej kupic cos w takim stylu. Czasami całkiem fajne, zwiewne rzeczy ( duze!!-co ważne) można kupic w sklepach z ciuchami indyjskimi.taki sklep dosyć spory jest na Starówce naprzeciw Kościoła św.Anny.
super że kupiłaś wymarzone buty.
ogólnie podziwiam osoby chodzące na wysokich obcasach w taki upał.ja mam lekki problem z nogami bo mi trochę puchną, więc żeby takie serdelki włozyć w takie buty i wyglądac w nich atrakcyjnie to lekki problem.
Luciano na pewno Cię dojrzy bo przecież jakby śmiał inaczej... :D
Kiedy wracasz?
czy bedzie tam dostęp do neta czy pojawisz się dopiero po powrocie?
my oczywiscie będziemy podziwiały Twój suwaczek przesunięty w odpowiednią stronę po Twoim powrocie.
pozdrawiam cieplutko
albo gubi albo wysyła dwa razy.
Batusiu, ależ ja te wysokie czarne dla wielkiego Luciano kupiłam, gdzieżbym w taki upał, poza tym one są skrajnie eleganckie :)
Ba, też mi puchną nogi - bardzo. Nie zawsze, ale często, i zaczynam widzieć związek między solą w jedzeniu i opuchlizną następnego dnia.
Kreację wyszukam, choćbym miała paść na nosek. U Norgów trochę trudniej, bo u nich większość szczuplaków, i to wysokich szczuplaków, a raczej szczuplaczek, zwanych przeze mnie ogólnie kurczakami.
Wylatuję dopiero za tydzień, bilet powrotny jeszcze nie zakupiony, ale na pewno po 5tym września, bo Luciano jest 5tego.
Na miejscu będę normalnie pracować, mam tam swoje drugie "biuro", tyle że muszę zawsze pieczołowicie przygotować i zabrać zarchiwizowane dane, słowniki, płyty, itepe. Będę więc normalnie stamtąd do Was stukać.
A co do diety, no cóż, zadowolona nie jestem w najmniejszym stopniu, od jutra DC mieszana. Możecie wypatrywać zmian suwaka! Ha!
Moje szczęscie. Mogę już się nie martwić o kreację.
Kopiuję świeżą wiadomość z Wyborczej:
Pavarotti operowany z powodu raka trzustki
IAR, pi 07-07-2006, ostatnia aktualizacja 07-07-2006 17:11
Luciano Pavarotti przeszedł w Nowym Jorku operację z powodu raka trzustki. Według agentki tenora, czuje się on dobrze
Nowotwór trzustki został u 70-letniego Pavarottiego stwierdzony tydzień temu. Podczas operacji usunięto go w całości - podała włoska telewizja.
Agentka Terri Robson powiedziała też, że kłopoty ze zdrowiem spowodowały, iż Pavarotti został zmuszony zawiesić rozpoczętą w ubiegłym roku pożegnalną trasę koncertową. Zapoczątkowana w ubiegłym roku trasa miała objąć 40 koncertów w różnych miejscach na świecie. 27 sierpnia Pavarotti miał wystąpić w Warszawie na stadionie Legii, co obecnie stanęło pod znakiem zapytania.
Według zapewnienia agentki, Pavarotti wznowi koncerty być może w przyszłym roku.
No comments.
:cry: :cry: :cry: :cry:
Phi, waga stoi, @ zacząć się nie może, stracony tydzień.
Jak wytrzymujecie te upały? Wiem, że nie tylko stolica daje nam popalić :(
Lodówka zawierała jeszcze trochę nabiału i zieloności, których piechu nie tknąłby, więc dziś jeszcze tysiak, od jutra DC mieszana. Już nie mogę się doczekać :) Hasło jak z reklamy: DC = siła spokoju, pewnego spadku wagi. Liczyć kalorie i liczyć na spadek, ale tak powolny, to ja mogę przy 90 kg, nie teraz. Bijcie, krzyczcie, ale ja potrzebuję efektów. Tak więc oczekujcie ich :)
Wielki Luciano zawiódł, no cóż, muszę wyznaczyć sobie inny cel. A Jemu samemu, no, zdrowia życzę, niech nie śpiewa i nie zachwyca kunsztem, zdrowie ważniejsze. Swoją drogą chciałabym mieć jego pieniądze, żeby ktoś imaginowa, tworzył i podtykał mi pod nos same zdrowe, małokaloryczne, a pyszne dania. Ale kto wie, może Adua mu gotuje, a nie kuchorz :wink:
Co u Was? Forum takie spokojne, ogórkowe wręcz.
Wróciłam do domu pół godziny temu, zjadłam i odpisuję.
Właśnie wtrąbiłam udko kurze bez skóry z sosem jogurtowo-ogórkowo-czosnkowym (mój mąż zobił-pycha ale się trochę potem zionie tym czosnkiem) + pomidor.
Co do obcasów-nie podejrzewałam o to,że chodzisz na obcasach codziennie.Pisałam ogólnie, zwłaszcza o młodych "pannach" co to nogi wykrzywiają, mordują sie jak nie wiem, upał 40 a ona paraduje w takich butach (dziś widziałam- butach i to całkiem krytych w dodatku) a noga aż piszczy "zdejmij mnie, zdejmij"...
Z tym Pavarottim to dziwa sprawa.Mojej bliskiej koleżanki mąż umarł na raka trzustki w tamtym roku.Lekarz jej powiedział,że trzustka nalezy do organów których się nie operuje.A może u nas się nie operuje a na świecie tak.Nie mam pojęcia.Super,że będziesz miała dostęp do neta.Myślę,że z nami będzie Ci łatwiej zwłaszcza,że wyjeżdżasz na długo.
Dzisiaj cały dzień spędziłam na kursie, jutro też.Gorąco jak nie wiem, pomieszcenie małe, pot się lał, niemal jak w saunie. Bez foliowania uda mi się spociły od tego wyściełanego sztucznym materiałem krzesła. Ledwo żyję po takim dniu.
W dodatku wogóle ruchu nie miałam ale nie będę ćwiczyć bo dopadł mnie leń.Tyle,że ten leń dopadł mnie tydzień temu...ach...
Ależ się rozpisałam.A pisałaś,ze sezon ogórkowy... :)
Pozdrawiam