-
lost in the supermarket
Witam,
Jestem świeżynką na forum, ale drogę przez odchudzanie już znam..
Odkąd pamiętam zawsze byłam zaokrąglona.. niekiedy za bardzo, ale nikt się jakoś tym nie przejmował.. i ja też niespecjalnie zawracałam sobie głowe moim wyglądem. Zresztą podczas okresu dojrzewania, gdy zaczęłam rosnąć kilogramy stawały się mniej widoczne.. ale rosnąć przestałam.. a waga nadal mnie goniła.. dogoniła mnie już w LO. Wówczas ostro wzięłam się za siebie.. tzn zaczęłam latać na randki.. i to latanie mi służyło.. mniej się jadło - więcej przebywałam na świeżym powietrzu, długie wycieczki, ogniska..
Cała sielanka skończyła się jak zaczęłam studia. Obiekt uczuć się zmienił - a i z nauka zajmowała mi więcej czasu. Zmienił się mój tryb życia i od razu corazbardziej wypełniałam fotel, na którym siedziałam. Gdy moja waga przekroczyła 80 kg i przestałam się już poznawać na zdjęciach postanowiłam wziać się za siebie. Zapisałam się na aerobik, zaczęłam odżywiać się wg Metody Montignac.. i zrzuciłam 10 kg. Byłam dumna z siebie.
Efekt jednak nie utrzymał się długo.. studia się skończyły, wyjechałam do innego miasta.. później do innego państwa. Obecnie siedzę w Anglii.. waga znów wskazuje ponad 80 kg, ale przyznaję się moja w tym zasługa. Pracuję na zmianę nocną - jem głownie na stołówce to niedobre angielskie jedzenie (czasem jedynie przyniosę coś własnego z domu - ale przeważnie nie mam czasu gotować). Do pracy jeżdże autkiem, bo bezpieczniej w nocy. W sklepie natomiast tyle pokus.. te ciastka, słodycze - często się skuszę.
Brakuje mi motywacji. Wkońcu siedzę w Anglii - na około dużo większych ode mnie dziewczyn, otyłość już nawet wśród dzieci.. mój rozmiar ubrań w sklepach nie jest największy (ha! w Polsce czasem nie ma nawet mojego rozmiaru). A dużo większe ode mnie panie się nie przejmują swoim wyglądem - chodzą w rzeczach, których ja nie włożyłabym - bo by mi było po prostu wstyd..
Może ktoś mi pomoże, pokaże techniki motywacji.. i techniki unikania pokus w supermarketach ;)
Pozdrawiam serdecznie
(obecnie z Polski - z urlopu)
Dana vel halwaya
-
Dano - zrobiłaś już świetny początek.
Myślę że powinnaś wrócić do sprawdzonego Montigniaca, a w ramach motywacji powiesić sobie na lodówce (włożyć do portfela) zestaw dwóch zdjęć - zdjęcie Twoje i zdjęcie Twojego ideału kobiecej urody...
Powodzenia..
-
Montignac'a w dalszym ciągu stosuje.. tylko często skuszę się na rzeczy niedozwolone w tej metodzie :( czasem mam wyrzuty sumienia.. a czasem wmawiam sobie "taka ilość mi nie zaszkodzi.. raz można" (i tych razów przybywa).
Tutaj w Anglii nie mam żadnego wsparcia, nie mam koleżanki, która by ze mną poszła na aerobik.. zresztą po pracy myślę o tym by tylko wskoczyć do wanny i słodko zasnąć.
Przynajmniej w pracy mam trochę gimnastyki - bo się nalatam, nadźwigam - praca typowo fizyczna. Więc całe zło widzę w jedzeniu.
Dobry pomysł z tymi zdjęciami :)
będzie mnie odwodził od jedzenia..
hehe mam tylko nadzieje, że mój chłopak nie przytyje (od tego zdjęcia ideału na lodówce ;))
Dzięki za odpowiedź
pozdrawiam
-
Halwayo, witaj ;)
Nie masz koleżanki, z którą mozesz pójść na aerobik? Pójdź sama, gwarantuję Ci, że na pewno poznasz tam kogoś, z kim będziesz mogła pogadać, a jaka będziesz z siebie dumna;)
Do supermarketu staraj się nie chodzić głodna, najlepiej z listą zakupów, o alejce ze słodyczami zapomnij, że istnieje (w tym sklepie nie sprzedaje się słodyczy;))
Jeżeli przy kasie napotkasz jeszcze słodycze, to pomyśl sobie, żę własnie ktoś próbuje Tobą manipulować i skłonić Cię jeszcze przed samym wyjściem ze sklepu, żeby coś kupić - ale Ty jest silna i odporna na takie niskie chwyty :D
Super, że wybrałaś metodę Montiego, bo ona uczy ODŻYWIANIA SIĘ a nie tylko ODCHUDZANIA.
Pozdrawiam i powodzenia!
-
Olinko,
ja właśnie zapomniałam dodać, że ja w supermarkecie pracuję :( i dokładnie wiem, że słodycze tam się też sprzedaje.. ale staram się na tą alejkę nie wchodzić :)
Najczęściej też zakupy robię zaraz po pracy, rano, gdy jestem głodna.
Ale listę staram się zawsze robić, mój chłopak jest w tym też pomocny - bo strasznie marudzi i zakupy chce zrobić jak najszybciej :)
co do aerobiku - może faktycznie złamię się i pójdę sama.. zobaczymy :)
dzięki za porady
pozdrawiam
-
Hej Dziewczyny:)
Jeśli chodzi o słodycze to wiecie co zawsze próbowałam się ograniczać, ale..... mój narzeczony (z ktorym mieszkam) jest słodyczożercą, to jest po prostu straszne. Najgorsze w tym wszystkim jest to że gdy tak patrze na Niego jak wcina, ciastka i te wszystkie smakołyki, nie moge sie powstrzymac i podjadam z Nim. A potem mam doła, że znowu nie wytrzymałam. No i niestety to podjadanie odbiło sie na mojej wadze w ciagu 2.5 roku moja waga skoczyła z 62 kg na ponad 90, koszmar. :cry:
-
no to najprościej narzeczonemu też wprowadzić ban na słodycze
- niech wspiera Ciebie, a nie drażni :)
zresztą ja nie wiem jak oni (faceci) to robią.. jedzą te słodycze - i nic po nich nie widać
-
Oj zakaz podziałałby tylko w dzien, a co z tego skoro On nawet w nocy wcina słodkości, rano tylko papierki znajduje :) A kilogramów mu nie przybywa, chociaż to dobrze, jedna osoba mniej do odchudzenia :) Jak idziemy do hipermarketu, to tylko oczka mu się świeca jak widzi słodycze! I tak to jest z facetami :)
-
Halwaya a może spróbuj ćwiczyć z facetem? Albo kup sobie sorzęt do domu i ćwicz gadając z nim - facetem znaczy się, nie ze sprzętem (to moja opcja)...
Kaffko - oj jak dobrze ja to znam... Mój Książę Małżonek potrafi zjeść 2 paczki ptasiego mleczka na raz. A i tak jest szczuplejszy ode mnie. I to dużo. Co w powiązaniu z faktem, że jest ode mnie dużo wyższy...
:?
-
ja sobie zaczęłam wmawiać ostatnio, że w tych wszystkich cukierkach, ciastkach i czekoladkach są pająki i inne robaki.. często przypominam sobie o tych moich wyobrażeniach, gdy wyrzucam już papierek do śmieci ;)
teraz mam dodatkowe pokusy - jestem na urlopie w Polsce i jem wszystko to, czego mi w Anglii brakuje - tzn w praktyce jestem karmiona przez rodzinkę.. bigosy, pierogi, białe kiełbaski.. eh.. ciężko jest
a co do ćwiczenia z facetem - on ma tylko jeden ulubiony sport - przewracanie stron gazety ;) ale myślę, że na basen udałoby się go wyciągnąć.. spróbuje!
-
Halwaya :)
Wiiitaj :))
Ja tez jestem za granica... a dokladniej - w Irlandii i przeraza mnie to jedzenie.
Nie to zebym byla jakas strasznie wybrzydzajaca - bo w Polsce to nawet jadalam za duzo :oops: ale tutaj... tutaj nie potrafie nic przelknac :// Lece na jogurtach, owocach i warzywach. Warzywa sa okropne, jakies zdrweniale, bez smaku. Jem ryby i ryz. Ciemny chlebek i tego typu pokarmy. Tutaj wszystkich to dziwi. Pytaja sie, czy w Polsce tak ludzie jedza. Dla nich normalny obiad to zupa z plastikowego pojemnika, spaghetti z worka do odgrzania, hamburgery i coca-cola. Niedobrze mi sie robi jak widze te przygotowane na tackach odbiady, ktore tylko trzeba wrzucic do mikrofalowki....
rozumiem tez Ciebie. Tutaj nie ma problemu z zakupem ubran... Normalnie bylam taka szczesliwa kiedy przeszlam sie po sklepach z odzieza. Nosze rozmiar spodni 42-44 :oops: w Polsce znalezienie takiego rozmiaru o mlodziezowym kroju graniczy z cudem. Tutaj rozmiary sa chyba od 34 do 52, i nawet wiecej... Czyli kazdy moze sie ubrac :) No i to jakos tak nie motywuje wiekszosci ludzi.. Grube [naprawde grube] dziewczyny siedza w McDonaldach, oblizuja ociekajacy z palcow tluszcz. Oczywiscie ubrane w obcisla bluzeczke z pepkiem na wierzu. W pepku obowiazkowo kolczyk. Po takim sniadanku/obiadku/kolacji w leca sobie kupic jakas szmatke i nie maja z tym problemu. Troche im zazdroszcze, ze maja takie podejscie. Ja przez to cale odchudzanie jestem juz lekko nienormalna. Dobrze , ze zdaje sobie z tego sprawe... ;))
Co do supermarketu to..
Hm... W niemieckim sklepie [LIDLu] sa taaaaakie tanie slodkosci. 0.30 euro za paczke ciastek [400gram] nadziewanych kremem waniliowym. i jak tu sie nie skusic? I to wszystko jest takie tanie...
Ale trzymam sie jakos ;)Po prostu staram sie wyobrazac siebie nie w sytuacji kiedy schudne, tylko w styuacji jak bede sie czuc po zjedzeniu tej slodkosci...
No i chetka przechodzi ... ;)))
Pozdrawiam :)
-
No to ja się cieszę, że mnie ktoś rozumie.
W Anglii jest dokładnie tak samo jak piszesz.. ludzie nie przywiązują wagi do tego co jedzą i jak wyglądają - i też im zazdroszę - samopoczucia oczywiście, ale gdybym nie czuła się źle z moją wagą - nie miałabym motywacji niczego zmieniać.
Będąc tam też lepiej się czuję, bo na ulicach mijam osoby o większych gabarytach.. przy czym w Polsce mam wrażenie, że jestem słonikiem. Ale będę walczyć i po to tu jestem :)
-
Jesli chodzi o motywację, ja przez cały okres diety mialam na pulpicie komputera zdjęcie Salmy Hayek w mini spódniczce...Pomogło. Ważę 50kg. W schudnieciu pomogła mi choroba - zaszkodził mi jogurt - chyba nie pierwszej świerzości - z pestkami dynii. Cierpiałam bardzo, z wymiotami i biegunką trafiłam na pogotowie. Dlatego też radzę stosować sprawdzoną dietę, bez udziwnień, których bez diety nie zjadłabyś. Nie funduj żoładkowi zbytniego szoku...
Trzymam za Ciebie kciuki!!
-
http://md66.fm.interia.pl/g/Guess__by_Arwendur.jpg
jak na razie takie zdjęcie motywacyjne znalazłam ;)
bez twarzy.. bo wyobrażam sobie siebie
p.s. dobrze, że mój chłopak nie widzi, że oglądam na necie zdjęcia półgołych kobiet ;)
-
Eee tam:) Mój nie miał nic przeciwko, że zamieściłam Salme:) Bo sam sie w nią lubił wpatrywać :lol: A teraz mi mówi, że lubi patrzec na mnie...
-
Plan odchudzania:
1) dieta: powrót do Metody Monignac - bez żadnych moich modyfikacji i naciągnięć ;)
co oznacza też odcięcie się od alkoholu - a ja często sobie drinkuję :/
i odcięcie się od słodyczy - moja największa pokusa i uzależnienie
2) czas start: diete rozpoczynam po powrocie z urlopu. Teraz jestem w kraju i wszyscy mnie rozpieszczają i dokarmiają: praktycznie to co chcę - to mi gotują. Jak mam się odchudzać - to przynajmniej z daleka od innych. Teraz zrobiłabym tylko przykrość bliskim, którzy dla mnie przygotowali bigosik, smalczyk, pierożki.. ah zrobię im niespodziankę jak przyjadę następnym razem.
3) motywacja: dziewczyny miały dobry pomysł z zastosowaniem zdjęć motywacyjnych, to chyba jedyna metoda, bym się opanowała przed otworzeniem lodówki.. albo moimi wypadami sprzed kompa do kuchni.. bo nie ukrywam - zdarza się
4) planowanie: często zakupy robiłam z dnia na dzień - kupując to na co miałam w danej chwili ochotę.. nierzadko wybierałam coś przypadkowego, gdy nie miałam pomysłu na obiad. Teraz opracuję sobie 2-tygodniowy plan żywieniowy i zakupy będę robić ściśle wg listy. Mój facet zaakceptował już ten pomysł (mówiłam wam, że on nie lubi kręcić się po sklepie ;))
5) ruch: w zasadzie w pracy mam zapewnioną niezłą gimnastykę, ale i tak czuję się, że spadłam z formy.. pomyślę nad jakąś formą ruchu.. może uda mi się kogoś namówić na basen.. albo po prostu poskaczę sobie troszkę w domu (pod nami nikt na razie nie mieszka)
6) cel: wyznaczam sobie 60kg - może powinnam działać metodą małych kroków, ale myślę, że jak będę świadoma ile kg mi ciąży - bardzej będę zdeterminowana się pozbyć niepotrzebnego balastu.. boję się też, aby nie poprzestać w połowie drogi, zadowalając się połowicznym rezultatem - tak jak to miało miejsce podczas mojej poprzedniej próby.
7) wsparcie: liczę na wasze wsparcie.. wam się będę wyspowiadać, wam się będę chwalić, wam się będę żalić.. dacie radę? :D
pozdrawiam wszystkie walczące dzielnie grubaski :)
-
BRAWO, plan realny i cel realny :wink: będzie dobrze! widzę że byłaś na tym wątku o odchudzaniu - teraz to już na pewno pójdzie dobrze :D
trzymam kciuki :wink:
-
Plan bardzo fajny i ma wieeeelkie szanse powodzenia.
Będziemy Cię pilnować http://www.elendili.pl/images/smiles/icon_ogat.gif
-
Grunt to rozsądek, a jak widzę w planie go nie brakuje :D
Uda się, zobaczysz!
-
No skoro wy we mnie wierzycie - to ja was nie mogę zawieść ;)
Dzięki za wsparcie. Jesteście kochane :)
-
gratuluję zdrowego podejścia do sprawy :) z takimi mocnymi postawieniami na pewno się uda!! :) jak nie znajdziesz koleżanki do aerobicu, to spróbuj faceta wyciągnąć na basen, może być przy tym duży ubaw :D ewentualnie radzę dużo, dużo spacerować, oczywiście we dwoje - przyjemne z pożytecznym :)
miłego dietkowania, będę wpadac tutaj i zaglądać jak Ci idzie :)
-
p.s. pomysł ze zdjęciami jest rewelacyjny :) ja mam motywację, bo na biureczku stoi moje zdjęcie ze studniówki... wtedy ważyłam jakieś 57kg... ehhh jak mi się chce jeść, to patrzę na to zdjęcie i jakoś pomaga :) spróbuj i Ty poszukać starych zdjęć z przeszłości i porównaj z obecnymi :) efekt murowany ;)
-
rzeczywiście w Anglii jest strasznie kiepskie jedzenie jesli chce sie odchudzac. byłam tam miesiąc w wakacje i przytyłam 3 kg. a teraz musze w sumie zrzucić jakieś 10-12.
mam nadzieję, że jak się przyzwyczaję do nowego trybu życia [zaczęłam studia] to jakoś mi pójdzie...
trzymaj się.
-
Z moją motywacją coraz lepiej..
Byłam wczoraj u mojej najlepszej koleżanki, u której w czerwcu bawiłam się na weselu. Przeglądałyśmy razem zdjęcia z tej imprezy.. i ja zaniemówiłam jak zobaczyłam siebie.. nie, nie wierze ten gruby potwór to ja? było mi po prostu wstyd.. Normalnie zawsze uciekam sprzed obiektywu.. albo to ja stoję po 'bezpiecznej' stronie i tak naprawdę ostatnio siebie nie widziałam!
Przynajmniej teraz do mnie dotarło, że jak coś ze sobą nie zrobię będzie jeszcze gorzej.. eh..
-
Właśnie dlatego ja ostatnio jakoś nie mam dużo zdjęć ze sobą w roli głównej. Przebudzenie bywa bolesne, ale i motywujące ;)!
Miłego dnia!
-
hehehe, coś wiem o zdjęciach...ostatnio to ja tylko fotografuję...żeby broń boże nikt mi nie wyrwał aparatu z ręki i nie zrobił mi zdjęcia...na tydzień w wiśle mam tylko 1 zdjęcie i to w dybach, gdzie mi widać głowę i ręce :wink: a zdjęć zrobiłam z 200 8)
no cóż, twoje 82 kg to nie moja 100, ale to chyba zadne pocieszenie...
buziaczki
-
:arrow: Korni,
faktycznie setka to nieco więcej - i właśnie dlatego będziesz moją bohaterką gdy osiągniesz swój cel!
a wracając do zdjęć - to zmartwiło mnie tak naprawdę jedno.. zdjecia ślubne to pamiątka tej mojej koleżanki - i na nich już zawsze będę gruba :(
-
hej :)
przeczytałam tutaj wszystko od początku - bardzo podoba mi się to, jak piszesz i co piszesz :) cieszę się, że motywacja rośnie! będę Cię odwiedzać i, zgodnie z życzeniem, wspierać tak, jak inne odchudzaczki :)
pozdrawiam bardzo ciepło!
-
halwaya :) faktycznie zdjęcia motywują strasznie :) ja ostatnio też robiłam ich naprawdę mało.. wakacje 2004 - 56-57kg... maj/czerwiec 2006 - 73-75kg... rozumie się samo przez siebie :( porównanie tych zdjęć i przymierzania starych ciuchów podziałało na mnie strasznie motywująco i jak widzisz już... mam prawie 9kg do tyłu :) wciąż nie czuję, że jest idealnie, ale staram się ;) Tobie teżna pewno się uda!!! :) będziemy Cię tutaj motywować i podtrzymywać w dietce, więc mam nadzieję, że będzie łatwiej :) buziaki!!! :)
-
Coś słyszałam o MM u Ciebie?? jestem MM od 4 lat :D
-
Dylemat..
Spędziłam trochę czasu ukadając mój plan żywienia na po-urlopowe tygodnie - i muszę przyznać, że nawet mi to zgrabnie wychodzi.. książka "Montignac Nad Wisłą" jest całkiem przyzwoicie opracowana, więc pomysłów nie brakuje.. cóż z tego, gdy w torbie jednak leży zapakowane całe pudełko batoników PrincePolo (taki prezent od babci). No nic.. będzie chyba dla gości (a dla mnie ćwiczenie silnej woli).
Dylemat pojawił się w trakcie opracowywania planu.. pracuję na zmianę nocną, więc w dzień raczej śpię - jak dostosować sobie posiłki? Do tej pory jadłam śniadanie o 8 wieczorem, obiad o 2 w nocy, a kolacyjkę o 8 rano (z tym, że moje śniadanie bardziej przypominało obiad właściwy). Logicznie rzecz biorąc - swój 'dzień' zaczynam w nocy, więc wówczas powinnam spożywać śniadanie - ale biologicznie chyba nie jestem tak do końca przestawiona na taki tryb życia, bo to zawsze po pracy moje posiłki były raczej w formie śniadania.
Jedzenie w pracy to też sprawa skomplikowana. Byłam zawsze pupilką kucharki i zawsze dostawałam wieelkie porcje jedzenia.. zawsze mi coś odkładała.. jak poprosiłam o kawałek - dostawałam dwa. Czasem były zamówienia specjalne - poprosiłam o surową marchewkę - dostałam wraz z dwoma pączkami. Ona po prostu miała misję: dokarmić mnie (i utuczyć). Zawsze nam jeszcze do stolika doniesie jakieś smakołyki - i my tak jemy, by nie zrobić jej przykrości.. Jakiś czas temu rozpracowałam jej okrutny plan utuczenia mnie i oświadczyłam, że teraz obiady będę sobie z domu przynosić.. patrzy teraz na mnie jak zbity pies.. ale będę twarda - jak będzie trzeba powiem, że NIENAWIDZĘ tego całego angielskiego żarcia.. (a ona odpowie 'huh?")
-
no rzeczywiście nielada owoc do zgryzienia.
jest taka dziewczyna na forum - Triskell, ktora mieszka w Stanach i prowadzi tryb życia ciut podobny do Twojego. tzn. wstaje jakos popoludniu [2-3 czy jakos tak] i chodzi spac nadranem. wiec moze jej zapytaj jak to z nia jest...
a moje osobiste zdanie jest takie, ze pierwszy posilek powinnas miec zdecydowanie jak najbardziej weglowodanowy, bo to pierwszy posilek i jeszcze dzien. a potem bardziej bialkowe i warzywne.
co do kucharki to moze jej powiedz po prostu, ze się odchudzasz i ze bedziesz jesc ale tylko odchudzone potrawy. moze zrozumie a jak nie to dalej stosuj swoja metode.
powodzenia.
-
Dzięki.. spróbuje się z Triskell skontaktować! Może ona mi pomoże :D
a tak całkiem poważnie - to chyba na mnie najlepiej działa stres. Od razu odechciewa mi się jeść.. dziś nawet nie byłam w stanie przełknąć kolacji..
a czym stres spowodowany?
głupia sprawa.. podróżą. Jutro jadę do Gdańska.. w środę wylatuję do UK. Smutno mi jakoś znów rozstawać się z rodziną.. tak nawet łezka mi się w oku kręci..
a dla poprawienia nastroju, żeby smętnie nie było..
wczoraj i dziś spotkały mnie wielkie niespodzianki :)
dostałam od rodziny śliczne prezenty..
odezwali się do mnie znajomi, z którymi już dawno nie miałam kontaktu
-
hej :)
tutaj jest wątek Triskell. polecam, bo można się wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć o zrzucaniu sadełka :) chociaż trudno przebrnąć przez ponad 500 stron ;)
szczęśliwej podróży dzisiaj :)
-
Jak ja bym chiała, żeby mi się jeść nie chciało.... w stresie szamam ile się da.
-
Doleciałam już do tej mojej Anglii.. i nawet jakoś nastrój mi się poprawił.. i chyba wiem czemu.
Już nie jestem jedynym grubaskiem w zasięgu wzroku.. na ulicy mijają mnie dużo większe panie. Mimo wszystko motywacja dalej silna.
Teraz się zacznie walka. Już jest kilogram mniej na zachęte ;)
Pozdrawiam
-
podobno tam tak jest...nie sprawdzałam, ale w polsce jest obsesja odchudzania i faktycznie u nas grubas to widowisko :?
ale może ty zapoczątkujesz tam dobry zwyczaj :wink:
trzymam za ciebie dalej mocno :D
-
Zadzwonił dziś kolega z pracy z ważną informacją
Weź koniecznie własny lunch ze sobą do pracy. Zmieniła się firma obsługująca naszą kawiarienko-stołówkę i jedzenie jest okropne! (dziwne stwierdzenie jak na Anglika) .. do wyboru masz głownie frytki z frytkami i jako surówka frytki.. ceny też poszły w góre, więc weź koniecznie swoje jedzenie, bo na pewno Ci nie będzie smakować
no i okoliczności przyrody mi sprzyjają.. dziś jeszcze podrażnie w pracy rodaków gołąbkami, które mi rodzinka zapakowała na drogę.. a od jutra Montignac... zaczynamy!
--
Korni - tak Anglicy zaraz w ślad za Amerykanami stają się narodem otyłym, ale oni bynajmniej się tym jakoś nie przejmują - przynajmniej takie wrażenie sprawiają
-
Hej Halwaya,
USA jest krajem kontrastow - ja np. nie widuje praktycznie ludzi bardzo otylych, bo na mojej uczelni panuje kult sportu i ciala (haha, ja taki wyjatek z Polski jestem :)). Bez generalizowania, ale otylosc dotyka glownie tych mniej zamoznych, ktorzy kupuje junk food (bo to najtansze), nie stac ich (albo szkoda im kasy) na karnet na silownie, a glowna rozrywka jest siedzenie na kanapie przed tv i podjadanie. Z drugiej strony, wsrod moi znajomych ze studiow codzienny jogging czy silownia jest uznawanego za cos normalnego, nie wspominajac juz o wyczynowych sportowcach, ktorych mam na uczelni ponad 50%. Sama staram sie trzymac perspektywe, czyli nie zwracac uwagi na wyglad innych - jest ciezko, ale da sie zrobic :).
-
halawayko, wejdź na wątek triss, ona też ma podobny rozkład dnia i jakos sobie z tym poradziła :wink:
a co do frytek...to hm...jeśli są z surówką, to może sama surówka??
co do otyłości, to zgadzam się z tym co saccharine napisała...i w sumie u nas jest to samo, jak masz kasę to jesz zdrowiej, masz kasę na siłownię, kremy anty i inne specyfiki np tabletki wspomagające...a jak nie masz...to jesz chleb :evil:
niestety...ja kasy nie mam, a chcę schudnąć i to zrobię bez wspomagaczy :wink:
pozdrawiam