NO TO TRUDNY DZIEN PRZED TOBA :roll: POWODZENIA :D :D
Wersja do druku
NO TO TRUDNY DZIEN PRZED TOBA :roll: POWODZENIA :D :D
ok, nie było bardzo źle...
pyszności niesamowite ilości...
co zjadłam?
obiadek - zjadłam rosół z makaronem i schab ze śliwkami, ale tylko z surówkami, bez ziemniaków i sosu...
potem kawka (bez cukru) i ciasta, których nie tknęłam ale...
zjadłam kawałek tortu, najważniejsza osóbka mi podała więc nie mogłam odmówić, był wspaniały, orzechowy z pięknymi ozdobami z marcepanu, kokardki, kwiatuszki... piękne rzeczy teraz robią...
ozdoby oddałam córce, a połowę porcji mężusiowi...
sałatki rewelacyjne, jedna szczególnie była pyszna z jogurtowym sosem czosnkowym... mniam... chleba nie tknęłam...
później był czerwony barszcz z ptysiowymi pasztecikami (paszteciki oddałam synkowi)
i jeszcze później strogonov (nawet nie wiem czy tak to się pisze) i masa innych pyszności, których już nie tknęłam, ...
i tyle...
ogólnie oszukiwałam i jak mi coś podali to zaraz szukałam wspólnika do jedzenia :lol:
tak że tragicznie nie było, nie liczyłam ale kalorii na pewno było więcej niż powinno...
teniu wytrzymałam choć ciasta postawili zaraz przede mną...
fruktelka, dziś pewnie drugi raz malować będę, zaraz tam jadę i sprawdzę czy farba ładnie siadła, jak nie to powtórka z sobotniej rozrywki...
dziękuję za komplementy :D
Ivett ja też byłam zdziwiona tą liczbą spalanych kalorii przy malowaniu...
zmykam, buziaki :*
Gratuluje Anetko... :* buziaki dla calej rodzinki :*
Poradziłaś sobie idealnie :D Jestem z Ciebie bardzo, bardzo dumna :)
wyszło Ci świetnie :D ja bym się nie umiała pewnie powstrzymać i zrobiłabym sobie jednodniową labę :P
Malafrena nie mogę sobie pozwolić na labę... choć pewnie jakbym ważyła tyle co Ty może i bym dopuściła taką możliwość :lol:
Ja po prostu mam dość tego że nie mam się w co ubrać, że dostaję zadyszki po wejściu na pierwsze piętro, że wstydzę się iść na basen, że ważę więcej od mojego męża który jest o 18cm wyższy ode mnie, i dużo jeszcze tych "że" mogłabym wymienić...
wczoraj dałam radę, choć przyznam się, kusiło niesamowicie, mój zdradliwy umysł podsuwał mi tysiące powodów dlaczego mogę zjeść ale nie dałam się!
Ivett też jestem z siebie dumna!
Lola, buziaki przekazane, dziękuję...
dziś oczywiście, tak jak się obawiałam malowałam pokój po raz drugi, znowu dużo pracy, ale ręce już dziś nie bolą... przyzwyczajenie, druga natura człowieka...
prawie wcale dziś nie jadłam, za dużo wczoraj było, nawet nie byłam głodna
zjadłam tylko śniadanko - musli z mlekiem i potem na budowie wypiłam 2 kawki, też z mlekiem...
mało, kiepsko, wiem że źle, ale naprawdę nie miałam i czasu i apetytu...
jutro się poprawię... i też jutro ważenie :roll: zobaczymy co tam wyjdzie...
buziaki :*
Cytat:
Zamieszczone przez aneta123
mam dokładnie to samo, co ty. ale mam nadzieje ze to sie niedlugo zmieni :lol: samozaparcie i chec bycia chudą zwyciezy glupi umysl :lol: cmoooooookam i pozdrawiam :wink:
z poprzednim facetem miałam dokładnie tak samo, on 187, ja 170 on 74kg (okropny chudzielec, taka zapadnięta klata :P ) a ja 10kg więcej, jak wtedy się odchudzałam, to wielkie święto mieliśmy, jak w końcu ważyłam mniej niż on :D bo on był w pełnie wtajemniczony w moje poczynania chudnięciowe i bardzo mnie wspierał i był strasznie dumny z każdego straconego kilograma. wiedział, że to wszystko dla niego ;)Cytat:
Zamieszczone przez aneta123
znowu się martwiłam i znowu niepotrzebnie - mam JEDEN KG MNIEJ do dźwigania...
nie miałam czasu rano się pochwalić bo już o 8.00 na budowę pędziłam...
za to wróciłam wcześniej...
może na rowerek z tej radości jeszcze wskoczę...
Malafrena, mój ma 188cm i 72 kg wagi - jeszcze większy chudzielec :lol: ale taki już jego urok, zjada niesamowite ilości jedzenia a przytyć nie przytyje...
tak samo ma moja córcia... i dobrze, nie będzie się męczyć jak ja...
agamawi damy radę, co by nie... umysł w końcu się podda, ewentualnie przyzwyczai do nowego trybu życia
za 3 dni będzie miesiąc mojego dietkowania...
jak zaczynałam pomierzyłam się tu i ówdzie ale wstydziłam się to wam pokazać, pomierzę się znowu i pokażę... co mi tam...
Pokaż, pokaż :D I chętnie zobaczę te zgubione centymetry :D
Ivett jak są zgubione to już ich nie zobaczysz :twisted:
ja na pewno ich szukać nie będę!
GRATULUJE TOBIE I TWOJEMU KRĘGOSŁUPOWI TEGO KILOSA MNIEJ DO DZIWIGANIA :D :D :D :D :D
zasiedziałam się w milutkich pokoikach innych forumowiczek i dziś już nie mam czasu...
ale jutro poopowiadam co mnie dziś spotkało...
dietka była? - była!
rowerek był? - był!
tenia55 - już razem 5 kg... całkiem sporo... jak mi tak przyjdzie przynieść np 5 kg proszek ze sklepu to mi ręce odpadają... i tyle już spadło ze mnie...
to by było na tyle...
miłej nocki
NO ANETKO CO PRAWDA TO PRAWDA TE 5 KG. TO SPORO MNIEJ I ŻYCZE KOLEJNYCH 5 :D :D
anetkoo
no ladnie dajesz czadu:-)
ciesze sie i trzymam kciuki :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
dietkuj dietkuj a niedlugo laska z ciebie bedzie:-)
cmok
ja pamiętam, jak poprzednio się dochudzałam, to gdzieś tu na forum jedna babeczka napisała, że jak schudnie te (chyba) 20kg to kupi sobie 20kg boczku wrzuci do wanny i się będzie patrzeć, tak, żeby już nigdy do takiej wagi nie wrócić :P może to jest metoda :P
czesc Anetko, buziaki za pamięć :*
gratuluję zgubionych kilogramów, wytrwałości i samozaparcia... i zazdroszczę tego wszystkiego, bo u mnie każdej z tych rzeczy brak :x
pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki (cały czas, choć z ukrycia :wink: )
ok, zacznę od tego co mnie spotkało wczoraj...
byłam u lekarza po przedłużenie chorobowego i to dostałam bez problemu... ale... lekarz z lekka znajomy (leczył od dziecka mojego męża) bardzo się przejął moją nadwagą...
prawdę mówiąc opieprzył mnie z góry na dół i z dołu do góry...
niby że ja taka ładna kobieta dopuściłam do takiego zapuszczenia swojego ciała tak wielką nadwagą...
nie darował mi nic, ważył, mierzył... liczył... i postawił diagnozę - mam schudnąć do 70 kg - 1200kcal to dla mnie odpowiednia porcja na dzień, do tego:
rower - ale tak 20km pędem
basen- ale tak 50 basenów i nie jak babcie zółwim tempem tylko jakby mnie kto gonił...
siłowni mi nie polecał ze wzg na żylaki...
kazał stawić się za miesiąc z dzienniczkiem tego co jadłam i jak ćwiczyłam...
w kartotece wszystko zapisał, będzie kontrolował moje postępy...
postraszył że jak sama o siebie nie zadbam to nagada jeszcze mężowi mojemu aby on się za mnie wziął... (z tym akurat trafił jak kulą w płot)
potem jeszcze mnie przepraszał za opieprzanie, żebym się na niego nie pogniewała czasem, bo większość kobiet ponoć tak reaguje :lol:
przyznałam mu rację, obiecałam poprawę ale dzienniczka to mi się prowadzić nie chce...
zobaczymy co będzie dalej...
a dzisiaj jak zwykle cały dzień na budowie, dietka była ok, zrobiłam sobie na obiadek sałatkę z sałaty, pomidora, rzodkiewek i jajka (bez majonezu i śmietany)
na kolację kawałeczek mięsa duszonego w cebuli (specjalność mojej mamy, ja takiego nie umiem zrobić) bez ziemniaczków i chlebusia tylko z ogóreczkiem.
na rowerek mi czasu brakło :? a teraz już mi się nie chce...
a poza tym tyle razy dziś na drabinę wchodziłam i schodziłam że ćwiczeń wystarczy...
Uleczka, jak już pisałam u Ciebie - nie poddawaj się i zostań z nami!
Malafrena to super by była metoda ale strasznie drogo by ten boczek kosztował...
i co potem z nim zrobić? zjeść?
kinga niedługo... ale ze mnie już laska, tylko taka duża laska... :lol:
teniu dziękuję... w takim tempie to za 5 tygodni będzie kolejne 5 mniej... aby nie mniej...
witaj anetko:-)
ale lekarz cie zrobil co??
tzeraz ktos trzyma nad tobo puls.....
pokaz mu ze potrafisz!!!
my wszystkie wierzymy w ciebie skarbie...
i juzzzz ile kilogramkowww zlecialas oby tak dalejj
3 mam kciuki skarbie
nie wiem co z tym zrobić :P no raczej, że nie zjeść :P
Witać, że temu lekarzowi zależy na Twoim zdrowi. .Pewnie chciał Cię zmotywować, ale na szczęście Ty już wcześniej wzięłaś się za odchudzanie :) Mam nadzieję, że tym swoim opieprzaniem to chociaż bardziej Cię zmotywował :)
Ivett to pierwszy lekarz który coś powiedział i coś zrobił... do tej pory słyszałam tylko "trzeba by schudnąć" i tyle, tak że jestem zmotywowana...
Jak mu powiedziałam że od miesiąca się odchudzam to mi tylko tyle powiedział - dopiero od miesiąca? a wcześniej? dlaczego tak późno? ale i pochwalił że się opamiętałam i walczę...
dał wskazówki... np łyżeczkę prawdziwego masła dziennie a wszelkie inne tłuszcze mam sobie odpuścić, ponoć wyeliminowanie całkowite tłuszczu może spowodować zaburzenia hormonalne - czyli np zaburzenia miesiączkowania...
polecił też grilowane mięsko bo wytapia się tłuszcz (żadne kiełbaski)
polecił całkowicie odstawić ryż, kasze, ziemniaki, makarony na koszt np. płatków owsianych i pełnoziarnistego chlebka - kromeczka dziennie.
nie polecał też owoców... za to warzywa zawsze i wszędzie
na razie więcej nie pamiętam ale jak sobie przypomnę to przekażę...
Malafrena więc chyba lepiej zrezygnować z takich eksperymentów...
Kinga ale to opieprzanie było świetne, wreszcie poczułam że byłam u lekarza któremu zależy...
ach... obiecałam...
DZIŚ JEST dokładnie MIESIĄC MOJEGO ODCHUDZANIA
16 kwietnia było 112 kg dziś - 106kg :arrow: strata 6kg
wymiary:
biust 126 ----------- 122 :arrow: -4
pod biustem 105 -- 102 :arrow: -3
pas 108 ------------- 104 :arrow: -4
biodra 122 --------- 122 :arrow: -0
udo 76 --------------- 76 :arrow: -0
ramię 40 ------------- 37 :arrow: -3
łydka 50 ------------- 50 :arrow: -0
czyli wyszło jak zawsze, chudnę od góry - zanim dojdzie do dołu to całkiem biust stracę... :cry:
No brawo brawo.. miesiąc i aż 6 kg to super wynik :D No i te zgubione centymetry. Super :D
święta prawdaCytat:
Zamieszczone przez aneta123
więc się wspierajmy i chudniemy, bo już teraz nie ma innego wyjścia.
Jak serce wysiądzie to już po nas.
Wybił dla nas ostrzegawczy dzwon!!!!!
Proszę o codzienny raport jedzeniowo - ruchowy i bez żartów :wink:
Miesiąc odchudzania - 6 kilogramów zrzucone! To super ekstra piękny wynik :!:
GRATULACJE :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!:
Bardzo się cieszę, że nam tak ładnie idzie zrzucanie sadełka :D
Miłego dnia Anetko :)
wróciłaaaaaaaaam :lol: cieszysz się :?: :?:
serdecznie gratuluję spadku wagi. to jest już 6 kg blizej do wymarzonej wagi :lol: w tym miesiącu będzie ci spadać brzuszek i dół. nie łam się, piersi nie stracisz :lol: :lol: :lol: :lol: uśmiechnij się. już tyle osiągnęłaś :lol: 6 kg to naprawdę dużo. cmokam i pozdrawiaaaaam niedzielnieeeeee :lol:
Piekny wynik diety przez miesiąc :D :D :D gratuluję :D
pozdrawiam serdecznie
kropla drąży skałęa co dopiero wodospad wytrwałości :shock:
http://adonai.pl/kartki/8/5.jpg
A Ty co nic u siebie nie piszesz?? Dalej świętujesz pierwszy miesiąc?? :P
chwalicie... gratulujecie... a ja... ja...
ten weekend spieprzyłam...
koniec z niedzielnymi obiadkami u rodziców!!!
znaczy było super... dwudaniowy obiad, na deser lody i francuskie ciasteczka...
ciasteczkom powiedziałam NIE! ale loda zjadłam...
obiad też do dietetycznych nie należał... kotlet z ziemniakami i pyszną młodziutką kapustką...
ziemniaków też niby odmówiłam... ale to jeszcze nie koniec...
kolacja... 3 kanapki z serem żółtym...
co mnie napadło?
sama teraz jestem na siebie zła... nawet mi nie smakowały, po prostu byłam głodna...
mąż kolację zrobił... i zjadłam...
ruch - tylko wieczorny intensywny spacer w poszukiwaniu mojego synka, który wyszedł na podwórko i przepadł... szukałam go prawie godzinę... już miałam dosłownie na policję dzwonić, serce myślałam że mi wysiądzie z niepokoju, myślałam sobie że jak go znajdę to go stłukę na kwaśne jabłko, ale jak go już dorwałam to się głupia rozpłakałam i on też płakał i przytulał mnie i przepraszał a jak popatrzył swoimi ślepkami na mnie to mi cała złość przeszła...
sobota też lepsza nie była... cały dzień na budowie, jedzenia w sumie mało - dwie wasy z pomidorkiem i sałatka wiosenna bez sosów... ale jak odbieraliśmy dzieciaki od babci to grilla zrobiła... kawałek kiełbasy przeszedł gładko...
a lekarz nie kazał... olałam go...
ładnie uczciłam miesiąc dietkowania...
może nie było tragicznie ale kilka wpadek zaliczyłam...
dobra... koniec tematu...
jednak jutro wtorkowego ważenia nie będzie, boję się że zobaczę znowu 107 albo 108 i wtedy miałabym znowu o co płakać...
dziś już będę grzeczna i prawdopodobnie dziś wykupię w końcu Meridie...
zależy czy mi kasy styknie jak zapłacę przedszkole...
mam teraz chwilkę luzu więc wskoczę na rowerek... trzeba wypedałować co nieco...
aj! nie przejmuj się tak, ja w weekend wpieprzyłam litr lodów i dwie tłuste torwille z warzywami smażonymi w całej masie tłuszczu, wcześniej też grill i masa chleba z masłem i konfiturą, ale weszłam na wagę i bez zmian, więc się nie martw, tylko dalej do przodu i oby jak najmniej takich wpadek, tylko trzeba teraz te grzeszki spalić ;) wio na rowerek!
kochana mi tez się wydaje ze nie powinnas sie tak dołować z powodu weekendu. każdej z nas zdarzają się małe wpadki :wink:
dobrze że się synuś znalazł, pamiętam że kiedy byłam mniejsza mama też mnie szukała i zawsze kiedy znalazła [chodziłam na podwórka do innych dzieci] to strasznie płakała :wink:
jak zaczniesz brać meridię to waga ci poleci tak że ho,ho :lol: zostanę daleko w tyle :shock: nawet bez meridii idzie ci naprawdę świetnie. 6 kg w miesiąc :shock: :shock: :lol:
toteż główka do góry, usmiech na usta i dalej walczymy z wagą :lol:
Jestem pewna, że waga nie pokaże więcej niż masz na tickerku, ale możesz równie dobrze zważyć się później... A teraz najważniejsze, dobrze, że wiesz, że zrobiłaś źle i więcej tak robić już nie będziesz, więc już się nie przejmuj i dalej do celu :D
był wczoraj rowerek - 1,5 godziny, nawet baterie sobie kupiłam w końcu do liczników bo nigdy nie wiedziałam czy pędzę wystarczająco szybko...
średnia szybkość - to 20km/h, chyba wystarczy?
odpracowuję grzeszki...
dziś też będzie, jak już wszędzie pozaglądam na forum...
Ivett, nie miałam odwagi się zważyć... za tydzień...
Agamawi naprawdę staram się jak mogę nie dołować ale czasem człowiek ma takie głupie myśli w głowie... tak jak mówiłam - przy odchudzaniu nasz umysł to zdrajca i trzeba uważać w co naprawdę wierzyć z tego co nam podsuwa...
synuś mój tak się przejął tym moim płaczem, że jeszcze jak go do snu układałam to jeszcze mnie przytulał i przepraszał... zobaczymy czy to pomoże przy następnych podwórkowych zabawach...
a biust stracę na pewno... tak jak przy poprzednim odchudzaniu - musiałam zacząć nosić stanik miseczka B... a miałam E...
Malafrena, te lody... jak gorąco to się ich chce i już... dobrze że Koral wypuścił te niskokaloryczne... będę takich szukać lub sama robić...
mrożę sok owocowy lub jogurty i kruszę potem w malakserze, pycha...
nawet moje dzieciaki lubią takie sorbetki...
Doris, chciałabym mieć wytrwałość wodospadu...
Tenia z tymi maszynami to rzeczywiście wspaniały pomysł... myślę że chętnych by nie brakowało...
Fruktelka aby tak dalej leciało bo mam piękną motywację, za rok w sierpniu mam dwa wesela na których chcę wyglądać bosko... :D
Ale za tydzień już na pewno?? I nie ważne co?
No to do boju a będe matką chrzestna Twojego interesu :D :D :DCytat:
Zamieszczone przez aneta123
mam w końcu Meridie... dziś będzie mój pierwszy raz :lol:
zobaczymy co się stanie...
hokus-pokus, czary-mary i bum Anetka waży 70 kg :D
ehh, żeby to było takie łatwe...
Ha ha dobre :) Szkoda, że nie ma takiej tabletki :P
zrobiłam sobie suwaczek na rowerkowanie...
pierwszy cel odwiedzić brata... mieszka w Wołominie k/ W-wy... 450 km przede mną...
Malafrena jak ja bym tak chciała...
śni mi się czasem po nocach o tym że już jestem szczupła i piękna...
Ivett choćby nie wiem co to zważę się we wtorek... nawet myślę kupić sobie nową wagę bo stara zepsuta... niby chodzę do przychodni ale może lepiej jednak by było mieć ją w domu...
tabletka cud... ten kto taką wynajdzie będzie bardzo bogatym człowiekiem...
ale to chyba jest tak możliwe jak to że mężczyźni będą rodzić dzieci...
Tenia :D szukam... sprawdzam... jeszcze z mężusiem pogadać muszę...