Jak się unika węglowodanów , to nie ma większego wyboru: zostaje białko, warzywa i tłuszcz. Staram się z tego wygospodarować coś jadalnego, a Dukan mi pasował bardzo i wiele mi z niego zostało.
Wersja do druku
Jak się unika węglowodanów , to nie ma większego wyboru: zostaje białko, warzywa i tłuszcz. Staram się z tego wygospodarować coś jadalnego, a Dukan mi pasował bardzo i wiele mi z niego zostało.
U mnie dziś rano lekkie rozczarowanie. Po wczorajszej radości dziś znów 20 deko w górę. Mało mnie szlag nie trafił. Nie będę jednak ograniczać ilości jedzenia. Nie mogę jeść mniej niż 1300 kcal.
Na śniadanie zjadłam opakowanie jakiegoś twarożku z Biedronki, na drugie opakowanie makreli w galarecie, na obiad talerz fasolowej zupy ( bez ziemniaków), 100 g smażonej ryby i trochę surówki z białej kapusty, na kolację 1 parówkę z keczupem i odrobiną odchudzonego majonezu , 3 liście sałaty, maleńka kromeczka żytniego razowca, jabłko.
Gdy przez dwa kolejne dni przykładnego spożywania po 1300 kcal w diecie 8:16 odnotowałam kolejny wzrost wagi ( niby niewielki, ale w sumie 40 deka) omal nie padłam trupem. Wszystko się we mnie zagotowało. A że rozmawiałam akurat z koleżankami o różnych dietach oczyszczających, doszłam do wniosku, że muszę wprowadzić mój organizm w jakiś szok, niech przestanie zatrzymywać wodę, niech znikną mi te wory spod oczu. Wczoraj postanowiłam zrobić sobie taki dzień szoku: między 10 a 15 zjadłam 2 duże jabłka, na obiad sałatka grecka i kawał białego sera, na kolację o 17 znów jabłko . Wypiłam około 2 litrów płynów. Rano nagroda w postaci wagi 117 kg. Więc nie ma się co dziwić, że dziś powtórzyłam. Przed południem 2 jabłka, na obiad sałatka grecka z sosem vinegret, na kolację będzie kolejne jabłuszko. Ha, wiem ,że nie spadnie mi kolejny kilogram, bo chyba aż tyle wolnej wody to nie mam w sobie, ale wreszcie przestanę się może bujać z tą 118. Szkoda że długo nie da się tak pociągnąć, bo nie dostarczam organizmowi wielu potrzebnych składników, ale jutro chyba znów zacznę dzień jabłkami, a na obiad może jajka na twardo zamiast białego sera?
restrykcyjna dietę sobie zrobiłaś
ale skoro pomaga
jak bedziesz miała mało kalorii to organizm bedzie chciał wszystko zmagazynować i jojo gotowe
szkoda ze to nie sezon na arbuzy bo te pomagają bardzo
no i podstawa dużo wody trzeba pić choć brzmi to irracjonalnie żeby pozbyć się wody... ja nie daje rady pić 3 litry wody dziennie ale staram się
Gratuluję. Walczysz dzielnie.
Nie dziwi mnie,że tak trudno jest schudnąć. Kilka lat temu obaliłam 10 kg bardzo wolno. Nie ćwiczyłam , bo mi się nie chciało. No cóż. Jadłam częściej, ale mniej. Wszystko , pilnowałam tylko, żeby miedzy posiłkami były co najmniej trzy-cztery godziny przerwy. No i ostatni posiłek przed 20. I na kolacje tylko białko. Ciekawa jestem jak twoje wieczory. U mnie dramat.
Z tego co napisałaś wcześniej to jadłospis jest w porządku. Może tylko dodaj trochę ruchu, a waga zacznie spadać,
Piję dużo, bo wiem, że jak nie będę piła to nerki ucierpią :) . Ja od dawna już tak się starałam jeść ,żeby po osiemnastej najwyżej jabłko czy szklanka mleka, dlatego jak teraz ustawiłam godziny , że ostatni posiłek przed osiemnastą to w zasadzie nie mam problemów. U mnie najtrudniejszą porą jest zawsze czas między obiadem a kolacją. Po prostu najczęściej był to czas stałego podjadania.
Wytrzymałam drugi dzień tej restrykcyjnej diety, jutro już rozszerzę ją o jajka bo osłabłam nieco. Ale chyba powinnam w przyszłości robić sobie taki jeden dzień owocowo- warzywny w każdym tygodniu. Zobaczę czy się jeszcze na coś takiego odważę.
Acha i zaliczyłam półtoragodzinny spacer.
Wybaczcie, że traktuję to forum jak rodzaj bloga, ale nie mogę się oprzeć żeby tu nie zaglądać i nie przelać pewnych swoich wynurzeń czy wniosków. Dziś muszę obwieścić swój kolejny spadek. Kilo dziesięć! Ta dieta jest rzeczywiście oczyszczająca, zwłaszcza jelita mi wyczyściła aż miło, chociaż ( sorry za obrazowość,ale to ważne) nie była to biegunka. Po prostu jabłka, błonnik z warzyw w sałatce dobrze spełniły swoje zadanie. Dziś niestety nie dam rady ciągnąć tego dalej: po pierwsze organizm szybko się przyzwyczaja do zmniejszonej porcji kalorii i obniża przemianę materii, po drugie robię się słaba, a dziś mam sporo spraw do załatwienia, wolałabym nie zasłabnąć za kierownicą. Dziś do pracy wezmę serek oprócz jabłka, na obiad do sałatki dodam 2 jajka na twardo i łyżeczkę majonezu. Na kolację może być znów jabłko.
bardziej martwię się jutrem, bo mam tę imprezę. Może dla odmiany, żeby nie wróciły mi te stracone kilogramy, zarządzę jak u Dukana , dzień białkowy? Na imprezach dają dużo różnych mięs, więc coś sobie znajdę, w domu zjem twarożek czy jajka. I chyba jednak odpuszczę sobie alkohol. Będę robiła z kierowcę. No nic, nie ma co za bardzo planować bo moje plany często "biorą w łeb".
fajnie ze masz plan i się trzymasz postanowień
i ekstra ze waga w dół u mnie stoi
a to forum to jest po to by pisać i pisać :)
byłam dziś u diabetologa żadnych owoców po 16 i ciekawy patent z obiadem mi dał najpierw jeść surówkę potem resztę ma racje żołądek się wypełnia warzywami a resztą mniej i woda woda i jeszcze raz woda
rozbawił mnie ze powinnam warzyć 70 a ja na to ze nigdy tyle nie warzyłam najmniej 74 i to wtedy nosiłam rozmiar 36 dół 40 góra stwierdził ze to tylko matematyka :) czyli zwątpił haha
Konsekwencja i tylko konsekwencja. To nas może uratować.
Pomysł z mięsem na spotkaniu świetny. Mięcho plus warzywa. Świetnie ,że masz trochę ruchu fizycznego, ja nie mam czasu nawet na pół godzinny spacer.
I co ta u Ciebie. Dzisiaj wtorek. Sprawozdanie gdzie?
halo halo a co tu tak cicho ? :( no ja też zamilkłam ale już jestem
Hello, wpadłam ze wsparciem, tylko coś autorki brak :P
http://straznik.dieta.pl/zobacz/stra...69824134c9.png
Jestem wreszcie. Skleroza to straszna przypadłość, nie mogłam sobie przypomnieć loginu i hasła do forum, ale w końcu udało mi się . Okazało się ,że w przezorności swojej zanotowałam je w notesiku, tylko zapomniałam o tym :)
Po rocznicowej imprezie teściów wpadłam w ciąg, który trwa do dziś. Waga w górę.Znów jest 119 kg. Musze się wziąć w garść, bo ciuchy z zeszłego lata zrobią się za małe i będzie bieda!
No to mamy podobną wagę i można walczyć razem :)
Zbyt krótka wiadomość, dopisuję byle co... Powodzenia!
fajnie ze wróciłaś :) będzie dobrze musimy walczyć razem , wspierac się itd
miłego weekendu
Witajcie,
chciałabym dołączyć jeśli pozwolicie. Nie jestem na tym forum po raz pierwszy, występowałam już w wielu odsłonach i z różną wagą startową. Obecna waga nie jest najwyższa ale niewiele mi do tej górnej granicy brakuje. Chudłam już na różnych dietach, przerabiałam m.in. Dukana i w końcu stwierdziłam, że takie wynalazki nie są dla mnie (od wagi 93 zeszłam do 76 a potem wspaniałe ogromne jojo do 122). Poszłam do dietetyka, dostałam plan żywieniowy i po niewielkich sukcesach... schowałam go do szuflady. Teraz wracam. Przy obecnej wadze, utrzymywanej kilka lat, zdrowie zaczyna szwankować, wszystko boli, nic się nie chce. Mam 31 lat, małe dziecko w domu i czasem zero chęci do jakiejkolwiek aktywności. Czuję się po prostu chora. A choroby się leczy więc postanowiłam spróbować jeszcze raz. Tym razem jedynym moim celem jest osiągnięcie założonej wagi, nie narzucam sobie terminów, nie narzucam sobie wymyślnych diet. Chcę schudnąć przede wszystkim zdrowo, nie szybko. O ćwiczeniach ciężko mówić przy takiej wadze ale rowerek stacjonarny może wreszcie pójdzie w ruch i spacery. Najbardziej brakuje mi wsparcia. Mój mąż jest wspaniały ale nie umie się do tego zabrać, nie wie co ma zrobić żeby mnie zmotywować więc albo milczy albo macha ręką na moje kolejne próby dając do zrozumienia, ze nie wierzy w moją silną wolę. Samej cholernie ciężko się zmotywować, gdy nie ma się komu pożalić, że mamy dzień do kitu, że chciałoby się nawpychać chipsów. Gdy pożalę się mężowi i powiem, że chcę paczkę jakiegoś świństwa on po prostu pójdzie i przyniesie co tylko zechcę. Nie rozumie, że oczekuję od niego stanowczości w tej kwestii. No coż, chyba go nie zreformuję już. Zawsze na tym forum otrzymywałam wsparcie więc mam nadzieję, że tym razem też tak będzie. Pozdrawiam i życzę sukcesów Wam i sobie :)
Witam wszystkich, szczególnie Ajcilam. Ja również toczę swój bój. Moją maksymalną wagę 108,7 kg osiągnęłam 5 lat temu. Schudłam wtedy na Dukanie do ok. 84 kg. Potem przytyłam kilkanaście kg i od miesiąca znowu trzymam się Dukana. To dla mnie najłatwiejsza dieta, bo trudno tu o wpadki i nie ma podjadania słodyczy. Jeszcze dwa tygodnie pociągnę radykalnego Dukana,a potem przerwa na wczasy i kilka imprez. Ale chudnąć mam zamiar dalej. Chcę w lipcu ważyć 83 kg, dlatego się nie poddam.
Dziewczyny, proponuję Wam całkowicie odstawić cukier, alkohol i fast-foody. Te produkty to zgroza, strasznie pobudzają apetyt. Gdy zjem coś z tej fatalnej trójki, zaraz mam ochotę na więcej ... Kategorycznie zabrońcie sobie spożywania tych produktów i powinno być lżej. Ja na ochotnika zawsze jestem kierowcą, poza tym trąbię wszystkim wokół, ze jestem na słodyczowym odwyku i ludzie mi odpuszczają.
Dzień matki.... oj ciężko będzie. Skosztujecie ciasta czy się trzymacie? Ja planuję nie zjeść ani kawałka torta śmietanowego z truskawkami, bo w sumie co mi da zjedzenie jednego kawałka... taki jeden kawałek tylko pobudzi mój apetyt i będę zła, że nie mogę zjeść więcej. Czemu ja jestem taka łakoma...:( Czemu nie mogę zjeść jak normalny człowiek jednego kawałka i na tym skończyć. Ja muszę zjeść minimum 2 - 3 kawałki , żeby poczuć wewnętrzny spokój i nie myśleć w kółko o tym, co leży przede mną na stole. To jak alkoholizm, aż się trzęsę do słodyczy. Załamana tym jestem.