Ja też używam słodzik :D :D idzie się przyzwyczaić :D :D :D
Wersja do druku
Ja też używam słodzik :D :D idzie się przyzwyczaić :D :D :D
Znalazłam sponsora - jak uda mi się zdecydować aby się tam wybrać to dostanę karnet wstępu na basen. Kochani rodzice, pogadaliśmy sobie wczoraj. Cieszą się, że chcę schudnąć. Widzieli co się dzieje ale nie chcieli mi przykrości zrobić zwracając uwagę na moją tuszę.
Wszyscy mnie wspierają! To jest rewelacyjne!
Ivett znalazłam już ten wątek wcześniej, przeleciałam cały, parę spraw wyjaśnił, trochę się obawiam ale mimo to zaryzykuję. Najwyżej przestanę brać Meridie jakby się coś niedobrego działo.
Co do pozwalania sobie na odrobinę przyjemności, coś dobrego. Chyba nie mogę - u mnie działa to lawinowo - zjem jedno ciastko to potem, drugie, piąte, dziesiąte nawet nie wiem kiedy zjem. Na razie wytrzymuję bez tych słodkości, tylko ta kawa...
tenia55 mam nadzieje że się do słodzika przyzwyczaję ale wcale mi kawa z nim nie smakuje! Poza tym, zaczynam się chyba przyzwyczajać do kawy nie słodzonej, nawet się już nie mylę i robię nadal rano dwie kawy ale tylko do mężusia kubka sypię cukier.
Za to piję jej dużo mniej, przedtem potrafiłam wypić i 5 kubków dziennie, teraz dwie to góra. Dla mojego podwyższonego nieco ciśnienia chyba dobrze.
Odkrywam nowe smaki herbatek - ostatnio grejpfrutowa mi bardzo posmakowała.
Poza tym piję czerwoną i miętową.
Malafrena czytam i ja super linię, myśleć o dobrych rzeczach nadal będę ale nie ruszę!
Znalazłam sposób na nieodpartą pokusę kupienia czegoś słodkiego w sklepie - oddałam całą kasę mężowi i on robi zakupy. Nie mam grosza przy sobie! Coś wspaniałego.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak lekko. Nie muszę się martwić, nie chodzę do sklepów i nie mam pokus! Tylko dzieciaków mi szkoda, już mamusia nie wyciągnie złotówki tylko goni do taty, a tata taki chętny do dawania nie jest :lol:
no fajnie mieć wsparcie rodziców, moja mama sponsorowałąby mi chętnie aerobik, jakbym chciała chodzić :P no ale oprócz tego czasem mnie skomentuje, że mi znowu d*psko urosło (dosłowny cytat) :P całe szczęście mam dość poczucia humoru :P
no z pokusami to niestety tak jest, że są bardzo zgubne, ale kawa ze słodzikiem może pomóc (wiem, wiem, smakuje trochę inaczej), a ile wcześniej słodziłaś?
Ok no to czekamy na efekty nowej terapii tabletkowej.. A dzieciom bez słodyczy może też wyjdzie na zdrowie :)
witaj Anetko :)
bardzo fajnie sie Ciebie czyta.
karnecik na basen super sprawa. Wymodelujesz sobie ciałko bo woda dziala na wszystkie partie ciała :wink: ale systematycznie prosze!:P
a co do słodyczy. Mnie narazie nie ciagnie. Ale @ tuz tuz i juz zakupione batoniki musli jakby co:D
a jak mama cos juz kupi to daje koledze w pracy :wink: :lol:
ja tez słodze kawe slodzikiem ale to raz dziennie w pracy.
i powiem szczerze ze taka słodka kawe z prawdziwym cukrem chyba bym wylała :lol:
nie ma jak przyzywczajenia:)
pozdrowienia:)
Hej Anetko !
dzięki że do mnie wpadłaś, sytuację mamy rzeczywiście podobną, wpadnij na mój wątek opisałam tam moją dietkę , myślę że też możesz jej spróbować.
Będę wpadać do ciebie i dopingować.
Ale się człowiek zapuścił, tak swoją drogą, ja mam dość tych kilogramów .
Nie chcę być chuda ale tak 75 kg to byłby rarytas.
No bo powyżej 100, jest przeokrutnie ciężko :twisted:
Bo nawet jest się w co ubrać nie narzekam na brak sklepów z ciuchami i to na prawdę ładne rzeczy, ale nosić na barkach nadwagę z 50 kg to zabójstwo dla stawów , serducha no i w ogóle.
No i wielki brzucho , który mnie przeeeeraża sobą ,że taki urósł.
Pozdrawiam
Dorota
witaj anetko
dziekuje za odwiedzinki na moim profilu...
czytalam wlasnie twoje posty pisalas tam o meridi ja bralam meridie przez paree dobrych tygodni i uwierz oplacalo sie wydac takie pieniodze ja bralam 15. pierwszy dzien byl okropny, raptownie zamilklam czulam sie jak nacpana naprawde, czlowiek staje sie niemowo i strasznie sie pocilam z dniami bylo lepiej.
i strasznie chcialo sie pic. pilam nawet po 3 l wody!!!
ale wynik byl rewellacyjny, schudlam paree kilo wszyscy zauwazyli i bez wysilku. niechce sie jesc po meridi.
takze naprawde polecam
ja niestety przerwalam bo nie chcialo mi sie do lekarza prosic o kolejno recepte:-)
to nic kiedy zaczne znowu jo brac jalk bedzie trzeba teraz zamiast meridi kupilam sobie karnet na silownie bo meridia kosztuje ok 85 zlotych:-9
no i anetko nie poddawaj sie... unikaj slodyczy, wiaqdomo nie mozna ich nie jesc..... oszukuj sie takze suszonymi owocami zamiast slodyczy albo brzoskwinie z puszki tez so slodkie i zamiast cukru polecam sklodzik:-)
trzymaj sie slonce i walczymy dalej...
jestem z tobo anetko,....
to sie bedziemy dopingowaly:-)
buzka
Powodzenia na basenie i ta kasiora u meża to dobry ponysł :D
wczoraj - skosiłam cały trawnik (a jest go z 5 arów), kostka bolała ale się nie poddałam!
dzisiaj - wszystko zgrabiłam i wyniosłam, skalniaczek wyplewiłam i jeszcze 7 futryn wymalowałam (nie wiedziałam że malowanie metalu może być tak wkurzające - zacieki :lol:)
Jeżeli przy tym nie spaliłam przynajmniej jednego kg to będę zawiedziona
wyjaśniam to malowanie - mamy działeczkę, na niej powoli stanął nasz wymarzony domek, już go dopracowujemy i niedługo, jak się uda już w maju się przeprowadzimy!
tenia55, basen mnie woła i wyciąga swoje macki do mnie a ja udaję żem głucha i niewidoma, i cholera sposor kochany mi uszy przetyka i okulary wkłada... będę musiała się poddać jego woli :lol:
kinga2085 dzięki za podzielenie się doświadczeniami z Meridią, jestem już zdecydowana spróbować, tylko lekarz kazał mi zaczekać aż skończę leki które na oskrzela biorę
słodzik kupiony, wypróbowany i stoi teraz sobie bo nie podchodzi mi w ogóle i wolę pić gorzką kawkę, słodyczy unikam jak ognia... Meridia u mnie kosztuje około 100zł, porażająca cena...
Dorota987 oczywiście że zaglądam na Twój wątek. Ja też o figurze modelki nie marzę, dla mnie nawet waga 80 kg byłaby wielkim osiągnięciem... Walczę na razie o dwie 9.
sweetfatty przy tej @ i mnie bardziej na słodkie nachodzi i jak to mówią - przyzwyczajenie druga natura człowieka... Muszę się przyzwyczaić do nie słodzonej kawy i kawy bez ciasteczek i muszę się przyzwyczaić do niejedzenia słodkości...
na razie trzymam się jakoś...
Ivett masz rację, dzieciakom też dobrze zrobi odwyk, szczególnie synkowi, bo on też kuleczka jest, córka za to wysoka i chuda a zjeść potrafi i to sporo, szczególnie słodyczy.
Terapia tabletkowa zacznie się w środę.
Malafrena do kawy dwie łyżeczki cukru musowo musiały być! Mój sponsor się upiera przy tym karnecie, ja na razie nie chcę bo się wstydam troszkę, powiedziałam że nie mogę pójść bo stroju kąpielowego nie mam i sponsor mnie na zakupy w tygodniu zabierze po strój właśnie, nie ma że boli, będę musiała chodzić...
coś mi w kręgosłupie chrupie po tych kosiarkowych ekscesach chyba,za chwilkę poproszę mężusia o masażyk i do łóżeczka bo strasznie mi się już ziewa...
dobrej nocki moje aniołki, co mnie tu odwiedzacie i wspieracie
ha! na pewno trochę tłuszczyku spaliłaś przy koszeniu i grabieniu, a jaką masz kosiarkę? ja mam w domu bębnową (nie ma w niej żadnego zasilania - napędzana siłą mięśni) i trzeba się nieźle uszarpać, ja po skoszeniu małegotrawniczka, który mamy koło domu ( na prawdę małego) jstem zawsze cała mokra, a od grabienia wyrabiają się mięśnie ramion ;)
miłego dnia :)
Ale pracuś z Ciebie! Normalnie szacun, jak to mawia młodzież, za ilość robót, które wczoraj wykonałaś :D
Anetko z takim zapałem na pewno schudniesz. Jeśli chodzi o wspomaganie farmakologiczne (meridia), to myślę, że jeśli otyłość zagraża poważnie zdrowiu, a mimo diety waga nie spada, warto siegnąć po taki specyfik. Oczywiście pod kontrolą lekarza, obserwując swoje rekacje na lek. Znajoma bierze meridię z dobrym skutkiem. Startowała z dużej wagi. Przy braniu leku waga jej spada, ale nie jakoś gwałtownie. Co do odczucia głodu przy braniu meridii, to mówi, że głód czuje i ma chętki na zjedzenie czegoś niedietetycznego, ale umie nad tym zapanować. A bez leku nie potrafiła zapanować i rzucała się na żarcie, co kończyło się opróżnieniem całej lodówki. Zadowalają ją niewielkie porcje. Potrafi zjeść tylko część tego, co ma na talerzyku, mówiąc, że się najadła. Mówi, że spokojnie mogłaby zapanować tak nad żarciem, że jadłaby mniej niż 1000 kcal, ale pilnuje, żeby codzienneie 1000 jeść, bo wie, czym grozi głodzenie. No i dużo pije. Przy meridii strasznie chce się pić.
Ważne, żeby zdawać sobie sprawę z tego, że lek za nas nic nie zdziała. To od nas zależy, czy schudniemy. Nawet merdia nie pomoże, jeśli zwyczajnie będziemy chcieli się nażreć. (za przeproszeniem).
Ważna jest dyscyplina, a meridia może w utrzymaniu tej dyscypliny pomóc.
Powiem Ci, że jeśli tym razem nie uda mi się schudnąć i nie daj Boże znów mi waga podskoczy, to raczej na pewno poproszę lekarza o receptę na meridię. To moje ostatnie podejście do odchudzania bez tego leku.
Pozdrawiam Cię serdecznie! :D
http://s3.amazonaws.com/luckyoliver/...et-5608330.jpg
mam dziś sentymentalny dzień
wyszukałam jakieś zdjęcia i czy chcecie czy nie to Wam, pokażę...
tak wyglądam teraz:
http://images27.fotosik.pl/202/57a81b4336bad9d1m.jpg
tak wyglądałam 5 lat temu (126kg):
http://images24.fotosik.pl/204/2acab230861efdeem.jpg
a tak po pierwszym udanym schudnięciu:
http://images33.fotosik.pl/233/ea76f73f75192ff3m.jpg
Malafrena - Wymęczyłam się i ja przy tym koszeniu, kosiarka stara, elektryczna, bez napędu.
Co dziwne zakwasów się nie dorobiłam, tylko kręgosłup troszkę bolał. Czas przeszły bo mężuś super masuje!
Dziś za to miałam dzień totalnego lenistwa i jedyną formą ruchu dla mnie było ugotowanie obiadku dla rodzinki.
Ja w sumie zjadłam niewiele bo tylko jedną pierś z kurczaka z sałatką z ogórka (bez śmietanki) i jogurt z płatkami kukurydzianymi. Ale...
Właśnie, jest ale... Wypiłam kawę, słodzoną i to cukrem. i teraz mi wstyd :oops:
Fruktelka - dużo wypowiedzi jest na temat Meridii i właśnie powtarza się to że chce się po niej pić. Aż się boję bo ja i teraz strasznie dużo wlewam w siebie. Tak jakby policzył to ze trzy litry będzie, jeśli potem będzie jeszcze więcej to ja pewnie z ubikacji wychodzić nie będę.
Jutro odkurzam rowerek bo jak na razie stoi zapomniany w sypialni. Kostka juz prawie mi nie dokucza i skoro dałam radę spacerować z kosiarką to dam radę i rowerkować!
Dzieci wyprawię do szkoły, męża do pracy a ja hop... będę pedałować.
woah! no takiego starego klamota przetaszczyć po dużej powierzchni, to rzeczywiście nie lada wysiłek, w sam raz na zrzucanie tłuszczyku ;)
śliczne masz to aktualne zdjęcie :D
anetko:-) :lol:
jestes slicznaa:-)
trzymam za ciebie mocniutko kciuki:-)
buziolki
jesteś piękną kobietą po której wcale nie widać wagi ;)
masz cudne oczy ;)
trzymaj się :)
ja też jutro na rower wsiadam, muszę to sadło zrzucić w końcu :roll:
dobranoc :)
ps. masz śliczne dzieci. szczególnie córka. ma piękne oczy i urodę po mamusiu :D i taka szczuplutka :) ech.. ja byłam małym klopsem. zawsze :D
pozdrawiam 8)
Podzieliliśmy się dziećmi sprawiedliwie, Danielka - córusia tatusia odziedziczyła po nim charakter, wzrost i super metabolizm, zjada nieraz więcej ode mnie, a jej ulubioną formą ruchu jest wciskanie guzików pilota do telewizora.
I ciągle chuda, babcie ręce załamują - "ona ma anemię albo anoreksję".
Jest rok młodsza od swoich koleżanek z klasy (zaczęła szkołę rok wcześniej) ale jest jedną z najwyższych w klasie. Taki już jej urok i dziękować genom tatusia bo też wysoki i szczupły, wręcz chudy.
Konradek - synuś (nie napiszę maminsynek bo by się obraził), jest całkowicie mój, taka mała kuleczka. Ograniczamy mu słodycze i inne tuczące potrawy, śmiga ciągle na rowerze, nie usiedzi chwilki na miejscu a i tak grubiutki.
Między nim a córką jest 4 lata różnicy. Wagowo on ma 2 kg mniej od córki.
I nie ma rady, odchudzać go doktorka nie kazała, tylko utrzymać tą wagę i ma do niej dorosnąć. Zobaczymy jak będzie dalej.
Dziękuję za te śliczności co do moich zdjęć, uważajcie bo jeszcze w to uwierzę i stwierdzę ze nie muszę się odchudzać skoro śliczna jestem taka jaka jestem :lol:
Macie jakąś radę na zgagę? Cholercia męczy mnie dziś cały dzień, nie wiem z czego bo nie jadłam nic takiego co by mogło ją wywołać. Renie, te tabletki do ssania, czy jak je tam zwał nie działają...
Idę, teraz mam wolną godzinkę to pojeżdżę na rowerku...
Dziękuję że mnie odwiedzacie...
Hmm ja też całe życie grubiutka byłam, ale okres dojrzewania mnie "wyciągnął".. Może z Twoim synkiem będzie tak samo :)
Anetka, ladna babka z Ciebie :)) a co do slodziku, uzywam go od 3 lat, dlatego ze moj tato jest cukrzykiem i tak jakos przy nim sie nauczylam, teraz juz nei smakuje mi kawa czy herbata z cukrem :) wszystko da sie wyuczyc :) pozdrawiam i zycze dalszych sukcesow:) oby czesto suwaczek przesuwal sie w prawo :))
A NA MOIM ROWEKU TO AŻ PAJĘCZYNA SIĘ ZROBIŁA :D :D JAK TAK PRZEZ DZIEN COS POROBIE W DOMU TO NA ROWER NIE MAM SIŁY BO MAM OSTROGI W PIECIE I NOGI BOLĄ :D :D
30 minut rowerka na pierwszy raz chyba wystarczy? i tak myślałam że nie dam rady tak długo a to zleciało, nawet nie wiem kiedy, włączyłam sobie film i pedałowałam... pod koniec było co raz ciężej ale dałam rade!
Majeczkaaaaa już się zaczynam chyba przyzwyczajać do gorzkich napojów, ten słodzik jak na razie mi nie podchodzi... suwaczek mam nadzieję że jutro się przesunie, bo tak jakoś sobie ustaliłam że we wtorki ważyć się będę...
tenia55 jakbyś widziała co pod moim było... aż wstyd o tym wspominać...
Ivett i ja mam taką nadzieję że go wyciągnie do góry, choć i tak się śmieję (szczególnie jak się kłóci np. o batonik lub frytki), że niedługo łatwiej go będzie przeskoczyć niż obejść w około, wyrodna matka ze mnie... :wink:
anetko 30 minut na poczotek to sukces:-)
widzisz skarbie dobrze sie zaczyna :-) :lol:
tak dalej slonce
trzymam kciuki walczz o piekne cialko
buziaki powodzenia jutro:-) :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Obleciałam przedszkole z synkiem, po drodze wpadłam do przychodni na ważenie, (dobrze że ta waga stoi tam w łazience i każdy może się zważyć kiedy chce bez świadków),
i jest MINUS JEDEN, czyli 3 kg straciłam w dwa tygodnie.
Niezbyt rewelacyjny wynik ale mnie cieszy!
Z tej radości to mi już nawet gorzka kawa nie przeszkadza :lol:
Kupiłam sobie wase 7 ziaren aby trochę błonnika dodać do diety.
Tak myślę, że z niskosłodzonym dżemem mogłyby zastąpić te tekturki ciasteczko :lol:
Nie bójcie się, nie będę nadużywać tego pomysłu :D
kinga2085 najgorzej jest zacząć regularnie ćwiczyć ale pomału się wciągnę
Muszę dorzucić też foliowanie, poprzednio jak schudłam właśnie foliowałam ciałko do ćwiczeń na rowerku, smarowałam się balsamami Norela, efekty były rewelacyjne.
Tak, muszę do tego wrócić, wypróbuję też olejkowanie jak tylko znajdę olejki gdzieś u mnie w mieście, bo jak na razie to tylko te podróbki do kominków spotykam.
3 kg w 2 tygodnie to super wynik, a przede wszystkim zdrowy wynik :) Z tego co pamiętam to na 1000- 12000 kalorii powinno się tracić 1 kg tygodniowo.. Pamiętaj powoli, ale do celu :) Zawsze lepiej, żeby waga szła choć trochę w dół niż w górę :)
Czesc Anetko, na poczatku dziekuje za odwiedzanie mojego watku, buziaki dla Ciebie za pamiec :* :* :*
W ogole nie wygladasz na te kilogramy, nie to co u mnie :x nawet wciaganie brzucha nic nie daje :x
a po diecie to wygladalas jak laseczka, naprawde rewelka, takie zdjecie musi motywowac do dzialania :wink:
ja mialam zwalony caly tydzien, po prostu masssakra, mam nadzieje ze minelo i nie powroci...
jak ja bym chciala tak jak mi sie nie chce :wink: zaraź troche tym swoim zapalem :wink:
gratuluje pierwszych spalonych kilogramow i wytrwalosci w piciu kawki bez cukru :)
ps. a o co kaman z tym foliowaniem na rowerek? napisz cos wiecej moze i ja sie skusze poeksperymentowac troche :wink:
No wiesz 3 kg. to mało :?: :?: :?: GRATULUJĘ :D :D :D
i znowu cały dzień spędziłam w nowym domku, wreszcie skończyłam malowanie futryn...
dostałam od teścia piękne 3 iglaki (takie odrośnięte - 1,5 metra) i jeszce taki ładny krzaczek, który nie wiem jak się zwie, musiałam je wsadzić a że upatrzyłam dla nich miejsce na trawniku, umęczyłam się kopaniem okropnie... Co zrobić skoro mąż w pracy a ja sama jestem. Nie ma że boli, jak trzeba to trzeba...
wróciłam do domku po 19. pierwsza myśl zaglądnąć tu do Was ale nie - jeszcze rowerek!
tak strasznie mi się nie chciało... ale 30 minut zaliczone!
Uleczka cieszę się że już jesteś, już się zaczynałam martwić czy nas nie opuściłaś...
Zapału to i mi chyba brakuje, przy poprzednim odchudzaniu miałam go więcej, rowerkiem to potrafiłam i dwie godziny się tłuc, ćwiczyłam aerobik i brzuszki, wszędzie śmigałam pieszo, zawsze jakieś dodatkowe kalorie spalone.
teraz rozbijam się autkiem, 30 minut rowerka i mam dość, o aerobiku nawet nie pomyślę...
myślę że nabiorę chęci do większej aktywności jak już wciągnę się w dietkę tak na dobre, bo na razie to mi jeszcze głupoty w głowie... dziś cały dzień chodziły za mną jagodzianki (mężuś kupił dla dzieciaków), tak strasznie żałowałam, że nie wzięłam ani jednej jak jechałam na budowę... I dobrze, że nie wzięłam bo na pewno bym ją zjadła. A tak teraz, choć nadal w kuchni leży, już ochota na nią przeszła.
Ivett, ale ja bym tak chciała od razu z pięć, o ile by było fajniej :lol: ale cieszę się z tego jak jest, może być i kg w dół, byle właśnie zawsze w dół
tenia55 dziękuję, moje pierwsze 3 kg w dół zamiast w górę od ładnych kilku lat...
Foliowanie na rowerek - smarowałam się balsamem (nie żelem) wyszczuplającym Norella, zawijałam się folią spożywczą od kostek po biust (pod biust), wkładałam dres i godzinka rowerka, prysznic i masaż wodą na zmianę ciepła zimna, od dołu do góry, na końcu zawsze zimna.
We folii jest gorąco, ślisko, nie zawsze wygodnie i troszkę szeleszcząco ale skóra potem mięciutka była i traciłam cm szybciej niż kg.
Teraz dziewczyny polecają ( wątek Margolka123) olejkowanie pod folię i wygrzewanie. efekty też podobno rewelacyjne.
zapomniałam, nie będzie jeszcze Meridii od jutra...
No no pracę widzę idą pełną parą :) Zazdroszczę własnego domku :) Ale może za parę lat też się swojego dorobię, bo póki co to stać mnie było tylko na małe mieszkanko w Krakowie. A Twój sposób z folią super :)
ok, bijcie, krzyczcie, nagadujcie, wygarnijcie i nakopcie...
Przegrałam dziś bitwę z tą wspomnianą wczoraj... jagodzianką... a raczej dwiema jagodziankami...
(dzieci nie chciały ich bo troszkę podeschły)
Pożarłam je - jedną na śniadanie z kawą (7.00), drugą na drugie śniadanie (10.00) z herbatą.
Tyle dobrego że cukru nie użyłam do napojów...
Ale mi wstyd teraz... :oops:
Aby się zrehabilitować potem zjadłam tylko jedną wase bez dodatków i około szklanki odchudzonej fasolki po bretońsku (bez zasmażki i tylko z chudą szyneczką)...
A rowerka dziś już nie dam rady, tak się umęczyłam na budowie, że jutro chyba samego mężusia wyślę (w pracy ma wolne) a ja odpocznę. Poza tym moje mieszkanie w którym jeszcze mieszkamy powoli popada w ruinę bo nie ma kto w nim cokolwiek zrobić... Muszę w końcu posprzątać jak należy, bo takie zbieranie po wierzchu to za mało przy dwójce rozbrykanych dzieciaków.
Ivett, takie małe mieszkanko w Krakowie kosztowało chyba połowę mojego domku. Moje miasteczko małe i ceny tu niższe, a domek stanął jeszcze 10km od Jasła, w małej miejscowości nazwanej Nawsie Kołaczyckie. Prosty przykład 10 arów działki budowlanej kupiłam za 8,5 tyś zł, jak się mój brat dowiedział, mieszka koło Warszawy to aż szczęka mu opadła... Ale jakby nie patrzeć było to prawie 8 lat temu. Pamiętam jak zastanawialiśmy się nad liczbą pokoików i mąż mówił - trzy sypialnie wystarczą (dla nas, dla Danielki i dla gości) a ja mu na to - muszą być cztery bo dzidziuś będzie...
Swoją drogą niezły moment wybrałam do powiedzenia mu o tym, nie?
I piszę nie na temat aby zagłuszyć swoje poczucie winy za te jagodzianki i za brak rowerka...
Rozumiem, że wczoraj zjadłaś tylko te dwie jagodzianki, jedną wasę i szklankę chudej fasolki po bretońsku? To przecież bardzo malutko. Jagodzianki zjadłaś rano, na pewno je spaliłaś. Nie widzę powodu, żeby na Ciebie nakrzyczeć, no chyba jedynie za to, że zjadłaś wczoraj za mało i nic z warzyw. O tak, za brak warzyw krzyczę :lol: :lol: Bo fasolka się tu nie liczy :wink:
Praca na budowie to super gimnastyka, a ile kalorii się traci. Także nie dziwię się, że na rowerek nie starczyło Ci sił :!:
Jesteś dzielna, bardzo dzielna i na pewno schudniesz! :)
Miłego dnia! :D
acha... pytałaś, jak spacerek. Będzie dzisiaj :!: :P Jak się nie rozpada.
A wiesz, że ja mam jakieś opory przed pieczeniem w folii aluminiowej? Zawsze mam wrazenie, że to aluminium włazi mi do jedzenia...ot, jakieś skrzywienie mam w tej kwestii :wink:
zapraszam na gołąbki
do wyboru
dachowe
z brukselki
koszerne
i inne też
pozdrowienia z Kazimierza
Dobrze, dobrze niech mąż pracuje :)
Sprawdziłam tak mniej więcej ceny domów w Jaśle i muszę stwierdzić, że średnio za cenę mojego mieszkanka mogłabym kupić u Was dom 150 m2.. Drogi ten Kraków i tyle :/
Ivett a widzisz... wiedziałam że Kraków drogi...
i guzik, mąż nie pracował, ja kolejny dzień spędziłam na budowie, a właściwie w ogrodzie bo w domku podłogę lakierowali i po 5 minutach wewnątrz czułam się jak naćpana...
Doris dziękuję za zaproszenie i za pozdrowienia, również przesyłam :*
fruktelka wiem, masz rację, żadnych warzyw nie było bo mi już kalorii do zjedzenia brakło
2x jagodzianka - ok 305 kcal jedna
fasola następne 300 kcal
wasa 25 kcal
do tego dwie kawy z mlekiem i 1000 kcal gotowe...
Za to dziś prawie na samych warzywkach - zjadłam kilka listków sałaty, ogorka, dwa pomidorki, prawie cały pęczek rzodkiewek (pyszna sałatka)- sniadanie i kolacja +po dwie tekturki wasy, na obiad surówkę z kiszonej kapusty z kawałeczkiem pieczeni z indyka.
Wystarczy? Już będę grzeczna i napewno warzywka jeść będę.
Zrobiłam sobie krzywdę... Żeby nie powiedzieć "jak nie urok to..." chyba skręciłam lub zwichnęłam kostkę, tę drugą kostkę... Ta po żylakach przestaje boleć, rana się w końcu zasklepiła to utrąciłam drugą... Ledwo dałam radę do domku dojechać... Jak nie przejdzie do jutra to znowu do lekarza będę musiała się wybrać... Choroby nie odpuszczają nam, co chwilę coś nowego wyskoczy...
Wysmarowałam maściami, zabandażowałam, nie wiem co jest bo w ogóle mi ta noga nie spuchła... A przy skręceniu chyba powinna... Może przejdzie samo...
I z rowerka znowu nici, ale cały dzień w ogrodzie... Dostałam od teściowej całą skrzynkę najróżniejszych roślinek ( liliowce, funkie, pierwiosnki, iryski, konwalie i wiele innych, których nazw nie znam), 3 krzaczki pięknie kwitnące, borówkę amerykańską i leszczynę. Wszystko powsadzałam, choć kostkę wcześniej załatwiłam... Bolało ale jak trzeba to trzeba...
Mogę czuć się usprawiedliwiona?
oj, oj, jak spuchło to na pewno skręcona, niestety trochę trwa zanim to się zagoi. jak Ty żeś to sobie znowu zrobiła? zdolna dziewczynka :P
pozdrawiam
Hej
Jak noga nie spuchła to może tak źle nie będzie :)
Ja też wczoraj pracowałam w ogrodzie :D
A co do warzywek. Wiesz, ja mam zamiar warzyw nie wliczać w ogóle do limitu kalorii. Oczywiscie poza nasionami czy ziemniakami. Chodzi mi o takie błonnikowe, właśnie sałaty, ogórki, pomidory, cebula itd.
No i brawa za wczorajsze spałaszowane warzywka :lol:
Miłego dnia!
obeszło się bez lekarza choć mąż chciał prawie na siłę rano mnie na pogotowie zaciągnąć...
ledwo chodziłam, ale teraz jest już o niebo lepiej. Od rana okłady, maści i żele, nóżka zabandażowana, ułożona na podusi i teraz jest już całkiem ok, jeszcze troszkę boli ale już chodzę prawie normalnie. Musiałam coś sobie tylko naciągnąć. Dziś odpoczęłam porządnie, nawet się przespałam po południu.
Dzięki Fruktelka, dzień był niesamowicie nudny ale odpoczęłam w końcu, warzywka też dziś jadłam :lol:
Malafrena, dzięki niebiosom nie spuchła i jest już lepiej, wiem że skręconą nogę do gipsu teraz pakują i jak ja bym pracowała w moim domku? a tyle tam jeszcze roboty, im bliżej przeprowadzki tym więcej...
a jak to zrobiłam, hmm... ciągnęłam worek z krzakiem do wsadzenia i cofając się wpadłam nogą do dołka, który na dodatek sama wykopałam...
Jak już pisałam, dziś było nudno, prawie zero ruchu ale za to bardzo dietetycznie...
Zero ruchu jest akurat usprawiedliwione :) Mam nadzieję, że nóżka szybko wydobrzeje, bo jak boli to nie dobrze :) Brawo za dietkę :)
No to sie kuruj bo rowerek i robota czeka :D :D :D miłego dnia :wink: :D
tenia55 z robotą to mam luz do wtorku, polakierowali mi podłogi i nie wolno wchodzić do domku... a pogoda nie dopisuje aby w ogródku grzebać...
I takim sposobem mam kilka dni lenistwa, obijania się i nudzenia bo w tym mieszkaniu to już wysiedzieć żywcem nie mogę, duszę się w bloku! mąż mi mówi wyjdź sobie na balkon i co? wdychać spaliny samochodów stojących na parkingu pod blokiem?
cholera mnie bierze...
Dziś znowu całe popołudnie przespałam, mąż musiał do pracy iść, dzieciaki siedziały jak myszki cichutko, pogoda paskudna i usnęło mi się na kanapie przed telewizorem...
Jeden plus, jak śpię to nie myślę o jedzeniu :lol:
A mam o czym myśleć bo upiekłam dzieciakom bułę drożdżową i tak w całym domu ładnie pachnie...
Ivett trzymam się jak mogę ale umysł zaczyna ze mną walczyć i już podsuwa mi teksty "dlaczego nie możesz zjeść tego na co masz ochotę?" albo "przecież to tylko jeden kawałek" albo "na co ci to całe odchudzanie"
zdrajca...