-
kolejna prośba o pomoc
witam... rok temu ważyłam 119 kg przy 176 cm wzrostu, dzis waze 102. Wiem, ze to nie jest imponujący wynik, ale staram sie walczyć ze sobą...
Nie cierpię swojego ciała i wskazówki wagi. Nie lubię robić zakupów i nawet jak słyszę komplementy, nie potrafię ich przyjmować...
Mam 30 lat, fantastycznego męża, którego mecze swoimi kompleksami i wiem, ze bez pomocy i wsparcia nie dam rady osiągnąć swoich marzeń - być szczupłą.
Wiec proszę - pomocy! Przede wszystkim duchowej..
-
Witam :)
Lepiej trafić nie mogłaś!! Tu jest mnóstwo wspaniałych dziewczyn, które służą pomocą, radą, wsparciem. Sama tego doświadczyłam tylko za mało miałam samozaparcia.
Gratulacje wyniku. nie mó, że 17 kg to mało. to jest duży krok do wymarzonej sylwetki, której Ci życzę. Bedę Cię maiła na oku ;)
Przydatne wątki:
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=57309&highlight=
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=54430&highlight=
http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=60139&highlight=
i wiele wiele innych :)
-
-
rzucam się więc na polecane wątki... sama tez chętnie służę pomocą, moje 17 kg, to zasługa diety i lekarza, który się mną opiekuje, ale z nim widzę się raz na miesiąc, a wsparcia potrzeba codziennie...
Mój mąż mowie, że nie będzie mi pomagał, bo nie moze patrzec jak się katuje, a poza tym dla niego jestem piekna... Rozumie, ze mi to jest potrzebne, ale... coż... zachęty zadnej
-
Witam Cię :)
Zobaczysz, z nami będzie Ci łatwiej. I wcale się nie będziesz katowała, tylko zobaczysz jak łatwo Ci z nami pójdzie :)
Po pierwsze zafunduj sobie strażnika wagi. Możesz się ważyć codziennie, możesz co kilka dni, ale pokazuj nam tu na forum jak Ci idzie :)
Wierz mi, niejedna dziewczyna nie zjadła czekoladki, bo wiedziała, że będzie musiała się przed nami tłumaczyć :twisted:
Aha, również gratuluję Ci takiego spadku wagi!!! I nie mów, że to mało, bo dostaniesz kopniaka 8)
Od razu zrób sobie strażnika, a zobaczysz jak długą drogę masz już za sobą :)
Życzę powodzenia :)
-
do rady stosuje się natychmiast...
I może faktycznie to działa... To dla mnie wagowa premiera... Nawet mój mąż nie wie ile wazę, od 7 lat ukrywam przed nim tę liczbę... wstyd ważyć więcej niż własny facet
-
znam ten ból. moj mąż waży ok 8 -7 kg mniej niż ja a mierzy 10 cm więcej. Jako facet jest bardzo szczupły. Wygładamy jak flip i flap ;)
niedługo się to zmieni :)
zmykam spać, miłej nocy
-
No dobrze... wczorajszy debiut był z taką pewną dozą nieśmiałości, ale poczytałam różne wątki i widzę, że tu same dobre i mądre ludzie są a ja nie mam się czego obawiać :)
W takim razie odrobina historii walki i męczeństwa...
Byłam przeraźliwie chudym dzieckiem i strasznym niejadkiem, a moja mama, mądra kobieta nigdy nie zmuszała mnie do jedzenia - zawsze mówiła - nie chcesz, nie jedz, przyjdziesz, jak będziesz głodna...
Kiedy miałam 6 lat bardzo poważnie sie rozchorowałam i... zaczęła sie droga przez męke, kolejne leki, kolejni lekarze i tłuste dziecko... matka próbowała ratować sytuacje, ograniczała jedzenie, stosowała dietę... nic nie pomagała, tyłam w tempie kosmicznym...
Leki przestałam brać 10 lat później, a lekarze stwierdzili - waga sama będzie spadać, tyle, ze potrwa to lat kilka... Uwierzyłam...
Średnią szkołę skończyłam z wynikiem 92 kg. Poszłam do pracy... a praca, cóż... jestem dziennikarzem, pracowałam w dzienniku... 14 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu, nie jadłam całymi dniami, piłam hektolitry kawy, a wieczorem wpadłam do domu i żarłam wszystko, co dało sie z jeść, tym sposobem dotarłam do imponujących 106 kg.
Sama, bez narzeczonego, ciagle w pracy, niezadowolona ze swojego wyglądu wylądowałam w Centrum leczenia Otyłości w łodzi.
Pomogło, zruciłam 16 kg i uwierzyłam w siebie tak mocno, że... przestałam jeździć do lekarza. Kilogramy wróciły szybko... Dwa lata temu ważyłam 130 kg.
Przyszedł czas na ślub...Nie zapomnę, jak kobieta w salonie suknie powiedziała do pracownicy, żeby ta przyniosła te największa suknie, to pani chociaż sobie przyłoży do siebie, bo zmieścić sie nie zmieści...
Do ślubu ważyłam 119kg, po ślubie znów sobie odpuściłam, waga nie wzrosła, ale spadać nie spadałam... w czerwcu, zeszłego roku znów poszłam do lekarza... ten kazał mi mniej jeść.. i kupić ziółka na odchudzanie... waga spadła do 109 kg, w kwietniu znów wzielam sie za siebie... dostałam od dietetyka dietę dla zapracowanych (wersja oficjalna) dla leniwych - wersja prawdziwa. Dieta oparta jest na produktach mlecznych -kefir, jogurt, maślanka. (jogurt tylko naturalny) i na produktach o niskim indeksie glikemicznym... Różnie idzie mi przestrzeganie tejże diety, przede wszystkim mam gigantyczne problemy z dotrzymaniem pór i liczby posiłków... zwalam wszystko na robotę, ale wiem, ze to tylko głupie usprawiedliwienia...
A teraz kilka praktycznych uwag, jak to działa u mnie, może komuś pomogą:
1. ważę sie codziennie, to mnie bardziej mobilizuje, niz wchodzenie na wagę raz na tydzień...
2. kosmetyki - czytałam tutaj juz na ten temat, z moich odkryć - rewelacyjne serum do biustu Bielendy (19 zł) po 3 tyg. widać znaczną poprawę i seria torfowa Tołpy - droga jak diabli, ale jak diabli skuteczna - po dwóch tygodniach po cellulicie na pupie nie pozostało sladu, maska odchudzająco - liftingująca plus folia spożywcza działaja cuda. Serum na rozstępy znacznie zmniejsza tę zmorę
3. herbatka odchudzająca Herbapolu - świetna sprawa, nie cierpię na biegunkę, ale trawienie wspomaga
4. steper - tanszy niz rowerek stacjonarny, półgodzinny spacerek podczas oglądania faktów - przynajmniej nogi i pupa zaczynają wyglądać sensownie :)
Ufff, ale sie napisałam, mam nadzieje, że nie zanudzałam was na śmierć...
Dziękuje za wszystkie głosy wsparcia i otuchy... mam nadzieję, że i ja będę komuś pomocna
-
hej :)
witam :)
Gratuluje utraty pierwszych 17 kg i dopinguje dalszą walkę :)
Ile kosztują te kosmetyki na celulit o ktorych wspominalas? Drogie jak diabli mi nic nie mowi :lol:
-
witam i z góry dziękuje za doping...
drogie jak diabli równa sie od ok. 55 zł w gore
serum kosztuje ok 55 zl, za maske borowinowa błacilam ok 120 zł... szkopuł w tym, że kosemtyki sa srednio wydajne
-
No to rzeczywiscie :? ale co tam nikt mojego tyłka nie ogląda więc nie jest tak źle.. :lol:
-
17kg to imponujący wynik, dasz radę 8) Powodzenia
-
Dzięki wam wielkie za słowa otuchy...
Niestety, dzis sie złamłam i pochłonęlam dwie łyzki zapiekanych ziemniaków i mufinkę X2...
A tak dobrze szło...
Wczoraj przekopałam całą Łódź w poszukiwaniu nowej garderoby, 17 kg jednak powoduje, ze spodnie wiszą na pupie, a mąż pokrzykuje - załóż cos innego...
Dokonałam kilku sklepowych odkryć i poprawiłam sobie nastrój na dłuuugo..
Postanowiłam, ze warto zrzucic kolejne 17 kg chociażby dla takich zakupów... uzależniłam się...
-
Witam :D
Widzę, że sosujesz te same kosmetyki co ja :D Tołpa jest super, ale fakt mocno droga, polecę Ci jeszcze eveline 3d, zel pod prysznic, serum i krem, sporo smarowania, ale warto, nie wiem tylko ile kosztuje bo dostalam w prezencie, ale jak mi sie skonczy to sie zorientuje.
Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki. Musi się nam udac!!!
-
Dzieki za odwiedziny :D Przyszlam sie odwdzieczyc :D 17 kg to naprawde bardzo bardzo duzo, to prawie 15 % Twojeje poprzedniej wagi :!: To naprawde robi wrazenie. Zakupy to naprawde cos wspanialego:D mnie to bardzo motywuje :D chcociaz i tak nei moge jeszcze nosic wiekszosci takich rzeczy jak bym chciala, to z kazdym kiloskiem i rozmiarem mniejszym staja sie one coraz bardziej sensowne :D Uwielbiam zakupy :twisted: A poza tym tez tak jak Ty nie wyobrazam sobie dnia bez wazenia sie :wink: uzaleznilam chyba sie :roll: kiedys (13kg temu) nie cierpialam tego i nie wazylam sie wogole i jak juz weszlam na wage to bylam w szoku :( , ale tak od roku to waze sie ciagle i ciagle :twisted:
Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki :D Trzymaj sie cieplutko :D
-
-
-
Witam z początkiem tygodnia... Jak zwykle, od poniedziałku...biorę się za siebie. To postanowione, będę ćwiczyć. Codziennie co najmniej pół godziny... przeraza mnie perspektywa sflaczałego brzucha i obwisłego tyłka...
Carolima: fakt, Tołpa, to dotychczas moje największe kosmetyczne odkrycie... jeśli chodzi o eveline 3D - stosowałam i jestem zdania, że Bielenda, seria morska jest skuteczniejsza, przynajmniej jeśli chodzi o preparat do pielęgnacji biustu...
Ewulka: Bycie lżejszym o 17 kg to duża przyjemność, ale niestety, apetyt rośnie w miare jedzenia, teraz... marzę o dwucyfrowym wyniku na wadze.. strasznie opornie mi to idzie, muszę przyznać.
Marysiu: ja nie ważyłam się chyba ze trzy lata, aż do pamiętnego dnia, w którym weszłam na wagę i o mało z niej nie spadłam... z wrażenia... Teraz, faktycznie wpadłam w nałóg ;) Co do zakupów... ja też miałam na oku kilka ciuszków, w które za cholerę nie wcisnę swoich tłustych czterech liter... a obiecałam mężu swemu, że kiedyś założę dla niego krótką spódniczkę...
Dzięki dziewczyny za poniedziałkowe odwiedziny, wieczorem zamelduje, czy postanowienie - ćwiczę zostało wykonane... i obiecuje, postaram sie nie szukac pretekstów do przełożenia ćwiczeń na jutro ;)
-
no dobra... melduje, że zżarłam muffinkę :( tak, wiem...
Melduje również, że wykonałam 20 min na steperze, 50 brzuszków, 100 przysiadów i kilka innych wymachów ręka i nogą...
Trzymajcie za mnie, żebym nie poprzestała na jednorazowym wysiłku, stepper była tak zakurzony, że kwiczał już w kąciku i błagał o litość ;(
-
hej :D
stepper kwiczal kwiczal i wreszcie sie doczekal :D
Widze ze cwiczenia ida wzorowo :D Gratuluje :D
a ta mufinka...no cuz kazdemu trafiaja sie wpadki, raz mniejsze raz wieksze. wazne zeby po takiej wadce calkiem nie rezygnowac i nie zawalac wszystkiego (co mi sie juz chyba setki razy zdazalo szczerze mowiac i raczej nie jestem z tego dumna :oops: ) ale jak ktos madry kiedys powiedzial: "upadac mozna, ale podnosic sie trzeba" :)
trzymaj sie wiec i nie przejmuj muffinka :D Bedzie dobrze :D trzymam kciuki i pozdrawiam :D
-
Ładnie Ci idzie ;)
Wpadki przytrafiają sie każdemu ;) ja też jestem maniaczka ważenia się... codziennie rano MUSZE wejść na wagę :roll: taki ze mnie wagoholik ;) hehehe
A dwucyfrówka już blisko :!: Może uda Ci się przywitać nowy miesiąc z nową dwucyfrową wagą :)
-
Podziwiam podziwiam .Tyle cwiczen ile to spalonych kalorii?? I gatuluje zgubionych kilogramow.
Zycze dwucyfrowki jak najszybciej i tobie( to juz lada chwila) i sobie( moze kiedys) :)
-
dziewczyny miłe, melduje, że od 15 godzin jestem w pracy. padm na pysk, przez cały dzień zjadłam razową bułkę i wypiłam kefir... oczywiście sto herbat i jedna zimną kawę...
Dziękuje wszystkim za odwiedzinki i słowa otuchy... mam ambitny plan, jest 22.24, wrócę do domu za pół godziny i jeszcze poćwiczę, przynajmniej kilkanaście minut :)
Pozdrawiam, dziękuje i do jutra...
-
Tak trzymaj :D a nawet nie zauważysz jak waga poleci w dół, tzn. zauważysz :D głównie po ubraniach :D ale nie będziesz wiedziała, kiedy to się stało :D
Jestem z Tobą!
Trzymaj się dzielnie!
-
atjja witaj :D
Pięknie sobie radzisz na diecie. Podziwiam :)
Ale wczoraj to chyba za mało zjadłaś :roll: Jednak do tego tysiąca trzeba dobijać, tysiąc to już najmniej. Poniżej można sobie krzywdę zrobić.
-
czesc atjja :D
no plan faktycznie ambitny tym bardziej ze po 15 h pracy :shock: normalnie jeszcze godzina i pelne dwa etaty :shock: nic dziwnego ze padasz a jeszcze cwiczyc chcesz...podziwiam naprawde :wink: ja to moglabym sie zdobyc tylko i wylacznie na wczolganie sie do lozka :wink:
tylko jedz troszke wiecej :wink: bo ja tu widze ze glodujesz :wink:
Trzymaj sie!
-
Dziewczyny miłe, przepraszam za moje chwilowe zaginięcie w akcji... robota... To potrafi skutecznie pochłonąć całą uwagę...
Melduje, że staram sie trzymać... Właśnie skończyłam ćwiczyć i stwierdzam, że skakanka powinna zostać uznana za narzędzie zbrodni... jeszcze kilkanaście minut później pot cieknie mi po całym ciele...
Dzisiejsze menu: tost z kurczakiem, kefir, pstrąg z grilla, nektarynki szt. 2, kefir, pół kalafiora.
Miłe współtowarzyszki doli i niedoli... dzięki wielkie, ze jesteście :)
Carolimko, nie mam pojęcia ska dzieci maja tyle energii, ale po półgodzinnej zabawie z moim chrześniakiem czułam sie bardziej wypluta niż po dzisiejszej godzinie na skakance i stepperze ;)
Marysiu... plan ambitny, ale zrealizowany połowicznie, kilkadziesiąt brzuszków trudno nazwać ćwiczeniem. Co do głodzenia się... nie miałam czasu jeść... a wolałam nie iść na łatwiznę i nie pochłonąć jakiegoś batonika ;)
Fruktelko, dzięki za komplementy... oby tylko w tym wytrwać, już kilka razy sobie radziłam... do czasu... ;) codziennie rano włażę na wagę i sprawdzam jak daleko do dwucyfrówki, a ta cholera stoi jak zaklęta... :(
-
Ojej skakanka... muszę swojej poszukać... kiedyś nawet skakałam ale mi strasznie sadło "falowało" :oops: no i nie bardzo mam warunki do tego... szkoda mi sąsiadów...
-
Witaj
Waga spadnie na pewno. :D Tylko cierpliwości :) Ja wiem, że po wysiłku i trzymaniu ładnie diety chciałoby się, żeby waga od razu spadła, ale nie zawsze tak jest. Ja np. należę do tych bardziej opornych na obniżanie wagi, ale wiem, że jak naprawdę nie będę oszukiwać i się starać, to waga w końcu się zmiłuje :)
pozdrawiam:-)
-
atjja pewnie będę sie powtarzać za dziewczynami , ale gratuluję już zgubionych kilogramów ( kiedy ja sie takim efektem pochwale :( ) , kolejne pokłony za chęci do ćwiczeń po takim długim dniu pracy!!! Sama nie mogę sie szmusić do wysiłu :?
Jestem Twoim codziennym gościem od dziś ...... bede chłonąć zapał jeśli pozwolisz :wink:
pozdrawiam weekendowo
-
Dziewczyny miłe, pozniej wpadnę na dłużej, ale teraz nie mogę się powstrzymać :) Jest! 99 :)
-
GRATULACJE i witamy w świecie dwucyfrówek :) teraz to juz będzie z górki ;)
-
WIELKIE ALE TO WIELKIE GRATULACJE :!: :!: :!: :D
-
-
Ciesze sie bardzo z Twojego sukcesu!!! Sama pamietam, jakie to bylo wspaniale uczucie, zejsc ponizej 100 :) Buziaki!!!
-
Dziewczyny miłe...
Właśnie wróciłam z weekendowego wypadu... Oczywiście nie obyło sie bez kulinarnych grzechów :oops:... Dziś, jakby tego było mało, słono płacę za dwa kawałki sernika i kaszankę z grilla... Próbowałam ćwiczyć, ale nie wiele mi sie udało... dawno tak fatalnie się nie czułam, mój żołądek zdrowo daje mi popalić... Zapomniał już jak to jest trawić takie pyszności i sie buntuje... Do konca dnia juz tylko warzywa, nawet owoce sobie daruje... :(
Głupia baba i tyle...
Dziewczyny, czytam tutaj sporo Waszych wypowiedzi i widzę, że wszystkie mamy problem z samoakceptacją :( Zastanawia mnie jedna rzecz, jak u Was stosunki damsko męskie? Pytam, czy wstydzicie sie przed swoimi partnerami swojego ciała? Ja mam paranoję na tym punkcie... Mój maż dostaje szału...
A i jeszcze jedna rzecz - czy to normalne, ze wstydze sie jeśc w miejscach publicznych?
-
Grzeszki każdemu się zdarzają :D Tylko od jutra grzecznie!!!
Ja nawet wstydzę się zamówić coś w restauracji, czy w jakimś fast foodzie... a co dopiero mówić, żeby to jeszcze zjeść... Wiesz co nawet jak leżałam w szpitalu (na AZS) to wstydziłam się jeść...
Co do męża, to on mnie całkowicie akceptuje, ale i mocno mi pomaga, jak trzeba to pogoni na rower :D Ja jednak się wstydzę, najbardziej obwisłego brzucha, który jednak ma mocno nadwyrężoną skórę, bo zanim zaszłam w ciążę już byłam gruba 80kg, a potem w ciąży wiadomo, jeszcze bardziej :( Do tego okropne rozstępy (chociaż to dziadostwo to chyba mam wszędzie niestety...) Ale po ciemnku jest jak najbardziej w porządku :P
-
Ja się kiedyś wstydziłam jeść w miejscach publicznych ale jakoś mi to przeszło ;)
McD oczywiście omijam - ale czasem zawitam np. do sphinxa ;)
Faceta swojego się nie wstydze... (widziały gały co brały) sam nie należy do chudzinek :roll: Początkowo oglądał moje rozstępy (niestety mam ich sporo :( ) jakbym była kosmitką :roll: a teraz to się tylko z nich nabijamy ;) Nazywa je zmarszczkami :roll:
Ja na szczęście mam sporo dystansu do swojego wyglądu - potrafię żartować na swój temat :) Chociaż z samooceną bywa różnie... śa dni kiedy zupełnie nie mogę zaakceptować swojego tłuszczyku.
-
Cześć, zajrzałam i ja po urlopie :D
Wiesz, ja nie mam prpoblemów ani z jedzeniem publicznie, ani z mężem.
Najbardziej wkurzają mnie sklapy z ciuchami "dla lalek" bo przy moich 160 cm, w nic się nie mieszczę :| i wstydzę się nawet pytać o większe :|
-
Witaj atjja
Wielkie brawa za dwucyfrówkę :)
A teraz odpowiedzi na Twoje pytania.
Wstydzę sie okropnie swojego ciała, najbardziej obwisłego brzuszyska :( Ten brak samoakceptacji odbija się niestety na tzw stosunkach damsko-męskich
wstydzę się jeść w miejscach publicznych, ale z pewnym rozgraniczeniem :wink: W restauracji, jak siedzę za stołem, to jest ok - brak wstydu :D Myślę, że to dlatego, bo jestem trochę ukryta za stołem.
Wstydzę się natomiast na mieście, jak kupię sobie bułkę albo shaka a macu albo jogurt i to pałaszuję maszerując. Wtedy czuję lekki wstyd.